sobota, 8 listopada 2025

ochohoho.

 ochoho jakie księżyce ostatnio,

 pełnie mną targają jakimś nieokreślonym niepokojem.

uff to był ciężki tydzień dla nas obojga. dużo powodów do zastanowień, w pracy, w domu intensywny czas i kotManiek, który zdumiewa wetów, diagnostyków. wczoraj miał robione bardzo wnikliwe usg brzucha, i jest dobrze, natomiast niestety zrasta się za wolno.

[no ale kotManiek, to koci staruszak, ma 16 lat i owszem budzi podziw, zarówno fakt, że przeżył, jak i proces zdrowienia.]

Część obciążeń ze mnie zeszła, część obciążeń  pozostała. na po łikndzie. TERAZ wstaje, pije kawkę a nawet dwie zajadam pyszne ciasto i w drogę. 

Wszystko nam sprzyja:-) cały świat nam sprzyja. pogodę mamy słoneczną i ciepłą, drogi suche, trasa do Berlina wyśmienita. 


* a teraz polityczno obyczajowy przerywnik :

z tematów hot w których nie chce mi się babrać, to oczywiście przestępca ziobro...który, jak na tchórza z małym fiutkiem, przystało,  spierdolił. miękiszon putinoweic, był uprzejmy nie wytrzymać ciśnienia, bo od siedzenia w pierdlu są inni, nie on.

Czy na prawdę wyborcy pisdzielców, to jakaś ślepa tandeta? żeby nie widzieć w którą stronę spierdalają ich zakłamani politycy?? 

już nie mówiąc o białoruskich nagrodach dla brałnów. 🙈 japierdole. 

Kiedy nagrody od putina?? siępytam się. brałnie.

A tymczasem co tam panie w większejpolityce. Naczelnik mnie zmusił w tygodniu do zobaczenia Johna Olivera.

tu znów trump dostał po dupie w NY, owszem pan prezydent przebudowuje kapitol, marmury, wersale etcetery a tymczasem amerykanie biednieją, i z tej biedy i obietnic przecież go wybrali. teraz ich trochę rozczarował. 

no i amerykanie, to amerykanie, panowie i panie wszyscy som imigrantami :-D

cytaty z burmistrza elekta:

Zapowiedział, że będzie się sprzeciwiać zarówno antysemityzmowi, jak i islamofobii oraz obiecywał, że „Nowy Jork pozostanie miastem imigrantów, miastem zbudowanym przez imigrantów, zasilanym przez imigrantów i od dzisiaj rządzonym przez imigrantów”

Jeśli ktokolwiek może pokazać krajowi zdradzonemu przez Donalda Trumpa, jak go powstrzymać, to jest to miasto, które go stworzyło. I jeśli jest jakikolwiek sposób, by przerazić despotę, to przez demontaż tych samych warunków, które pozwoliły mu na akumulację władzy. W ten sposób nie tylko zatrzymamy Trumpa, ale zatrzymamy następnego (Trumpa) - mówił Mamdani. - Więc Donaldzie Trumpie, bo wiem, że to oglądasz - mam do ciebie tylko te słowa: podkręć dźwięk w głośnikach.

ojojoj. się narobiło. 

*

Zabieram tablecik, będę sobie pykać zdjęcia i wklejać i zdawać relacje i pisać posty. niewykluczone, że więcej niż jeden. 

czyli ziuuuuu i  tymczasem.


piątek, 7 listopada 2025

Listy do M.

[ jak to jest, że oni cały czas z nosami mają problem...]





No i u mnie w pracowni element stały czyli Kobiety. jestem czołową feministką w tej brygadzie. oraz nadal lewicową szmatą😂
namalowane przez ósmoklasistów.

Czyli kartki do Matczyzny.

te akurat w wykonaniu małych obywateli i obywatelek :-)






Ciągle czytam te życzenia. bo się nauczycielki przygotowują z dziećmi do rozdawania kartek pokracznym obywatelom miasta tutejszego... ja nadal zachwycam się plastycznymi formami kartek. i nie zgadzam się, że kartki, to forma bogonarodowych działań. To jest najbardziej naturalna rzecz pod słońcem, kartki urodzinowo-imieninowe. nieprawdaż. z różnych okazji sobie życzymy. pomyślności. dobroci, zdrowia, szczęścia... więc czemu nie Matczyźnie. 

Takie skierowanie uwagi na własną matczyznę u dzieci, jej personifikacja jest najprzyjemniejszą i najrozsądniejszą  formą dbania o dobro wspólne. obywatelskość i Odpowiedzialność. bez zbędnego zadęcia. które niewątpliwie zatyka umysłowo sporą część narodu tutejszego.

*
W środę zawsze wydaje mi się, że jest czwartek, a potem jestem zdziwiona. że jest i drugi czwartek. środa spędzona w palcówce a potem do nocy w teatrze, nadal byłam zakopana w papierach, projektach, szkliwach, sprawozdaniach, imprezach, zakupach...w Czwartek powtórka z rozrywki czyli placówka, i nadal robota w teatrze i dużo spraw do zaprojektowania. Nagle sprawy pączkują jak oszalałe. namnażają się i dopiero po powrocie mnie dopadną. 
W środę obiadek zjadłam w teatrze, wczoraj zupkę ogórkową przygotowaną przez naszą cudowna paniąhanię. dopiero na kolację pochłonęłam. i jabłecznik też upiekła dla nas. a na koniec dnia wczorajszego była Joga. Cudowna, Rozciągająca, wyciszająca joga. Nareszcie moje joginki wróciły z Cejlonu. 
 
