[ moja doba funkcjonowania wczoraj miała 20 godzin. obudziłam sie o 4 a padłam o 24.]
dniem wczorajszym jestem zmasakrowana. bo nie miałam czasu pospać i odsapnąć po południu. między placówką a teatrem. a dziś znów pobudka o 6.25. chyba zacznę zażywać tablety nasenne. a sen miałam na tyle głęboki, że śniłam nawet. to może jednak nastąpiła regeneracja.
A teraz o uzależnieniach będzie. bez żadnych podtekstów pretekstów, tylko uogólniając.
Odczuwam taką myśl ostatnio, że ludzkość się uzależnia. od Wszystkiego w zasadzie. a jednocześnie jedni drugim zarzucają te uzależnienia. nieswoje. i wartościują. że złe są i normalne. i dobre? czy są dobre uzależnienia? skoro to stan chorobowy.
Czy książki są dobrym uzależnieniem, gdy się zgodnie z definicją zaniedbuje inne dziedziny życia
[AI :Uzależnienie to choroba charakteryzująca się silnym przymusem zażywania substancji psychoaktywnej lub wykonywania czynności, co prowadzi do utraty kontroli i zaniedbywania innych obszarów życia, mimo świadomości negatywnych konsekwencji. Wyróżnia się uzależnienia od substancji (np. alkohol, narkotyki) i uzależnienia behawioralne (np. hazard, zakupy, praca). Problemy z uzależnieniem wpływają negatywnie na zdrowie fizyczne, psychiczne i relacje społeczne]
na przykład sprzątanie. spotkania z przyjaciółmi, czyli relacje społeczne zawala? powoduje wypadki samochodowe słuchając powieści w uchu...nie może bez tego ciągłego gadania w głowie funkcjonować a nawet żyć. czy bez szeleszczenia kartek a drzew coraz mniej...
I występują nagminnie różne paradoksy,
bo jeśli korpoludek jest pracoholikiem, to obciach, gdy nauczyciel, to frajer a jak artysta muzyk czy reżyser, to zajebiście. i kultowo.
(ale w pandemii, to już nikt nie połączył kropek, że im płacić trzeba, jak nie mogą koncertować czy grać w teatrze.)
No i alko, na przykład taki szampan, to nie tylko alkohol ale przede wszystkim świętowanie. Nowego roku, kolejnych rocznic, nowej roboty, urodzin, imienin...wygranej na torze. A wszystko przez jednego mnicha o nazwisku Dom Perignon w XVII wieku. drożdży, cukru i bąbelków. który powiedział : ja piję gwiazdy. czyli znów wszystko co złe przylazło, to z kościoła.
Gdy ideologia nam przykrywa wszystko, że stajemy się monotematyczni i przez to dla niektórych już prawe niestrawni, to chyba nie jest ważne jaka, to ideologia, ale jednak wartościujemy. nadajemy sens. etykietujemy. mówimy sobie i innym, że moja jest mojsza.
tak sobie układam i wychodzi mi, że ...
nic się z tym nie da zrobić.
A podobno tak pięknie się różnimy.
achuja tam pięknie.
Zależy od nastroju. i pogody. bo teraz na przykład wszystko widzę prze tony brei lecącej z nieba na okna połaciowe. to nie mam nastroju na pitu pitu tylko na dopierdlanie. i sarkazm. i złośliwości i depresję. i wszystkowdupiemanie.
*
Dziś zaplanowałam przyjemności, jak tylko wstanę z łóżka w którym zamierzam poleżeć dłużej z kawą, z herbatą z fajnym filmem. i dobrym śniadaniem na ciepło. a potem se pójdę poszukać kanapy do gabinetu i różnych dupersznitów typu ciepły (kolejny) miękki kocyk i lampki lampioniki w dużych ilościach. i kubek w kształcie dyni (w Empiku przeceniony o 70 %)) bo jestę uzależniona od dobrego nastroju i dupersznitów i zakupów na poprawę nastroju. i łażąc tak wśród wystrojów i kanap będę słuchała kryminału Gorzkiego, bo jestem co ? no widomo : uzależniona.
włączę też wypał. bo jestem uzależniona od wypałów,
a w sobotę włączę pranie 😁 bo ... i paprocha i wyczyszczę lodówkę, bo ...
