wyjątkowo niezręcznie to wymyśliliśmy. w tym roku. niezręczność polega głównie na tym, że się za dużo przemieszczamy.
i Zamiast leżeć, żreć, wysypiać się i ogólnie gnić już trzeciego dnia czyli dziś i chodzić na spacery z nudów, czytać, oglądać zaległości...odwiedzać sąsiadów mejbi...albo oni nas, bo wysprzątane i że z podłogi jeść można...nie myśleć, nie politykować, bo tak zazwykle wyglądały nasze wigilije i świętowania (z drobnymi wyjątkami).
No to nie tym razem : w środę jeszcze rano przed wyjazdem Naczelnik ogarniał kuchnię. dopakowywaliśmy kolację wigilijną a potem ziuuu 200km do MJ. z Ciri w postaci grzecznej pasażerki:
- papa Frajerzy, bąknęła do kotów z wyższością i zapakował dupsko do auta.
a tam podziwianie odremontowanej kuchni i gotowanie pierogów, smażenie szczupaka, robienie chrzanu z jajkiem i nakrywanie do stołu. i nareszcie można było się wyczilautować. a ponieważ wybór filmowy tradycyjny: Kevin sam w domu albo Shrek, już o rodzimej tradycji z litości nie wspominając... więc film jeden se zobaczyłam. którego nie widziałam i głównie się nastawiłam na spożywanie. Nażarłam się tak, że matkoboska. i wszyscy święci. już bez słodkości. słodkości zostawiłam na pierwszy dzień świętowania. W tym roku jakoś wyjątkowo mi smakowało, wszystko : pierogi robione przez MJ i ryby w kilku postaciach oraz naczelnikowy barszcz i śledź po kaszubsku. jestem fanką tradycyjnej wigilii z kutią, grzybową, barszczem, uszkami, pierogami z każdym vegenadzieniem, kluskami z makiem, I wszystko zdecydowanie bez mięsa. czyli preferuję wegewigilię.
[już tylko ględzenie nabzdyczonych starych bab w temacie wege pozostały. grunt, to zmiany. przemeblowania we łbach narodu tutejszego. a takowe zmiany widać gołym okiem. jest coraz lepiej. młode nie chce hodowli lisów, norek, nie chce żreć mięsa. wprawdzie wolno ten proces się posuwa. zrozumienia, że hodowle przemysłowe, to jest rzeźnia, porównywana do obozów koncentracyjnych. niestety nadal każdy argument jest dobry, żeby się pogrążało towarzystwo:
och ach mojego piesia po dupie całuję ale innego można wpierdolić z sosem. ee tam szkoda tajmu]
Dnia następnego zrana nikomu się niczego jeść długo nie chciało.
wypiliśmy kawkę w łóżku, wyszłam z Ciri na spacer w piżamie, i kożuchu, bo się nagle zrobiło z minus dziesięć, w nocy...i skonstatowałam, że nie mogę już mieszkać w mieście z psem. trzeba zjeżdżać windą, i zbierać kupy, no nie dla mnie to.
potem zapakowaliśmy żarcie i MJ jako nadbagaż
i z powrotem, ech śmiga się już te 2oo km w dwie godziny. i znów wypakowywanie żarcia...bigosów, sałatek warzywnych, chrzanów... i tym razem już mniej zjadłam oraz skupiłam się na mandarynkach, piernikach i ciastach.
Wywaleni wygodnie na kanapie, całą trójką a momentami i szóstką, łyknęliśmy na jednym wdechu-wydechu siedmioodcinkową serię "Czarnej śmierci.
w międzyczasie dopakowałam walizkę. i prezenty.
[Teraz jest siódma rano, wezmę prysznic, dopakuje kosmetyki, zjemy dobre śniadanie, herbatkę owocową w termos i ziuuuu w kolejne ale znacznie dłuższe setki kilometrów.]
wczoraj Poszliśmy spać bardzo późno, zważywszy niekoniecznie dobrze przespaną noc ostatnią na kanapie matkojadwigowej... zmęczenie nadal mnie zmiata. i odpowiedzialność. widocznie jestem podekscytowana podróżą. albo trochę wytrącona. albo nawet mało zainteresowana ludźmi. i spotkaniami. bo wystarczyły cztery godziny snu...dziś. znaczy Nie wystarczyły. będę zombiakiem. i dlatego dziś zdecydowanie pójdę spać w aucie, i po dotarciu. i niech się wszyscy świątecznie bujają... czyli zaczynam luzzzz prawdziwy.
nic mnie nie rusza.
i przestaję się krępować 🤣🤣🤣
:))))) Wegewigilia to najtradycjonalsza wigilia ze zmieniona nowonazwa :)))) Wg mnie samo okreslenie kolacja wigilijna nie zawiera kszty miesa :)))) (przy zalozeniu, ze szczupak- ryba to same osci a nie mieso :))). Ja moge sie tez powolac na nowoczesnosc; wigilijne dania zawieraly tylko miejscowe dary natury! Zaczelam ryzem na mleku kokosowym z migdalami... potem bylo juz tylko lepiej bo wstret do tradycji wygral i zamiast chrzanu (chrzanu, to nie te swieta nawet) byl imbir kwaszony i taka pasta zielona jak igly choinki, zamiast jablek czy jakichs parszywych gruszek byly cytrusy z ogrodka (czyjegos), kiwi i takie cos co przypominalo pomidora, ale to owoc i kupe innych pestkowych i bezpestkowych o przeroznych lokalnych nazwach. Bigos zastapila papka z swiatecznego zielonego lodygowego selera (z Australii) i ziemniak slodki czy jakas manioka z Ameryki Srodkowej. W chalupie siedzialam pod kocem z alpaki z wielblada (pewnie mieszanki) i na talerzu, przy choince chinskiej mialam caly swiat. Swiat na talerzu!!!! Zero lotow, morskich chorob... Swieta kulinarne to magia i raj na ziemi! Niech zyja swieta obchodzone, byle i przyszle!
OdpowiedzUsuńO ja bym taką wlaśnie chciala bez ryb. ..
UsuńNo tak ryby zaś głosu nie mają i można je pożerać 😜 zawsze pod górkę 🙃
OdpowiedzUsuńOdpoczywaj!
No nic nie poradze ze mam miesożercow blisko. Przy stole nawet. 😣 i szkoda mi ryb.
UsuńI Ty odpoczywaj z blskimi i nie szalej z tą panewką.