ach i w tym moim młynie, wyrwałam sobie godzinę na prywatę : zakupy ciuchowe w ulubionym sklepie : spodnie bawełniane w kolorze nie czarnym(ciepły ciemny brąz) bardzo obszerne, ciepłe, tkanina o konsystencji dresu. bluzka brązowa(czekoladowa) w grochy również bawełna. i koszula w kolorze popielu w białe kropki, dwustronna: w środku biała w popielate kropki, cudowna bawełniana całoroczna(wszystko to fajny włoski dizajn).
 Szykuje się i dopina Stylowa na wyjazd,  jeszcze kilka ciuchów w tym marynareczka malutka przy ciele, sweter wełna, gdyby się nagle coś wypierdoliło pogodowo, bluza z kapturem. dżinsy dzwony i koszule/koszulki...piękny czerwony wełniany solarowy golf z dawnych czasów. chusta przeze mnie dziergana wełniana i apaszka w koty. glany. trampki. i oczywiście na łeb gawrożka. cały czas rozkminiam odzienie zewnętrzne. czy kurtka długa ciepła z kapturem czy moje ukochane futro Pantuniestał z owiec. ???może oba.

Walizka stoi na środku sypialni. zaplanowany po brzegi mamy tylko wyjazdowy poniedziałek. dziś ciąg dalszy pakowania i planowania. jeszcze trochę spraw służbowych, Fryzjer, i zamkniecie walizki.

I już na zupełny koniec dnia Wczorajszego ...

MJ  dołączyła do naszej szczęśliwej rodziny. ekhm. Zasiedliśmy więc prze ekranem i pochłonęliśmy kilka odcinków serialu o zatonięciu Heweliusza...mocny.

Czytam nadal Gorzkę, tym razem "Iluzję. czyli kontynuacja, wieloodcinkowa, dostatecznie długa, żeby mnie zadowolić. 
Typ dobrze pisze. i dobrze.

**

A Co ja robię w życiu? głownie, co chcę. i co lubię i co mi sprawia przyjemność. Rezygnacja. trudne słowo. trzeba pamiętać, że artystka lubi też mieć widownię. nie tylko wewnętrzy imperatyw tworzenia. 


środa, 5 listopada 2025

czarno widzę.

 Weszłam w poniedziałek do OBI, i zdembiałam, wszystkie łazienki na czarno i dodatki też głownie czarne...ekhm. mój ulubiony brak koloru w ubiorze, potraktowany bardzo nowatorsko w mojej kuchni, lata temu, Postanowiono zajeździć i w efekcie chyba zbrzydzić. uprzykrzyć, zobojętnieć, ble ble ble co za ludzie. 

no trudno. 

i tak planuję czarny prysznic w górnej łazience.

Nie dotarłam ani do juzka, ani do agaty. popatrzeć ewentualnie na kanapy i zakupić czarne ręczniki. jeszcze. To już po powrocie z długiego łikendu.

(zakup kanapy i farb tablicowych. projekty układają się w głowie. a w czwartek joga... w drugiej połowie listopada dokładam jeszcze w środę i piątek)

Zabukowaliśmy hotel nareszcie. choć z drżeniem. bardzo blisko centrum po lewej aleksanderplac. po prawej wyspa muzeów, koło metra, żeby na spokojnie dojechać i wrócić zarówno na koncert jak i po drodze, na wystawę. i mieć blisko na spacery. szlajania się. knajpy. knajpki.  Ogromnym problemem w Berlinie jest brak parkingów przyhotelowych i dodatkowa opłata wchuj droga za te parkingi. jeśli już jest tych kilka miejsc, no śmiech na sali. nie wiem jak to było w Sztokholmie, bo lecieliśmy samolotem, w Pradze też mieliśmy problem i auto na ulicy parkowało, jednak przy samym hoteliku. ale w Zagrzebiu już nie, i w ogóle w hotelach na Bałkanach. jakoś tak.

Wczoraj najdłuższy dzień w placówce. układanie wystawy z kartek urodzinowych dla Matczyzny. i z kobiet niepodległości.



kartki są na prawdę piękne, to zrobiłam z najciekawszych wystawę, nie ma dwóch takich samych.

[w samej placówce robię ok siedmiu tysięcy kroków. i to jeszcze nie był koniec]

A że nie będziemy w tym roku na gęsinie w Swołowie, to na powrocie do domu zajechałam do niezbyt zachęcającej wyglądem knajpki, lecz niech was nie zwiedzie wygląd mej skóry, ciemnej odziewy palącego słońca...(chyba Ostatni Mohikanin)za to potrawiny z gęsi po prostu palce lizać, takoż ceny: rosół z gęsi z kluseczkami, delikatny i bardzo wykwintny, oraz gęś w dyni i pieczarkach na talerzu z ziemniakami i warzywami. wyśmienite pierogi z gęsiną, do tego pączki z rodzinkami w rumie...

Pękłam. i dojadłam na kolację.

Nie ma się co dziwić, że A potem zasnęliśmy oboje w trakcie oglądania "Ballady o drobnym karciarzu. zapuszczonej w celu dobrego trawienia. i teraz nie wiem czy to film nudny i dziwny?? czy krew uciekła do flaków i pozamiatane ??

Dosprzatałam chałupę, domyłam resztę podłóg, jeszcze raz puściłam paprocha na górce.

przygotowałam pranie. Dziś Naczelnik ogarnie.  A teraz wystawiłam walizkę i zaczynam się pakować...przed placówką i teatrem. 

