No to przywaliło mrozem.
nie wiem czy mała hortensja w doniczce nie oberwała.
nocą wracałam z teatru już ostrożnie. żeby się nie poślizgnąć.
Ostatnio coś wspominałam, że nie śnię. nooo to mi się musk odwdzięczył z nawiązką. obudziłam się drąc ryja wniebogłosy... ciemne zaułki miasta, niewiadomoktórego. grupa złych ludzi, zbity telefon, tablet...zagrożenie...przerażenie...ucieczka. i nie mogę wydobyć głosu. znów.
*
Apropo,s uzależnienia od życia. lubię je, lubię wszystkie moje uzależnienia. nawet, gdy są niezdrowe (to znaczy przez niektórych zwłaszcza uznawane za niezdrowe, szkodzące, itepe)
[i tu wyjaśnię, że nie jestem pracoholiczką, w myśl zasady: kto kocha swoją pracę, nie przepracował ani jednego dnia]
Lubię, bo są przyjemne. a ja z natury jestem sybarytką. lubię, gdy jest mi przyjemnie i lubię rozpustę. i adrenalinę. jakniewiemco. i lubię mieć wolność wyboru. i wolność w ogóle to priorytet. moje życie jest na dwóch planetach.
Rozumiem też różne bunty na pokładzie w kwestii nakazów i zakazów. Och, gdym się stosowała do tych zakazów, panie drogi. nie byłabym tym kim jestem i nie byłabym szczęśliwa Nigdy. gdyby się naród tutejszy inteligencki stosował do zakazów, zapewne komuna by nie runęła. nie byłoby całej alternatywnej kultury !!! przede wszystkim, teatru.
Uogólniam, pierońsko uogólniam, tylko KTO ma decydować za mnie, co jest dla mnie dobre, a co nie. i Dlaczego akurat ten czy tamten polityk, skoro oni wszyscy są dodupy.
obojętnie z jakiej strony. beznadziejne typy kłamiące i konfabulujące. skupione na własnej korzyści. uprawiający politykę. nic szczerego. nic autentycznego. nic od siebie.
i zmieniające historie oraz definicje.
W placówce na przykład nigdy nie realizowałam żadnych wydumanych programów. politycznych, ideologicznych i każdych innych. Bo nie. Zmierzanie do wzoru : równowaga, harmonia, logiczne myślenie. oraz empatia. Bezpardonowe obnażanie głupoty i obnażanie fanatyzmu.
Mój teatr jest miejscem dla każdego. nie wisi w nim żaden symbol. nawet zakaz palenia ;-)
[owszem stoją buddy. kupione w supermarkecie. tak, jak choinki. baranki. obrazy, ceramika, szkice, kartki samoprzylepne...]
i tak szeptem powiem, że
Paraliżują mnie natomiast ludzie stosujący się do wszystkich nakazów, zakazów. Rozkazów. Bezrefleksyjnie podporządkowani. grzeczni, uporządkowani...stawiający buty równo na wycieraczce. biedni oni. musieli mieć straszne dzieciństwo.
jak widzę takie dziecko w szkole, to już wiem, że coś jest głęboko nie tak. i takie dziecko mnie niepokoi. bardziej, niż to rozkrzyczane, biegające. ostatnio taka wymiana refleksji skończyła się widomością, że z domu dziecka...
Nosimy swoje traumy głęboko ukryte albo ostentacyjnie na wierzchu.
Dla mnie najważniejszym jest aby te traumy nie zdominowały nam życia. Żeby nami nie rządziły. nie uczyniły z nas paplające wiecznie o tym samym kukiełki. reagujące tylko i jedynie w jednym temacie.
zimnaaa ta sobota. dlatego w domu a wieczorem kino z Łępicką.
dobrej soboty.