Dobrego łikendu. jakbyśmy się nie zobaczyli.
ps
ja to chyba PRZEDE WSZYSTKIM jestem niewyspana-przepracowana, bo nie zakumałam, że Duolingo jest ...darmowe. i mnie ten zielony kurczak prześladował przez dwa miesiące? gdy akurat nie miałam czasu dopiąć konta. w telefonie. Fakt, że mnie przede wszystkim rozwalał, i robił mi dzień.
Gdy ktoś chce sprawdzić, co się dzieje, jak zawalasz lekcje...to polecam bardzo 😂🤣
ooo, tutaj polecam Biology of Desire Marka Lewisa, który pokazuje, jak uzależnienie jest po prostu zaburzonym uczeniem się
OdpowiedzUsuń- zmiany mózgowe obserwowane przy uzależnieniach wykorzystują te same mechanizmy, co normalne uczenie się, czyli oczekiwanie nagrody, tworzenie nawykow, regulacje emocjonalna. Tak naprawde mozna wykorzystywac wszystko jako swoj czynnik uzalezniajacy, ludzie uzalezniaja sie od wachania butow;D ale niektore substancje maja dodatkowy potencjal ze wzgledu na swoje mozliwosci wplywania bezposrednio na chemie mozgu. Jedna wykladowczyni pokazywala nam skany mozgu osob uzaleznionych od kokainy, kiedy dowiadywaly sie, ze wygraly jakis konkurs czy cos - kompletnie nic sie tam nie dzialo, uklad nagrody sie nie zapalal, a kiedy myslaly o kokainie mozgi swiecily sie jak choinka:D ciekawe, ze po paru miesiacach odwyku i terapii odwykowej mozg zaczynal reagowac na inne nagrody - np. pochwale. Czyli mozna sobie odrosnac neurony, czyli oduczyc sie kojarzenia substancji albo zachowania z nagroda. Kluczem tu jest zaczecie kojarzenia jej z kara, czyli dopuszczenie do swiadomosci tych wszystkch kosztow i strat, ktore czlowiek doswiadczyl przez nalog, ,tak mowi Lewis, profesor neurobiologii i byly narkoman.
Innyglos
gdyby mi ktoś powiedział, że w nagrodę pojadę do Meksyku, mój mózg tez świeciłby jak choinka :-)
Usuńi zawsze ponosimy straty, utraty całe życie tylko w przypadku twardych nałogów, idzie to masakrycznie szybko i ma zawsze fatalne skutki oraz robi straty w życiu innym ludziom.
nie chciałam podkreślać nałogów. raczej chodziło mi o to co właśnie napisałaś na samym początku, ze uzależniamy sie od wszystkiego. ...
najbardziej przerażają mnie neofici.
UsuńJa chwilowo mam uzaleznienie od chocholow i wypatruje tej mojej corki jak kania dzdzu, bo juz mnie to uzaleznienie mocno zmeczylo. Na tyle, ze wlaczylam im telewizje, choc przez tyle dni jakos wytrzymalismy bez, ale juz nie mam sily, potrzebuje czasu i odpoczynku dla siebie, chwili na zajrzenie do lapka i wypicie w spokoju kawy, ktora nie jest wystygla i do dupy. Moze nawet uda mi sie umyc glowe.
OdpowiedzUsuńale to jest z serii tych fajnych uzależnień, choć uciążliwych ale przecież wszystkie są w jakimś sensie uciążliwe.
Usuńdasz radę, w końcu jesteś silna kobieta....jeszcze trochę.
Wydaje mi się, że każde uzależnienie jest jednocześnie zaniedbaniem innych sfer życia, inaczej się nie da, doba nie jest z gumy. Jeśli to nie niszczy fizycznie to bardziej kwestia wyboru, w dupie mam koleżanki, ktoś powie, czytam książki. Osoba uzależniona od substancji nie daje wyboru innym, którzy muszą z nią żyć i to już jest nie fair.
OdpowiedzUsuńno ale wypadki samochodowe w związku ze słuchaniem książek, podkastów...to też bardzo niebezpieczne w sumie sprawa.
