Życie nie polega na oddychaniu, życie polega na chwilach, które wstrzymują oddech.
(kiedyś bym ino zakwiliła i się podpięła, dziś modyfikuje nieco, dodaję, że trzeba też smakować.)
Z czasem nie tylko zachwyty ale i dostrzeganie i smakowanie piękna i zwykłego dnia jest pożądane.
Zwłaszcza, gdy sił braknie, sił mi braknie...
Tymczasem wykańcza mnie ta wiosenna aura, na dwa dni wskoczyło ciepło i słońce,
po czym niedzielnym popołudniem uznawszy, że się nabyło wystarczająco, poszło sobie słońce
i to zaraz po umyciu okien - i w jakimś sensie poszło sobie ciepło oraz zaczęło złośliwie lać...
Gdy następuje takie przejście, masy powietrza się ścierają, ciśnienie wariuje,
ja padam, zdycham, znikam, skręcam się w konwulsjach, nie ma mnie. a plany idą się bujać.
Naczelnik znów włączył grzanie. Dziś mglisto od rana i wilgoć zapycha wszystkie dziury.
Rozgardiasz w chałupie potrwa zapewne do świąt. Jeszcze tylko jeden łikend.
Wyjeżdżamy na święta zobaczyć pewną odpicowaną łazienkę. pooddychać innym powietrzem,
nieco zanieczyszczonym, ale zaliczyć też niezwykłe kaszuby.
Takie plany.
Wyłączam na czas jakiś komenty, jestem zmęczona, wybaczcie.
Ale to mój kawałek świata
i to ja dyktuję warunki.
))))
OdpowiedzUsuń