Obrazek uroczy, aż go zobaczyłam oczami wyobraźni na ścianie u siebie 😃
OdpowiedzUsuńSny mam każdej nocy niemalże i tylko nielicznych nie pamiętam. Kiedyś próbowałam je spisywać zaraz po przebudzeniu, ale o ile zaraz po obudzeniu miały jakiś sens i były fajne, to przeczytane po jakimś czasie spowodowały napad śmiechu, zdziwienia, niezrozumienia itp. Jednym słowem totalny bełkot śpiącej głowy. Zaniechałam notowania 😁
no jak mi sie uda wyrwać z małych raczek :-) to może ci wyślę. ale nie obiecuję jeszcze. bo i ja kocham takie prace najbardziej na świecie. i raczej nie mam problemów, żeby powiesić w domu czy teatrze... ale czasem artystka sie poczuje i trzeba negocjować.
Usuńspisuj spisuj, to jest podobno bardzo dobry rytuał. i po czasie się okazuje, że widać różne rzeczy. ale to sa od tego specjaliści.
Nie, no aż tak to nie 😁😁 Obrazek cudny, ale żeby zaraz dziecku wyrywać i w koszta iść z wysyłkami, co to, to nie 😁 Niemniej pochwal ją ładnie i jeśli kiedyś otworzy galerię, to się wproszę na wernisaż 😃😉
UsuńDo dzisiaj stawiam buty rowno na wycieraczce, tresura byla skuteczna, ale nie w kazdej kwestii, do niektorych zakazow czy nakazow nie zastosuje sie, chocby nie wiem co. Probuje przepracowac te swoje traumy, ale nie wszystko sie udaje, poza tym nie mam czasu na zajmowanie sie soba czy dogadzanie sobie. Chwilowo sa wazniejsze wyzwania, moze uda mi sie dozyc dnia, kiedy bede mogla sie sama rozpieszczac.
OdpowiedzUsuńMialam dzisiaj okropny sen, jeszcze u corki w domu, snilo mi sie, ze ktos ukradl jej auto spod domu. Wstalam, podeszlam do okna i rzeczywiscie w tych ciemnosciach mialam wrazenie, ze jej samochod zniknal. Niewiele brakowalo, a dzwonilabym po niebieskich, ale postanowilam poczekac do rana i kiedy bylo juz widno, to sie znalazl. :)))
nie wiem czy diagnozowanie u specjalisty jest każdemu pisane. skoro doskonale wiesz. ...ale dobrze by było, powiedziałam ja, która nigdy do psychologa nie trafiła:-)
Usuńbył taki czas że mnie sny prześladowały...i bałam sie zasnąć.
ten twój samochodowy też niefajny.
Z tą robotą to jest tak, że samą robotę można kochać, zaś miejsce pracy już niekoniecznie, niestety.
OdpowiedzUsuńOstatnio jest chyba moda na diagnozowanie wszystkiego, czy jest wśród nas jakiś wzorzec?
Dobrego weekendu!
jeśli w miejscu pracy ktoś truje i zasmradza atmosferę, to już robota nie do końca przyjemna jest...ale zgadzam się.
Usuńno jest moda, moda na psychoanalityków, na diagnozy i psychozy i wyjścia z szaf....
dobrego jotko i Wam.
I tak radośnie wchodzimy w zimę jak pani na obrazku!
OdpowiedzUsuńA w ogóle w zimie, kierowniczko, musi być zimno:)
no wiadomo kierowniczko :-) dlatego umiarkowanie lubię i mam tylko częściowy sentyment, gdy narty i wino grzane na stoku...i góry zimą...i pięknie śniegiem przykryte brudy i zgnilizna.
Usuńa potem refleksja o spalanych pieniądzach w piecu, o nowych oponach zimowych za grube tysiące, odśnieżaniu, ślizgawicy, śnieżycy...a idz pan w chuj z ta zimą.
UsuńUwielbiam takie dziecięce obrazki. Przypominają mi się chińskie kredki świecowe, o bajecznych kolorach. I pamiętam jak razu pewnego postanowiłam zostać malarką. Plakatówkami. Namalowałam pięknego podgrzybka. I na tym skończyła się moja wena.