Usuńdyby tak zabronić wszystkiego co sprawia innym przykrość, potencjalnie stanowi zagrożenie etcetera zostalibyśmy z niczym. oczywiście o o substancjach nie pisze nawet bo to wszyscy wiedzą. szkoda bicia piany.
Jestem uzalezniona od zycia. :))) codziennie zyje! Jeszcze. Nie przejmuje sie diagnozami (czesto pseudodiagnozami) uzaleznienia, nazywam je pasjami bo one pasjami przychodza i przemijaja.
OdpowiedzUsuńi ja jestem uzależniona od życia i popacz do jakich absurdów doszliśmy. bez uzależnień nie ma życia...
UsuńGłośno zaprotestuję albowiem champagne to samo dobro!
OdpowiedzUsuńależ ja nie przeczę a nawet w pełni się zgadzam, choć nie jest to mój ulubiony alko, gdyż szybko uderza do głowy. albo jest najczęściej utrwalaczem.
UsuńJa tak sobie myślę, że ludzie jednak nie lubią różnorodności. Niektórzy. Dlatego wszystko ciosają na swoje wyobrażenie, a to co odstaje jest złe. Mnie zaś cieszy możliwość obserwacji i analizy w cichości swego umysłu.
OdpowiedzUsuńA jeśli o uzależnienie chodzi. Dragi, alko, papierochy, hazard - wiadomo. Ale jest tyle innych rzeczy, bez których nie możemy żyć. Ja bym sprzątania nie nazwała uzależnieniem. Nawykiem to tak. Czytanie - przyjemnością. Zakupy też. No chyba że to stan chorobowy (moja dwubiegunowa ciotka tak ma). I jeszcze mnie taka myśl ogarnia: czy my musimy wszystko nazywać i kategoryzować? Tak bardzo nie lubimy podziałów, a takie etykietki znów ustawiają nas w osobnych grupach i naznaczają. (to tylko taka luźna, łomocząca się w mym łbie myśl).
Nat, pełna zgoda bez uzależnienia nie ma życia w zasadzie. a trzymając się definicji, która tylko w części odzwierciedla, to wszystko nas uzależnia. i w zasadzie jesteśmy chorzy permanentnie. na życie.
Usuńtak musimy etykietować i oceniać i diagnozować, żeby poczuć sie lepiej. a czasem lepszym od innych. a często, zeby odwrócić uwagę od swoich nałogów, uzaleśnień i wyznań.
Usuńno to sie poprawie jednak : od nałogów, uzależnień i wyznaniowości.
UsuńUzależnienie nie może być ani złe, ani dobre. Co innego z postępowaniem, które w swoim podłożu ma uzależnienie i jest różne w zależności od cech indywidualnych, czy stopnia rozwoju uzależnienia. W zasadzie definicja przytoczona przez Ciebie jest klarowna i nie mam z nią problemu. Po pierwsze, brak kontroli, po drugie szkodliwość, czyli nie mogę zapanować nad sobą, by czegoś nie robić, co szkodzi mnie lub innym. I nie ma co wartościować, tylko jak coś szkodzi i nie możemy nad tym zapanować, to warto to wyleczyć.
OdpowiedzUsuńno jak tu zapanować i wyleczyć wąchanie butów? czytanie, jedzenie, słodycze, kompulsywne sprzątanie...musielibysmy wyleczyć się z życia.
Usuńnie piszę oczywiście o nałogach bo wiadomo...
Usuńale tu znów ... alpiniści cały czas robią rzeczy bardzo ale to bardzo ryzykowne. najczęściej giną w górach.
A to zależy, czy kompulsywne działania utrudniają nam życie, czy też nie. Wtedy można podejmować decyzję o ewentualnym leczeniu lub jego zaniechaniu.
