piątek, 17 maja 2019

chroniczny brak serotoniny.

No więc ludzkość poszukuje głównie szczęścia.
 potwierdzają to filozofowie przez wieki.
towarem najchętniej poszukiwanym jest wysoki poziom serotoniny.
a tymczasem rytm dobowy mi się rozlazł, nie jem regularnie więc cała dwuletnia robota dietetyczna poszła  się bujać. raczej nie dosypiam... całkowicie się rozregulowałam fizycznie  i też  psychicznie.
"U osób, u których poziom serotoniny jest obniżony, obserwuje się długotrwały spadek nastroju, zazwyczaj będący skutkiem życia w przewlekłym stresie, smutek, skłonność do agresji, brak apetytu lub objadanie się (głównie słodyczami, bo cukier jest niezbędny do produkcji serotoniny).
Na skutek niedoboru tej substancji może dojść do obsesji, lęków i zaburzeń depresyjnych.
Wysoki poziom serotoniny, łatwo ulegający wahaniom, stwierdza się u osób zakochanych. Dlatego przeżywają oni euforię na zmianę z rozpaczą.
Niedobór hormonu powoduje w komunikacji komórek nerwowych totalny chaos. To tak jakby nasza głowa nie wiedziała, co robi ręka, a ręka nie miała pojęcia o tym, co zamierza głowa. Stąd typowe objawy miłości: kłopoty z koncentracją, zasypianiem, apetytem. Serotonina zwiększa ochotę na seks. Jej poziom obniża strach i zazdrość."

Rozlazłam się też zadaniowo.
nigdy wcześniej mi się to nie zdarzało, aż tak. chyba, że nie pamiętam.
totalny ból fizyczny każdego dnia od rana do nocy. szyja. plecy. mięśnie. 
nie mam przekonania i serca do tego co robię. planuję. jakoś tak mnie nie obchodzi, nie przeżywam.
Nie mam siły, powodu, nie kręci mnie, nie cieszy. czuję się ZAWIEDZIONA.

Dobrze, że niedługo lato, jakieś wakacje, słońce, jakieś wyjazdy, przyjazdy...
teraz najchętniej bym leżała  i się nie ruszała...każdego dnia się  zmuszam do życia.
to wszystko mnie przerosło.

chyba muszę się wspomóc chemią, chemie chemią należy traktować.
oraz mam już dość tematu przewodniego ale ludzie dość nie mają, już 18milionów wie.
a jeszcze będą organizowane pokazy publiczne i na ścieżkę wojenną postanowiła wejść TVN.
dziś o 23.00.
znajomy ściągnął ten dokument, bo cholera więc co zrobią, mówi. zaraz go zablokują albo co.
ja go nie ściągam, ja go już nigdy nie chcę oglądać.



19 komentarzy:

  1. A ja całkowicie nie rozumiem tego "szumu" (?) wokół filmu... Obejrzałam... 2 godziny minęły szybko... Nie zdziwiło mnie nic! O wszystkim już czytałam, oglądałam reportaże... Choć fakt, jestem wychowanką wysokich obcasów... I między innymi dlatego, nie chodzę na msze... A puste kościoły uwielbiam... Zadziwiły mnie tyko dwie rzeczy - wypowiedź młodego księdza (testosteron milllion!!!), że dzieci na lekcji religii uważają ich za jezusa (pytanie o poziom, jakość przekazywanej przez nich wiedzy... celowość??!!!) i fakt, że przez te 2 godziny ani razu nie pada hasło: prokuratura...policja... sąd... Ależ rzeczywiście, żyję chyba w "innej" bańce...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asentol...a mnie zszokował tekst przysięgi... poza tym od stu lat kościoły traktuje tylko jako historyk sztuki, no i na okoliczności narodzin i śmierci. Mnie utwierdził w mojej opozycji.

      Usuń
    2. muszę dodać, że nie film mnie wytrącił z równowagi ale REAKCJE na niego.

      Usuń
  2. Serotonina...
    zapewne też mam niedobór, jako że 14 lat brałam antydepresanty, a od dwóch lat jestem bez. Odstawiając, sądziłam, że będzie łatwiej, niż jest. Jest o wiele łatwiej niż kiedyś, zanim zaczęłam się leczyć antydepresantami, ale trudniej niż było z lekami. To zresztą ciekawe, jak organizm reaguje - takie odstawianie to eksperyment na żywym człowieku :) Mam poczucie, że nieustannie się zmagam i robię różne rzeczy maksymalnym natężeniem woli. Oczywiście zmiana życia o 180 stopni (wyprowadzka i rozstanie po 31 latach) dodatkowo zmieniają współrzędne wszystkiego. Miłość pomaga bardzo, ale do końca nie równoważy chemicznych niedoborów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakbym czytala o sobie, te pierwsza czesc, bo na razie jeszcze tkwie w zwiazku, 38 lat i niw wiem po co. Ale na starosc stawiac wszystko na glowie? Zostac calkiem samemu, kiedy w sumie tak wiele laczy, a nie ma picia, zdrad czy przemocy. Milosci tez nie ma, jest wzajemna pomoc, chyba z rozpedu.

      Usuń
    2. a więc nie brać antydepresatów?? ja sobie radziłam a teraz sobie jakoś nie radzą, akurat związek z Naczelnikiem jest najpozytywniejszą rzeczą dla mnie ale rozczarowanie pozostałym światem mnie przeraża...poza tym są rzeczy od których nie ucieknę muszę z nimi żyć, muszę być przygotowana na najgorsze...na podjęcie decyzji i to mnie męczy bardzo.