OdpowiedzUsuńJa jestem typem, co jak jest zakaz słuszny, to się stosuję. Ale mnie uświadczysz u mnie równiutko i bez adrenaliny. Najbardziej lubiłam stan zajętości, projektów, pomysłów, kilku na raz. Teraz wiem, skąd to. Odpoczywam od zawału. Izoluję się teraz intencjonalnie, bo staram się ze sobą negocjować. Ale poczyniłam już kroki do powrotu na ścieżkę szaleństwa. Ino czekajta.
Traumy owinęłam w kokony zrozumienia i dałam im pieczątki "załatwione". Nie wałkuję ich, a kiedy o nich rozmawiam, np. z Młodym, to nie mam żadnych emocji. Chyba po to mi ten spokój jest.
zrozumienie siebie jest potrzebne i to dotyczy potrzeb ale też braków, zastojów, traum, przyzwyczajeń...w zasadzie od nas zależy co z tym zrobimy? jak się czujemy, na ile jesteśmy silne, żeby się zmierzyć, a na ile słabe. najgorsze jest buksowanie w miejscu. chyba...ale tez należy sobie kochać. i nie obwiniać i nie walić po łapkach.
UsuńTak, ale jak całe życie ktoś po tych łapach dawał, od początku, to najpierw człowiek uczy się unikać. Jeśli ma siłę - postawi się, tak jak ja. A jeśli nie - nic się nie zmieni. Szkoda tylko, że wiedzę o tym zdobywa się przypadkowo. I że ludzie nie uczą się analizowania i myślenia. Każdy narzeka, że co autor miał na myśli. A to jest jeden z mechanizmów poznawczych. A także uczy o naszych emocjach. Szkoda, że tego nie wiemy na starcie.
Usuńmoże dlatego, że wiedza opiera się na doświadczeniu, przede wszystkim.
Usuńzauważam jak bardzo sie rozmija to co piszą psychologi, pedagogi z moim doświadczeniem i albo mam pecha i w mieście tutejszym jest po prostu banda nieudaczników w poradni pedagogiczno jakiejśtam i to są pedagogiczne odrzuty, babska, które Nigdy nie pracowały z dziećmi a wiedze książkową mozna sobie niejednokrotnie wsadzić w dupę. bez praktyki.
Jeśli się przyjrzysz różnorodnym uzależnieniom z szerokiej perspektywy, to zauważysz, że państwo reaguje tylko tam, gdzie zaczyna się z powodu epidemii uzależnienia problem społeczny. W PRL nie było sensu walczyć z uzależnieniem od jedzenia, bo nie było go dostępnego w takich ilościach, by otyłość olbrzymia stanowiła problem społeczny. Ale już we współczesnych USA powstają programy pomocy. Nawet jeżeli jakieś uzależnienie będzie Ci utrudniać życie, to dopóki nie będziesz nim zarażać innych, żaden polityk się za to nie weźmie. Owszem, gdy się zgłosisz do psychologa z prośbą o pomoc, to Cię wyśle tam, gdzie według niego pomogą najlepiej.
OdpowiedzUsuńStraszne dzieciństwo powoduje raczej zachowania niezgodne z zasadami społecznymi. Jeśli odwiedzisz zakład poprawczy, to znakomita większość osadzonych (ponad 90%), to ofiary przemocy. Wiem, bo moja była partnerka jest wieloletnią wychowawczynią w zakładzie poprawczym - i to dla ciężkich przypadków, np. morderczyń. Owszem, jednym z wzorców zachowań w domu przemocowym jest tzw. "bohater rodziny", czyli osoba pilna, sumienna, ale to tylko jeden z czterech wzorców, nie licząc wzorców mieszanych.
polityka państwa właśnie taka jest, nie dofinasowuje rzadkich chorób...ale ja mówię o tym, że nie wszystkie uzależnienia sa postrzegane jako choroba, są chorobami. na przykład lekomania, w kraju tutejszym, to jest epidemia, prawda.
Usuńuzależnienie od leków to prawdziwa epidemia.
oczywiście alkoholizm, przemoc wiadomo.
grzeczne dzieci czasem wyrastają na psychopatów...