UsuńPrzypadek alpinistów jest ciekawy. Mogą to być ludzie z ptsd, z border line, mogą to być również ludzie zastępujący adrenaliną uzależnienie chemiczne, jak w przypadku Tomasza Mackiewicza. I terapii należałoby poddawać nie ich wspinaczkę, a zaburzenie pierwotne. Kiedyś oglądałem dokument o Kukuczce i tam jeden z jego partnerów wspinaczkowych, bodajże Krzysztof Wielicki, wspominał swą ostatnią z nim wyprawę. Odmówił Kukuczce wchodzenia w skrajnie trudnych warunkach, Kukuczka wiedział że sam rady nie da i zrezygnował, ale nigdy więcej nie współpracował z Wielickim, bo się obraził za uratowanie mu życia. Wielicki żyje do dziś, Kukuczka zginął w 1989. Wynika z tego, że przestrzeganie zasad bezpieczeństwa znakomicie zwiększa szanse przetrwania. Dla mnie himalaizm jest niczym zawodowy sport. Można z niego żyć, więc kusi ludzi tak jak praca górnika. Ludzie z zaburzeniami zbytnio ryzykując giną wcześniej czy później, przeżywalność chłodno kalkulujących zawodowców jest dużo większa.
nie, no nie uwierzę ze wszystko da sie wyleczyć....
Usuńczytałam dostępne życiorysy Wielickiego, Kukuczki, Rutkowskiej, Mackiewicza...i innych. i oni wszyscy to mają, Uzależnienie i ono kieruje ich życiem. biorą śmierć pod uwagę.
tak jak każdy z nas, prowadząc auto każdego dnia czy w ogóle wychodząc z domu.
UsuńBa, nie każdy samochód da się naprawić, a jednak oddajesz auto do mechanika. Gdyby rozlał Ci się wyrostek robaczkowy, poszłabyś do lekarza, choć nie wiadomo, czy nie wda się sepsa i Cię nie zabije. Dlaczego zatem od psychiatry, czy psychologa domagasz się gwarancji wyleczenia, zwłaszcza że akurat do tych specjalistów, ludzie zgłaszają się dopiero wtedy, gdy choroba posunie się tak daleko, że totalna destrukcja widoczna jest w każdym obszarze życia. To tak, jakby z widocznym guzem nowotworowym czekać z diagnozą i badaniami szczegółowymi rok, aż pojawią się przerzuty w całym ciele i potem mieć pretensje do onkologa, że nie pomógł (znam taki przypadek osobiście, pierdolnięta religiantka namówiła siostrę, by zamiast na leczenie onkologiczne, udała się po świętą wodę do Lourdes, zresztą ta sama debilka proponowała to mnie, tylko ją wyśmiałem, oczywiście święta woda z modlitwami chuja dały, siostra zmarła w męczarniach, a religiantka miała pretensje do lekarzy). Poza tym, skoro już jesteśmy przy leczeniu, to nie wystarczy iść do specjalisty. Trzeba jeszcze przestrzegać jego zaleceń. Np. w przypadku alkoholików, przestrzeganie WSZYSTKICH zaleceń daje 100% skuteczności, bo jeśli nie chodzą tam, gdzie można spotkać alkohol, nie mają szans się napić. W wypadku pacjentów psychiatrycznych i psychologicznych, nagminnym zjawiskiem jest, że pacjent chodzi do lekarza, płaci, a nie przestrzega zaleceń i potem mówi "BYŁEM NA LECZENIU, ALE MI NIE POMOGŁO".
UsuńUżywanie ostrych kwantyfikatorów typu "WSZYSCY" niesie ryzyko błędu. Kalkulacja śmierci u alpinisty nie oznacza kompulsywnego chodzenia na wyprawy. Może być naprawdę skalkulowane na zimno: "Będą sponsorzy, kasa, sława, będę mógł sprzedać książkę, szkolić nowych alpinistów, jak to zrobię starannie, to powinno się udać." Zupełnie jak u marynarza, górnika, czy żołnierza."
nadal uważam, ze wszyscy alpiniści są uzależnieni od wypraw. a jakie mają warunki, no to już inna bajka...podałam przykłady polskich alpinistów, którzy sprzęt miewali taki sobie a i z kasą było różnie. musieli zajmować się nielegalnym, karalnym handlem na przykład. za co mogli trafić do więźnia.
Usuńoczywiście, jak wszędzie jedni bardziej inni mniej.
ale po co leczyć kompulsywne sprzątanie, czy ustawianie krzeseł równo ;-)
Podajesz ciężki kaliber. a już leczenie guza święta woda, to jest jakiś koszmarny absurd...z chorobami psychiki jest chyba trochę trudniej, bo najpierw trzeba się przyznać, ze ma sie problem.
