Szast prast i pozamiatane. i tyle w temacie. a w niedzielę Finał.
[szast prast i tak poszedł łikend. i za chwilę kolejny. i koniec stycznia. normalnie. Tadam. szybko pędzi.]
*
Dziś będzie krótko, bo mi jeden dzień wypadł z obiegu. Wczorajszy.
No i jak można było wyjść po dwóch godzinach, kiedy córka kucharka się tak postarała, że hoho
i były kwiaty, i balony i tort i prezenty i dzieci i wnuki ale najfajniejszym był ten prezent, co się nazywał Surprajz :-) jak w amerykańskich filmach.
To Była bardzo fajna impreza, aż za fajna, i tylko mnie łeb bardzo bolał i się poskładałam dnia następnego czyli na cały poniedziałek. Wstałam o 12, do pracy o 15ej. jakoś przeleżałam na kanapie. na szczęście masaż na koniec dnia nieco pomógł. padłam o dwudziestej.
bo się mocno to party przeciągnęło ... i takie wnioski :
muszę się nieco ogarnąć w gronie luźnych znajomych, którzy mój entuzjazm odbierają, jak atak, poza tym nadal polityka powinna być tematem tabu na wszystkich imprezach świata.
Od solenizantki wyszliśmy o jeszcze w miarę porządnej godzinie i następnie poszliśmy po kolędzie przez wieś.
proszę nie pytać o której doszliśmy wreszcie do domu.
i w jakim stanie.
niefajnie mieć fajnych sąsiadów ;-)
**
No nic to, Szykujemy się do Wielkiej Orkiestry i na kolejny rekord.
Dziś placówka na początek, zaraz się gramolę z łóżka. kawa i prasówka zaliczone. teraz maseczka 15 minutówka napinająca. i ziuuuu
dobrego dnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
nie musisz Czytaczu ale możesz ....