 

poniedziałek, 3 listopada 2025

Brawo, tango, alfa, delta, fokstrot 666.

 taki listopadowy klimat, nieco horrorowy...wczorajszego wieczoru.


i znów miałam dziś nie pisać, booo ogarniam se kuchnię przed wyjściem do teatru. i łazienkę z praniem. Wczoraj posprzątaliśmy taras i połowę domu...serio. potem zalegliśmy na kanapie i zobaczyliśmy "Dom pełen dynamitu. no zabił mnie ten film. normalnie. tak się właśnie zacznie i skończy, o zamordowaniu świata zdecyduje 20 minut a nawet 5 minut, tyle zajmie podjęcie decyzji i podyktowanie kodów : alfa, brawo, delta, fokstrot  666 i nie będzie co zbierać ani nie będzie wiadomo, kto zaczął...

zamiast dokończyć mycie podłóg, się wkurzyłam i poszłam wcześniej do sypialni, poczytałam w papierze. i posłuchałam do snu.

Napisałam do Margo ; właśnie na jesieni robię największe porządki, tak od zawsze. wtedy zmywam letni kurz z okien, musze kupska, z każdego zakamarku domu, doszorowuje podłogi, zmieniam wystrój na przytulny zimujący, zbieram lato z domu, tarasu i układam ogród do snu...porządki znacznie obszerniejsze niż te w grudniu. wtedy w zasadzie standard i głownie wystrój.

Do teatru wybrałam się po 16ej, drogi były przejezdne i to na luzie. piec wyłączyłam, zobaczyłam efekty ale poszkliwię dopiero dziś nową partię wylewek. Wczoraj mi się nie chciało. i tak odczuwam fizycznie efekty dwóch dni robót domowo ogrodowych i szkliwienia. 



takie jesienne szkliwa. światło nie w pełni oddaje te kolory.


Poza tym nowego "Wiedźmina oglądam, któremu zmienili facjatę, może już nie będzie chrumkał ?

no i gorąco polecam wam "GORZKIE wino" i "SZPAKa. ja szpaka sobie zobaczę drugi raz.

*

 ale... się tymi protestantami zbulwersowaliście. i wiedziałam, że do tego wrócę więc sprawę polskiej rodziny mam na podorędziu w kontekście  filmu "Pod obcym niebem. 2015.

Oczywiście, to bardzo jednostronna wyolbrzymiona obrazem historia pewnej krzywdy. i zderzenia kulturowego. to efekt spotkania się skrajności : z jednej strony kraj katolicki w którym sukienkowi pedofile mają używanie, gdzie dzieci są nadal bite, gwałcone, przemocowo traktowane,  ...a z drugiej wiadomo. urzędnicy bezlitośnie chroniący dziecko przed rodzicem.   

niedawno z zapartym tchem oglądałam zajebisty, norweski serial na Netflix  PERNILLE, i to już zupełnie inna perspektywa, inny ogląd sprawy...
oba obrazy polecam. 

A przy okazji tego filmu, dobry artykuł w temacie szwedzkiego socjalu, skandynawskiej ochrony dzieci i norweskiego Barnevernet. TU.  temat jest bardzo trudny i skomplikowany. bo dobro dziecka powinno być najważniejsze i trzeba mieć jaja, żeby stać po stronie dziecka...w kraju tutejszym bym wprowadziła ten system od zaraz. tylko może nie aż tak bezlitosny, choć inaczej się chyba nie da...
(u nas wszystko się zwala na szkołę. choć są przecież urzędasy, kuratory...ale on wszyscy ślepi, głusi podobnie, jak sąsiedzi)

*

Maniana nie jest w najlepszej formie. nie zdjęto mu szwów, słabo się goi...dziś kolejna wizyta u weta. za dużo optymizmu wykazaliśmy...jednak to 16 letni kot. Boję się.

W czwartek przybywa MJ a my w sobotę wybywamy do Berlina. jutro się rozglądnę, co spakować. pogoda ma nam sprzyjać, ciepło i bez deszczu i wichur, i może nieco mglisto ale to będą piękne mgliste zdjęcia...listopadowego Berlina.


niedziela, 2 listopada 2025

dziś powinno być o zaduchach.

To zdjęcie tematyczne, no prawie. zrobiłam je wczoraj przed naszym domem a wygląda na cmentarne. 
[no więc popierdoliłam kolejność, dziś o zaduchach a wczoraj tylko o świętych ale u mnie o przodkach,przyjaciołach,i śmierci. i definitywnie bez świętości. ale tytuł posta zmieniłam na właściwy dobrany do dnia. Wczoraj i dziś myślę ciepło o tych, za którymi tęsknię.]

Po pierwsze miałam nie pisać. ale zostałam dziś srana zastymulowana przez innygłos.
z tymi protestantami, że 
" A ci protestanci to jacyś obsesyjno-kompulsywni są, człowiek bowiem światły nigdy nie zabiera dzieciom zabawek i nigdy nie zabrania karnawału, bo wie, że wyparte wraca."

Tak się zawsze wytrząsam nad katolami a tu protestanci stanowią obraz jeszcze większych zaburzeń ?
no nie ma opcji, żeby trudne dzieciństwo bez zabawek, bez zbędnych emocji, bez okazywania emocji, wyprane z barokowych zdobień, nie padło im potem nałeb. 
żeby ta bojaźń i drżenie nie wyjebały z hukiem. nie narobiły złego.
🙈
Dlaczego ludzie, to sobie robią? pytam się.

[pamiętam film "Obce niebo. 2015 o tym, jak to szwedzkie urzędy bez emocji odebrały dziecko polskiej rodzinie emigrantów... wtedy nie mogłam uwierzyć w to co robi owa pozbawiona uczuć szwedzka urzędniczka i jak nieludzko działa ten system, na co Naczelnik odrzekł : protestanci ... ]


Miałam wczoraj takie różne rozkminy, bo spędziłam dzień ze sobą. we własnej głowie  ;-) głównie, czytałam ... wzrokiem i uchem, sprzątając, ogarniając ogródek i taras i myjąc duże drzwi tarasowe ale tylko z jednej strony. trochę się szlajałam po wsi. słoneczna aura była jesienna i ciepła. i jedzonko dobre było. i rozpieszczanie sobie podniebienia.


i wróciłam z tych szlajań z bukietem.
 