Nie mam doświadczenia. ale podoba mi się wypowiedź Innego Głosu.
no i zeby nie było, Twoja też mi sie podoba i podoba mi się każda wypowiedz, która służy wymianie myśli, doświadczeń bo posuwa sprawę.
UsuńSiostra mojego ojca była w klubie alpinistycznym, ale właściwie to była grotołazem. Brała udział w kilku dużych wyprawach, choć jako szeregowa uczestniczka, więc jej nazwisko nigdy nie było wymieniane. Niech Cię nie myli słowo "grotołaz", bo większość najgłębszych jaskiń znajduje się w wysokich górach. Czasem musiała wejść na ponad 5000 mnpm, bo tam znajdowało się wejście do groty. Kilka razy była w Himalajach. I była to absolutna kalkulacja. Towarzyska, bo zamiast nudnych (pijących, bądź zatopionych w projektach) studentów Polibudy, gdzie się uczyła, miała dalekie i długie podróże zagraniczne (tam oczywiście mogła dorobić handlem, i tak, mogła być za handel aresztowana) oraz kolegów z pasją inną niż butelka taniego alkoholu (zresztą z tego środowiska ma męża) oraz finansowa, bo prócz sponsorów płacących za te wielotygodniowe wycieczki, miała możliwość pracy na wysokościach (malowanie kominów, mycie okien w wieżowcach), gdzie za jeden dzień pracy miała miesięczną wypłatę inżyniera od razu po studiach. Wiadomo, że nie co dzień trafiała się taka fucha, ale jak już się udało, to miała kasę na kilka miesięcy.
UsuńPo co leczyć kompulsywne sprzątanie lub ustawianie krzeseł równo? To zależy od tego, czy jest to powodem problemów życiowych i czy przez przypadek nie jest tylko objawem czegoś groźniejszego. Dlatego ja bym rekomendował diagnostykę, a z leczeniem bym się zastanowił czy warto, ale po wyniku diagnozy. Bo odpowiedzialna psychoterapia zaczyna się od wyznaczenia celu, ZMIANY w życiu. Jeżeli ktoś nie chce niczego zmieniać, to szkoda czasu. Musi być CEL, żeby zacząć.
Każdy ma swoje zapychacze, oddechy, rytuały, sposoby na przesuwanie dnia o kawałek. I jakoś to wszyscy robią, tylko udają, że nie. A prawdziwe uzależnienie to jednak coś innego niż to, że słuchasz Gorzkiego w sklepie z kanapami i że lubisz mieć ładny kubek. Według tej definicji, którą wkleiłaś, jeśli coś nie rozwala ci życia tak totalnie, że nie masz już wyboru, tylko jedziesz na automacie, to jesteś po prostu człowiekiem robiącym sobie dobrze, jak umiesz. I tak, czasem 'uzależnienie' od książek może zaniedbać sprzątanie, ale serio… co z tego. Świat się nie zatrzyma, jak paproch poleży dzień dłużej albo pojeździ do wyczerpania. Pracoholizm korpo jest cringe, pracoholizm artysty jest cool, a pracoholizm nauczyciela to już w ogóle niezauważalny, bo przecież 'mają wakacje'. Jakby wszystko zależało od tego, jaką łatkę nam społeczeństwo przypnie. Nikt nie łączy kropek, dopóki nie dotyka go to osobiście. Wyśpij się, sen jest najważniejszy :P
OdpowiedzUsuńwiesz, że latają mi pod głowie różne tam skrawki, które łączę albo oddzielam. meandruję między oklepanymi już schematami.
