Pospaliśmy i pojechaliśmy. rzucając życiu wyzwanie hehe. Po drodze mijamy piękne miejsca. Po drodze do Rjukan. ja to się normalnie nie mogę napatrzeć, i nie sądzę, żeby za szybko mi się te krajobrazy znudziły.
Miasto Rjukan słynie z: największej w świecie hydroelektrowni, wtedy gdy ją budowano w 1911 w Vemork.
Z Laboratorium ciężkiej wody, szczególnie w czasie drugiej wojny czyli motyw Walki o ciężką wodę(film) i akcji sabotażowej szwedzkiego ruchu oporu. Kiedy to udaremniono Hitlerowi wybudowanie bomby atomowej.
No i luster umieszczonych na górach, które doświetlają miasto. Sztos.
Wizjonerski projekt z początku 20 wieku. Wykonany znacznie później, dzięki lokalnemu artyście. I możliwościom technicznym i środkom finansowym. Promienie słoneczne docierają do miasta położonego między bardzo wysokimi górami, w czasie, gdy aura nie sprzyja i mieszkańcy nie mają światła słonecznego.
No i wreszcie Góry : Gaustatoppen.
Poniżej rzeczona góra Z dnia wczorajszej wyprawy. I z dzisiejszego ranka. widać, że nam pogoda sprzyjała. Wszystko nam sprzyjało.
Wjechaliśmy specjalną kolejką Gaustabanen, umieszczoną w jej wnętrzu. Była tu baza NATO i kolejka służyła tylko pracownikom. Teraz mieści 20 turystów. Jest dwuetapowa, składa się z 2 wagoników, które jadą pierwsze 5 minut klaustrofobicznym tunelem a potem przesiadka do 3 wagoników, które są wyciągane prawie pionowo. Jeszcze bardziej klaustrofobicznych...nie wiem, jak to dokładnie wygląda, bo miałam łeb wciśnięty między kolana Naczelnika przez kolejne 5 minut. ku uciesze innych turystów.
Proszę bardzo Oto schemat
Kolejki Nie polecam klaustrofobikom. No chyba, że się naćpają, jak ja. Inaczej w życiu bym nie dała rady. Niestety miało to swoje konsekwencje przy zejściu z góry...
Nie polecam ani zejścia, ani wejścia, tym bardziej, Osobnikom nie zaprawionym w bojach górskich. I ja pierwszy raz szłam takim szlakiem, że same skały, kamulce, głazy i można było polecieć ino raz. Wysiadkę robiły stawy kolanowe, uda, ciągle przysiady i czołgania, stawy skokowe...i to tak jakbyś przez 3,5 godziny robiła przysiady.
JA MAM całożyciową wprawę. Od dziecka chodzę po górach. nie ma w Polsce takich gór, żebym nie wlazła.
ale to? zmieniło moje spojrzenie. W naszych górach, zwłaszcza wysokich Tatrach, są skały, łańcuchy, drabiny, wspinaczki.. potem zejście i szlak się wypłaszcza, ostatnie kilometry są upierdliwe, długie, mogą być płaskie albo strome, błotniste, korzeniste, przez łąki, potoki, pastwiska...
A Gaustatoppen 1891, od wierzchołka spłaszczonego nietypowo do parkingu na samym dole, to jedno wielkie skalne głazowisko. bez grama ścieżki z ziemią. Bardzo niebezpieczne osuwisko.
na FB napisałam prawdę:
Gaustatoppen. 1891. Norwegia. Sztos..
Mój pesel mnie sponiewierał i nastrzelał z liścia, dlatego, to było moje ostatnie górzysko w [życiu.ever. jprd. Kuramać. Skisłam normalnie].
Konsekwencje fizyczne ciągnęły się jeszcze przez kilka dni.
ALE SIĘ OPLACALO. Bo widoki zapierające dech. Fenomenalne.
Widoki na Hardangervidda Nasjonalparkrute - Największy europejski płaskowyż. Bezkresne, tundrowe wzgórza. Stada reniferów, lisy polarne. Można chodzić z kompasem szlakami od schroniska do schroniska. Szlaki zaczynają się od szczytu Gvebsborg, na który wjeżdża się kolejką Krossobanen, kolejką linową z Rjukan.
NIESTETY właśnie ją zamknięto 😫 a dokładnie wczoraj. To trzeba mieć pecha, mieliśmy nią dziś wjechać i zobaczyć to niezwykle miasto z góry i połazić po płaskowyżu...
no ale co się odwlecze, to widomo.
Tymczasem z Gaustatoppen
z Góry Widać było jedną szóstą Norwegii. Serio.
Można było te atrakcję załatwić w bardziej humanitarny :-)) sposób. Otóż wjechać i ZJECHAĆ klaustrofobiczną kolejką. no ale nie ze mną te numery, ja drugi raz do tej trumny wejść nie chciałam, nie byłam w stanie. uparłam się i wszyscy złazili, żeby mi towarzyszyć.
Nooo tośmy se zafundowali(a raczej ja) atrakcje żejapierdole. dodatkowo byłam na haju.
na haju !!! który mocno zaniepokoił Naczelnika. bo mi hamulce kompletnie nie działały.
na samym końcu tego dramatycznego Zejścia zwłaszcza. Było mi już tak wszystko jedno i tak nie miałam siły robić przysiadów przerzutów i skłonów, że w pewnym momencie zrobiłam to czego /nigdy bym nie zrobiła, zjechałam dupą po śniegu.
i przede wszystkim na samym końcu, zjechałam dupą po kosodrzewinie, serio. nie byłam pewna czy moja dupa to wytrzyma.
Widzę naszego kampera, nabieram sił i nadziei, że mnie tu nikt nie porzuci. ale sił mam coraz mniej a ta pierdolona droga się wydłuża i stromizna nie ustępuje... do samego końca. do ostatniego schodka. siadłam na dupie na kosodrzewinie, trawie bo pomyślałam, że głupio by było skręcić, złamać nuszke na sam koniec, a dupa nie szklanka.
A dziś Wstałam z łóżka co poczytuje za osobisty sukces 😃 napierdalają mnie biodra i uda.
o przysiadach mogę zapomnieć. na jakiś czas.
I dalej dziś zwiedzanie Rjukan, bo wczoraj stać nas było tylko na obiad w knajpce. tak byliśmy sponiewierani. I dziś zwiedzanie okolic, gdyż kolejka nam wypadła 😬
I dalej ziuuu i ahoj przygodo.