Co se zaplanowałam, to zrobiłam. i już.
dziś se zaplanowałam też. i może uda mi się jednak przebić autem do teatru, piec powinnam już wyłączyć i poszkliwić trochę jeszcze. i włączyć następny.

*
"Brutalista. monumentalny i piękny. nareszcie doczołgałam się. a powinnam zobaczyć go w kinie.
ech kolejny świetny film w tym tygodniu mnie zachwycił formą. zwłaszcza. na prawdę nakręcony wyśmienicie. trudny. niebanalny. bez odrobiny uśmiechu na twarzy. za to z zachwytami nad projektami architektonicznymi. przestrzenią. muzyką. i jakimś podskórnym obrzydzeniem do tej ameryki. już niekoniecznie ziemi obiecanej ...

i teraz już nie wiem jak to z tymi Oscarami jest, niedawno widziałam "Anorę...czekam na "Prawdziwy ból. rośnie moja wewnętrzna niezgoda na werdykt?

Czytam Rusinka i kolejnego Gorzkiego. 
dalej mielę Hjort...zaglądam do losu odziedziczonego, do wierszy Margo. 

Dzień był długi bo nie pospałam, zamiast tego zobaczyłam "Spisek pierwszych żon i uśmiałam się serdecznie. Naczelnik kwestował na hospicjum. 

**
i dalej o zaburzeniach OCD :

"U niektórych obsesje dotyczą wątpliwości moralnych, przemocy, religii, relacji czy zdrowia.

Kompulsje również nie zawsze są fizyczne – mogą polegać na powtarzaniu w myślach słów, liczeniu, „unieważnianiu” niechcianych obrazów mentalnych.

Z zewnątrz taka osoba może wydawać się zupełnie spokojna i funkcjonująca – a wewnętrznie przeżywać ogromne napięcie i cierpienie."

spokojna, zrównoważona, aż tu nagle...

jak nie wypierdoli...

***

jest 7.23 pranie kreci się w pralce od 6,ej. 

ciepło dziś ale słońca brak.

sobota, 1 listopada 2025

o sacrum powinno być. i przodkach na każdym kroku.


z ogrodów jesiennych takie naturalne wieńce trzaskamy na przełomie września i  października.
Aktualnie to ogród w takich tonacjach






*

a wczoraj oczywiście siedziałam sama w pustym teatrze. dla wzmocnienia efektu zapaliłam świece, kadzidła, i podpaliłam lampiony ceramicznych dyni. było klimatycznie ciemno. postanowiłam kolędnikom zrobić gabinet strachów na powitanie :-)

zapuściłam powieść, w czasie trucia się oparami szkliwa w proszku...trzy misy dwa kubki i dwa ptaszki, tyle się zmieściło w małym piecu. a roboty na dwie godziny jeśli doliczyć segregowania szkliwa. burdel mamy, że rence opadajo. 

Czekałam z dwoma kilogramami dobrych cukierków, nie najtańszego szitu. porządne czekoladowe michałki, michaszki i zozole, bo podobno dzieci lubią.

Rok temu nie miałam nic...a przyszli i byli oburzeni, w takim razie zażądali pieniędzy wysokości 20 złotych(jakaś przedziwna odmiana tradycji))) i też nie miałam...więc ja w rewanżu zażądałam blika lub terminala. no cusz obrazili się. ..

Gdy wychodziłam ze sklepu ciągnąc kilogramy dobrych słodyczy, podkreślam :-)) to jakby złapałam całkiem przyjemne spojrzenia, uśmiechy i nawet pytania czy to na hellołyn  od starszych ludzi...czyżby nastąpił przełom ?

Nie, no to po zabawie, jak się kk wreszcie douczył historii, znaczy doczytał internety w końcu 😂😂i nie szczuje wyznawców i nie straszy piekłem. 

Nie idziemy na cmentarz ani tu, ani nigdzie. to znaczy ja nie chadzam, bo moja trauma śmierciowa potężnieje. i żadne czaszki pomalowane w kwiatki, i dziarane dynie nie zmniejszają tego lęku i nie oswajają śmierci. 

tak było

W zależności od stanu aury, od zawsze chodzimy na długie spacery polami, lasami. układamy w ogrodzie. nie możemy wyjechać nad morze, bo właśnie chodzi o to, że drogi mamy zatkane amatorami rodzinnych spotkań na grobach. 

Grobbing lubiłam, kiedy jeszcze nie był grobingiem. te kadzidła, wieczorne cmentarne klimaty, spotkania, tłok, nawet to zimno. te strachy na lachy. bo pewnie kiedyś było lepiej, i nie miałam nic lepszego do roboty. Potem już było mniej przyjemnie, ale nadal spotkania w knajpie po grobingu, absolutnie nie pierwszego listopada. 

Naczelnik owszem zamiar ma kolejny raz kwestować na hospicjum :-) ale pod wieczór, gdy się ciemno zrobi. 

ale teraz, za jasnego, to mamy robotę na tarasie, w ogrodzie i w ogóle. pranie. ogarnianie, bowiem Matkajadwiga nadciąga. 

W słojach stoją dwie nalewki : aroniowa i pigwowa. za chwilę wywlekam cebule z donic i układam do przesuszenia zanim zakopcuje zimowo w oborze. 


*

apropo,s wspominków. i przemijania.

Lubię wracać do przeszłości. do mojego domu w różnych momentach jego życia. przeglądać zdjęcia. bo raz w czas robię przecież porządki na dyskach zewnętrznych, w telefonach i laptopach. teraz zbieram się do przerzucania zdjęć na mojego prywatnego osobistego tableta. 



