środa, 1 lipca 2020

Ciekawe przypadki hipokryzji.

Prawdę mówiąc moja tolerancja zaczyna szwankować.
Pomyślałam sobie dużo za dużo brzydkich rzeczy w temacie wyborców i dlatego chyba mam już dość. W dodatku ich rozpoznaję, po tym, jak cytują z zapamiętaniem jedynie słuszne źródło.
Zaczynam dostrzegać i sklejać w całość  ten chaos i burdel, który mnie otacza i widzieć pewną prawidłowość coraz wyraźniej. Otóż nie jest przecież odkryciem, że sklejamy fakty jak nam pasuje.

Można każdego dnia leżeć plackiem przed ołtarzem i na blogu zionąć nienawiścią do tych, którzy ośmielają się wątpić albo wybrali wolność. Nie ma wstydu. Ani chwili zastanowienia czy sie klepki równo układają.

Można było widzieć w marcu przerażające zdjęcia, relacje z Włoch, Hiszpanii potem z Niemiec aktualnie ze Stanów i Ameryki Południowej, czytać o tysiącach zarażonych i umierających w Brazylii i wpadać w ekstatyczny bełkot o tym, że nie ma żadnego koronawirusa.

Można każdego dnia degustować alkohol i rano jeździć do zakładu prawdopodobnie z nie do końca wyparowanym procentem, ryzykując zabicie siebie, kogoś oraz utratę prawa jazdy a co za tym idzie utratę pracy
a nie można wyjechać na 10 dni za granicę, bo koronawirus, bo kwarantanna bo to, bo sro.

Od dzisiejszej nocy zastanawiam się, czy należy odkładać życie na potem? jakieś potem.
I czy nie jesteśmy za mało odważni, przypadkiem? i ASEKURACYJNI ?
w każdej sprawie. w sprawie wakacji, związku, pracy. współobywateli ...

11 komentarzy:

  1. Asekuracyjni? Nie, rozsądnie- Teatru, rozsądnie. Korzystamy z pracy naszych szarych komórek. I jeszcze z intuicji. Ponieważ potrafisz analizować i kleić informacje, ponieważ obserwujesz rzeczywistość, to sama wiesz, że nie jesteś asekuracyjna.
    Jasne, najłatwiej powiedzieć:"pier....lę to, idę na całość". To akurat jest najprościej, ale potem posklejać skorupy do kupy (patrz rymnęło mi się) jest ogromnie trudno.
    Ci, których opisujesz, to matołki lecące za stadem, z klapkami na oczach.
    A co do wakacji, to są bezpieczne miejsca, gdzie można porządnie odpocząć, bez szaleństwa i oglądania się na innych, że w Chorwacji, a przecież epidemia. Oni są idiotami. Naprawdę nie można przez jedne wakacje odpuścić?
    Uważasz, że odkładasz życie na potem? A co odkładasz? Tu trzeba się zastanowić. Czy wakacje we własnym ogrodzie, w pięknej okolicy, w jakiej mieszkasz, są nic warte? A czy wypalanie, które Cię cieszy, też nie jest Życiem? Czy czytanie książki na tarasie z kubkiem kawy i w ciszy, nie jest Życiem? Czy remont domu, który przyniósł Ci tyle trudu, ale i satysfakcji nie jest Życiem? Co to za życie, które odkładasz? Tak mnie to po prostu zaciekawiło.
    W każdym razie ja nie oglądam się na innych od dawna. Żyję tak, jak chcę i jak czuję się bezpiecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaskółko można być więźniem w pięknym pałacu...Od 4 miesięcy czuję się podobnie, owszem robię to co kocham, owszem od 4 miesięcy jedna trasa teatr-dom, ostatnio joga. Z każdym wyjazdem nad morze(może z trzy razy) towarzyszy mi strach. Zaczynam sie dusić. W ciągu roku kilka razy jestem w górach. Zaczyna mnie nosić. W każde wakacje wyjeżdżałam.
      Sama myśl, że mam lato spędzić tu w ogrodzie mnie męczy. Prawdą jest wszystko co piszesz.
      Tylko ja potem w ciągu roku juz jestem udupiona, jeśli w lipcu, sierpniu nie wyjadę choć na chwilkę złapać dystans, zmienić klimat, oderwać się, to już potem dupa blada.
      A wiesz okolica piękna ale pełno turystów, pełno ludzi zewsząd, nawet pociągiem nad morze nie pojedziemy...nad jezioro gdziekolwiek.
      Szwecja nam odpada, bo zarażeń bardzo dużo, Islandia ? może nawet i Chorwacja, bo tam mniej turystów niż u nas...