      Usuń
    3. Aniu MP.- wiesz, powinnam była to zrobić wcześniej, ale widocznie nie mogłam. Też nie było picia, awantur itp. ale za to totalna nieakceptacja mnie. Coś w rodzaju "kocham cię, ale nie znoszę tego, jaka jesteś, jak myślisz". I poczucie, że jeśli tak będzie dalej, to pod koniec życia powiem sobie, że jakoś dałam radę wytrzymać to życie. Nie mogłam sobie na to pozwolić. Mój świat stał na głowie, a właściwie - leżał. Teraz próbuje stanąć. W zeszłym roku nie wyprowadziłam się, bo mój pies, Lu, umierała i chciałam, żeby jej ostatnie pół roku przebiegło w komforcie i spokoju, na znanym materacu-tratwie.
      Nie jest łatwo, świat się dezintegruje, to jak zmiana bieguna magnetycznego. I finansowo to wyzwanie, wzięłam kredyt, żeby to zrobić.

      Usuń
    4. Aniu, jestes mlodsza, mnie juz nawet nikt kredytu nie da, bo moge nie zdazyc splacic. Chyba przyjdzie mi dokonac zywota w obecnym statusie.

      Usuń
  3. V. nie mówię, że nie brać - to, że kiedyś zaczęłam, pozwoliło mi stanąć na nogi w czasie fatalnej nerwicy lękowej z depresją. na antydepresantach wyzdrowiałam błyskawicznie, dokończyłam doktorat, rozwinęłam się jako redaktor itp. Poczułam się silniejsza. Ale doszłam do wniosku, że jednak nie chcę brać tabletek całe życie i dlatego spróbuję bez. Są też pewne dodatkowe względy, pewien plus niebrania, bardzo osobiste.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, twoim antydepresantem jest WYPROWADZKa i zmiana, której dokonałaś.
      Ja zawsze wiedziałam co mnie demoluje, zawsze wiedziałam, co mnie wytrąca z torów...przechodziłam /bez chemii/ przez kilka związków, zwłaszcza JEDEN szczególnie traumatyczny-do dziś mi się odbija...i też się musiałam mocno sprężyć, nabrać asertywności.
      Miałam kilka poważnych traum w życiu. Zawsze też byłam odważna, silna i niezależna.
      Sporo mnie to kosztowało i kosztuje. ale to mój wybór, moja droga z pełną premedytacją. i na koniec powiem tylko, że coś co mnie dziś rozwala, a nie mam już zdrowia, żeby walczyć,to świadomość, że jednak żyję w bańce. i jeszcze ten ocean głupoty i draństwa.

      Usuń
  4. W świetle powyższych komentarzy, nie zabiorę już głosu w sprawie depresji, bo już napisałam w poprzednich komentarzach. O filmie Siekielskiego też już napisałam. W najnowszym Newsweeku czytam o Borderline. Następne, po depresji, przekleństwo człowieka. I sama nie wiem, z czym jest gorzej się zmagać, jak się już to ma.
    Ania M. Mnie po doktoracie tak zgnoili, że już nic nie pomogło, ani pisanie, ani praca, ani tabletki. Jaskół mnie wyciągnął i tyle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałam tak tylko, bo mnie ratuje przed stanami depresyjnymi ucieczka w jakąkolwiek pracę, ale był czas, że nawet to nie pomogło. Trudno cokolwiek doradzać, każdy inaczej przeżywa, każdy ma inne warunki i okoliczności. Ja mogę tylko podtrzymywać na duchu, a i to pewnie nie najlepiej mi wychodzi. Zresztą, myśl, że jest ktoś, kto podtrzymuje jest fajna, ale mnie mało pomagała- musiałam to jakoś sama ogarnąć.Sama to nie znaczy w samotności- miałam to szczęście, ze w tych najgorszych chwilach pojawił się Jaskół i on to wszystko spokojnie przyj,ął na klatę. Nareszcie miałam oparcie, a t9 jest bardzo ważne w depresji- mieć kogoś, kto choćby tylko wysłucha i razem pomilczy.
      Mam nadzieję, że macie "kogoś takiego".

      Usuń
    2. ja mam :-)
      czasem myślę, że głównie w życiu poszukujemy takiego kogoś.
      a nawet o tym nie wiemy. To co ci zrobiono, to straszne świństwo.
      nie byłabym w stanie być w takim gronie.
      u mnie jest podobnie. tylko ludzie mi nie mówią w twarz wielu rzeczy...
      a ja sama pilnuje, żeby nie by od nikogo zależna, żeby nie było tak łatwo mnie skasować, zlikwidować... od zawsze mam łatę wariatki, gorszycielki, osoby niezrównoważonej a najładniejsze określenie- artystki. wszystko to ze zwykłej zazdrości, że mam odwagę żyć jak chce i jestem wolna.

      Usuń
  5. Nie bede bra buk wstrzymywac oddechu, ale czyzby cos drgnelo????
    https://www.bbc.com/news/world-europe-48307792

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. owszem a tu to nawet trzęsienie ziemi letkie...a miejscami to nawet całkiem spore. he he

      Usuń
  6. nie wspomagam się, a coraz częściej myślę, że powinnam, te góry i doliny mnie wykańczają...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no i ja mam takie odczucia więc albo kompletnie się otorbię, żeby nie zwariować, żeby nie bolało albo...no chyba, ze mam inny wybór.

      Usuń

nie musisz Czytaczu ale możesz ....