poniedziałek, 29 grudnia 2025

Cichosza czyli głównie w trasie ale i na jarmarku.





 
Po śniadaniu wizytach, gościch, prezentach i odpalaniu dronda, spakowaniu i nawet małej drzemce udało nam się wyjechać. Granica słowacka blisko blisko. Jeszcze tankowania i ziuuuu pomiędzy górami.

Pogodę mielismy tak zwaną prześwitującą słonecznie. A wieczor już na prawdę piękny, rozświetlany światełkami i nawet ciepły.
Dość szybko zrobiliśmy przerwę na pojedzenie. Tęskniłam już za bryndzowymi haluszkami. A Naczelnik za kofoladą 😃

Ścięło nas jednak w tej krótkiej zaledwie 3godzinnej trasie więc pospaliśmy jakieś 20minut na parkingu.

 Na wjeździe do Bratysławy spory ruch. W końcu niedzielny wieczór i wszyscy zjeżdzali na chatę. Na pierwszy rzut oczny wpadł nam oczywiście  zamek. 
A potem pałac prezydencki, bo w jego pobliżu mamy hotel.




Byłam przekonana że się zarwie, z nami i bagażami...😲
Winda jak z koszmaru.




Hotelik jak sama nazwa wskazuje maleńki. Ale pokój całkiem spory i łazienka. Natomiast winda koszmarna, także raczej dygam na piechotę na to 3 piętro. Ale to dobrze, bo jarmark świąteczny nas zabił wyborem jedzenia, słodkości win grzanych ...

Obogowie.

O tym jednak w nastepnym wydaniu, bo idziemy w miasto.

wyspalismy się porządnie, zjedliśmy śniadanie w sam raz, zostawiając  Sobie miejse na kolejne jarmarczne jedzenie.. .

A poniżejj trasa na jarmarki trzy, przez inchną ostrą bramę😉😋








Wieczorem było klimatycznie. Że hej.

W takich klimatach szwendaliśmy się po jarmarkach ponad dwie godziny.

Że hej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

nie musisz Czytaczu ale możesz ....