wtorek, 1 listopada 2022

Oto obchodzimy Dziady.



 Kiedyś byłam inna(płacz))).

Kiedyś, mnie to wszystko nie ruszało, tak bardzo a ja bardzo chciałam być ruszana. emocjonalnie. ofkorsss (nie nadinterpretowywać proszę). Kiedy nadciąga święto trupka, zawsze przypominają mi się moje Dziady guślarskie. Obrzęd dziadowski pełen guślarstwa. Spektakl był doskonały i tylko kaseta vhs po nim została, prawdopodobnie nie do uratowania w całości. Ale jeszcze coś widać. Coś tam egzaltowanie czułam w powietrzu i coś tam coś tam. może mam dar. bo podobno mam starą duszę (tak z 4 tysiącletnią gdzieś.) 


Wczoraj wypalałam piec w teatrze - proces trwa jeszcze, (samych 12 godzin temperatura rosła). poszłam więc do pobliskiej galerii handlowej coś zjeść i dokończyć tryb zamawiania okularów. Ludzi w świątyni konsumpcji i afirmacji sybarytyzmu od cholery i jeszcze więcej. No nie spodziewałam się. myślałam, że ten bogobojny naród leży plackiem w kościele albo na cmentarzu groby pucuje. 

i przede wszystkim Nadyma się bogonarodowo na śmiertelnie poważnie.

A tu taka niespodzianka:  Całe rodziny żrą, znaczy konsumują radośnie, kupują ciuchy, siedzą w kinie, młodzież ubrana w klimatach helołinowych ma zjazd na pizzy. Cudownie antykatolicko. Cudownie radośnie.

Poszłam też do biedry na letkie i szybkie zakupy, bo chałupie ani grama wina, dyni też za mało na dzisiejsze pieczenie dyni z ziemniakami. I jak weszłam do tej biedry tak i wyszłam, BEZ zakupów, bo ludzi w chuj. Wózki załadowania po kokardy, jakby to święto cmentarne miało trwać cały tydzień i  finalnie zakończyć się monstrualną bibą. Jakby do każdego miała przylecieć rodzina z Chicago, Paragwaju i Australii. Flaszek cała kupa w tych koszykach. no ale to klienci bierdronki. 

Na powrocie do chałupy wieczorem bardzo późnym, klnąc jak szewc, bez zakupów, w nachujowszej aurze do prowadzenia auta: ciemno, deszcz siąpi intensywnie, pełno aut i ludzi poubieranych na czarno i kurwa nic nie widać!!! zajechałam do pizzerii, po zamówioną na nasz wieczór helołinowy pizze a w knajpie Pełno ludzi, poprzebierani w trupki, dynie i krzyki, wypełniali sobą szczelnie wszystkie knajpy w mieście : jedli, pili wino, śmiali się ... witali kordialnie, wylewnie. bawili, słuchali dobrej muzy.

Nie, no jest moc w narodzie. Jakby dokładnie na odwrót z tym kościołowym zajobem. Jakby naród do podziemi  w czasie prohibicji zszedł. [I czy jak za starych komuszych czasów możemy się spodziewać Trójek kościołowych?].

Tylko ja nie bardzo chciałam się wczoraj o te tłumy zainfekowane ocierać. Żadnych maseczek. Nic. a przecież falami eteru dopływa do mnie info, o nowej odmianie virucha, bardzo zaraźliwej, odpornej na wszystkie szczepionki świata i w chuj niebezpiecznej [trzeba rozrzedzać krew]. 

Także miałam bardzo odmienne wyobrażenia w temacie katolickich, pogańskich świąt w kraju tutejszym. i myślałam, że będę miała z górki, nie pod górkę. W sumie w okolicach godziny dwudziestej drugiej, wg nowego czasu, dymałam po nocy do bierdry, po te wina i dynie. nie szkodzi i tak byłam przygotowana na powrót do teatru, w celu inspekcji pieca, który o godzinie 22.30 osiągnął docelowo temperaturę 1050. masakra...

*W niedzielę jeszcze, zaczęliśmy oglądać na Netfixie, wyczekiwany: Na Zachodzie bez zmian. Musieliśmy przerwać... film zapewne oskarowy. Wczoraj go dooglądaliśmy(w czasie czekania na biedrę i piec). a spinka w moim ciele rosła i rosła... a tu jeszcze mam Pokorę Twardocha na kindlu do czytania i bardzo chciałam wreszcie jego Dracha przeczytać w uchu ale teraz to już nie chcę. ani jednej ani drugiej. dość mam wojny, umierania, bebechów, flaków, okopów, śmierci, wojny pozycyjnej.

**No i jednak nie jestem i nigdy nie byłam solidarna z zasady. ale z ważnych powodów owszem. Nie wymagam od siebie solidarności z głupotą i wyznawcami. Czasami internety się zagotują i wtedy doceniam inteligencję narodu tutejszego. 

