sobota, 20 grudnia 2025

i kanapa nie dojechała...

[I nawet kanapa nie dotarła, na dobicie chujowej pointy dechą. bo jakżeby inaczej, przecież. poza tym nie mogę zlokalizować jednej słuchawki, no diabeł ogonem i był problem, dopóki się nie wyładowała druga.] 

 ... także ostatni raz zamawiam coś dużego na allegro, dziad okazał się zwykłym ujem a nawet chujem. i należy dziadydze obsmarować nawtykać w komentarzach. ja zaś już nigdy czegoś takiego nie zrobię. 

 i Trudno. w poniedziałek zamówię w agatameble albo innej miejscówce. albo przełożę na nowy rok. to tylko zmiana daty. dosyć tego zamęczania głowy i serca dla spraw służbowych. Drugi to chuj w ostatnich miesiącach, niestety. ważny dla mnie projekt w teatrze przez nieodpowiedzialnego człowieka, poległ. i przesunął się w czasie.

w każdym razie dosyć też przejmowania się pierdoletami. cusz to znaczy wobec wieczności. nie dziś, nie wczoraj, to jutro :-) 

Zjadam przeterminowane tabletki szczęścia(ktoś wie czy xanax przeterminowany, to niebezpieczne? termin się skończył w sierpniu) i raczej działają, bo mnie wycisza, odcina lęki i ogólnie jednak cieszy. bo się zrobiło za smutno i za nerwowo. za dużo tego złego. wielbłąda by powaliło no na prawdę. a tu Barbarella pisze o Fosydynie, no miło z jej strony, zaraz nabędę.

ale w czwartek, gdy nocą ciągaliśmy pianino po scenie, to i tablety szczęścia nie pomogły. bowiem przy pierwszym pślizgu na dywanie zaczęło nam zostawiać ślady... na mojej czarnej teatralnej scenie,😫  noż kura, jak się rzuciłam na kolana z wrzaskiem.

Napchaliśmy więcej dywaników. i poszłooo bez śladów. Wczoraj wybrzmiał ostatni akord, czyli koncert świąteczny połączony z dobrym cateringiem. 


i też nie obyło się bez errorów. najpierw źle poinformowana publiczność przybyła dobrą godzinę za wcześnie. ... potem okazało się, że zaginęła chochla do barszczu czerwonego i trzeba było ekspresowo jechać do sklepu, potem koncert trwał ociupinke za długo... seniorzy ordynarnie pakowali pierogi do reklamówek a na samym końcu Miska się niechcący naćpała jednym żelkiem holenderskim...i siedziałam z dwoma dziadami po nocy, żeby kobita doszła do siebie. Te dziady, to oczywiście moi aktorzy całkiem już dorośli. 

pierniki specjalnie dla mnie wypieczone :-) i pierożek wydziergany będzie wisiał na lodówce, bo to magnez jest.

I nie ma tak dobrze, że się atmosfera słodkopierdzącoświateczna sama zrobi. żeby jedni mieli miło, świątecznie, magicznie i pysznie... to drudzy muszą się natrudzić. 

i tak w czwartek i piątek było bardzo hardcorowo. niebieski kurczak całkowicie opadł z euforii. 

Więc czwartkowy dzień wiadomo napierdalał do imentu. na autopilocie. Najpierw srana placówka. i sprawdzenie ostateczne czy z 400 uczniów nikogo nie pominęłam w ocenie proponowanej. ale już pisanina od rodzicieli w sprawie tych propozycji pozostała bez mojej reakcji. wymieniłyśmy się rytualnie prezentami z koleżankami. i wybieg. do hurtowni targać różności pod ten catering. nocą odbył się szlif ostateczny teatru, choć lampki, i wystroje powoli kompletowaliśmy dwa tygodnie. pozostały stoły bankietowe, piano wiadomo.

Wczorajszym rankiem nacięłam z moich świerków gałęzie pachnące. pogalopowałam po słodycze i cytrusy. dawaj też opisywać faktury. bo spod tej rosnącej kupy, tylko grzywka mi  wystawała. 

Prezent dla MJ zakupiłam. a przy okazji sobie golfik z wełny w kolorze ciemnego wina. i kosmetyki dojechały. oraz prezent naczelnikowy. Naczelnik zamówił nam parownicę...

no cusz. kolejny sprzęt, który czyści, pierze, tańczy, śpiewa i wiersze deklamuje.

Dziś odpoczywam jeszcze, leżę z kawą, dojadam wczorajszą uroczystą kolację, sałatki z truskawkami, orzechami, malutkie kanapeczki, tatara z łososia, na obiad będzie pyszny barszcze czerwony z malutkimi uszkami i pierogi ze szpinakiem.  za chwilę jadę do teatru po barszcz i sałatkę warzywną oraz wstawiam piec: od tygodnia suszą się misy z niebieskiej gliny. dziś je wypalam.

Popołudniu zaczynamy odgruzowywać dom, nadal w korytarzu stoją kartony z gliną, i ze szkliwem, puste kartony po strażackich ustrojstwach i cała masa rzeczy powyciąganych z różnych kątów, przy porządkach. poza tym trzeba uporządkować formy gipsowe i posprzątać po ceramicznych dramatach, jedna misa się rozsypała... kurewa.


w ogarnianiu dopomoże parownica, mam nadzieję.

A kto to powiedział, że prezenty dopiero pod choinką, takie bajdy się skończyły dawno temu. dostałam na prawdę fajne drobiazgi od przyjaciół i koleżanek. 

no długo by wymieniać, może jutro...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

nie musisz Czytaczu ale możesz ....