... byłam w październiku roku pańskiego niewiemktórego
i wtedy taka stylówa na ulicach
i w Pergamonie
o tak, muszę zrobić posta o tym Berlinie, choć wydaje mi się, że już zrobiłam... i już żałuję, że wtedy na bieżąco nie pisałam. bo jednak warto. potem człowiek chce sięgnąć do wspomnień i namierzyć nie może.
Są miasta i muzea do których wracam cyklicznie. Berlin okazał się być najpiękniejszy w październiku. gdyż trafiliśmy na wyjątkowo słoneczną pogodę i Festiwal świateł. a przepiękna jesień zrobiła swoje. Poza samym Berlinem zwiedzaliśmy Poczdam, pałac Sanssoucii... moc pałaców i parków jesienią, zauroczyła mnie. i zapach drzew ciasteczkowych.
A ja tymczasem o innym muzeum, które też opiszę w kontekście mojej perygrynacji po Paryżu, otóż
ano objawił się nowy Arsen Lupin na skuterze, czyli obrabowano Luwr 😮Galerie Apolla.
Ukradziono klejnoty Józefiny... zapewne na zlecenie dla jakiegoś miliardera. bo przecież nikt tego na aukcji nie wystawi. No niestety, jest jeszcze inna możliwość bardziej jeszcze barbarzyńska, otóż w obliczy tych ostatnich eskalacji wojennych i napędzania stracha, skoku cen złota, możliw, że przetopią ...
ech.
barbarzyństwo. może jednak nie przetopią łobuzy.
A może na Korsykę wywiozą :-) tak jak swego czasu, gdy skoku na ukradniętą Giocondę dokonał pewien Włoch, który chciał aby wróciła na ojczyzny łono.
*
A wczoraj było bardzo przyjemnie. zanurzałam się we wspomnieniach, przeglądając zdjęcia na nośnikach zewnętrznych. i wywlekłam dwie duże walizy z garderoby...z zimowymi kurtkami, futrami(sztucznymi) i wełnianymi płaszczami. och będzie w czym chodzić. i kilka sztuk dużo za dużych poczeka na inne czasy ;-)
oby się nie doczekała. za to doczekała się czarna wełniana dyplomatka.
Było też bardzo przyjemnie na spotkaniu z moimi byłymi. Rozmowy w kawiarence na kanapie się odbywały przy kawie, herbacie i grzanym winie. podobało mi się tam, gdzie nigdy nie byłam wcześniej. bo zapomniałam już, czym są spotkania w kafejkach ze znajomymi, koleżankami. przy kawie, kieliszku, piwie, herbacie... zazwyczaj w mieście wpadam na jedzenie do knajpek. między pracami. sama zawsze się spieszę. znajomi dopadają mnie w domu. a byli aktorzy, to najczęściej w teatrze.
Wystroje nowoczesnych malutkich kafeterii z klimatem, witrynkami z cepelią i pamiątkami, bardzo mi się podobają. Jest tak domowo. I ja preferują właśnie takie oswajanie miejsc. DOMOWO, słowo klucz. mało formalnie a najlepiej wcale.
[W moim teatrze jest domowo. w mojej pracowni szkolnej też oscyluję w tym klimacie]
No więc nie trzymam ręki na pulsie. mam swoje miejsca. a ja bardzo lubię poznawać nowe
i ponieważ tęsknię za spotkaniami, to w piątek mamy babski sabat w knajpie ...na plotach, jedzeniu i piciu.
Oby do piątku.
*
Zawiesiłam sobie "Przetok, Biłays, bo w obliczu ostatnich wieści nie dałam rady. temat raczyska dominujący. Słucham więc "Poszukiwacza zwłok. prawda, że brzmi lepiej 😜
No i żeby nie było za miło. rodzice bywają okropnym rozczarowaniem. Okazuje się, że kłamią, oszukują, okradają swoje dorosłe dzieci. Manipulują. wiele traum a czasem spierdolone to życie, przez niedojrzałe kłamczuchy spryciary. które nigdy nie powinny mieć potomstwa.
[czasem myślę że metoda na adolfa by się sprawdziła, że cichcem przy okienku naświetlania idiotów]
Aktualnie dwa stopnie na zewnątrz. no chyba się listopad zbliża. szybko. za szybko. marznę ostatnio bardziej niż zwykle. siedzę w łóżku. z kawką. czytam w papierze dzisiejszego ranka.
Pracuję nad sobą.
Dobrego poniedziałku i ciekawego tygodnia.
autem jadąc do szkoły muszę już omijać cmentarze. Zaczyna się polisz danse macabre. i cmentarna rewia mody na wsi 🙈
Szwecja swego czasu cichcem kastrowala swoich inteligentnych inaczej obywateli, a bylo ich niemalo na skutek chowu wsobnego. Teraz nagle stala sie taka otwarta i demokratyczna, ze zmierza do pelnego upadku, jak Niemcy, Francja i Wielka Brytania. Pewnie nie udalo sie wykastrowac wszystkich idiotow.
OdpowiedzUsuńNo i szkoda, ze mam Berlin tak daleko, bo moglybysmy skoczyc na jakas kawe z ciastkiem.
O tej kradzieży dopiero dziś rano w radiu słyszałam, bom wczoraj podróżowała...w sumie lepiej, że ukradli, niż zniszczyli, choć kto ich tam wie. Jesień i zima, to dobra pora na testowanie lokali wszelakich, je leniwa kucharka jestem, gdyby było mnie stać jadałabym poza domem.
OdpowiedzUsuńDobrego tygodnia i uważaj na siebie, bo pogoda ma być straszliwa!
A ja z kolei mam w domu domowo, jak wychodzę to lubię coś innego. Może być ekskluzywnie, może byc przasnie. Kulinarnie też lubię odmianę, nie zamawiam potraw, które robimy perfekcyjnie w domu.
OdpowiedzUsuńA w Berlinie to nie byłam nigdy!