APDEJT2(post rozszerzony o komentarz i zdjęcia oraz uporządkowany i doszedł post scriptum)
Najsampierw podjechały dżipy i nas zawiozły do miejsca, hali utkanej pięknymi, ręcznie tkanymi kilimami, dywanami, pod dachem wyplecionym z liści. pośród wygodnych siedzisk, podusi i małych stoliczków. zostaliśmy poczęstowani herbatą mocno słodzoną.
Zakutani w arafatki, poszliśmy poszaleć kładami po nierównych piaskach pustyni, i nad morzem. Nałożyli mi na łeb garnek za duży, że wypisz wymaluj powstaniec warszawski. no i wkurwiał mnie ten hełm, bo albo obijał mi kark albo spadał na oczęta... że się skupić nie mogłam. poza tym był za ciężki. serio.
NO I SŁABE mają TE KŁADY, som one koncertowo dodupy. bo nie skręcają.
Mój kład na przykład nie chciał skręcać w lewo.
Na rozruch wszyscy jeździli kładami w kółku w lewą stronę, ja zaś, jako wybitna indywidualistka, stworzyłam sobie swoje własne kółko jadąc w Prawo... no zrobiło to wielkie wrażenie na miejscowych aborygenach i się rzucili kładami i dalej mnie zawracać. Naczelnik nieco zbladł, gdyż na wszystkich bogów egipskich, pragnął jeździć SAM tym kładem. A doskonale wiedział, że to jest Test, Zanim wyruszymy na pustynię.
i kto sobie poradzi inaczej. ten obleje, i odpadnie.
No więc sie postarałam i potem kółka mi nawet wychodziły spoko. Ale wyjeżdżając z ośrodka, nie wiedzieć czemu ??? ścięłam skręt i nie zmieściłam się w bramkę. UPS.
[i zgasło to beznadziejnie rozklekotane gówno na czterech kołach. nie pierwszy raz zresztą i nie tylko mnie]
Skutkiem czego dolepili mnie do pleców wkurwionego Naczelnika. No cóż, za tę porażkę w sumie po dupie dostałam głownie ja: dupa mnie się obijała o metal, gdyż te kłady nie były jednak dwuosobowe, w żadnym razie. Kręgosłup dostał swoje, wytrzęsło mi ducha razem z plombami i narobiło siniaków. Garnek ściągnął mi chustę z głowy ...piasek miałam wszędzie.
No ale kładowisko Zaliczone[nie jestem fanką motorów, srorów, motorynek ani innych takich]. może jeszcze kiedyś wsiądę, nie mówię nie.
Na wielbłądach nie jeździliśmy, gdyż stanowczo odmówiłam dręczenia tych zwierząt.
ALE największą atrakcją była jazda dżipem po pustyni !!!! i to jest to co mnie kręci.
o ludzieeee
Wyobrażenie pustyni mamy takie, że góry piachu po horyznot... czyli Sahara. Tymczasem pustynia nie jedno ma imię. Egipska, to góry kamieni i skały ogromnie a miedzy nimi równiny/koryta piachu poryte wzniesieniami i dziurami. że auto napierdala w dół i wysadza je w górę, jak z katapulty. ŁOOOOOOOOO
No i sobie chłopaki urządzili rajd i wyścigi. widoki że klapki spadają, tumany kurzu...
o zachodzie słońca kilkanaście ścigających się dżipów. to było pienkne.
U Beduinów, jak widać skromnie, kilka skleconych ze śmieci bud, w których mieszkają, na poczęstunek placki z mąki i wody pieczone na gorącej blasze, jakieś świecidełka, kilka kur, jeden chudy kot i jeden chudy pies. Raczej mnie to przygnębiło
[niektórzy polacy sugerowali, że to ustawka dla turystów, żeby kasę na litość wyciągnąć, no ale wiadomo polacy zawsze węszą podstęp i knucie... taka ich natura parszywa]
Spodziewałam się wydrążonych skał, jak w Tunezji albo kolorowych namiotów ...jak na filmach. i chyba bym wolała cepelie, niechby mnie oszukali... bo się załamałam.
(jaką cenę przyszło tym młodym zwłaszcza i pięknym dziewczętom płacić za tradycje.)
oto właśnie ta beduińska wioska zamieszkała przez 15 osób widziana z góry, na którą idziemy aby zobaczyć widoki i strzelić fotę z zachodzącym słońcem.
Poobijani ale upici adrenaliną wróciliśmy z powrotem do hali na tutejszy, tradycyjny posiłek i tradycyjny taniec brzucha kobiety oraz wędrującego derwisza. Zawsze te tańce robią na mnie ogromne wrażenie.
To moje ulubione zdjęcie na pustyni. ale z pewnością pojedziemy na Saharę i tam moje słonce będzie trzy razy większe...
Świat jest piękny. różnorodny. zacofany. albo wręcz odwrotnie i Balnsowanoie między jego krawędziami jest fascynujące.
(z daleka od polandu, i tutejszej części zgniłej odmiany ludzi)
post scriptum, w obliczu komentarza Pantery.
Otóż, żeby nie było, ja owszem robiłam sobie swoją wersje rozgrzewki w PRAWO tym kładem, z racji jego usterki nie skręcania w lewo(przy czym Naczelnik mi wyrzygał, że to ja nie umiem skręcać w Lewo, nawet na nartach. Pomówieniem jest to okropnym, bo jusz umiem) ALE moja koleżanka, to już miała tak zjebanego kłada, że on w ogóle nie skręcał w żadną stronę !!! skutkiem czego zamiast w kółeczku pyrkać za innymi, pomknęła prosto na bramę wyjazdową na pustynie, bez oglądania się za siebie, za to z dzikim rykiem, bo bała sie zahamować. No i ja ją rozumiem doskonale. Też bałam sie hamować ręcami. bo kład to taka kolażówka z ręcznym hamowaniem i to koniecznie w tym samym czasie lewą i prawą rączką trzeba. a ja słaba jestem w takie kolażówki. i mam chujowe wspomnienia. znaczy wypierdol z przykrywką.
