poniedziałek, 22 września 2025

o tematach, które ryją banie.



ale najpierw domowe flesze. Sypialnia godzina 5 rano. 




i kuchnia wczorajsza. i dzisiejsza, bo dziś ciąg dalszy gotowania powideł śliwkowych.





Niedzielka była już mało intensywna. może dlatego, że w połowie przespana z racji mielenia się mas powietrza. Naczelnik na zawodach strzeleckich zdobył kolejne medale, dwa drugie miejsca. Ja w tym czasie wpadłam w ogród i powycinałam wszystkie suche i niepotrzebne badyle ale jeszcze druga strona została. bo zabrakło taczek.

Dostaliśmy świeża rybę prosto ze Szwecji na obiad. zachlapała nam kuchenkę a dzieło zniszczenia dopełniły powidła.

Popołudniu Naczelnik stał na wysokiej drabinie w ogrodzie u Sąsiadkioli i zrywał śliwki węgierki na powidła z orzechami. a potem już się zaciągnęło i zaczęło kapać. 

więc wylądowaliśmy na kanapie...nic nie zobaczyłam za wyjątkiem naszego rodaka przebijającego się przez Kołymę, bo padłam.

 

A teraz tematy przewodnie tygodnia, które ryją banię społeczeństwu. 

są tematami spotkań towarzyskich, spotkań politycznych i dziennikarskich etcetera 

* Oczywiście upadek i odstrzał  drondów, to numer jeden, potem cała reszta z tym związana. chwilowe zawieszenie broni między pajacempałacem a innymi pajacami. ... doszły do mnie, och nie wywołujące zdziwienia fcale, prorosyjskie skrzeczenia dziadersów z pisu. w kontekście zamknięcia granicy z Białorusią.

podczas gdy było to posunięcie na wskroś dobre pod każdym względem, a zwłaszcza nacisków chin na zsrr. bo im się transport sypie. 

w zsrr protesty kontrolowane młodzieży zaangażowanej i prawej, bo im internety odcięto...

no widzę, że może być szansa na powstanie młodych a nie starych dziadów o łbach przeżartych komuną.

oraz ruska gospodarka się sypie...

* Drugi temat, który ryje banie, to Warszawa i sklepy nocne co z kolei wywołało debatę antyalkoholową. 

i prawdę mówiąc temat dla mnie kompletnie nieważny. obojętny w zasadzie. tak się tylko w jednym miejscu dałam ponieść. bo mnie nie dotyczy a nawet gdyby mnie dotyczył pośrednio(pije alkohol) to nie zamierzam się ani tłumaczyć, ani kajać, że lubię wina. 

Wszystko szkodzi w nadmiarze. 

i zdumiewa mnie

w to co widzę  i słyszę. 

od obcych, 

że Polska to czysty, bezpieczny i biały, oraz szybko rozwijający się kraj. ciekawe, kiedy awansowaliśmy na potomków fiurera. w kwestii czystości rasowej. Anglicy biją na alarm, że wzrost gospodarczy Polski dopadnie ich upadek w 2030 roku.

[oglądaliśmy dobry dokument]

i dobrze im tak, trzeba było nie robić Brexitu, oczywiście sprawy mają oni bardziej skomplikowane. niż sam Brexit. protesty prawicowe ich dopadły na poważnie. bo najlepiej wrzucić wszystko do jednego worka. 

przyjechał fajny Szkot i się zdziwił, że w mieście Krakowie czysto, i po nocach można bezpiecznie chodzić, będąc dziewczyną. 

[czyli gdzieś jednak musi być gorzej, niż tutaj. podobno w całej pozostałej cywilizowanej Europie.]

i że w ogóle tak tu fajnie. no fajnie, dzięki ciężkiej pracy i unijnej kasie. wcześniej nie było tak fajnie. a byłoby jeszcze fajniej, gdyby wreszcie wsadzić do więźnia prawicowych złodziei, którzy rozmontowywali nasz kraj przez osiem lat. i z tego wsadzania do więzień zrobić regułę, gdy urzędnicy państwowi kradną. skutki cały czas odczuwamy. oraz gdyby się pozbyć kościoła katolickiego w polityce raz na zawsze. 

dla kogoś może być kontrowersyjne to co napisałam albo się może nie zgadzać. trudno.


niedziela, 21 września 2025

ja ze Stachem.

wczoraj o 5.15 wrzuciłam pierwsze pranie 🙈 a dziś o 4.30

bogowie co się dzieje. na na prawdę. 


na winiecie od Wczoraj Wikingowie na Lofotach (największa Halla w Skandynawii) bo miał być post o Naczelniku ale postanowiłam inaczej.


*

Nie śpię od piątej...albo od czwartej. Naczelnik obudził mnie wczoraj o 24 bo darłam japę przez sen...jeszcze pospałam do 5ej i klapa. a dziś obudził mnie kolejny fatalny sen. płakałam gdy się przebudziłam, bo było mi jakoś przykro.

Mam tak, że jeśli spotka mnie coś emocjonalnego w ciągu dnia, to przerabiam to nocami. nie wiem czy wszyscy tak mają? już się nauczyłam, że to co mam ja, to niekoniecznie jest normą. 

emocje sięgają zenitu z różnych powodów...

