lato było w kraju tutejszym pewne. jak pięć jest pięć. kiedyś. aktualnie pogoda jest tak popieprzona. że koszmar. ja chcę lata. między dwadzieścia a trzydzieści. każdego dnia. ja nie chcę zmian klimatycznych. nie ma już zim, i nie ma już prawdziwego lata...
Ukrop był sobie CAŁE dwa dni i w ciągu doby temperatura spadła z 35 na 20 stopni ... KTO ?pytam się, to wytrzyma ??? zmieliło mnie i potargało wczoraj, że ani palcem nie mogłam ruszyć. także dziś muszę nadrabiać za wczoraj, ogar góry, żeby jutro zdążyć dół, przed gościami. i jeszcze ogród lać jednak, bo opady były nieśmiałe i śmiechu warte.
*
Joga w grupie, to jest jednak inna forma. Tęskniłam bardzo.
sama mogłam oczywiście zasiadać na macie i robiłam to bez problemu
ale moja joginka mnie prowadzi za rączkę i lubię jej słuchać. nie umarłam po prawie rocznej przerwie, nie padłam, nie spałam, i nie przeleżałam w pozycji dziecka. Dałam rade. i nawet się nie spociłam :-)
Wieczorem po jodze, zaległam na kanapie przy spektaklu Szczepkowskiej "Adhd i inne... no daliśmy radę, ale dupy mi nie urwało. jednakowoż. nie wiem czego się spodziewałam. Dwa Teatry teraz na tapecie, więc będzie co spożywać duchowo.
tak się składa, że nastał czas porządków, jak co lato. w zasadzie. miałam sobie zrobić przerwę tygodniową ale nie dałam rady :-) bo patrzę w kalendarz i ...zaraz się to lato skończy normalnie ;-p a ja nie zdążę. nadrabiam zaległości papierowe w teatrze. porządkuję też garderobę i przedmioty. zaplanowałam malowanie ściany w moim gabinecie czarną farbą tablicową ale to chyba zostawię na koniec sierpnia.
do pracowni plastycznej wrócił mały piec do wypałów, dziś go pakujemy. hurra.
[powinniśmy pomalować korytarz, kuchnię i łazienkę w domu...czas już najwyższy. ]
... znów przeczytam "Gorzko, gorzko. Bator. jakoś nabrałam ochoty. przeglądając kindle. komponuje sobie lektury wyjazdowe w czytniku. razem komponujemy listę filmów do ściągnięcia na wyjazd. robię porządek na półce w storytel, bo już nie mam miejsca. wywalam prawie wszystkie przeczytane pozycje, żeby zrobić miejsce dla nowych.
Przeglądam kosmetyki i zmawiam brakujące. Zamawiam też nowe kroksy, choć Naczelnik uważa, że można odwrócić proces, że znów należy te zdeformowane wystawić na słońce i 40stopni i wsadzić nuszkę, to się ponownie odkształcą, no chyba to tak nie działa, jednak. Jeszcze polowanie na sandały mnie czeka...
Przestałam patrzeć na blogowe przepychanki. nie gniewam się, i nie dziwię, gdy ktoś lubi blogera, którego ja nie lubię...już też niczemu się nie dziwię. absolutnie. Wszystko już było. i każdy jest inny. jednak przy pewnych wpisach włącza mi się lampka czerwona...nadal. a ja powinnam słuchać swojej intuicji. raczej mnie nie oszukuje.
[patrzę też, jak sie pewien Troll nawrócił. he he. i oczekuję, że na stałe]
Cale szczescie, ze temperatura spadla o polowe, przynajmniej moglam sobie posprzatac w mieszkaniu, co byloby niemozliwe w przypadku 40-stopniowych skwarków. Teraz mamy przyjemne 18° i takie lato to ja lubie, bo jest czym oddychac. Do pelni szczescia przydalyby sie nocne opady porzadnego deszczu. No ale nie mozna miec wszystkiego.
OdpowiedzUsuńJa już napisałam że wolę z 10 stopni więcej i wolę ciepłe letnie deszcze a nawet burze.u nas zimno. Nuszki mi marzną.
UsuńNo wiesz, u mnie juz wiek odgrywa role, mnie jest stale za goraco, te tzw. uderzenia mnie wykanczaja, wiec kiedy jest chlodniej, to ja odzywam. Upaly sa dla mnie zabojcze.
UsuńLato jest upalne i ja jestem jego wielką zwolenniczką, chociaż podchodzę do upałów z należnym szacunkiem i bez picia na rower się nie ruszam :)
OdpowiedzUsuńAle stokrotnie wolę ten gorący lipcowy skwar od zimnicy, więc nacieszam się nim, ile wlezie.
A dziś nad Morzem Północnym troszkę chłodniej, czyli 24 stopnie.
U mnie w domu też porządki i to wielkie, ale stopniowo, codziennie coś.
W największy upał wyprałam wszystko, z czego się cieszę, bo mam świeżutkie rzeczy, w tym pościel też świeżutką i zmienioną :)