A psychopsci nie zawsze wyrastaja z patologii.
UsuńPantera zwrocila moją uwage na tresure.
Nawet nie wszystkie istniejące choroby zostały sklasyfikowane. Odkrycie nowej choroby wymaga wystarczająco dobrego lekarza, żeby się zorientował, że to coś dotąd nieznanego i był na tyle sprawny umysłowo, by jasno i klarownie opisać objawy szczegółowe, odróżniające chorobę od innych, dotychczas znanych. A potem jest biurokratyczna droga do wpisania choroby do oficjalnej, aktualnej klasyfikacji chorób, trzeba przede wszystkim dowieść jej istnienia. A jeśli mówisz o postrzeganiu społecznym, to już w ogóle są ciekawe rzeczy, bo nadal możesz spotkać całkiem sporą liczbę osób nie uważającą piwa za alkohol, a depresji za chorobę. Moja była dziewczyna nie przyjmowała do wiadomości, że pracoholizm i perfekcjonizm są chorobami, mimo że jedna z jej najlepszych koleżanek w wieku 40 lat dostała zawału, a w mojej rodzinie z kolei miałem przypadek doprowadzenia pracoholika-perfekcjonisty do epizodów psychotycznych, nie mówiąc już o rozpadzie jego rodziny.
UsuńTresura, to też patologia. Rozwój dziecka polega na stopniowym zwiększaniu jego kompetencji - obowiązkowo w pakiecie z ponoszeniem konsekwencji własnych decyzji. Dziecko chce wyższe kieszonkowe - owszem, rodzic może się zgodzić, pod warunkiem, że musi ono pokryć więcej potrzeb, np. ubranie, obuwie. A jak dziecko przepuści większą kasę i zrobi mu się dziura w spodniach - mówisz "trudno, miałeś pieniądze, teraz albo sobie załataj spodnie, albo chodź z dziurą, musisz się nauczyć, że pieniądze, to też odpowiedzialność". Nie dajesz dzieciakowi za to wpierdol. Pozostawiasz go z naturalnymi konsekwencjami czynu,
W ogóle pojęcie psychopaty jest dość skomplikowane, bo nie jest sklasyfikowane jako choroba, po prostu zaobserwowano część ludzi, która ma od urodzenia obniżoną empatię. Nie znaczy to, że stanie się taki człowiek zbrodniarzem, bo w procesie wychowania można nauczyć nawet osobę z obniżoną empatią, że np. zwierząt nie wolno męczyć, tym bardziej ludzi, bo cierpią. Najlepsi chirurdzy to psychopaci. Jest jeszcze mylona z psychopatami grupa socjopatów - te same objawy, lecz wyuczone w procesie wychowania, np. wśród kolegów - przestępców. I też nie oznacza to, że socjopata musi do końca życia być przestępcą. Jak skierujesz jego umiejętności na odpowiedni tor zawodowy, będzie jeszcze z niego pożytek.
zaprzeczanie definicjom jest regularnym działaniem pewnych grup społecznych.
Usuńz ta tresura to znowu nie tak prosto, bo co tu uczynić, gdy dziecko jest totalnym syfiarzem i nie sprząta, a w domu smród, spod pach smród ... w otoczeniu smród...nie sprząta i sie nie myje. każda rozmowa spływa jak po gęsi. tresura jest oczywiście żadnym wychowywaniem. jest dręczeniem. niemniej system kar i nagród czasem się przydaje.