W piątek się kotłowało:

W piątek sprawy załatwiałam w mieście i odkryłam świetną pizzę w kawałkach serwowaną w nowym przybytku na przeciwko kościoła Mariackiego, nieopodal tramwaja z ceramiką. będę wpadała częściej. przelotem miedzy placówką a teatrem. zamiast jadłodajni w której ostatnio się nieco strułam. 

Długa rozmowa rano z jedną przyjaciółką, a tylko zapytałam, czy pójdzie ze mną do teatru na czytanie Listów Witkacego przez Peszkową. trochę śmieszna, trochę straszna ta rozmowa, se poplotkowałyśmy nieco. przekazałyśmy nowiny tutejsze. i różne bomby. powspiarałyśmy się emocjonalnie. 😂w międzyczasie obie robiłyśmy ablucje poranne. i umówiłyśmy na warsztaty ze śpiewu białego. bosze, gdzie ja je wcisnę.

Ale na koniec dnia odbyła się zaplanowana bardzo długa rozmowa z drugą przyjaciółką, która właśnie porządkuje swoje życie i robi totalny rozpierdol. i mnie zmasakrowała. zresztą ich sytuacja (oboje ich lubimy) jest masakrująca od kilku miesięcy...

Staram się słuchać i wspierać. nie radzić i nie uczestniczyć. od tego ma psychologa. 

oboje go mają. ale się nie da, wchodzę w to za głęboko. 

zapewne ona wytrąciła mnie z równowagi. a wczoraj zadzwonił jej mąż i nie oddzwoniłam, nie miałam sił psychicznych... może dziś. 

Sobota okazała się mocno obładowana zadaniami:  

 Naczelnik pojechał srana po ... motór, z przyczepką. tak proszę państwa mamy do czynienia z baranem, który jak się do czegoś przywiąże, to nie ma opcji. 

cała drogę powrotną gapił się w lusterko🤣 

Ja uprawiałam ogarniaczek praczek 😂 spacerek z psicą, bo nagle znów lato wybuchło. 

Potem prawie trzy godziny spędziłam w maglu, znaczy u Fry. na rozmowach istotnych z trzecią przyjaciółką a przy okazji zrobiłam sobie włosy w blond pasemka. Szkoda, akurat wczoraj wolałabym te rozmowy nad morzem, i wskoczyć bym wolała we własny ogród zapuszczony. no ale w tygodniu obie z Fry nie miałyśmy możliwości. 

Stałam się prawie bydlondynką. jak mawiał Stachu W.

 Naczelnik był w trasie był od 6.30 do 14. ej. a potem kosił wokół remizy z ekipą. a motór zostawił w garażu obok wozu strażackiego. no, to teraz dwa jego skarby :-DD stoją obok siebie.

Szybki ogar i wieczorem

 oboje ubrani w witkacowskie koszulki  (ja w podartych dżinsach, glanach i czarnej lnianej marynarce, Naczelnik w swojej kurtce skórzanej motocyklowej, no łał ) pomknęliśmy do teatru na Marysię Peszek, która czytała listy Witkacego do żony Jadwigi z Unrugów...

Znanym jest wszem i wobec, że Witkacego z towarzystwem UWIELBIAM od dzieciństwa.

Najdroższą Ninoczkę czytałam kilka lat... bo nie jest to lektura lekka łatwa acz wymagająca. poza tym tak smakowita, że się nią delektuje, jak dobrym winem. Cztery tomy delektowania. Najpierw długo czekałam na nie. i mieliśmy rozkminy moralne kiedyś z Januszem Majcherkiem, czy powinno się je wydawać? bo Witkacy nie chciał, naciskał żonę na spalenie tych listów, tak jak on spalił jej, aby się w niepowołane ręce nie dostały. Och wielka szkoda, że spalił. bo według Majcherka, to one właśnie byłyby dużo ciekawsze. 

no i ten Artysta, wyprzedzający epokę, niestety nie przewidział, że nastanie taki czas pojebany, w którym ludzie się będą na forum publicznym ordynarnie wybebeszać. ha. nikt tego nie przewidział,...takie to głupie jest [nadal uważam, że kreacja a nie bebechy].

z profesorem Deglerem i Anną Micińską też rozmawiałam o listach ... 

[praca nad przypisami, żeby te listy, kartki, telegramy w ogóle zrozumieć, kosztowały panią Annę pół życia]. 

No więc Maryja Peszek stała i czytała, interpretując jakoś tam, bo dużo się zrobić nie da. Młoda część widowni się nudziła, jak diabli. A mnie nie zachwycił ich dobór...(nie ona go czyniła) i to, że się nagle urwało w 1936 ??? i chuj wie o co autorowi chodziło ? jak mawiają. W tym przypadku pewnemu młodemu człowiekowi. podejrzewam, że nie zdążył przeczytać całości ... ale wieczór należał do udanych. starzy znajomi, nowi znajomi, artyści, mnóstwo wspomnień. i fajnie. i tak tan nasz prowincjonalny festiwalik jakoś się kula. 

W Letnią cudowną ciemną noc mknęliśmy autem do domku. i poszliśmy na długi spacer z Ciri po wsi, do remizy :-) pogłaskać harleja, czopera czy jakmutam. wsio rawno. i wszystkojedno. i powiedzieć mu dobranoc.



no i wsiedliśmy ze Stachem na ten motor, bo ładny jest nad wyraz, przecież.. żółty.