 ława od MJ stoi teraz na tarasie a przed kanapą jeździ stół babki Antoniny na kółkach.

Erna moja kochana na legowisku.


Niektóre pomieszczenia zmieniły swoją funkcję. na przykład nie ma już pokoju dla gości. jest biuro naczelnikowe.



a wygodne łóżko metalowe dla gości, stoi na tarasie. i w zasadzie zawala nam ten taras...




no cusz kuchnia najlepiej wygląda, gdy jest kompletnie pusta...

Lubię te zdjęcia z początków życia po remoncie(2018), jeszcze pamiętam zapachy nowego domu.





obserwuje stare lodówki, pralki i ekspresy do kawy, kwiaty, meble, krzesła

czasem ze zdziwieniem :-) że ja coś takiego mam? miałam? kiedyś, kiedy? 

i różności takie.

*

Zaczęliśmy "Brutalistę, przerwaliśmy w połowie, bo mnie zmogło. dziś skończymy.

Przerwałam też słuchanie "Obiektów głębokiego nieba, w połowie...i Odłożyłam "Zbieraczy borówek, podobnie jak wcześniej "Przetok. 

czuję się niekomfortowo. choć lektorzy wspaniali. może to aura ...


czwartek, 30 października 2025

Helołiny Pane Kafko.

 Byłam na kafce blisko Kafki :-)

ale mnie zachwycały tam rzeźby Czernego. bardziej. w ogóle łaziłam po Pradze tropami Czernego. 

z tyłu Kafka (muzeum) z przodu Czerny.


Nierecenzja.

W małym kinie studyjnym przy bocznej uliczce szłam sobie od parkingu spiesząc się przed seansem, bo w ostatnim momencie wybiegłam z teatru. uff na szczęście są ekobilety i to ratuje mnie przed obsuwą. no nie wypada się spóźniać do Kina. to nie multi. tylko dobre, nie konsumujące towarzystwo bez reklam.

a po seansie już spacerkiem wracałam sobie do autka, było ciemno, latarniano, całkiem ciepło, sucho i klimatycznie. i delektowałam się tym co zobaczyłam. i przeżyłam.

film Agnieszki Holland, jak przypuszczałam, ZACHWYCIŁ mnie. FORMĄ. ogółem i szczegółem. ja lubię ciekawe, zaskakujące formy, wysublimowane obrazy. dopięty każdy detal. dopracowaną każdą scenę. z karaluchami.

Przenikanie się światów. które było tu spoiwem i lajtmotywem. 

Świat pierwszy, to tamten i współczesny.

Och co za piękne sceny podglądania Pana Kafki w jego domu, przez współczesnych turystów w Pradze. palce lizać w każdym takim przenikaniu. 

 Życiorys pana Franza przecież jakiś imponujący nie jest. miał zaledwie 41 lat w chwili śmierci. był rówieśnikiem Witkaca, no i to porównanie wydało mi się szokujące. ale to jest długi temat. na inną historię. Co z tego, że żył w Pradze, był urzędnikiem, prawnikiem i miał doktorat, skoro parał się najnudniejszym zawodem na świecie. coś za coś Pane Kafko, mieszczańska wygoda urzędasa i cierpienie artysty oraz rozbudowany świat wewnętrzy i świat wewnętrznych demonów. dominujący ojciec. żydowskie pochodzenie, no i na koniec choroba.

fragment opowiadań Franza czytany przez Franza okropny, w ogóle kilka razy nie patrzyłam, bo realizm napierdalał. 

W przenikaniu się światów, który proponuję Holland jest drugi i trzeci świat : forma mieszania światów delikatnych poetyckich z brutalnymi  i mieszania świata wewnętrznego z zewnętrznym. 

Ja za literaturą Kafki nie przepadałam kiedyś, dziś patrzę inaczej. teraz zapewne zechcę wrócić. do Procesu, Ameryki czy Zamku...ale czy na pewno? to jest ten przykład, że mnie Franz bardziej interesuje i pomysły artystyczne na niego, niż jego literatura. 

krótkie życie, film dwie bite godziny a i tak mam niedosyt Jesenskiej...

No i tak po prawdzie padło to zdanie, z którym się zgadzam : nikt nie rozumiał Franza i jego twórczości, a Franz się spakował i klucz zabrał ze sobą. 


Nie jest rzeczą reżysera, dzieła filmowego napierdalać życiorys literata, jak buk przykazał po literce, żeby wszyscy zrozumieli. [a to dopiero byłoby nudne. poza tym każdy gupi se może przeczytać jego życiorys, jego biografie. i przyjść na film przygotowany.]

Tak jak nie jest obowiązkiem przekładać dzieło pisane, język liter, po literce na obraz. czasem zgodnie z instrukcjami pisarza. czego domagał się Witkacy :-D

Gdy tylko dzieło literackie wypuszczone zostaje samopas, to inny artysta może z nim zrobić co tylko zechce.

Jest natomiast rzeczą artysty reżysera zrobić dzieło, które w pełni oddaje Ducha tegoż literata, pisarza, artysty...i to się Agnieszce Holland udało w stu procentach.

Praga, to są zdecydowanie jej klimaty, Holland jest przesiąknięta Pragą. na całe szczęście. i jest przesiąknięta Franzem...

**

a dziś rozpętała się masakra pogodowa. pierwsza połowę dnia było jakoś niewyraźnie.  a po południu w okolicach 15 się zaczęło. drzewa waliły się na auta. brak prądu i silne porywy wiatru z deszczem. cały czas coś się przewala w ogrodzie. nie ustaje ale słabnie. 