Czasem się przydaje (system kar i nagród), po prostu chodzi o proporcje. Nie wiem czy wiesz, ale najsilniejsza jest motywacja wewnętrzna, system kar i nagród działa na krótką metę, potem oczekiwania się zwiększają. Dlatego większą motywacją do nauki dla dziecka będzie to, że samo dziecko widzi, że jest coraz lepsze i zależy mu, by osiągnąć wyższy poziom wtajemniczenia, niż motywowanie dziecka zakupem nowej konsoli do gier. Odkrywanie jest nagrodą samą w sobie, rolą wychowawcy jest uświadomienie tego dziecku. Nie dlatego kończę Polibudę, by dobrze zarabiać jako inżynier, ale dlatego, że zdobędę olbrzymią wiedzę i będę ją mógł ukierunkować w wybraną przez siebie specjalizację. Albo studia na ASP, czy Akademii Teatralnej - poznajesz różne techniki, różne dokonania, dowiadujesz się w czym się najlepiej czujesz, nabywasz obycia. Nikt Ci nie gwarantuje roli Lady Macbeth w Narodowym. Dają Ci pewne narzędzia, które posiadasz tak długo, jak długo ich używasz. Nagrody zewnętrzne zwiększają motywację, ale pod warunkiem, że nie są łączone ze zrobieniem zadania, a z tym, że będziesz lepsza. Muszą być więc niezbyt częste i niezbyt regularne.
Usuńno Wolandzie teoria z praktyką się rozmija i z pobożnymi życzeniami, motywacja wewnętrzna to kasa, popularność, moda i żeby sie nie narobić. tak to wygladało i nadal wygląda albo jeszcze bardziej. najmodniejszym liceum w mieście jest liceum gdzie niczego nie wymagaja... za to można przyćpać, przypalić...
Usuńna AT sie pchają nadal setkami, żeby grać w Narodowym i przede wszystkim filmach, po sławę, kariere i Kasę... dzieci i młodzież ma wywalone na umiejętności, chcą popularność, kasę, i święty spokój, najlepiej nic, żadnych wymagań, a influencer to najmodniejszy zawód :-)))))
tak to wygląda w praktyce.
i faktycznie system kar i nagród działa na krótka metę, dlatego ostrożnie z nim ale powiem ci z mojego 30 letniego doświadczenia pracy z dziećmi i młodzieżą na różnych poziomach ... że Działa bezbłędnie. i zawsze. nienadużywany oczywiście. Oczywiście w domu powinno być inaczej, rodzic powinien mieć czas i madrość. ... ale jak jest każdy widzi.
Ja bym powiedział, że się właśnie teoria pokrywa z praktyką, bo piszesz o motywacji zewnętrznej (kasa, popularność, moda), znaczy że nikt w dzieciach nie wykształcił motywacji wewnętrznej. A to wymaga poświęcenia czasu dziecku, doceniania jego osiągnięć, zwracania uwagi na to, jakie postępy zrobiło. Gdy się przyjrzysz różnym rodzicom, zauważysz że bardzo duża ich część, jeśli nie większość, daje dziecku nagrodę za wszystko, nawet za święty spokój. Ba, znam takich, co i z psem tak się ustawiają.
UsuńNo miałam na myśli teoria motywacji wewnętrznej. Ze tylko w teorii. Występuje.
UsuńJest raczej naszym pobocznym życzeniem,
Oj cudny obrazeczek! Kolory, kolory, kolory🙂
OdpowiedzUsuńTrudno sie wdawac w poważną dyskusje na blogu, ale powiem tak - zgadzam sie z toba w kwestii traum. Najbardzie dotknięte dzieci nie krzycza, nie buntuja sie, są dla siebie surowe I same siebie karzą. Nie pozwalają sobie na żadne przyjemności. Czuja się brzydkie i brudne. I niepotrzebne, zbędne. Koleżanka, która pracuje z dziećmi powiedziała mi kiedyś, że dzieci niekochane brzydko pachną i nawet mogą być czyste, nie chodzi o to, że są nieumyte (choć pewno czesto sa). Dzieci trudne I niegrzeczne wbrew pozorom są zdrowsze, bo domagaja sie uwagi, jeszcze się nie poddały.