Potem jeszcze zaszliśmy do sąsiadkioli. Sąsiadka ciśnie, żebyśmy dziś przyszli po śliwki, bo lecą z drzew. więc zapewne jutro. będziemy smażyli powidła. srana.

*

w czytaniu rozpoczęłam 6 tom Mortki "Ostrza Burzy".

no i "1670 " z przytupem się zaczął BEZ Andrzeja 🤣🤣🤣
no Boski.

piątek, 19 września 2025

zazwyczaj słucham

 

Zazwyczaj słucham Swojej intuicji. 

i książek.

😁

Nie zmuszam się już do wielu rzeczy. a do wielu nigdy się nie zmuszałam, bo nie. 

Nie zmuszam się. ulegam, płynę z prądem...moich chciejstw i niechciejstw. czasem się jeszcze dziwię. że jak to? ktoś jeszcze tak robi? albo ktoś trwa w nienawiści i zapamiętaniu. że sto lat temu zrobiono mu krzywdę bardziej lub mniej wyimaginowaną. bo ludzie wyolbrzymiają i przede wszystkim, jak pisze Roxy zakładają ZAWSZE złą wolę, zakładają, że ich wystawiono, obśmiano...i to było celowe.

Mam wtedy na podorędziu dwie możliwości: 

że są zakompleksieni, przeczołgani, sfrustrowani, pokaleczeni a ich życiowa rola, to rola ofiary. i ci powinni skorzystać z rady psychiatry. i tabletek. koniecznie.

LUB oni by tak właśnie Zrobili komuś innemu, bo każdy filtruje przez siebie.  

(proszę mnie poprawić w razie co). 


Wczoraj po placówce wylądowałam w CH jantar i zjadłam w powszechnej, jadłodajni sieciówce i było mi niedobrze. serio. oraz  empik zwiedzałam, bez finału w kasie ale za to w solarze zakupiłam se zjebiste spodnie na deszcz, szerokie wiązane, bo akurat padało. wyszłam zadowolona. uśmiechnięta i mam jeszcze ochotę na jedną rzecz jesienną. nie w tym miesiącu jednak. 

w łikend spakuję lato do końca. nie ma się co łudzić. że to koniec. 

Otworzyłam puszkę ze swetrami wełnianymi. kosz z chustami. i rajstopami kolorowymi. ewentualnie rajstopy muszę uzupełnić. choć kręci mnie bardzo chodzenie w podartych :-)

i robienie zamieszania, zwłaszcza w szkole: proszę pani rajstopy się pani podarły. Wiem. ma pani dziurę w spodniach. Wiem. skarpetki pani wystają przez dziury w butach. Wiem :-)))))

  a pani ma fajną koszulkę, a dlaczego ten pan nie ma zębów, a kto to jest ??? no to jest wielki Artysta. 

[no bo każdy ma jakąś metodę "nauczania" Zwracanie uwagi na sztukę, zagadanie niby przypadkowe ale zamierzone, przez rekwizyt, mam ja. Zawsze ale to zawsze !!! Działa.]

Wczoraj, podczas alarmu p.poż próbnego (oczywiście nie zdałam, nie wiedziałam ile mam dzieci 🙈a na swoje usprawiedliwienie mam to, że ich jeszcze nie znam i nie sprawdziłam obecności) usłyszałam od pewnej matki, że według dzieci jestem Sigmą...i za cholerę nie wiedziałam, czy się cieszyć, czy nie. ???

Zaintrygowana zapytałam AI i to mi odpowiedziała:

W języku młodzieżowym "sigma" oznacza osobę niezależną, pewną siebie, odnoszącą sukcesy i podziwianą, ale działającą w ukryciu i na własnych zasadach, będącą niczym "samotny wilk". Termin ten, będący Młodzieżowym Słowem Roku 2024, opisuje jednostkę, która jest konsekwentna, ceni sobie indywidualizm i nie potrzebuje aprobaty innych. 
Kluczowe cechy osoby "sigmy":
  • Niezależność i nonkonformizm: Działa wbrew społecznym oczekiwaniom, nie kieruje się opiniami innych, a wręcz ceni wolność. 
  • Sukces i kompetencja: Odnosi sukcesy w wybranej dziedzinie, jest wybitna, a jej działania są godne podziwu. 
  • Skromność i dyskrecja: Nie afiszuje się ze swoimi osiągnięciami, jest "samotnym wilkiem", który realizuje swoje cele w ciszy. 
  • Silna wola i własne zasady: Ustala zasady, których bezwzględnie przestrzega. 
  • Ciche przywództwo: Może stanowić wzór do naśladowania w swoim otoczeniu, ale robi to w sposób niepozorny. 

Bosze bosze jakie ja mam mądre dzieci, no. 


