wiejeeee przerażająco na okoliczność orkana Barbary
całą noc wyło niemiłosiernie i raczej nie spałam. podmuchy mają taką siłę,
że się chałupa z wolna przesuwa. wokół wielkie drzewa machają intensywnie całym swoim jestestwem wzmagając siłę zawirowań. masowa awaria prądu. niedaleko.
Wczoraj
wyły syreny.
na tvp kultura był spektakl Mistrz i Małgorzata
jadłąm ciasto marchewkowe siedząc w łóżku w stroju łosia...
Wigilia i pierwszy dzień świąt 2016. były.
Jadłam, spałam i jadłam i spałam. tak wyglądała Wigilia i pierwsze święto:
pierogi z kozim serem i kapusta z grzybami
barszcz czerwony
dorsz smażony
dorsz w warzywach
śledź w śmietanie
ziemniaki w łupinach
sałatka warzywna
.
.
odpływ kompletny. odpoczynek zasłużony i przerwa na zebranie sił.
i przerwa w dostawie wiadomości z drzewa dobrego i złego. dosyć już.
ale wcześniej i później kolejny stres czyli
podróż z Lucynką, która przejdzie do historii. Wigilijnym rankiem nie wypuściliśmy jej na pole
w obawie przed czasowym poślizgiem wyjazdowym. i dlatego nie zdążyliśmy jeszcze wyjechać
z miasta, gdy się zesrała po raz pierwszy, a godzinę później po raz drugi...
wściekłość Naczelnika nie znała granic, bo to ja wolałam sześć godzin w aucie z Lucyną,
niż kolejny miesiąc z Matkąjadwigą w chałupie.
Nie padło, ani jedno polityczne zdanie\tylko malutka dygresyjka w związku z chórem Aleksandrowa.
bo Kalinki mi żal.
Tymczasem ten rok okropny zbiera żniwo nadal - George Michael wybrał się na drugą stronę.
...
ktoś powiedział
Dziś pijmy najlepsze wino, jutro możemy nie zdążyć.
W wigilię przestały mi smakować papierosy. więc nie palę.
Ja tez nie pospalam przez te 3 dni - tak walilo w szyby wichrem, deszczem i gradem, ze sie nie dalo (to znaczy kto nie mógl, ten nie mógl, Borsuk chrapal w najlepsze)
OdpowiedzUsuńTeraz wiem jak to jest zasypiac na pasie zielenie miedzy pasami autostrady, po której popyla tir za tirem, o obko sa tory i jada pociagi...
łoś wcinajacy w lózku marchew na slodko - miszcz ;)
Diabeł na pasie zieleni, a my raczej spaliśmy wczoraj wciśnięci między piszczałki organów w mormońskiej katedrze... Przynajmniej słuchowo tak to oceniam.
Usuńa ja na pełnym morzu oceanie w sztormową pogodę i od czasu do czasu jakiś złośliwy gnom robił buuu zza krzaka.
UsuńDiabeł ja przez dwa dni spałam jak zabita tylko wczorajszą i trochę dzisiejszą noc mam z głowy, bo jeszcze huczy i zawywa
UsuńNam cale 4 dni wylo i huczalo, do wczoraj. Dzis juz lepiej. Nawet jakies przeblyski blekitu tam w górze widze!
UsuńHa! U nas orkaniczna Barbara wyzionęła ducha, co przy takim zadęciu nie dziwi!
Usuńno i spokój wreszcie, nareszcie))) a wczoraj słońce)) i lekki mrozik a dziś kicha bez słońca.
UsuńZakładam słuchawki na uszy i zasypiam... zesrane zwierzę - bolesne wyobrażenie :* kisses miła
OdpowiedzUsuńwyobrażenie nie dotyka zapachów....hmmm
Usuńnie umiem zasypiac z muzyką w uszach )))
nauczyam się tego w trasach koncertowych :*
UsuńPrzynajmniej jedna korzysc z tej Twojej wigilii. Mnie smakuja nadal.
OdpowiedzUsuńA dlaczego nie wzieliscie ze soba jakiejs dyzurnej malej kuwetki podroznej?
ja to mam teorię, że ta złośliwa pinda cały tydzień nie srała, żeby nam uprzyjemnić podróż ...