UsuńMam znajomą, która nie pije, nie pali i nie wciąga oraz nie daje w żyłę ALE życie ma rozwalone, cale dorosłe życie, i nie potrafi utrzymać znajomości i pracy...i przyjaciół. ciągle szuka przyczyn, w sobie ale przede wszystkim w innych :-) i ciągle pomimo terapii, jest nieszczęśliwa, nie ma pracy nie ma kasy wkurw i załamanie, jest praca ...to zmęczenie i wkurw, bo nie ma kiedy odpocząć...i wiecznie skwaszona mina, że bez siekiery nie podchodź. ludźmi jest zmęczona, pracą jest zmęczona, świat nie spełnia jej oczekiwań...i rozwala życie innym. masz takie dwie trzy osoby wokół siebie i ...wieszasz się na najbliższym drzewie. nie potrzeba patologii.
to tak trochę, jak z tym piciem, że jak ktoś pije denaturat, to wiadomo alkoholik i patologia ale już z trzydziestoletnią łyski nawet pita dzień w dzień, to zupełnie inna sprawa. .. to tak elegancko. no i nie wszyscy którzy piją wódke, łyski, wino to alkoholicy. a kim są ci na wiecznej bani tabletkowej ?
Wiesz Teatru, to jest dokładnie ta pułapka, w którą wpadamy: że jak ktoś 'nie pije, nie pali, nie ćpa', to już powinno mu się życie samo składać. A przecież można być kompletnie trzeźwą osobą i jednocześnie uwikłaną w takie wzorce, że wszystko się sypie, relacje, praca, codzienność. I wtedy człowiek szuka winnych wszędzie, tylko nie tam, gdzie naprawdę trzeba. Terapia może pomóc, ale jak ktoś stoi w miejscu i tylko zmienia dekoracje, to się nie ruszy dalej. Masz rację z tym denaturatem kontra łyski, to wciąż alkohol, tylko inaczej opakowany. Z tabletkami też tak jest: nikt nie mówi o 'alkoholizmie w kapsułkach', a przecież to działa podobnie, tylko ciszej i bardziej akceptowalne społecznie. A ludzie, którzy żyją na wiecznej tabletowej bani, potrafią robić wokół siebie tyle samo bałaganu, co ci od flaszki. Tyle że na pierwszy rzut oka wyglądają 'ogarnięci'. I tak, czasem właśnie ci najbliżej nas potrafią najbardziej wyczerpać. Nie trzeba patologii, wystarczy czyjeś wieczne niezadowolenie, oczekiwania bez pokrycia, zrzucanie odpowiedzialności na świat i ludzi. Po prostu nie każdy nałóg widać, i nie każdy da się ładnie nazwać. А niektóre są trudniejsze do zniesienia niż te 'klasyczne'.
Usuńtabletowa bania daje popalić, oj daje...psychotropy uzalezniaja ale też cała reszta, polaki żrą tablety garściami...jakby miały im każdego dnia życie ratować.
UsuńOstatnio uzależniłam się od mieszanki czekoladek "Bajecznych". Ledwie rano otworzę oczy to wyciągam rękę w ich kierunku. Fatalne to uzależnienie ale pyszne bardzo :-))
OdpowiedzUsuńoj uważaj, bo to najniebezpieczniejsze uzależnienie jest. dlatego właśnie, że pyszne :-))
UsuńJeśli uzależnienie przyjemne i nam nie szkodzi, to chyba nie problem?
OdpowiedzUsuńWypoczynek i długi sen powodują, że inaczej patrzymy na świat!
no ale do końca nie widomo czy szkodzi czy nie? i czy komuś nie szkodzi i czy w efekcie nie rozwali nam związku ?
Usuńpartner ma już dosyć syfu w domu...bo partnerka tylko czyta i czyta i czyta...
ja mam problem z wypoczynkiem, znaczy nie umiem tak do końca. staram się. uczę , pilnuję swojego pracoholizmu.
No i co mam zrobić, żem uzależniona? Behawioralnie, od książek i wszelkiego pisania. Od dziecka czuję, że MUSZĘ czytać albo MUSZĘ coś napisać. Nawet, jeśli nie wiem, co. W torebce noszę zeszyt i milion dwieście pięćdziesiąt cztery długopisy, bo w każdej chwili, na przykład, może mnie zmusić do pisania w korku. No co, moja Psiapsi w korkach namiętnie szydełkuje. Też uzależniona, tylko od szydełka.
OdpowiedzUsuńa widzisz, to moja teoria się sprawdza, ze wszyscy i od Wszystkiego. ano nic nie musisz robić, ot życie.
Usuń😀
Usuń