I dlatego taki ładny finał: rybaczka edzia datowano na 2900pne-2300pne.

(dedykowana Panterze)).

(ukradzione z fb od sikorowego).

oraz pogoda się zjebała. choć nadal ciepło. Nadal planujemy wyjazd w przyrodę. Wczoraj jedliśmy pizze, ciasteczka helołinowe i piliśmy wino. Dziś wieczorem wypijemy zdrowie przodków i  przyjaciół, zjemy zupę z brukwi i zagryziemy upieczoną dynią i ziemniaczkami.




To cudownie optymistyczne jesienne zdjęcie ktoś mi przesłał.

Dobrego dnia zadumy. heh.

22 komentarze:

  1. Ostatnie zdjęcie ucieszyło mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale piękne zdjęcie, to ostatnie! W ogóle zauważyłam, że masz talent do robienia ładnych zdjęć. Tylko ta starowinka Edzia bardzo źle mi robi na wzrok :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ale to ostatnie nie moje. Fuck zapomniałam napisać że z internetow.

      Usuń
    2. Zawsze możesz to jeszcze uzupełnić.

      Usuń
    3. O, zresztą już uzupełniłaś, dopiero to zauważyłam.

      Usuń
  3. Bukzaplac, Dobra Kobieto, za dedykacjum. Jednak data sie nie zgadza, bo rybaczka Edzia musiala przyjsc na swiat nie 4000 pne, ale 2000 pne, skoro liczy sobie 4000 wiosen. Zreszta czy to wazne, stare pudlo i tyle, do tego niedoksztalcone a przemadrzale.
    Wlewasz nadzieje w dusze ma, moze rzeczywiscie nie wszystko jeszcze stracone i wdupiemanie wszystkich swiat katolickich wejdzie w koncu narodu temu w krew. Co nie znaczy, ze popieram te amerykanskie wynalazki dyniowe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego mam sie akurat dzisiaj zadumiac? Nie mam czasu, bylam w pracy, teraz odpoczywam, a potem pojde z Toyka, bo mamy kolejny dzien przepieknej pogody i temperatur w okolicach 20°C.

      Usuń
    2. Popieram wszystko co pomaga mi zapomnieć o umieraniu i co spuszcza parę z tego balonu grobbingu.

      Usuń
    3. Zdaje się Sztandar z Ur pochodzi z 3wieku pne drobna pomylka ))

      Usuń
    4. No tak, w normalnym kraju to normalny dzień...

      Usuń
  4. Ta zupa z brukwi mnie zainteresowalas! :DDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje. Nie. Poczekam do swiat bo tutaj zapiekanka z karpiela jest jedna z podstawowych tradycyjnych potraw. Zainteresowanie wzbudzila brukiew jako pogardzana bulwa.

      Usuń
    2. Brukiew nie cieszy się szacunkiem ze względu na obozowe reminiscencje

      Usuń
    3. Szkoda bo i bardzo zdrowa i bardzo dobra smakuje jak kalarepa.

      Usuń
  5. Lubię dynie jako ozdoby, bo do spożycia absolutnie nie. Ja wczoraj zauważyłam pustkę wokół rodzinnego budynku, dzielnica jest Akademicka, więc studentów wywialo, mieszkańców tez- według mojego taty większość kadry naukowej lubelskich uczelni pochodzi ze wsi i tam jadą na groby. W sklepach nie byłam to nie wiem, na grób idę wieczorem, bo lubię światło lampek i trudniej być rozpoznanym, na szczęście.
    Napis z liści podniósł mnie na duchu 😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam dynie w każdej postaci właśnie zjedliśmy pieczoną z pieczonymi ziemniakami ech pycha. Zupy dyniowe to nasza tradycja. Ale mnie się ostatnio przejadły zupy kremy. W pięknym bukowymi lesie też było pusto i pięknie

      Usuń
  6. Teatralna, na obrazie widziałam kobietę zamiast wyspy, a teraz zamiast babeczek zobaczyłam dorodny biust... :-D

    OdpowiedzUsuń
  7. mało dyń w tym roku ustrugałem, bo aż jedną, co i tak jest więcej, niż rok temu, gdy byłem zajęty przeprowadzką... moja wcześniejsza norma to co najmniej dziesięć: dla siebie i dla wszelkich krewnych i znajomych, którzy zasypują mnie zamówieniami, a w ostatnich latach jeszcze więcej w ramach prowadzenia warsztatów dla dzieciaków w pewnym Domu Kultury... ale Spox Transgalaktyczny, Luz Kwantowy i Slack Pierwotny, bo to się nadrobi w porze nadrobień...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń

nie musisz Czytaczu ale możesz ....