No a nałogi- dla mnie to stan, kiedy wszystko inne nie ma smaku, tylko ta jedna rzecz. Albo dwie, hehe. Nie chodzi o to, że fajnie jest żyć, napić się cydru czy wódki z przyjaciółmi, pośpiewać, czy co innego. Chodzi o taki stan, że nic innego cie nie cieszy i wymykasz się z ciepłego domu w nocy, żeby się napić. Albo walnąć lufę. Albo tablete. Albo na szybki seks, bo nic innego cie tak nie kreci. Chodzi o to, ze w uzależnieniu świat się zawęża, masz widzenie tunelowe i nic innego cie nie kręci, a nie, ze kręci cię wszystko. No i chyba chodzi o dopamine, a nie serotoninę-czyli choć na początku czujesz błogą ulgę po, potem jest już tylko kompulsja. Po seksie nie ma satysfakcji, znika tylko napięcie. Po lufie przestają ci się ręce trząść, ale nie cieszysz się życiem, nie robisz tego, bo to kochasz, ale dlatego, ze nie możesz przestać. To się wymadrzylam, hehe. Nałóg to cierpienie, a nie radość życia. Tak to widzę, ale mogę się mylić 🤷♀️
Innyglos
BARDZO SIĘ cieszę, że sie odezwałaś, bo ja Zawsze bardzo czekam na Twoje komentarze, w takich zwłaszcza kwestiach, także wymądrzaj się w tematach, zawodowych że tak to ujmę. choć pracuje z dziećmi i młodzieżą dekady więc...mogłabym snuć opowiści i wynurzenia ale nie chcę. ciebie akurat lubię poczytać. no i Nałogi wyłuskałaś bardzo przekonująco. Dzięki.
UsuńA tu jest taki dobry opis dziecka gleboko straumatyzowanego, z tego bloga rodzica zastepczego co go polecalam: https://pikusincognito.blogspot.com/2021/05/rambo.html
OdpowiedzUsuń'Chłopiec nie potrafi bawić się zabawkami. Całą swoją aktywność poświęca sprzątaniu. Mama Rambo mówi, że jest to dla niego pewną formą zabawy i że ma to w genach po ojcu. No i faktycznie, chłopiec mógłby całymi dniami zamiatać, myć, ustawiać coś w określonym porządku. Podobno najbardziej pobudza się na widok szmatki i „pronto”. Jeszcze nie mieliśmy okazji sprawdzić. Mama ostrzegała nas, abyśmy nie mówili mu, że jest sobota, bo będzie domagał się mopa i wiaderka z wodą.
Gdy pewnego dnia wyszedł na taras, to rozpoczął od ustawienia w równym rzędzie wszystkiego co się tam znajdowało. Gdy coś wystawało, to przestawiał to coś do drugiego rzędu. Pierwszy musiał być nienaganny.
Chłopiec bardzo lubi arbuzy i wygryzione skórki również ustawia w rządku. Paputki przy łóżku muszą stać równo z ramą. Rzeczy zdejmowane przed kąpielą składa w kostkę. Najpierw spodnie, na to skarpetki (wcześniej przekręcone na prawą stronę), majtki i na końcu bluzkę. Tak wykonaną piramidkę odkłada do kosza na brudną bieliznę. Nie zrobi choćby jednego kroku, nie mając na nogach butów, albo paputków.
Najciekawszy jest rytuał porannego przebierania się. Dobrze, że mamy czas, bo zajmuje mu to prawie pół godziny. Najpierw ściąga paputki, potem dół od piżamy. Przekłada go na prawą stronę i składa w kostkę. Zakłada majtki, spodnie, jedną skarpetkę i pierwszy but. Potem drugą skarpetkę i drugi but'
Chlopiec byl zabrany do rodziny zastepczej z interwencji policyjnej.
obogowie czapka do podłogi dla każdego, kto chce tworzyć rodzinę dla takich dzieci.
Usuńi więzienie do końca życia dla rodziców potworów ...
To tez bylam ja, Innyglos.
