no ja tu dochodzę, co mnie tak ostatnio przywaliło i jak wpłynęło na moje postrzeganie, i brak snu. i wychodzi mi, że nie tylko robota...i dlaczego ja się boję tego określenia : wypalenie zawodowe ? przecież w kraju tutejszym /nie ma litości/ to ja się powinnam SPALIĆ jak czarownica na stosie. już dawno.
jakiś czas temu Skończyłam Gorzkiego "Śnieg przykryje a tu przemoc, wóda i patologia. Czytam "Od jednego Lucypera i przemoc, wóda i patologia... przemocowe rodziny. i w tym wszystkim kobiety. bite, i poniżane. właściwie, to znęcanie się było do niedawna czymś zupełnie normalnym. i nadal jest w niektórych kręgach.
Dokończyłam te literaturę, tym razem, choć miałam ochotę rzucić w cholerę. jak ostatnio dwie inne, zatrzymane w połowie. bo tam rak i masakrowani rdzenni mieszkańcy ...wszystko jest jakieś zjebane i Brzydkie. ostatnio. nie chcę się kortyzolowo stymulować. ponad normę. i tak u mnie przekroczona. podobno. taka jest "diagnoza" domorosłej psycholożki. ale faktycznie mam przesyt złego. i świadomości ile tego złego. a do tego aktualne zajawki w polszcze i na świecie. które omijam dużym łukiem.
Co najgorsze, to wszystko złe rezonuje we mnie wszystkie moje lęki. kurewa. już nie ważne skąd one. Ważne, że się budzą i wrzeszczą.
i jak tu żyć?
Ręka do góry, kto lubi, gdy mu się na siłę udowadnia, ze wszystkich stron,
że na pewno jego życie TU było chujowe, i też był umoczony, bo wszystko wokół było raczej chujowe, aż do teraz. a teraz to nie jest chujowe, bo teraz się o tym mówi.
No nie. Rośnie we mnie bunt. i chyba żyłam na innej planecie.
Nie byłam nieszczęśliwa i nadal nie jestem (nie mylić z przemęczona, nawet wypalona, zestresowana).
Zwłaszcza, gdy popatrzę z dystansu. jak to zrozumiałam, to jestem wdzięczna za kochanki mego męża, za nieszczęśliwe miłości, za "patologiczną" rodzinę wedle dzisiejszych standardów ;-) bo byłabym dziś kimś zupełnie innym. przecież. i za covida też jestem wdzięczna, gdyż w przeciwnym razie nigdy bym się nie zdecydowała na zmiany. które okazały się zbawienne. i za chujowe przyjaciółki, bo mnie przeczołgały w dobrym kierunku...nie czuje żalu, złości, tylko zwyczajnie zdarza mi się tęsknić. i za wszystkie moje emocje jestem wdzięczna. inaczej nie byłoby Teatru. mojego.
Dostałam dwa dni temu piękną wiadomość z Belgii, od mojej aktorki dawnej, bardzo już dorosłej i sławnej: Słuchaj myślałam sobie o Tobie ostatnio, o naszym teatrze. który stworzyłaś. Dziękuję. Uratowało mi to dupę, byłam w depresji i nie wiem, jak to by się skończyło, gdyby nie Ty.
NO LOJTE, dla takich wiadomości WARTO ŻYĆ. nes pa? 😃
Byłam i jestem Szczęśliwa [dopóki się konfiguracja polityczna nie spierdoli. wtedy na powrót będę sarkać. zapewne. i pluć jadem].
oraz bym stąd wyjechała oczywiście. wchuj. ale to inna bajka. wyjechałabym pozostawiając tu dom, lub mieszkanie. i nie na stałe ale w kamperze. po europie i po świecie.
[bo pamiętam, że w obcym kraju, to jednak tak sobie ale teraz, to ja jestem w zupełnie lepszej sytuacji.]
ps
no lubię Mietka, i czytam kolejną gorzką powieść kryminalną.
i jeszcze zielony kurczak miny strzela i złośliwie komentuje moje dwa dni przerwy w lekcjach...
jesosie bym zapomniała napisać, że Naczelnik wygniótł bardzo dobry pasztet z fasoli, och rozpływam się, zaraz sobie zjem na późne śniadanko.
ps
podobno gdzieś tam śnieżyce, prondu brak
a u na wiosna. normalnie wiosna na plusie.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
nie musisz Czytaczu ale możesz ....