poniedziałek, 9 maja 2016

1 - 015. piekło i szatani oraz strażacy się komponujący kolorystycznie.

Łikend był.
I więcej mi się już nie chce pisać, tyle się działo i tak ciężko było momentami.
Obchodziliśmy we wsi Gminny Dzień Strażaka. 
Ponieważ nasza jednostka jest najstarsza w gminie - powstała w 1946,
dlatego gminne święto odbyło się u nas. Robiłam za fotoreportera. Byli oficjele i przyjaciele, była grochówka, grill, zawody strażackie dla dzieci, występy zespołów do późnej nocy na naszym wsiowym boisku. A wszystko zaczęło się mszą w kapliczce w dolinie charlotty oczywiście i a jakże. Przecież kapelan we wsi osoba najważniejsza. Nawet taki bylejaki chciwy frajer. jak oni wszyscy.

Poza tym u nas osobiście od piątku masakra.
Lucy po piątkowej sterylizacji dostała konkretnego wkurwa. Cały wieczór nią miotało, charczała, syczała darła pyska i się odgryzała na sterroryzowanej rodzinie.
 U weta było, że lepiej nie mówić, armagedon to mało.
Trzymaliśmy ją we trójkę, żeby dać zastrzyk, a wczoraj Naczelnik myślał, że zgniecie potwora na okoliczność ubrania czerwonego kubraczka. Lucynka kubraczek osikała wielokrotnie.
 Teraz ona ma dyskomfort i my mamy.... zapachowy ale i szkoda nam kota. jest wykończona smrodem i zrozpaczona tym kaftanem bezpieczeństwa.
 A na dokładkę Maniek ma dość tych awantur  i nie chce wracać do domu.
Nie chce spać z demonem w jednym pokoju, woli na dachu. Tragedia. i mój strach, który mnie wykańcza. kot dostaje jeszcze tabletki po ostatnim pogryzieniu...
W sobotę, dnia następnego po sterylizacji, Lucynkę nam zamieniono, nie wiem kiedy??
 stała się do rany przyłóż.
Przytulasek i mruczuś, nie do wiary. zupełnie. domaga się noszenia na rękach, ani razu nie wydarła japy, nie ugryzła, nie drapnęła. za to Maniek syczy i wyje do księżyca.
nie wiem co się dzieje. poczuł wiosnę, lato, zew, czy się wyprowadza??

Wiem natomiast, że za chwilę dołączę do Mańka i też będę wyła do księżyca.
Gaworzenie Matkijadwigi do Lucynki (muszę się napić) i jej WRESZCIE pomocna ręka (kocina wpadła jak śliwka w gówno) wcześniej odtrącona, aktualnie wręcz odwrotnie, ogłupiałe od kaftana zwierzę domaga się noszenia na rękach...no i jest noszona cięgiem non stop.
Matkojadwigo, mówię, nie rób jej tego, wyjedziesz a ona zostanie z nami, którzy jej raczej nosić nie będziemy za bardzo i się rozczulać zazbytnio, bo mamy zazdrosną Ernę i wkurwionego Mańka.
Dzięki mnie się taka niunia zrobiła, rzecze Matkjadwiga i dumnie pierś wypręża.
No nie za bardzo, wyjaśniam, raczej po sterylizacji i wyeliminowaniu pewnego problemu,
 kot wynormalniał. ale kto by mnie słuchał, na pewno nie Matkajadwiga.
Jeszcze tydzień, jeszcze tylko tydzień i matkjadwiga wybędzie, może kot się do końca nie zepsuje.
Potem dwa tygodnie spokoju i szansa, że ja trochę dojdę do siebie.





13 komentarzy:

  1. to taki demon przechodni. najsampierw Lucynka, teraz Maniek, nie wiadomo kto nastepny.......
    (buahahahaaa!!!)

    Nie, no, bedzie dobrze. Maniek sie tez kiedys uspokoi :) Natura go pewnie wola.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też o tym pomyślałam )) o demonie przechodnim ))))

      Usuń
  2. Dolina Charlotty? Byłam tam! Piękne miejsce, byłam jesienią ale wiosna musi być bajeczna.

    Młynek to masz konkretny, nie dziwię się że chcesz wyć... ale jeszcze tylko dwa tygodnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wszystko kwitnie teraz!!! jest bajecznie ))))

      Usuń
  3. Maniek boi się tak przebranej Lucy:) gdy moja chodziła w ubranku, pozostałe dwa schowały się w garderobie...wszystko wróci do normy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no mam nadzieję Basiu, bo przecież masakraaaaaa

      Usuń
  4. ciesz się może, że Matka Jadwiga Cię nie nosi;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Dolina Charlotty - tam jest bardzo, bardzo ładnie! Zazdroszczę okolicy!

    OdpowiedzUsuń
  6. A co będzie za dwa tygodnie? Bo piszesz, że MatkaJadwiga wyjedzie za tydzień i potem będą 2 tyg. spokoju. A dlaczego nie 3 albo 7 tygodni?

    OdpowiedzUsuń
  7. :)))))))))))))))))))o Jezusie mamy matki klony :)))))))))

    OdpowiedzUsuń

nie musisz Czytaczu ale możesz ....