niedziela, 24 lutego 2019

powroty dwazerojedendziewięć.

Byłabym niegodna dziennikarskobiograficznego miana i byłabym suką wredną nabijająca się z narciarskiej braci, gdybym nie napisała w jakiej ja grupie się znajduję, otóż jestem krzyżówką wszystkich wymienionych uprzednio styli:
- little "nigdy stąd nie zjadę, nie ma mowy, żebym stąd zjechała, co? w dół?? nartami w dół?? mowy nie ma.
- i little "japierdolę ostatni raz" i wiele innych jeszcze popularnych myślę zakrzyków.
To w kwestii fonii. Natomiast w kwestii wizji, no cóż nie mam jeszcze pełnej dumnie wyprostowanej postawy, tylko jeszcze wpółzgiętą ale pracuję nad tym.
 ... a gdy tylko poczułam się pewniej, płynniej i szybciej oraz jednak nartami w dół, to los mnie
natychmiast upodlił trzykrotnie.

Kto nie ryzykuje nie jedzie i nie pojedzie i nie zjedzie. tak sobie myślę, ba nawet jestem tego pewna.

Powroty bywają trudne ale i bardzo przyjemne. otóż własne wygodne łóżko do spania we własnej wypranej pachnącej pościeli jest bezcenne i nieosiągalne w podróży. wygody naszego domu nie zastąpi NIC i nikt. no chyba tylko wyposażenie hotelu dziesięciogwiazdkowego. Ale wiadomo.
Wszystko mnie boli. nogi, ręce, plecy i dupka.
Wystarczyło TYLKO kilka dni wzmożonego ruchu na świeżym BARDZO powietrzu oraz potrójny wypierdol z przykrywką [jeden miły gość zbierał mnie z górki, bo nadal jeżdżę bez kijów i trudno jest wstać i trudno wypiąć narty...].

Teraz jeszcze tydzień na uporządkowanie domu, pobycie w domku i odespanie wolnego.
i już będzie pełnia szczęścia.
Jak ból pleco-szyjny nie przejdzie, to faktycznie tak się stanie.


15 komentarzy:

  1. Podziwiam strasznie mocno, nigdy bowiem nie miałam nart na nogach. Natomiast wielu znajomych epatowało skomplikowanymi złamaniami. Męża wujek natomiast zerwał więzadło, bo mu własny rodzony syn nadepnął na nartę, wysiadając z wyciągu.
    Tak że ten.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z tym nadepnięciem, to nader częsty proceder jest, kolejka do wyciągów dziki tłum sie kłębi z każdej strony, że oddychać nie sposób... mam farta nic jeszcze nie złamałam ;-)
      ale jest to na nartach, deskach nader łatwe...

      Usuń
  2. Ekhhh, tak się powinno spędzać ferie. Ucz się dreamu 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. owszem zmęczyłam się żejapierd...ykam zakwas na zakwasie, ból nóg, pleców i szyjki...ale nie żałuję ... teraz tylko musze dojść do siebie ;-))

      Usuń
    2. ale, że szyjki macicy?.... to ja chyba jednak narty odpuszczę, to już jednak za dużo.... :))))))))))

      Usuń
    3. Zawsze po urlopie dochodzę do siebie, ale o to chodzi 😁

      Usuń
    4. macica jednak nie ma z tym nic wspólnego ))))

      Usuń
  3. w życiu nie miałam nart na nogach;D
    Zazdroszczę Ci, ale niech już nie boli;D:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no mam za swoje cały rok nic nie robię...tylko w wakacje ewentualnie i potem sie dziwię, ze wszystko mnie boli...

      Usuń
  4. Ciebie los upodlił w trakcie czynności nader ważnych. Czuj się wyróżniona, bo innych los w ten sam sposób upodlił na równej drodze. A to już super upodlenie. Dom to dom i nic go nie zastąpi- jakże prawdziwy w swej wymowie truizm.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w trakcie walki o zycie ))och tak, dom jest najważniejszy, powroty są piekne z każdego zakątka świata.

      Usuń
  5. A nie bezpieczniej byloby na saneczkach, takich z oparciem? Na i pod kocykiem, tylek nie marznie, a mozna sie w razie czego doczepic do furmanki. A narty? Przeciez to narzedzie diabla i jest niebezpieczne dla zycia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. prawde mówiąc w pewnym wieku, u niektórych w każdym wieku i saneczki sa niebezpieczne dla życia ...;-)

      Usuń
  6. Och, narty są cudowne, gdy się już wraca do domu... ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. święte słowa. i ja generalnie uwielbiam góry bez nart ;-) tyle że lubię spędzać czas z Naczelnikiem a on uwielbia narty, deski ...

      Usuń

nie musisz Czytaczu ale możesz ....