*** apdejcik.

Jest piąteczek, piątunio hellołinowy i z ulgą patrzę, że flauta. a wczoraj nam zdarło moją szmatę wielką z malą na tarasie i porwało częściowo. kurka wodna. Naczelnika nie ciągali na interwencje, na szczęście. choć od 16 siedział w gotowości bojowej. bidulek. a straż z okolicznej wiochy darła ryja kilka razy...taka niesprawiedliwość 😜

Odłożyłam na dziś zaplanowaną herbatkę u przyjaciółki, bo byłam zdenerwowana, że się wichura nasila, i mnie z usteckiej zdmuchnie albo drzewo we wsi przywali...albo inna przykrość spotka. 

[oraz ja tu czytam chłonę kryminały, a tym czasem w ustce pływają zwłoki w walizce 😱]

Plan dnia dzisiejszego, jak zwykle już klepnięty, że zakupy, głownie cukierasy, bo mnie znów dzieci opieprzą, gdyż taki ich psikus. i inne zakupy też. rozliczenia fakturowe, na koniec miesiąca i wnioski premiowe...

poza tym szkliwię dziś wszystko co mi w rence wpadnie. i włączam wypał. 

skończyłam słuchać Wilczycy i teraz przyszedł czas na Zbieraczy borówek...

środa, 29 października 2025

Kochana Polsko, życzę ci kolejnych 107 lat ...

 ubawiło  mnie to życzenie.

i zastanowiło.

w pokazywaniu "Kartek dl Niepodległej dopiero się rozkręcam.


*Tymczasem od wczoraj skradam się do kina studyjnego na "Franza. bardzo mi się koncept reżyserski podoba. i wiem, że film mnie zachwyci. więc szukam możliwości w moim do granic napiętym harmonogramie. wychodzi mi, że środa. czyli dziś. 

Wczoraj Obudziła mnie ulewa. w środku nocy. i po spaniu. Dzień był oślizgły, duszny i mroczny oraz chodziły punktowe ulewy. zamieniając takie 10/ 20min. w koszmar. 

koty i pis Ciri przespały go w różnych domowych zakamarkach.  

Buraka pieczonego z oliwą i pestkami dyni zjadłam na kolację, oraz lody, więc może za późno. i dlatego spać nie mogłam a potem się przewracałam w placówce. przeglądając "kartki dla Niepodległej, towarzysząc przy dzierganiu dyni, malowaniu dyni i portretów Przodków. wszystkie tematy związane ze świętami. Z przodków, to się solidnie uśmiałam, a temat wymyśliłam na poczekaniu, w związku z umarlaną tradycją listopadową. 

i tak tradycyjnie ciężki wtorek potworek przedłużony był dodatkowo radą pedagogiczną, na której nie chciało mi się już siedzieć ani nawet leżeć. już mnie w ogóle nie interesują zagadnienia pedagogiczne. wbijam sobie w łeb, że już wystarczy. i czuję to całym swoim jestestwem. siedziałam na wygodnej kanapce, patrzyłam na tych ludzi i myślałam sobie: A co mnie to wszystko obchodzi? a gówno i dominujące zmęczenie.

[natomiast zajęcia, lekcje i wykwity uczniowskiej fantazji nadal mnie kręcą]

Wróciłam więc późno i podczas zajadania kolacji na ciepło, oglądałam z przerażeniem info o Melissie, niezłym ziółku. Padanie oka zaliczałam już w trakcie spektaklu "Walentina"  a potem padłam całkowicie na kanapie (w samej szkole natrzaskałam ponad 6 tysi ) niewyspana i złachana. 

i jeszcze szybki skan wiadomości przed snem, czytanie ...i odpłynięcie.


    akcja "kartki dla Niepodległej, to struganie kartek urodzinowych dla matczyzny i wypisywanie życzeń. Ukraińskie dzieci strugały dla swojej matczyzny a kolumbijskie tylko urodzinowe.


    Gdyby mi ktoś kiedyś powiedział, że po mojej placówce będą chodzić dzieci ukraińsko i hiszpańsko języczne, i żyć w mieście tutejszym, to bym wyraziła powątpiewanie. A teraz jest tak, że do niedawna dawałam upust rosyjskiemu, którego nie używałam 100 lat i potem hiszpańskiemu, który odgruzowuje...i podoba mi się to. Za to nie podoba mi się że gościnność słowiańska oraz hojność wobec innostanców przepełza w chujowym kierunku. umiejętnie przebudowywana przez prawicowych architektów. śmierci. i rozpierdolu.

* Rozkminy literackie. i finansowe porównania do refleksji. nadal uważam, że czytanie uchem, to Sztos nie tylko większych możliwości czytelniczych ale i finansowych. 

wułala.

od wczoraj na półce storytel zamieszkały następujące pozycje w kolejce : Umińska, miłość która zabiła. Marta Sztokfisz; trzy pozycje S. Zientek o Montparnassie; Zbieracze borówek i Obiekty głębokiego nieba.

koszt 45 złotych miesięcznie !!! 

W moim koszyku Empiku wiszą pozycje w kwocie 202 złotych 🙈

Surrealistyczne przestrzenie. Życie i sztuka Leonory Carrington, Joanna Moorhead,

Szukając Dory Maar. Brigitte Benkemoun, 

poniedziałek, 27 października 2025

o przekazach transgeneracyjnych przy zmianie czasu.

 Znów wracam do Losu, który dziedziczymy i rozkminiam. Siebie.

 Skąd ? dlaczego i po co? ciągnie mnie moja intuicja. bardziej niż zwykle. 

Czy z dzieciństwa i traum, czy z pamięci komórkowej czyli przodków i pozamiatane. (???)

Dopiero do mnie dociera, jak to jest ważne. i trochę bym się chciała podzielić. ale tylko trochę. Okazuje się bardzo ważnym : umarłe rodzeństwo czyli status dziecka ocalałego... 

