piątek, 9 sierpnia 2013

362

Duży się prawieobraził,
że jak to ja nie tryskam szczęściem i radością i nie skaczę pod sufit z powodu wyjazdu na mazury.
Że będzie wiało i lało i będzie żeglowanie pełną gębą, a temperatury w okolicach dwudziestu (nareszcie) dadzą przyjemne wytchnienie... i że zjemy w czarnym łabędziu i ble ble ble.

 gdy przegnę w jakąś stronę, to potem mnie na kilometry odrzuca
a, że mam tendencje do przeginania to i ciągle coś nie kaman.
muszę popracować nad asertywnością w stosunku do własnej osoby.

No to w nocy na Wilkasy wyruszamy.
Chałupa ogarnięta, matka Jadwiga właśnie wysiada z pekapu...



7 komentarzy:

  1. udanego wyjazdu i słońca, ale w przyzwoitych ilościach:***

    OdpowiedzUsuń
  2. :))) bo facety tak mają :))) musisz pełną piersią cieszyć tym, czym oni :))))

    OdpowiedzUsuń
  3. jasne, jasne tylko facety....kobitki to lubią stonowany entuzjazm

    OdpowiedzUsuń
  4. http://www.mariuszkrawczyk.pl/index.php/blog - bardzo fajne zdjęcia z sofftu i homofutblikusa :) Gucio

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozumiem doskonale niechec do kilometrow..ja zaliczylam w lipcu tysiace, jesli nie kilkanascie..Sprzyjajcych Mazur Wam zycze!
    ps. Piekne zdjecia ponizej:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. dasz radę :) ... i szanowanie dla matki Jadwigi ...

    OdpowiedzUsuń
  7. jakie Wilkasy? byłam kiedyś w Wilkasach, ale chyba tych południowych;-);-);-) ps. Ty nie chcesz na mazury, a ja chcę byle dzie.. bo uw u weta to wątpliwy relaks.. pies szwankował, samochód szwankował, po wszystkim kasa szwankuje, i trza łorkać od nowa.. nie marudź tylko jedź ooooooooo;-)

    OdpowiedzUsuń

nie musisz Czytaczu ale możesz ....