OdpowiedzUsuńWychodzi mi, ze nalog to przeciwienstwo wolnosci, to kompulsja i przymus robienia wlasnie. Oczywiscie zaczyna sie przyjemnoscia i ulga, ale wtedy nie jest jeszcze nalogiem🙂 Polowa pierwszego roku upija sie na imprezie studenckiej, i kolejnej i kolejnej, ale tylko niewielki odsetek z nich bedzie sie dalej upijal, jak juz wszyscy przestana, bo beda mieli swoje wazne zycia i wazne sprawy. Boze tom się rozpisala, ale też sobie we łbie to układam, jak tutaj gadam. Innyglos
połowa pierwszego roku? u mnie cały....no ja mam podobne zdanie, nie każdy pijący alko jest alkoholikiem. nie każdy rokujący zrobi karierę ;-)
Usuńto cytat oklepany, wiem. jasne ze nałóg jest przeciwieństwem wolności...dlatego moje nałogi dają mi żyć, i bez nich bym przeżyła gdyby nagle wybuchła wojna...bez tabletek znacznie gorzej...
I mnie układa sie także, gdy piszę, czytam rozmawiam z blogerami i mnie się układa podobnie oraz dzięki ludziom co tu przychodzą lepiej mi się układa. i nie zawsze musi być dyskusja czasem dobrze poczytać mądrych ludzi...
Obrazek. U mnie też już jest sporo takich. Mróz sprzyja rysowaniu i malowaniu :P Zainspirowałaś mnie do notki o innym uzależnienieniu. Uściski Teatru :*
OdpowiedzUsuńMargo, uwielbiam takie obrazki Zbieraj, oprawiaj, wieszaj, bo ona z tego wyrośnie...niestety.
UsuńNotka swietna.
UsuńZbieram, mamy swoje kolekcje, a Sophia ma specjalną szufladę w mojej szafie rysunkowej :P i dziękuję :) no wiesz.
Usuńcudownie.
UsuńObiecałam sobie w tym roku przykryć hortensje ogrodowa bo mi nie kwitła. Ale w lutym. I teraz nie wiem, czy te listopadowe mrozy też mają na to mają wpływ…
OdpowiedzUsuńChyba kiedyś pisałam o „genie uzależnienia”, a właściwie o predyspozycjach, bo niektórzy ewidentnie je mają. Moje własne w sumie mało szkodliwe mam pod kontrolą, a przynajmniej mi się tak wydaje 😉
tak pisałaś i pewnie jest coś na rzeczy. także nie przewalczysz, jeśli w jednym nie wywali to w innym wybije.
Usuńwydawało mi sie, że ja mam taki gen. i że bez pewnych działań żyć nie mogę, i używek tymczasem ależ mogę. zwłaszcza teraz.
Świetny ten dziecięcy rysunek. Kolorystyka wesoła, a prawdziwa, zapełnione całe tło, staranność wykonania. Córka nauczyła mnie trochę innego spojrzenia na twórczość plastyczną dzieci.
OdpowiedzUsuńno świetny bez dwóch zdań :)
UsuńU mnie nie tyle mroźnie co śnieżnie. Napadało naprawdę sporo śniegu i Kraków ładnie wygląda w tej białej szacie, a Wawel prezentuje się epicko:-)
OdpowiedzUsuńŚnię bardzo dużo. Zawsze tak było, ale ostatnio to przechodzi już ludzkie pojęcie. To chyba wpływ duloxetyny, którą biorę żeby ograniczyć neuropatię w dłoniach. W ulotce jest napisane, że może powodować niezwykłe sny więc to bardzo możliwe. Zdarzają mi się też sny prorocze, ale niestety ich znaczenie potrafię odczytać dopiero "po".
Swoją pracę bardzo lubiłam:-) Lubiłam, bo już nie pracuję. Gdy okazało się, że jestem chora zdecydowaliśmy z mężem o sprzedaży firmy i tak zostaliśmy bezrobotnymi:-)))
Obrazek świetny. Taki energetyczny, a kolorystyka kontrastująca z tym, co za oknem.
och Kraków jest zawsze piękny a Wawel zawsze epicko :-)
Usuńale u Was tam zdecydowanie więcej sniegu tez zawsze...u nas mróz wilgoć i zero śniegu.
mam nadzieję, że na tym bezrobociu jest w miarę spokojnie i masz czas na rzeczy przyjemne, także. czego ci życzę.