Kolejny próg przeskoczony, kolejny rok za mną. kolejny kamyczek do garba zwanego życiem, życiowym doświadczeniem. i już. i teraz do przodu.
Kolejny raz odmawiam dużej imprezy, niespodzianki rozumiem, ale szykowanie wesela już Nie. poza mną takie hece definitywnie. konsekwentnie nie oglądam się za siebie. nie chciało mi się wczoraj specjalnie celebrować, za wyjątkiem prania :-) oraz spania oraz polegiwania. ale przyszli przyjaciele na torta, zakupionego przez Naczelnika, winko i opowieści o Lofotach, norweskich fjordach. Laponii i Albanii...
i było fajnie. posiedzieliśmy na tarasie, który znów przyoblekłam w letnie szaty. niechby ten wrzesień był ciepły i bezdeszczowy.
a dziś niespiesznie wchodzę w tryby ale powoli i nie wszystkonaraz. już się nauczyłam nie skakać na główkę.
Odwiozłam MJ na pkp, poszłam z Ciri na długi spacer polem, takie dni lubię nieskończenie.
W teatrze
załaduje piec, wysuszę rekwizyty gliniane, gdyż przez miesiąc zapewne nabrały wilgoci w pracowni...czyli wrzucę na 100 stopni. a jutro przygotuje wypał. oraz zacznę ogarniać papierologię w gabinecie. do czwartku nie chce myśleć o szkole. w czwartek rady. ichmać. placówka zmienia się dynamicznie, ludzie odchodzą... żeby nie powiedzieć uciekają.
[muszę się podzielić pewnym spostrzeżeniem, otóż ratusz w mieście tutejszym w którym siedzą głównie breżniewy na stanowiskach :-D narzuca politykę odmładzania kadr szkolnych. hmmm. szczególnie w naszej placówce, bo wszystkie osoby, które odeszły na emerytury, i zechciały dorobić na kilku godzinach, zostały spławione i to nie całkiem kulturalnie. Oczywiście w innych placówkach przyjęto ich z transparentami powitalnymi.]
W ogrodzie
zaczynam robić porządki, bo wszystko zarosło w cholerę. poza tym dostałam cztery kwiatki, trzy róże i hortensje bukietową. musiałam im obczaić miejsce.
Ten gość poniżej (hibiskus) zwariował, podobnie trawy i hortensje, a pnąca to już wydłubuje dachówki
W domu
jeszcze nie robię generalnych porządków, najpierw muszę się uporać z praniem i układaniem garderoby.
postanowiłam też do końca sierpnia poczytać sobie w papierze i kindlu na tarasie albo w hamaku. W uchu skończyłam Martwe jezioro jeszcze w Albanii i tam załadowałam kolejny tom z serii "Drugą burzę.
Trzeba korzystać z lata, tak szybko odchodzi
OdpowiedzUsuńHamak i książki miodzio
Mam podobnie: Niezbyt lubię celebrowanie dat. W pewnym momencie życia przestałem lubić imprezy, które "powinny być fajne, bo jak mają być niefajne urodziny, wesela, albo nowe roki", bo tam, gdzie jest zbyt dużo przypadkowych osób z różnymi wizjami zabawy, bardzo łatwo o przypał. W zamian celebrujemy co innego: wspólne spacery, kawy, wycieczki, odwiedziny u tych, których chcemy odwiedzić. To nie jest jednak związane z kalendarzem, a z pragnieniami.
OdpowiedzUsuńOgrod Wasz jest przepiekny, nastrojowy, chcialoby sie tam byc, bo na szczescie nie ma tuji (tui?), wystrzyzonych trawnikow i betonozy.
OdpowiedzUsuńU nas szkola zaczela sie w zeszlym tygodniu, akurat kiedy letnia pogoda wrocila po chlodnym i deszczowym lipcu.
Ja celebruję kameralnie i tylko dlatego, że mąż naciska, bo jak przestaniemy urodziny obchodzić, to koniec wszystkiego...długie biesiadowanie i szykowanie to już nie dla mnie, czasami celebrujemy wycieczkowo.
OdpowiedzUsuńHibiskusy wszędzie obłędnie kwitną we wszystkich kolorach.
Porządków nie musze robić wcale, bo jeszcze wyjeżdżam, a potem remont!
Obyś mogła i we wrześniu jeszcze polegiwać na tarasie!
jotka
Cudowny ogród!
OdpowiedzUsuńSwojskie klimaty nie mają sobie równych.piękny ogród
OdpowiedzUsuń