*

Zamówiłam książkę Margo, zamówiłam Hjorth. bo jakoś mi ostatecznie umknęło. finalnie powinnam mieć czas zimą na papierowe wydania. poszukam go i nauczę się znów czytać czytać  :-) nie no żartuję, przecież robię to cały czas, tylko ubolewam, że z czasem krucho. tymczasem czytam pięć razy więcej i szybciej uszami. ale są pozycje nad którymi trzeba się bardziej skupić, bo czas zakreślania ołówkiem to u mnie minął. 

albo może ja te książki na emeryturę zbieram. gdy wreszcie będę miała spokój, spokojny łeb i dużo czasu.


i znów się odpaliłam zdrowotnie a raczej pogrążyłam w strachu, bo moja koleżanka ma guza złośliwego piersi...a kolejna też ma kartę onkologiczną założoną ... 

nic mnie nie pociesza. 

ps

ostatnio przepuszczałam kolumnę Tuska i Kosiniaka Kamysza a z poligonu słychać niezłą napierdalankę...

czwartek, 18 września 2025

zamienniki.

Na winiecie nowe zdjęcie z Lofotów, i to z tych mniej udanych, bo załapałam się na druty wiszące. pełno ich wszędzie i musiałam bardzo uważać.  ale ujęcie było tak piękne. z suszarniami ryb na pierwszym planie.

to są jedne z ostatnich ujęć krajobrazu archipelagu. zmierzamy na sam koniuszek cypelek w okolice miejscowości Å.


 siedzę z kubkiem kawy w łóżku, czytam blogi wstana za wcześnie i myślę sobie, w co tu się ubrać?? za oknem zimno...popaduje albo ma zamiar. czy ubrać się na wygonie sportowo, czy na artkolorowo ?? 

to też zależy co mam zamiar robić tego dnia. 

czy fizycznie ogarniać, układać, przestawiać, malować...czy raczej zasiadać dostojnie.

 a jeszcze pomyślę. na pewno siatkę z jogą muszę spakować. i kanapki wczorajsze, których wczoraj zapomniałam. 

Może dziś dla odmiany na artkolor z bardzo fajnym kolorowym swetrem z wełny alpaki, który w zasadzie można nosić tylko, jako wierzchnie odzienie. pod płaszcze się nie mieści. pod spód fjolety i śliwki takie piękne. ostatnionabyta spódnica i koszula sztruksowa. spódnica cieniutka więc kalesony leginsowe koniecznie. i buty materiałowe z kożuchem zielone, cieniowane przeciwdeszczowe, zakupione latem w klepie sportowym. spodobały mi się, bo w typie Mahabis, na które jeszcze się nie zdecydowałam, a powinnam. Zrównoważony rozwój. Recykling. wygoda. inspiracja Skandynawią, Indiami, Saharą. Powinnam zakupić oryginała zamiast oszukiwać się podróbami. bo przecież ani skóry, ani plastiku ani jednorazówk w moim życiu. ale nie było minie stać. 

oraz stałam się ostrożna odkąd zakupiłam buty ze skórek jabłek, wypierdoliłam się finansowo w imię lepszej sprawy i ...nie chodzę w nich 🙈   i nawet proszę nie pytać dlaczego? bo jestem idiotką ? która nie potrafiła odesłać zwyczajnie niewygodnych butów?

[O ooo, chyba je dziś założę i się pomęczę ZA KARĘ. dobre są na takie właśnie dni. tylko muszę zabrać też drugie wygodne do samochodu 🙈żeby mi nogi nie odpadły.]

Parasolki zapomniałam z teatru, doszłam do tego na parkingu, gdy wsiadłam do auta. ale mi się wracać i otwierać wszystkiego znów i zamykać nie chciało. no to teraz mi doopsko zmoknie ?

Wczoraj też było męcząco. emocjonalnie z kolei. i to w w domu, aż mi się wracać nie chciało do domu :-DD Naczelnik męczy bułe w sprawie motora. 

smutny jest ostentacyjnie🙄, bo ja się nie zgadzam małego palca przyłożyć do jego zakupu... i w ogóle się postawiłam.

noż kurewa. a potem Magadan mi mówi, że jestem miękka faja. i zawsze ale to zawsze dam się namówić. temu upartemu baranowi. 

Kicham i pokasłuje ale ogólnie się trzymam, ciekawe jak długo. i  po takich dwóch tygodniach września i dniach emocjonalnych wypełnionych po brzegi różnościami, już w tym tygodniu padam napysk o 22. a nawet wcześniej. 

idę jeszcze na spacer z psicą. krótki. bo zimno. i do placówki. 

ziuuu


środa, 17 września 2025

niedziela srela, poniedziałek srałek, wtorek potworek.


po prawej stronie bloga, gdzie zaciągam wyprawy. uzupełniłam zeszłoroczną Szwecję-Norwegię 16 dniową wyprawę kamperową, na razie 4 posty. za chwilę pozaciągam kolejne i rok 2024 będzie kompletny. wtedy zaciągnę uzupełniony rok 2025. 

*

... nie jest dobrze. oczekiwanie mnie wykańcza, brzuch mnie boli, pogoda mnie mieli. otępiałam i  czasem się odpalam. i tylko obawa przed zaoraną wątrobą odpycha mnie od żarcia garściami xanaxu.

Niedziela się rozpadała i tak się pierdoli pogodowo. 

w poniedziałek rano pisałam, że na razie jest dobrze. po przebudzeniu czytam blogi, porządkuje posty, czytam w papierze...siadam na macie. w tym tygodniu zaczynam praktykę jogi w grupie :-)

idę na spacer z Ciri. słucham Matsa Vortena. ściągam kolejną Wolwowicz - słucham i ...nudzi mnie, więc wracam do 5 tomu Vortena. ..