UsuńStandardowo choroba lokomocyjna wychodzi innymi drzwiami z przewodu pokarmowego. Nie narzekaj. ;-)
Usuńa w drodze powrotnej nic, czyli może? wycieczka się podobała Lucynka zadowolona to i sensacji nie było ;)
UsuńMimo iż od początku wiadomo, że jestem fanem Matkijadwigi, to chyba też bym wolała te sześć godzin plus dwa wypróżnienia niż miesiąc z moją idolką ;-)
OdpowiedzUsuńA szalejąca Barbara trochę mię martwi, że względu na bliskich mieszkających w jej aktualnych objęciach.
jest kiepsko z prądem ...całe rejony wyłączone. ale już się uspakaja )
OdpowiedzUsuńu nas generalnie tez powiewa ...i tylko jak żeśmy z babcią staruszką pod chałupę podjechali i czas było wysiadać z auta to akurat tak przypierniczyło .....że ja ledwie na nogach się trzymałam ...po czym ucichło po 5 min..... święta to jakiś czas przejścia ......zawsze słyszy się że ktoś znany się wymiksował z tego naszego raju .....Lucynka biedna pewnie nie rozumiała w jakim celu wieziona to i nie dziwota że dwa razy :)))))))))))))))
OdpowiedzUsuńmyślę, że jej się kojarzy transporter z weterynarzem tylko i wyłącznie, a poza tym się rano nie załatwiła...to i mieliśmy efekty. U nas powiało naprawdę przerażająco z poniedziałku na wtorek i noc była straszna.
UsuńHehehe, rozumiem, ze Lucynka to kotecek 😜 Rozumiem, bo sama woze do Polski dwa upiory raz w roku. Dwadziescia dziewiec godzin w samochodzie z dwoma kotami i psem.
OdpowiedzUsuńBaska szalała nam nad głowami przez wigilie i pierwszy dzien swiat, tragedia, malo dachu nie urwalo...
kotecka nawet ))) a właściwie to diabeł tasmański jest nie kotecka.
UsuńI jak na swoją diablą naturę, to nawet grzeczna była na tym wyjeździe...
z dwoma kotami i psem 29 godzin!!! omatkoicórko chyba bym już wolała Matkęjadwigę na miesiąc... jak one to znoszą i kierowca???
To ja wytłumaczę, bo to bardzo logistyczna impreza taka wspólna podróż przez europę :) :) :)
UsuńKoty zajmują całe tylne siedzenie. Kupiłam im dużą klatkę dla królików, którą można otwierać z każdej strony. Klatka jest szeroka na 120 cm i ma w środku przytwierdzoną kuwete (na wypadek hamowania). Dół klatki to plastykowy pojemnik, kotecki mają kocyki, ręczniki itp, co by im miętko pod tyłkami było. Biore jeszcze kilka czarnych worków na wszelki wypadek, kilka kocyków na zmiane, bo czarrny to idiota i całą podroż próbuje przesieciec w kuwecie, a ciotce zdarza sie posikac w tym czasie. Zabieram takie szamatki, ktore moge bez zalu wywalić po drodze. Mają też zamocowane pojemniczki z wodą i suchą karmą. Plus zapas rękawiczek jednorazowych, troche piaseczku na dosypanie, dodatkowy kocyk, zeby przykryc klatke na promie. Mniej wiecej po dwudziestu kilometrach dostaję cieżkiego rozstroju nerwowego i mam ochote podrzucic całe towarzystwo pod pierwsze lepsze domostwo, ale potem juz jakoś idzie.
Zabieramy też dwa składane kontenerki, bo trzeba je we Calais zanieśc do biura, zeby mogly ponownie wjechac do UK. Kociszcza maja tez szelki, co by gdzieś nie spierniczyły. Koty to koty w końcu.
Pies sie gości w bagażniku. Ma tam kupę miejsca, bo to duzy hatchback,wozi się nasz psi kolega na psim lożu ze specjalną gąbką.
Nam zostaje bagażnik na dachu, ewentualnie to, co sie uda wepchnąć pod siedzenia 😎
Wsiadając do samochodu bierzemy trzy głębokie wdechy, pociszamy się, że to w końcu tylko raz do roku i że przecież od smrodu jeszcze nikt przecież nie umarł i w drogę. Prowadzimy na zmianę więc jest sprawiedliwie 😜😜😜
Jak z paleniem?
no a ja myślałam, że to my mamy przesrane najbardziej na świecie.
UsuńKochana jesteście niesamowici, zgapimy pomysły, choć nasze podróże do Matkijadwigi to pikuś w porównaniu,
my jechaliśmy zaledwie 2,5 godziny, była to pierwsza podróż Lucynki. przesiedziała ją w transporterze. troche jej było mało wygodnie ale nie mieliśmy wyjścia.
Tył naszego małego auta czyli tylne siedzenie zajmuje Erna suczysko nasze.
a bagażnik klamoty świąteczne więc Lucynka była nieco unieruchomiona.
poza tym baliśmy się ja wyciągać z transportera, bo jest nieobliczalna !!!
Ale teraz już można zmienić na lepsze, tylko musimy zakupić większe autko ;)