piątek, 27 czerwca 2025

tymczasem w pogoni za czasem

 rzecz się dzieje przed Muzeum Narodowym w Sztokholmie.





a więc Niedziela. po szaleństwach midsommarowych i morskich, wieczornym szlajaniu się po starówce i nie tylko. po knajpach. 

w dzień czwarty postanowiliśmy Zwiedzić muzea, które zdążymy, bo przecież muzea są otwarte do 17ej a ponieważ mam bardzo dużo zdjęć, to podzielę niedziele  :-) na dwie.

Plany były wielkie a skończyło się na dwóch muzeach :-(  nie daliśmy rady czasowo i nie byliśmy u wikingów, ani w muzeum sztuki nordyckiej) 

Dlaczego? bo Postanowiliśmy się wyspać i celebrowań śniadanie. nigdzie się nie spieszyć przede wszystkim. moje ciało zwłaszcza kręgosłup odwdzięczał się za pomarańczowe trampki. bez wkładki, bez sportowego sznytu. no i byliśmy już serio zmęczeni. znaczy głowa by chciała a dupa nie nadąża. 

Pierwsze muzeum wcale nie było Pierwszym w planach, po prostu, jako pierwsze pojawiło się na naszej drodze. Od początku obracamy się w samym centrum. Wyspy. Starówka. 

a więc dziś padło na Muzeum Narodowe. 








Zbiory stałe mają dość pełne wszystkiego, wnętrz, mebli, porcelany, sztućców, strojów, popiersi, w tym oczywiście wywiezionych z Rzeczypospolitej szlacheckiej ...i  starych mistrzów. 




Zawsze w muzeum jest też wystawa czasowa, tym razem były szwedzkich artystów. i obie świetne. 




Mnie najbardziej zachwyciła Hanna Hirsch - Pauli. 

w sklepikach muzeów znajduje sie zazwyczaj ten sam zestaw, oczywiście magnesy, akcesoria nawiązujące do obrazów, długopisy, plakaty, gary, jakieś dizajnerskie rzeczy. Zakupiłam więc dwie szklane czereśnie, z obrazu powyżej, i magnez z obrazem 

 "Czas śniadania" - Hanny Hirsch-Pauli



ale najbardziej byłam zainteresowana szwedzkim dizajnem.







o którym więcej w kolejnym poście.

*

Cały czas gonię za czasem, jakby szwedzka przygoda się rozciągnęła. przeciągnęła w czasie. Najpiękniejsze są zawsze w tych wyjazdach Oderwanie od wszystkiego codziennego, jakiś politycznych zadym, kraju tutejszego przede wszystkim ale też, tego całego szajsu, który się dzieje na świecie... TYLKO przez chwilę miałam zawieszenie myśli, tuż przed wylotem. gdy Naczelnik poinformował mnie, o szwedzkim gangusie naciskanym przez Iran aby sie mścić. Celem ataków terrorystycznych miałyby padać obiekty izraelskie i amerykańskie ale wiadomo, że zawsze jest "przy okazji. zawsze są ofiary, które się nawinęły, przypadkowe...

Świat już tyle razy wisiał na włosku, poza drugą wojną bardziej niebezpieczny okazał się  Porządek powojenny(granica Pakistan - Indie). Zimna wojna doprowadziła ludność do schizy, w USA ludzie całe życie budowali schrony i się przygotowywali do świata postapokaliptycznego, który nigdy nie nadszedł a oni umarli. i gówno z tego mieli. 

Generalnie postanowiłam nie marnować sobie życia na strach. i jakieś absurdalne przygotowania. 

**

A dziś czyli w dzień zakończenia roku, ledwo wstaję, po wczorajszym zakończeniu roku. Było jak zwykle pięknie, wzruszająco, dla nich i było wykańczająco, bo pusta szkoła jest dziwna. a siedzenie 8 godzin bez uczniów jeszcze dziwniejsze. no oczywiście, że można robić porządki, plotkować...albo zapierdalać ze wszystkim na zakończenie roku. robić ostatnie próby...ćwiczyć chodzenie na szczudłach, wieszać nowy ekran...testować sprzęt na ostatnią chwilę...Przypomniały mi się wszystkie porzucone demony. obiecałam sobie i innym, że już nie będę. no i na sam koniec, po występach, prezentacjach, uniesieniach te gnojki znów mnie porzuciły z rekwizytami. sześć razy targałam całość do auta. do teatru, wypakowywanie, wieszanie, odstawianie... ale wybaczam tym małym dużym gnojkom, bo ryczeli, żegnali się i smarkali w rękawy swoich rodziców i nasze :-)

Teraz wypala mnie kolejny stres. czy będzie padać, czy nie będzie, oto jest pytanie szekspirowskie.


ps

Rajaner wypłacił nam odszkodowania za opóźniony lot. tyle dobrego ale nic nam nie zwróci dnia straconego ...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

nie musisz Czytaczu ale możesz ....