Zmieniam buty na cieplejsze. i zakładam skarpetki. nieodwołalnie. to był spokojny poniedziałek. w miarę bezstresowy. z fizjoterapią na koniec dnia. fizjo znów ratuje mi ciało i łeb.

Zimniej się zrobiło. odczuwalnie. popaduje, pizga ale i słońce widać. Wczoraj zachwyciła mnie ogromna tęcza w całości. ale poza tym wtorek jest mordujący. osiem godzin w placówce i kolejne w teatrze. ale już ostatni tydzień. taki przepełniony od dechy do dechy. braki kadrowe w teatrze się będą powoli uzupełniać. niech no tylko skoczy się wrzesień.

a od wtorkowej nocy mocno leje. .. 

Leje i teraz.

 W placówce porządkuję nadal zaplecze. wywalam stare prace. rozbebeszam teczki plastyczne porzucone przez alumnów. maluję świetną szafkę metalową na czarno. idę w industrial. na biurku położyłam hiszpański dla poczatkujących...otóż nie umiem już.  a boliwijczycy argentyńczycy ani gugu po polsku albo tylko trochę. no to sobie przypomnę. może wrócę? 

[a w tym samym czasie oczywiście uczę, a raczej towarzyszę, żeby nie było]

W teatrze również nadal porządki. 

ukochana pani Proszęjaciebie, która sprząta, karmi(zupy w słoikach, fasolki szparagowe z działki) piecze ciasta ze śliwkami DLA NAS. otóż jest w sanatorium. Tęsknimy bardzo ale i wykorzystujemy sytuację na wietrzenie teatru. ... bo, jak kochamy panią Proszejaciebie, tak nie mamy siły zaparcia odparcia wobec przynoszenia do teatru zdobycznych rupieci. Zewsząd. a to ktoś opróżnia mieszkanie po zeszłej babci, i ma porcelanę miśnieńską do oddania, a to lampę.  

Oczywiście prowadząc Teatr raczej ubogi, pozyskiwaliśmy zawsze rekwizyty ze śmietnika. ale dochodziliśmy do ściany albo do remontu i wtedy wyfruwały wszystkie rupiecie. z czasem pieniądze się znajdowały ale przyzwyczajenia pozostały oraz jesteśmy bardzo eko i mamy dziwne art tendencje trendy w kwestii wystroju. lubimy sami malować, przerabiać i dyktować trendy. lubimy szafy po naszych babkach ...

Czasem też ja szczególnie się otrząsam. bo Mgadan, to by już dawno czystki zrobiła.

Pani Proszęjaciebie ma tak samo jak My. nadaje na tych samych falach. dlatego od ostatniego remontu doszliśmy do ściany. A tu pod śmietnikami leżą meble, Książki i żyrandole i wołają ZABIERZ mnie. 

i pani Proszęjaciebie zabiera. 

do teatru zabiera.

 takim oto sposobem jesteśmy zawaleni dziwnymi meblami(nie wszystkie stylowe) żyrandolami i lampami. wazonikami wszelkiej maści. porcelana nam tylko nie przeszkadza. 

 Oczywiście chyłkiem, po cichutku wynosimy to i owo. nienachalnie. żeby się w oczy nie rzucało. ale teraz, to poszliśmy po całości. i są już dwa duże kartony, a to jeszcze nie koniec, do wystawienia pod śmietnikami w kilku miejscach, daleko od teatru. Wiadomo :-)

Musimy się spieszyć, żeby się nie wydało, bo kłamiemy, jak z nut. 

ale w dobrej sprawie. nie chcemy Ranić. 

a chcemy mieć czystą przestrzeń. chcemy oddychać. jesteśmy przytłoczeni przebodźcowani. nie chcemy też konkurować z biblioteką miejską. a jesteśmy na prostej drodze więc w tym tygodniu wfruną też książki, których nikt nie zechciał i już nie zechce. 

*

Po ciężkim fizycznie i psychicznie dniu. wieczór na kanapie z teatrem tv "Rodzice. i z Mariją Callas. za rączkę z Andżeliną. Wzruszyłam się. 



niedziela, 14 września 2025

o fajnej niedzieli i chujowej przyszłości.

 


Uwielbiam takie zdjęcia, gdy przestrzeń otwiera sią na takie widoki. przywołuję te widoki w mojej głowie. i rozpoznaje miejsca, wracają emocje i rozmowy i to, gdzie wtedy zmierzaliśmy.


Wczoraj padłam po pogrzebie na kilka godzin snu, zdrowego snu. Ostatnio nam się obojgu przytrafiają pogrzeby częściej, niż byśmy chcieli. Naczelnik odprawiał strażackie rytuały pogrzebowe w piątek. Umarł nam strażak wiejski na emeryturze. bardzo sympatyczny człowiek...

Naczelnik wrócił ze swojej wyprawy. Obkupiony i zadowolony. Kurtka wypasiona skórzana, spodnie, buty, rękawice i oczywiście kask z interkomem. Teraz już tylko motora brakuje do szczęścia. nie mojego. Ja jeździła nie będę. choć Naczelnik ma nadzieje. Nadal uważam motocyklistów za dawców organów. samochód, kamper, kajak, jacht, motorówka, rib, rower, rolki  i nawet narty ale nie hulajnoga i motor oraz łódź podwodna i nurkowanie. są sporty których nie tknę albo już nie tknę. Zawsze byłam wariatka z ssaniem adrenaliny i kortyzolu a teraz mi się pozmieniało: lęki wypłynęły na powierzchnie i straszą.  oraz już nie wychodzę za daleko z mojej strefy komfortu. 