No i wszystkie moje lęki, fobie, strachy, problemy biorą się, według mnie, od moich przodków. którzy przeżyli dwie wojny światowe. 

Przekazy transgeneracyjne czyli esemesy komórkowe(proszę jak się ładnie lingwistycznie układa)) od przodków, znam dobrze w sensie ten mechanizm, ostatnimi dekadami skonfigurowany przez naukowców męczących myszy lab. ale w przyrodzie funkcjonujący przecież od zawsze. Otóż ma on wadę, oto stosowny fragment :


dlatego trzymam rękę na pulsie i Będę do tego wracała.

*

W sobotę odbyło się zaplanowane ogarnianie, wizyta u veta, relaksująca kąpiel i Spanie około dwugodzinne przed imprezą urodzinową, wszystko się udało zrealizować :-) 

a więc kolejne miłe i potrzebne spotkanie

Na fajnej imprezie urodzinowej w naszym sąsiedzko-przyjacielskim gronie. Objadłam się znów nieprzyzwoicie. pogadaliśmy, jak ludzie nauki, kultury i przedsiębiorczości ...posnuliśmy plany sylwestrowe, wakacyjne, jakieśtam. Nasi kumple wioskowi ciągną towarzystwo do Wenecji...gdyż mają tam rodzinne koneksje i mogą pod samą Wenecją zaoferować nocleg. za free. no i fajnie, jakoś to się zbiegło z moją już tęsknotą za włochami, hiszpanią, francją a nawet portugalią. no i taniej wyjdzie taki wypad. tylko kiedy?? należy ustalić szybko. i plany należy skrystalizować grudniowo-styczniowe. bo sieludzie dobijają w kwestii sylwestra. a ja pragnę wyjechać natenczas. jak najdalej, może być nawet do afryki. zalewie dwa tygodnie później, nas ciągną sąsiady na daleki wyjazd feryjny. kurcze, obowiązkowo musimy zacząć kombinować wypady po taniości. bo nie damy rady.

 a że było kurturarnie i bez fali alko, niech świadczy fakt, że jednej sąsiadki już nie musieliśmy odprowadzać, wyszła grzecznie razem z mężem. a odprowadzanie drugiej, tym razem mąż nie zaczekał,  nie zakończyło się ciągiem dalszym w jej domu, choć bardzo nas zapraszała... przypomnę tylko, że ostatnio się zakończyło u nich o czwartej nad ranem. 🙈

no trzeźwiejemy, no. 

Nie obyło się za to bez drobnej polityki, ale tym razem było nie nerwowo. do niektórych straszenie wojną w 2027 przywarło bardziej. ja odrzucam wypieram, nie i koniec. żadnej wojny nie będzie. 

o dziwo pomimo traum poprzodkowych, nie mam schizy w tym temacie. a może dlatego wypieram?

*

 Niedzielka.

 też było sporo na bani. zamiast błogiego lenistwa. Przede wszystkim wyjazd do pieców, żeby jeden wyłączyć i zapakować na nowo oraz włączyć, A drugi ogarnąć. bo dziś będą fachowcy działać wokół niego. miałam też wyciągnąć kasę ze ściany ale zapomniałam. to chyba nie byłam jednak gotowa na rejsy autem.

Wyjazd do weta wieczorny, nad morze, i potwierdzenie ostateczne, że z Manianą ok. goi się, jak na psie. ostatni zastrzyk w dupę i w środę zdjęcie szwów. 

W ciągu dnia kosmetyka z dwugodzinnym zabiegiem na łóżku do masażu w sypialni, przy świecach i kadzidłach. i spać poszłam bardzo wcześnie, ale nie wiem o której, bo mi się czasy mieszają...

w następny dopiero łikend będę "odpoczywać " domowo i wkopywać róże. i kończyć ogród. i kończyć dom przed przyjazdem MJ.

*

Mam też taką refleksję szkolną, dotyczącą zmiany pokoleniowej, chyba. że "stara ekipa, pracująca za poprzedniej dyry, ma koneksje bardziej przyjacielsko imprezowo podróżnicze. wiemy o sobie sporo prywatnie i się wspieramy w wielu kwestiach i spieramy też. Natomiast  ta "nowa ekipa, działa bardziej jak firma. a nawet jak korpofirma, bardziej. że szkolenia, enia, enia... i spotkania, ania, ania ..tylko w tematach firmowych, owych, owych...też jeszcze lubią poszaleć na parkiecie. Ale na samym wierzchu firma i intergacja. a jeśli integracja, przez duże I, to tylko w kulturalnym antrażu...częste wyjazdy do teatru, kina, może też być SPA z lampką wina, ina, ina...żadne tam letnie szaleństwa nocne typu deptanie po jeżowcach czy kąpiele w Adriatyku. żadne tam.

[No trudno, takie czasy. że kompletny brak fantazji ułańskiej nastąpił a zastąpił go korpowykwit z kijem w dupie. no sorry. taki mamy klimat.]]]

No i na koniec zgapię od Innegogłosu : ulubiona zmiana czasu nastąpiła. Warto było czekać  pół roku 😂 na zdemolowanie życia egen. pies Ciri bowiem nie rozumie : Dlaczego dostaje żarcie godzinę !! później. i godzinę dłużej rano musi czekać na siku.

ja bez psa w zasadzie też bym chyba nie zauważyła...


ps

dla niezorientowanych, bez dystansu:  w dużej mierze drwię, sarkazmuję. ciągnę sobie łacha z siebie i ze wszystkich. taka jestem.

sobota, 25 października 2025

spotkanie Terapeutyczne.