      Usuń
    2. muszę naładować akumulatory, żeby tworzyć, bez tego nie umiem...

      Usuń
    3. Mnie chodziło o tych, co to muszą każdego roku na ciepłe plaże i w tym też nie odpuszczają. A reszta dotyczy codziennego życia.
      Mój post o klaustrofobii był właśnie o tym, że w pałacu tez można się udusić. W pełni rozumiem Twoją potrzebę wyrwania się na trochę, natomiast nie wiąże się z to z odkładaniem życia i asekurantyzmem.

      Usuń
  2. Nie należy. Skończyła mi się cierpliwość. Po sobotniej dyskusji ze, światłym wydawałoby się człowiekiem, opadło mi wszystko. 'Bóg ma plan, a jak jesteś gejem albo dzieciakiem z głębokiego buszu i nie przestrzegasz jego planu, to masz problem, bo na koniec zostaniesz rozliczony tak, czy inaczej'.
    No i jaki tu wytoczyć argument? Że Franciszek mówi, że Bóg nie odrzuca gejów? Franciszek się myli!!!
    Nie kibicujesz jedyniesłusznemukandydatowinaprezydenta? Mylisz się! Nie podzielasz poglądów? Mylisz się!
    A może tak kurwa pozwolić sobie na wątpliwość? Może nie ma jedynie słusznej drogi? Może kiedyś rozliczą cię za samodzielne myślenie?
    Jest taka piękna przypowieść 'tego nie wiemy'. Znają ją moi wszyscy uczniowie. Mam nadzieję, że zanim dorosną, ona zrobi swoje. Żyj i powzól żyć innym. Jeżeli nie mogę tak żyć w moim kraju. Nie chcę tu być.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziwne, a skąd zwykły śmiertelnik ma wiedzieć, jaki Bóg ma plan? Gdyby wiedział, to pewnie stosowałby się do planów bożych. Ten światły człowiek zapomniał, że wszyscy podobno zostaną rozliczeni i on też choć nie jest, zapewne, gejem czy z buszu.
      Ludzie są tacy pyszni- ten światły człowiek ośmiela się mówić o Bogu tak, jakby Bóg mu się zwierzył.
      A tak mi się nasunęło:)

      Usuń
    2. Przestałam dyskutować po tym, jak zobaczyłam, że o pokorze nie ma mowy. Czasem trzeba odpuścić. Odejść.

      Usuń
    3. Czasem zastanawiam się, że jak człowiek cały czas odpuszcza, odchodzi, to zaczyna to coraz bardziej wyglądać na ucieczkę. Ale może to zdrowy rozsądek i próba zachowania rozumu?

      Jeżeli Bóg ( wszechmogący ) ma plan to ten plan obejmuje i geja, , i dzieciaka z głębokiego buszu, i gwałciciela mordercę, i księdza pedofila. A człowiek, swym rozumkiem niewielkim, obejmuje mikrą część planu owego i w zadufaniu swym ( wszechogarniającym )przekonany jest, że rozumie wszystko. Zakładając, że Bóg istnieje.
      Logika to pożyteczna nauka.

      Usuń
    4. Wiecie dziewczęta, ja od kilku lat walczę z Matkąjadwigą, tłumacze, odwołuje się do jej chrześcijańskiego miłosierdzia, I NIC, ne ma szans. Ostatnio miałam takie dyskusje z kilkoma zatwardziałymi i ... nie ma ratunku. No nie ma takiej opcji, żeby sie dogadać.
      A wręcz zaczynam być agresywna, jeśli ktoś jest agresywny.Wojna polsko-polska jest u nas stałym elementem krajobrazu.
      Obie strony święcie wierzą w swoje racje, bywa, że obie strony używają nawet tych samych argumentów ale każda na swoją modłę...współczuje wszystkim, którzy się muszą konfrontować.



      Usuń
    5. Lepiej odejść niż rzucał argumentem w ścianę. Już kiedyś to napisałam u Teatra. Nie ma co się boksować w błocie ze świnią. Obie się ubrudzicie, ale świni będzie się to podobało.

      Usuń

nie musisz Czytaczu ale możesz ....