piątek, 20 czerwca 2025

Dwadzieścia dwie godziny.




Czy ktoś z was obserwował, przez szybę, jak naprawiają samolot na  płycie lotniska, siedząc na twardym krzesle u Wałęsy. Nie to nie jest przypadkowy samolot, to samolot, którym mieliśmy odlecieć wczoraj o 7. 40 rano. 
Wstaliśmy o 3 w nocy, wyjechaliśy o 4 ej, odpawiliśmy się i już witaliśmy z króliczkiem stojąc w rękawie i się sytuacja spierdoliła i nie, nie nazwę tego bardziej  na poziomie  ciotek zdegustowanych używaniem wulgaryzmów, gdyż chuj nas wszystkich strzelił mniej więcej o 16 (tak, tak po 9 godzinach czekania) gdy po raz kolejny napisano, że może o 18 odlecimy, wtedy się polskie towarzystwo ruszyło do gejtu porozmawiać już mniej parlamentarnie ale jeszcze bez rękoczynów. Chcieliśmy zwyczajnie po ludzku wiedzieć czy polecimy.  Do tej 16 leżałam na łóżku masującym i posdypiałam. Ale nie tylko, wyłaziłam ponad dziesięć tysięcy kroków. Dwa razy nas kontrolowali. Zaliczyłam wszystkie sklepy, kupiłam cienie i błyszczyk. Zjedliśmy różne posilki bo rajaner nam zafundował. I port lotniczy w Gdańsku nie ma już przede mną żadnych tajemnic. A gdy o 16 PYKLO NAM NA TABLICY CO MOŻNA ZOBACZYC NA PIERWSZYM ZDJECIU coś w nas pękło. Zadaliśmy sobie z Naczelnikiem poważne pytanie, czy nie mamy przypadkiem dosyć? 
Powiem wam, że to bardzo ciekawe doświadczenie. Ho ho. A jak zbliża współpasażerów, teraz gdy się spotykamy w Sztokholmie mówimy sobie Dzień dobry, a przecież gdyby wszystko poszło zgodnie z planem nigdy by tak nie było, nawet bym ich nie zapamiętała, to tylko godzina dwadziescia lotu. I na tym cała ironia losu polegała, dwanaście godzin czekaliśmy na tę godzinę dwadzieścia lotu.  O 16 wiec towarzystwo się wkurwiło. 
"Prawdopodobnie wylecimy o 18 ale juz nikt w to nie wierzy...Zakupiłam flaszkę, bo tabsy przestały działać i się nastawiam pokojowo. Powiedzmy. 
To, że jeszcze nie wywlekłam kałacha zawdzięczam fotelowi do masażu.
W każdym razie Ryanair ma u mnie tak przejebane, że nigdy więcej nie wsiądę do tej szmatławej linii kolejowej rodem z PRLu". Tak Mówiłam i myślałam wczoraj i dobrze, że jednak odpuścliśmy, bo gorzko bym żałowała niewylecenia. I niebycia tu gdzie teraz jestem.  
A więc usterkę  w końcu naprawili 
I wylecieliśmy po 12 godzinach czekania. Włączył nam się czarny humor w stylu, a teraz kompletują załogę samobójców, a teraz jemy ostani posiłek, a w samolocie załoga na legalu pozwala nam na chlanie żołądkowej gorzkiej i innych trunków, bo kto wsiada do samolotu samobójców, tego się pawo nie ima. Było inaczej niż zwykle. Już nam było wszystko jedno. Serio.





Po godzinie lotu pojawiły  się takie widoki. Sztokholmski archipelag. 
I wtedy po raz kolejny coś we mnie pękło, że nikt mi nie ma prawa zabierać moich marzeń. 

Wylądowaliśmy po 20,  do hotelu dotarliśmy ok 22. Cały dzień w plecy. I już tak zostanie do końca. Nie nadrobię ani czasu, ani pisania. Przepraszam, że nie bywam na blogach, nie będę miała czasu. Ledwo dam radę u siebie. Ale nadrobię po powrocie.

Pierwsze widoki miasta. Hotel dokładnie na przeciwko dworca.
20 minut piechotą do starówki, portu i najważniejszych muzeów. Lokalizacja idealna.,








Zapakowałyśmy graty do pokoju i do baru na 8 piętrze.  Z tarasem na dachu a Tam ze szklankami w dłoni popatrzyliśmy na miasto z góry

 I wypiliśmy za życie.

Tu lajf tu lajf Lachaim. 
Lacham lachaim tulajf.

A dziś był Kosmos, o którym napiszę jutro ale zostawię zajawki






Ps
No i na koniec bardzo wymowne TO


Przypadek ?🤣🤣🤣
Nie sądzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

nie musisz Czytaczu ale możesz ....