sobota, 29 maja 2021

Matkajadwiga nadciąga ...

 Wczoraj miałam dzień pracowity, jak przypuszczałam ale za to  bardzo udany wieczór: tęskniłam już za jogą. Po 2 tygodniach nieruszania się ta wczorajsza dała mi w kość. Potem zostałam na dwie godziny medytacji przy dźwiękach  mis, dzwoneczków, grzechotek i śpiewie mantr. Pozwoliłam przepływać tym wszystkim wibracjom przez moje ciało i było odprężająco dobrze. Cudownie. nie odleciałam co prawda, jak niektórzy ale może  następnym razem... nie miałabym nic naprzeciw, żeby każdy dzień się tak kończył.

A dziś od rana telewizor i ekran w jednym zastąpiły mi sytuacje za oknami chałupy i to na dwóch poziomach, otóż nasza Ruda faktycznie się rozmnożyła (jakiś czas temu sąsiad nam oznajmił, że widział jak Ruda się wprowadzała z tobołami na naszego świerka) i mamy cztery urocze, przepiękne, maleńkie wiewiórki do podglądania, pod samymi oknami chałupy. Świeci słońce, jest prawdziwy letni ranek - NARESZCIE i maluchy wylazły pobaraszkować i ogryzać pyszne, zielone tegoroczne przyrosty i malutkie szyszeczki. Godzinami mogę patrzeć od dołu i z góry jak się pociesznie gramolą - na poziomie twarzy dosłownie ręka świerzbi, żeby je dotykać. Już wysypałam orzechy pod drzewem a po południu postawię wodę w misce. bo nasze rudziece są akrobatami co to dogórynogami z drzewka w dół i piją se wodę z miski. Koty się zainteresowały oknem połaciowym, które przy otwarciu dotyka świerka i możliwe, że się rude zaplączą do chałupy, póki co Maniek z Luśką wiszą z wytrzeszczem na tym oknie połaciowym otwartym zaledwie, żeby nie wylazły brońboże. no wiszą zaczepione pazurami i się awanturują. KotLuśka to zawodowiec w mordowaniu ptaszków i ganianiu wiewiórek, jest widywana przy budkach lęgowych we wsi, się doigra kiedyś. Do tego, jak co roku wykluły się malutkie ptaszki w pompie. Tak, mamy pompę, nieczynną niestety a w niej co roku ptaszek składa jajka. Można słyszeć jak się pisklaki drą i podglądać rodziców w dokarmianiu.  nocami słyszymy też całkiem bliskie szczekanie lisów no i oczywiście widzimy je wracając do domu, lub spacerując. A raz nocą, gdy odprowadzaliśmy znajomych do auta, widzieliśmy, jak środkiem ulicy pod chałupą niespiesznie szła sobie, zataczając się pijana fredkokuna i pogwizdywała... też wracała z imprezy. 

I proszę mi tu nie płentować, z drwiącą miną o "zawijaniu w sreberka" tak to u nas JEST po prostu.

Zapowiada się piękny dzień. Spokojny, słoneczny i można by go spędzić w ogrodzie i iść na długi spacer po nasiona, jak radzi Kalina i podglądać rude i zagościć u sąsiadki bom zaproszona - zobaczyć jak tam elewacja domu remontowanego i do drugiej wpaść na nalewkę a tu niestety trzeba się nade wszystko skupić na ogarze chałupowym i w ogóle, bo Matkajadwiga nadciąga już jutro... co nie wyklucza oczywiście tych wszystkich przyjemności, no może nie wszystkich, z czegoś będzie trzeba zrezygnować.

Na dzień mamy, zabieram ją na dobry obiad do nad morze. 

A i jeszcze jedna obserwacja na koniec: wracam sobie z medytacji po 22iej, idę na parking i coś mi NIE PASUJE .. . a przy parkingu jest knajpa i słychać było śmiech ludzi, gwar i świeciły się lampki. 

To była normalność o której zapomniałam.

Ps. Sąsiad mi powiedział, że według niego małe rude zostały właśnie wyprowadzone z gniazda i już ich nie zobaczę, nie nieeee niech mi ktoś powie że to nie jest prawdą😫😫😫😫😫😫😫😫

6 komentarzy:

  1. Buuuu... a ja liczylam na zdjecia rudych z przychowkiem :(
    Zanim ja sie przyzwyczaje do tej innej normalnosci, to pewnie nadejdzie czwarta fala pandemii, wiec sie specjalnie nie wyrywam z tym przyzwyczajaniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co tam zdjęcia właśnie wrzuciłam filmik na fejsa 😄😄😄 okazuje się że siedzą w gnieździe hurra

      Usuń
  2. Rude, rude, rudaski. Ale fajnie. Ciesz się, bo to kapitalne zwierzaki. Moja właśnie przeleciała przez taras. Nie wyobrażam sobie, by ich w ogrodzie nie było.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u nas pierwszy raz w obejściu. Oby zostały jak najdłużej i w ogóle zostaną. wiesz nie myślałam, że się zdecydują bo koty pies ...

      Usuń
    2. One wiedzą, co im grozi, ale cześć z nich sobie pójdzie, bo one mają określone terytoria, jak każdy inny dziki zwierz. W naszym ogrodzie jednego roku naliczyłam 6 wiewiórek(penie te młode robiły masę), ale teraz są trzy i tak sobie od dwóch lat stoi. To jest warunkowane ilością żarcia na zimę. Dokarmiamy, ale one i bez tego sobie świetnie radzą. nasza karma leżała do kwietna nieruszona, za to łupin orzechów było sporo w różnych miejscach. W każdym razie młode powinny sobie z kotami poradzić ucieczką. Z każdym dniem są zwinniejsze, a koty jednak są ciężkie choć po drzewach łażą. Wiewiórki najbardziej narażone są, kiedy są malutkie w gnieździe.
      Matka Jadwiga jest frapująca- już czekam na opis spotkania I stopnia:):):):)

      Usuń
    3. sąsiad widział je rano jak ganiały sie po wierzbie i wędrowały po naszym ogrodku :-)
      Matkajadwiga dobiła i juz jest oblegana przez Ciri ))))))

      Usuń

nie musisz Czytaczu ale możesz ....