Za ten numer, kiedy ją wreszcie dogonili, oderwali ją od kłada i przykleili do pleców Przewodnika. dupa ją bolała jako i mnie. Ale miała lepiej, bo przewodnik jechał pierwszy i to on kurzył na innych a My z Naczelnikiem jechaliśmy ostatni i to Wszyscy kurzyli na nas.
Ubawilam sie czytajac opisy zmagan z quadami oraz obtlukiwania tylka w przyklejeniu do Naczelnika i w tym twarzowym chelmie Malego Powstanca. Bardzo sobie wszystko zwizualizowalam i rylam na caly glos. No zeby sie w bramce nie zmiescic? :))))))))))))
OdpowiedzUsuńTen....to trzeba umieć w te bramkę się nie zmieścić. Nie no tera mnie sprowokowałaś do ps
Usuńznaczy post scriptum wkleiłam.
UsuńQrde no, pees jeszcze lepszy od wstepu, znow rechocze na glos, a czlonki mojej rodziny, w tym zwierzeta, z obawa patrza, czy nie stracilam zmyslow.
UsuńAle wiesz to fajnie mieć koleżankę w swoim.stylu bo wtedy człowiek nie czuje się odmieńcem 😂😂😂
UsuńNo to za jednym zamachem bylas skurzona i wkurzona! Niezle, niezle bos cala i zdrowa. Na ciele. Umysl ducha chyba troche ucierpial ale to przechodzi :))) po wibracjach piaskiem. w ... okulary.
OdpowiedzUsuńPiasek był.doslownie wszedzie wszedzie i wszedzie chyba mam do teraz...
UsuńDo ksmetyczki nie musisz tak szybko isc... bo zmarszczek zero po tym piaskowaniu. Beduinami czuje sie zawiedziona. Lewoskretow tez nie lubie. Pustynia to jak morze: tu i tu sie plynie...
UsuńEcho kochana, najśmieszniejsze jest to , że ja w lewo owszem autem !!! jak najbardziej i rowerem i wszystkim, za to w prawo autem mam kłopot w bramę do własnej chałupy wjechać :-DDDD muszem na dwa albo i na trzy....no i o co dzidzi?? chuywi.
UsuńWłaśnie takie miałam wyobrażenie pustyni - falujące wzgórza piachu aż po horyzont 🤣🤣🤣
OdpowiedzUsuńUśmiałam się z quadowych przygód. Ja się ani na quada ani na jeepa skaczącego po wydmach nie wybieram. Że o wielbłądzie biednym nie wspomnę
Bo to trzeba mieć konskie zdrowie. Kochana I lubić takie przygody. Za kładami nigdy nie tęskniłam i musialam spróbować....jeepy były świetne.
UsuńTo się akręciłaś w tym pyle, spoko, wszystko trzeba przeżyć na wyjeździe, stan podkurwieny męża również.
OdpowiedzUsuń😃😂😂 zakręciłam się w prawo🤣🤣
UsuńWyglądałaś obłędnie!!!
OdpowiedzUsuńznaczy zakutana wyglądałam, no pełna zgoda Kalino ;-) najlepiej wyglądam zasłonięta do immentu
Usuń:-DDDDD. buziole kochana.
Czytałam wczoraj i skomentowałam, ale wiesz co się stało 😉
OdpowiedzUsuńUśmiałam się z opisu tak plastycznie opisałaś, a zdjęcia są obłędne. I tak jak Ty wolę jeepy niż quady, zawsze gdzie byliśmy, gdy była możliwość jazdy nimi to i owszem… Sami jeszcze posiadamy jednego, a wcześniej też mieliśmy, tyle że jazda między polami to jednak co innego niż tam, gdzie powierzchnia jest mocno falistą i zakręcona 😊
Motory zawsze uwielbiałam i potrafiłam na nich jeździć, bo mnie chłopaki z osiedla a”nauczyli, ale też i jak byłam na wakacjach u babci to jeździłam motorynką dziadka. I pamiętam jak koledze udowadniałam na Wuesce, że potrafię, a potem to już kolejny dawał mi CZ- tka pojeździć. Tak, bez prawka, po drogach asfaltowych, wiejskich. Wieś położona daleko od głównych tras, no ale to były szaleństwa młodości.
No i kiedyś wsiadłam w DM na motor z Anglii i jechałam nim między garażami- był duży i ciężki a ja z tego wrażenia pogubiłam się z hamulcem i tylko słyszałam jak kumple krzyczą hamuj, hamuj, a ja że hamuje tylko że on przyspieszał wtedy😅
no cusz, ja to mam teorie, że jeśli za młodu pewnych rzeczy nie spróbujesz, nie posmakujesz, nie zachwycisz sie, to potem może być różnie...albo nie zaklika, albo za późno, bo strach i wyobraźnia, której za młodu nie wystarcza, odpowiedzialność...to trochę jak z jazdą na rowerze. na kolażówkę nie wsiądę. never. Mam też uraz do motorów, bo się wywaliłam jadąc pierwszy raz już jako dorosła kobieta. z tyłu jako pasażer. sama nigdy nie jeździłam, bo nie jestem w stanie utrzymać dziada. jakos trafiałam nie na motorynki ale na solidne motory. mamy w garażu jednoślada fajnego ale jeszcze nie ...może jeszcze sie odważe, no ale po tych kładach, to nie wiem ;-DDDD
Usuń