Późnym popołudniem, gdy tylko wstałam, zadzwoniła moja kosmetyczka, że czas już na pierwszy poważny zabieg poletnich szaleństwach słonecznych. i trzeba było ogarniać chałupę. a więc ze spaceru nici. za to spokojny wieczór leżakowaty.

Dziś rano rozłożyłam łóżko do masażu, przykryłam ciepłym kocykiem, ubrałam skarpetki norweskie, zapaliłam trociczki sandałowe i oddałam swoją twarz na dwie godziny do dyspozycji. kwasy, maseczki, nawilżacze, odplamiacze ;-) zrobiły swoje. 

Teraz jest dobrze. na zewnątrz nawet ciepło ale nie ma słońca. 
Leżę w wysprzątanej sypialni, pod kolorowymi lnianymi pledami, 
w pralce kotłuje się pościel i sobie czytam. w papierze. a gdy ogarniam ciuchy do walizek, to sobie słucham kolejnego tomu Mortki.
koty też leżą pokotem. Ciri z Naczelnikiem wybrali się do remizy. na spacer. 
powinnam już dawno wyciąć piwonie i inne zaschłe w ogrodzie i zebrać maliny...
nie chce mi się.

*
Jednym okiem podczas zajadania śniadania, posłuchałam sobie dziennikarzy w loży prasowej. i odechciało mi się zajadania. knedel ze śliwką mi w poprzek stanął. 
Gdybym oglądała tvn24 codziennie, kilka godzin dziennie, to bym już dawno była spakowana i wyprowadzona na księżyc a w każdym razie daleko od Europy. 
Z całkiem sprawnych analiz dziennikarzy, których sobie cenię, wyłania się nader chujowa teraźniejszość i wyjątkowo chujowa przyszłość. w zasadzie to My nie mamy spokojnej przyszłości ... 
Oczywiście wiem to, wiem, że genu położenia geograficznego nie wydłubiesz. a ruskim łbów nie przeorzesz i durnoty ludzkiej nie wyplenisz ale ciągle mam nadzieję. nie od gupich matek przecież. że cywilizacja się jednak posuwa, gusła wietrzeją, nauka i wiedza dostępnieje, co naocznie zobaczyłam u rolnika od drona. 
 
To jakim kurwa cudem, ten parchaty naród ruski,białoruski i przyruski z wykwitami w postaci putina, stoi w miejscu ?????
jakim cudem, mózg się im cywilizacyjnie zwija, nie rozwija...niby wiem, że organ nieużywany, zaszczuty, pozbawiony bodźców zanika...ale ciągle jestem zdziwiona. i zaskoczona. 
no i na deser ten amerykański ciul, który gówno nam zapewnia i gówno nam pomoże w razie w.

ech i po co mi to było.





sobota, 13 września 2025

ani słowa o drondach.

A świat jest taki piękny.

wszystko jest na tym zdjęciu z Lofotów i góry i fjordy i domki i suszarnie ryb. Komplet.

 Dziś budzenie o godzinie 6ej ale padłam wczoraj o 22 więc osiem godzin spania czyli sukces.

Ostatnie dni i noce były zarwane. oczywiście pospałam bym dłużej, organizm się już zmęczył. no ale jak się ma kota Mańka, który najpierw siedzi i letko stęka, na środku sypialni, potem stękanie intensywnieje, żeby przejść we wrzaski a jak i to nie pomaga, bo udajemy, że nie widzimy, nie słyszymy, to wskakuje na łóżko i wrzeszczy nam do ucha...

[tym razem przyniósł myszkę]

Kicham, w szkole dzieci padają,  jak muchy na kowida...w teatrze w takie deszczowe dni zimnawo jest. więc kicham. a co dalej, to zobaczymy. w każdym razie chyba już letnie lny odpadają. po całości i częściowo letnie walizki mam spakowane ale jeszcze nie do końca. 

czas się doubierać i włożyć skarpetki i schować sandały oraz klapki. 

... a teraz właśnie włączam kolejne pranie  😅😂 tradycja jest tradycja. 

Naczelnik pojechał do Trójmiasta. ja wróciłam z pogrzebu. A dzień taki piękny, letni i słoneczny... aż szkoda umierać.

powinnam iść na spacer z Ciri a ja jestem zajechana tymi emocjami...i chyba pójdę spać. 

na chwilkę. 

potem coś razem porobimy... pojedziemy nad morze ... 

piątek, 12 września 2025

i co to się odpierdala.

No i w sobotę zamiast do IKEI w Gdańsku, jadę na pogrzeb.

zamiast się wyciągać z doła...wiadomo. 

W temacie aktualnym. i jakby odklejonym. 

 skoro amerykanie sami siebie podejrzewają o prowokację 11 września, to może i my sami na siebie, do spółki z Ukraińcami, drony wypuściliśmy ?? dla draki, jak mniemam. 