Ootóż wczoraj podczas spotkania kolacyjnego na plotach - zeszło mi z garba, całkiem sporo. 

i całkiem na trzeźwo, choć nie namawiam, przecież. każdy się luzuje, jak lubi. jedna obrabia dupę całej blogowni hurtem 🙈 i to widać jej pomaga, drugi stawia diagnozy. i tym żyje. trzeci pije alko.... a  czwarta spotyka się z kuleżankami na dobrym jedzeniu i dobrym plotkowaniu. Tak jak my wczoraj. I było zarówno sympatycznie, jak i bardzo relaksująco. no bo my pracujemy razem, w dodatku w szkole. więc wiadomo, jak jest ;-DD

Nie wiadomo? no to ja donosić nie zamierzam. ale się serdecznie spłakałam :-) kilka razy i rozmazałam makijaż na oczach [bo nawet zaopiekowałam na te okoliczność rzęsy. czego nie robię codziennie] menopauza mnie rozśmieszała. i inne panienauczycieki...

bowiem Nowe w pracy, w dodatku jakieś inne 🤣🤣zawsze są wdzięcznym tematem do obróbki. 

Gadanie o wszystkim co się wydarzyło w ostatnim czasie uwalnia złe duchy. nie mamy za bardzo możliwości codziennie mielić gorących tematów. na przerwach nie wolnorozmawiać podobno, no uśmiałam się serdecznie słysząc o etosie pracy dyżurującego nauczyciela 🤣🤣🤣

i to był kolejny moment rozszczelnienia.

Spotkania są w zasadzie regularne : ostatnio było alkoholowe w lesie, z noclegiem, potem impreza na okoliczność dnia edukacji)) no i kolacja spontaniczna. jest nas osiem do dziewięciu pedagożek więc widomo, że trudno się na co dzień skrzyknąć w takiej ilości.

[ ja też nie zawsze mogę uczestniczyć, i nie uczestniczę w wielu wypadach, papojkach, na mecze na przykład z nimi nie chadzam, mecze czarnych mnie nie interesują]

Zjadłam wielkiego wege burgera ...ledwo i wypiłam dwa piwa (czarny bez z jabłkiem) bezalkoholowe. i pękłam w szwach. następnie odwiozłam przyjaciółkę po nocy do domu, bo mieszkamy w sąsiednich wsiach, odczułam fizycznie zmianę aury. w mieście liście tańczyły na ulicach a na krajowej do morza pizgało, że hoho. Dżakiem mi bujało normalnie.

Byłam jednak morderczo zmęczona. zaległam jeszcze w szlafroku na kanapie się poprzytulać do Naczelnika ale na krótko, ledwo się powlekłam na górkę i padłam. 

no i niespodzianka, wstałam o 5.30 ??? chujwie łaj?? 

kto by pomyślał. zmęczenie nie zeszło oczywiście (nadal bolą mnie podeszwy po wysokich butach pomarańczowych). bo sześć godzin snu, to zdecydowanie za krótko. także po porządkowaniu tarasu, wkopaniu róży, ogarnianiu górki, bo jutro seans kosmetyczny :-) relaksująco naprawczy, i oczywiście a jakże praniu :-) Zanurzam się w kąpieli i może jeszcze pośpię do imprezy u sąsiadów. umówieniśmy zwieczora. muszę, inaczej nie dotrwam do drugiego kieliszka czerwonego wytrawnego. podobno Sąsiadkaola razem z synem gotują pyszności od wczoraj🙄... 

[a ja po wczorajszym dziś nic nie zmieszczę. chyba. a chciałabym. może dadzą na wynos.]

Maniana powoli a nawet dość szybko dobrzeje i z każdym dniem widać poprawę. szew frankensztajna się spina zdrowo. drapie wszystko co lubi drapać. i już drze japę w aucie w czasie jazdy do ustki. oraz spierdlala nam każdą możliwą szparą na zewnątrz ... w poniedziałek wracamy do naszego veta. i czekamy na diagnozowanie. 

Może jednak nasze plany koncertowo berlińskie, nie pójdą się bujać...


*
Skończyłam czytać "Poszukiwacza zwłok, ściągnęłam nowego Małeckiego Jakuba. w dobrym towarzystwie lektorskim. jest jeszcze drugi Małecki, którego czytam. Owszem rozhulałam się kryminalnie ale tak ćwiczę słuchanie i skupianie. Spróbowałam Małeckiego Jakuba najnowszą polecaną pozycję i mi pasuje. niemniej wczoraj rozpoczęłam rzutem na taśmę "Wilczycę. cz2. Gorzki. 

Każdego dnia błogosławię ten pomysł z lektorskim czytaniem, i teatrem Sapkowskiego, bo chyba żadnej innej Trylogii tak nie skomponowano. i Wiedźmina.

Posunęłam sporo w papierach. w teatrze. pomalutku też gabinet robi możliwości fizyczne do malowania ściany farbą tablicową. 
Cały czas łeb w łeb idą plany upiększające. kontrola sanepidu wypadła świetnie. oklaski. poszedł wypał na biskwit. 

życie się toczy i nie bierze jeńców.
Upierdala na miejscu. 

Nie wspominam ani jednym słowem o prywatnych różnych chujozach, że muszę kupić nowe opony zimowe...japiedr. wyskoczę zaraz z takiej kasy, że mi klapki spadną. już z Mańkiem wydatki idą w tysiące...grube. gdyby ktoś nie wiedział. ja płacę. 

*
a teraz poczytam jeszcze w łóżku w papierze, z drugą kawą. pranie ofkorsss poszłooo
😜
**
zastanawiam się nad Islandią latem.

Na winiecie bloga wrześniowe zdjęcie naszych pól z tęczą, zdejmował Naczelnik,
 wszystko będzie dobrze...