Wszystko przez Naczelnika. bo to on mnie wciąga w takie klimaty dyskusyjne. 

ludzie wymyślają niebotyczne głupoty... takie się teorie spiskowe pałętają, że normalnie przykro słuchać. no ale nie ma dziwne. wczoraj się zaparłam i zbezcześciłam telewizor, włączając rzekomą "telewizje republika' dużo się nie dowiedziałam, bo długo nie wytrzymałam. 

głównie to na pasku po oczach dawał napis: Wypisz dziecko z lewackiej edukacji zdrowotnej Nowackiej. 

POLAKU patrioto posadź dziecko na kolanka księdzu, niech je edukuje w konfesjonale.  tyle mam do powiedzenia. 

oraz 🙄🤮

skoro w miastach wypisują, to co się musi dziać na wsiach na Podkarpaciu, Podlasiu i w ogóle na wschodzie. 

a swoją drogą ceny domów na Podlasiu już spadły, czy dopiero spadną ??

oraz czy już biedre wykupują ??? cukier, mąkę, makaron, wódkę.

No w życiu bym nie pomyślała, że się mi przyjdzie szykować do wojny. 

Tak, wypłacę kasę, zabezpieczę walutę, zmagazynuje wodę, robię zapasy lekarstw, poukładam dokumenty, w jednym miejscu wszystkie akty własności i paszporty. przesypie złoto rodowe do jednego worka. koniecznie zakupimy generator prądu, Resztę mamy : radio na baterie mamy, latarki, broń, oraz krótkofalówkę a także kuchenkę na gazowe naboje. 

tylko jeszcze wykopię piwnice, bo nie mamy.

I zostanę z tym wszystkim, jak Himilsbach z angielskim, jeśli wojny nie będzie ???

*

Czy ktoś jeszcze widzi absurd tej sytuacji ?

że żyliśmy sobie ostatnio wygodnie, bezproblemowo, z rozkminą kredytową ewentualnie, a tu od mniej więcej 2015 sprawy się pierdolą bez opamiętania. 

Najpierw dopust boży w postaci pisdzielców,

Następnie pandemia. uświadomiła nam, że jesteśmy bezsilni wobec zagrożeń cywilizacji.  i nie można ufać aspołecznym popaprańcom, którzy kują te swoje teorie spiskowe i bredzą o wolości, jednocześnie kisnąc w sidłach własnych chorych fantazji i ograniczających STRACHÓW.

To w owym czasie boleśnie zetknęłam się po raz pierwszy z foliarzami i wszelkiej maści odklejeńcami.

potem wojna, wiadomo. ruskie gnoje się odpaliły. 

i uchodźcy, emigranci, imigranci...w Europie.  

powoli wciągnęła nas wojna hybrydowa,

ruski trolling robi robotę bezwonnie. a skutecznie. i znów idioci pożyteczni dają się w swej głupocie zmanipulować.

rak się rozprzestrzenia w tempie zastraszającym a leczyć i diagnozować nie ma komu.

świat się topi i jest susza, giną zwierzęta, szaleją tornada, huragany i pożary

i albo nas potopi albo nas wysuszy na amen.


...

No to faktycznie świat się kończy. panie.

i jedynie co pozostaje to odciąć się, bo szkoda mocy. i gdzieś spierdalać... 

na księżyc ?


czwartek, 11 września 2025

Na pohybel ruskim dronom,onucom, trollom i dezinformacji.

 dzień Wczorajszy był okropny.

przez żadne tam ruskie drony...tylko zupełnie inne nowiny i domknięcia wieczne. wszystko razem mnie rozstroiło i pogrążyło ten piękny ciepły letni dzień w ...chaosie i smutku.

temat dronów mielił się w mediach dzień cały...zapewne, ja nie oglądałam, ja byłam w placówce i teatrze. i zbierałam chujowe nowiny. potem wpadła Magadan z olejem z ostropestu. żeby mnie wesprzeć także. bo z teatru wybiegł romantek, pożegnać się ostatecznie ze swoja żoną (37 lat stwardnienie rozsiane. a ostatnio już wszystkie przypadłości świata i na odchodne śpiączka farmakologiczna w szpitalu). 

Z placówki przyniosłam smutne oczekiwanie w napięciu, najgorszejmatki świata. wieczorem rozmawiam z córeczką Miską, siedzi w stolycy na planie bolliłudzkiego filmu. jprd. hindusi to zdecydowanie inna rasa. kradną filiżanki i łyżeczki w hotelach :-))

Spodziewałam się też telefonu MJ w związku z ruskimi dronami, gdyż MJ ogląda republikę, tak podejrzewamy a raczej mamy pewność. a tam od rana siedział niejaki macierewicz, zamiast w pierdlu, gdzie jego miejsce. no skoro w jakiejś telewizji siedzi macierewicz ruska onuca debil, to wiadomo, że pierdoli wspierając ruskich. ech.

Naczelnik spokojnie tłumaczy, że no cusz prowokacja, i jeszcze nie wojna. oraz że o destabilizację i strach właśnie ruskim się rozchodzi. 

(a tak na prawdę to chuj wie o co wani chodzi)

- ty się nie boisz, pyta mnie MatkaJadwiga, nie wiem odpowiadam, zgodnie z prawdą, gdyby się miało coś wydarzyć,  miałabym jakieś przeczucie, tymczasem ja niczego niepokojącego nie czuję... ta wojna w etapie hybrydowym przyszła gładko. jak po maśle. i nagle nie ma już pokoju na świecie. 

choć rozumiem, że dobrze też nie jest. i mam nadzieję, że nawrocki będzie trzymał pysk. i współpracował.

a jeśli takie drony mają pokazać, jak bardzo nam jest potrzebna Unia, i jak bardzo nam jest potrzebna solidarność z Ukrainą, wspieranie Ukrainy, to proszę bardzo, niech latają, jak najczęściej. bo widać, że tylko to trafia do przygłupów z prawej strony i jakoś demaskuje  ruskie onuce.

Zmielił mnie ten wczorajdzień po całości. i choć był letni, pachnący, słoneczny, to jednocześnie przykry. podbił i moje strachy i demony. niestety, bo po co mi to.

Padłam dość wcześnie to i obudziłam się dziś zbyt wcześnie, to i mam czas na pisanie, bo w okolicach ósmej, zbieram się do placówki.

Zgodnie z zapowiedziami pogodynek, Leje, jak z cebra, muszę pomyśleć nad opcją ubioru. 

Poszukałam Hjorth w Skupszopie. już i Świechna i TablicaOdjazdów rekomendują. i znalazłam trzy pozycje i zapakowałam do koszyka, aż dwie, Spadek i Song nauczycielki dorzuciłam, bo za 3,31 zł. to żal było nie skorzystać.

Zapisałam się właśnie wreszcie na jogę. potrzeba mi równowagi. a ponieważ dziś nigdzie nie pójdę, bo leje, to zaraz zasiądę w pracowni na macie albo indyjskim fotelu w celu medytacji.

a kysz 

a kysz 

a kysz.


ps.ach muszę wreszcie zamówić glinę i szkliwa.

środa, 10 września 2025

Syndrom Jehowa mnie dopadł.

APDEJT(godz. 9)

dziś nad kraj tutejszy leciały ruskie drony wojskowe...

w piątek ruskie rozpoczynają na białorusi manewry wojskowe. sytuacja identyczna, jak swego czasu w Ukrainie. zanim wkroczyli. 

*

 Tak się porobiło, że w środku tygodnia, no cusz, nie mam czasu. na blogowanie. ani pisanie, ani czytanie. w każdym razie nie tak, jak lubię, tylko ukradkiem, w międzyczasie i na szybko, jak praca domowa na kolanach. No nie lubię tak.

Wrzesień jest dodupy.

Zawsze był. i od zawsze. w każdej mojej robocie. a jak do tego dojdą inne kłopoty, o wiele poważniejsze. jakieś rodzinne zawirowania czy kolejne pogrzeby, to już w ogóle kicha. 

Ja natomiast czekam. z tyłu głowy mam strach. w międzyczasie muszę poszukać dobrego specjalisty. i widzę, że na niczym się skupić nie umiem. sporo spraw mi obojętnie spływa po mnie. i obie roboty już tak nie przejmują... choć robić trzeba. 

z drugiej strony rozmowa z Magdą pomogła. powinnam mieć terapeutkę. serio. w takich sytuacjach bezcenne. nie umiem i nie chcę zarzucać swoimi kłopotami przyjaciół. nie umiem też drążyć i kisić tematu. zamykam się. i jednocześnie są kwestie, które irytują. 

W placówce wystąpił u mnie syndrom Jehowy. Sama go wymyśliłam i nadałam nazwę a źródło jest w moim ulubionym filmie "Żywot Brajana, 

tu istotny fragment


[Wczoraj powinnam być w dwóch miejscach na raz. no nie dałam rady i wybrałam mniejsze złooo, odpękałam w pracowni info ważne rzeczy, zainstalowaliśmy z informatykiem ogłoszenia parafialne. przyjmowałam zapisy na zajęcia. oraz przyjemnie wyciągnęłam się na kanapie w teatrze, po ośmiu godzinach w placówce. a placówka tyrała do 21... beze mnie]

i po co?

I Co mi mogą zrobić ?

Ukamienują ?

🤣🤣🤣

Tłumaczę mojej koleżance anglistce, żeby stawiała warunki, na swoją korzyść, bo to placówki jej pragną a nie ona placówek. W sumie, to się nawet nie źle porobiło. Za chwilę dożyję tej wiekopomnej chwili, kiedy, to dyrektorzy będą dostawali najbardziej po dupie. z każdej strony, oraz kuratoria mam nadzieję i breżniewy w tutejszym wydziale oświaty. koniecznie. Każdy będzie odpowiedzialny za ten burdel. za wpychanie na stołki nieodpowiednich ludzi, za braki kadrowe...za ciągłe zastępstwa. za chujowe przygotowania do matur... 

Jest chujowo ? trzymajcie się dziatki i dziadygi, bo będzie jeszcze gorzej. 

Złeee nadciąga. 

i pokolenie, które pracuje za kasę a nie dla idei, ideologii czy dla dobrej atmosfery w placówce. 

o buchacha.

Nie pospałam dziś, zapewne z przemęczenia i gniotącego stresu. wyrwałam więc dwie godziny i dlatego piszę i czytam. 

i zaraz pospaceruję z Ciri. bo jest nadal bardzo ciepło i zachęcająco.