środa, 24 grudnia 2025

wierzymy, że dobro zwycięży, bo inaczej byśmy zwariowali.

 



No to dobrego świętowania odradzania się i przybywania światła :-) zwycięstwa jasności nad ciemnością. ze wszystkimi symbolami czy też bez. z mitologią oraz bez mitologii. i dlatego wciąż wierzymy, że dobro zwycięża, i zwycięży.


wtorek, 23 grudnia 2025

Plato i ostatnie szlify.


ten mały ceramiczny talerzyk z czerwonej gliny, i czerwonym szkliwem z efektem, będzie służył do palenia kadzidła, tego prawdziwego z Omanu. które przynieśli trzej królowie.

Piękno szkliwa zachwyca mnie od lat.

*

 jest święta noc (i tak chyba należy mówić o nocach w okolicach świąt) i wielkanoc, 

a ta moja dzisiejsza to była fatalnanoc. nie spałam prawie. padłam ze zmęczenia w bety. a zasnąć nie mogłam. że też od razu nie reaguję. jak trzeba. a potem pobudka mną wstrząsnęła, gdyż zawyła syrena strażacka. w łóżku zawyła. i Naczelnik pobiegł o trzeciej nad ranem gasić pożar... zaraz po tym, jak mnie reanimował, bo dostałam zawału od tej syreny. w łóżku.

No i spakowałam walizki. 

przy okazji znów mierząc i wywlekając różne cuda, na przykład spódnice w wielbłądziej wełny. która ma ze sto lat ;-)) kiedyś takie w Solarze sprzedawali. i szary sweter wełniany w 100proc. szeroki i krótki czyli aktualny w temacie. wpakowałam bieliznę termiczną. czapki, rękawiczki. Musiałam przestawić łeb, bo u nas nadal 6 stopni. na plusie. Naczelnik mi uświadomił, że może być zimno...bo zapomniałam. że to zima jest. wywlekłam kozaki od Lasockiego też bardzo stare, dlatego skórzane na kożuchu. i bieżnikowej podeszwie z obcasem grubym niewysokim. ładnie spatynowane. i czarne materiałowe śniegowce, jak nowe, bo jak tylko je kupiłam śnieg przestał padać, no w każdym razie za krótko...i do tychże butów o bardzo wysokich cholewach się muszę dostosować w ubiorze. teraz. czyli jeszcze pogrzebać w walizce.

tylko kożucha w stylu góralskim namierzyć nie mogę(sztuczny) co ma też ze sto lat. w końcu do Zakopca jadę.





Dziś z rana odebrałam dwa transporty : pierwszy z kanapą i fotelem, drugi przyjechał po brudne gary z piątkowej imprezy. Otworzyłam piec i wyjęłam misę, a właściwie wielkie plato wylepiane niebieską gliną na kopycie. pierwsza moja próba. naniosłam nowo zakupione szkliwa. i wygląda, jak szklany talerz. cieniutki. żadne zdjęcie nie odda kolorów. teraz na odwrocie zapisuję co to za szkliwa. i zabieram się za wylepianie drugiego...

Załatwiłam wszystkie sprawy służbowe i spotkałam się Miśką przy herbatce owocowej i piernikach. Do domu dojechałam wcześnie. Ścięłam gałęzie świerkowe ubrałam w lampki i powiesiłam słomiane ozdoby. dokonałam aktu ostatecznego zamknięcia dekorowania. Odwiedziłam sąsiadkęOlę z prezentami. a w zamian dostaliśmy pyszne ciasto. Piernik przekładany wiśniami, orzechami, migdałami, wiśniowe z czekoladą i makiem oraz kokosowe z migdałami. cukier poszybował... Nagroda za ostatnie zapierdalawsko.
jeszcze piorą się posłania Ciri. a Naczelnik szoruje kuchnie.
ugotował barszcz, zrobił śledzie po kaszubsku. odmrażają się sandacze ze Szwecji. uszka i pierogi. jutro lepienie następnych, i na reszcie odpoczynek oraz obżarstwo. 



poniedziałek, 22 grudnia 2025

o najkrótszym dniu w roku. oraz zimowym przesileniu.

 Przesilenie. zatrzymanie słońca. punkt zwrotny i moment odradzania się światła

i teraz już z górki. 

Lubię takie dni, jak wczorajszy. Calutki spędziliśmy w domu, powoli metodycznie robiąc rzeczy zaplanowane, sprzątając, układając, wynosząc...i w międzyczasie dojadaliśmy różne smakołyki. sałatkę warzywną, barszcz z uszkami, sernik, bigos. układałam słoiki z sokami, malinami, buraczkami, nalewkami, dżemami w kredensie i dzieliłam się nimi z rodziną Naczelnika. 

Parownica stała się główną atrakcją i bohaterką ogaru dnia wczorajszego dla Naczelnika :-)

i bardzo dobrze. bardzo mnie to cieszy. wszystko co powoduje zwrócenie uwagi Naczelnika na sprzątanie mnie cieszy ;-) tak więc razem ze sprzętem wyszorowali razem szklane drzwi razy dwa. różne kąty łazienkowe w dolnej łazience, kafelki a dziś nastąpi ciąg dalszy. bo każdy kąt będzie miał zaszczyt a nawet honor.  

Poza tym wszystkie prezenty zapakowane.

prania poprane. na górce błysk łącznie z podłogami, kapami. tylko pościel dziś jeszcze wymienię.. Chałupa jest świątecznie ustrojona ostatecznie. na koniec zostawiam sobie zmianę dekoracji poduszek i kap w kominkowych, lniany obrus na stół i bieżniki świąteczne. Wczoraj miałam przyjemność wyciągania ostatnich ozdób. . . dziś jeszcze natnę świerkowych gałęzi. albo jutro, bo już ciemno. a ja padnięta jestem. strraszniee

 Od rana dziś ganiam. wyłączam piec, szkliwie, pakuję piec. i znów włączam. ganiałam też za kanapą. i kupiłam hmm nie całkiem taką, jak chciałam, i do tego fotel jeszcze, bo nie zauważyłam, że to duet. achuj tam. za to przywiozą jutro rano razem z fakturą i już ustawili mi dzień jutrzejszy. 

a  nie tak miało być.

Parownicą pojechałam dziś cały dół. i podoba mi się ekologia, reszta tak sobie. owszem czyści bardzo dobrze ale jednak w trybie odkurzania czyli mój kręgosłup cierpi. 

*

Lubięto. i ten moment, gdy albo zamykamy za sobą drzwi albo zasiadamy do stołu. w przygotowanym, czystym, ustrojonym domu. Świątecznym, pachnącym świerkami, żywicą, świecami, potrawami a potem pomarańczami i magią. i piernikiem i zapachem korzennym. i też lubię rytuały. i kompletnie mi wiara nie przeszkadza. 

lubię magie. jak to człowiek teatru.

Stroik daje klimat. i gałęzie świerkowe i wieńce a przede wszystkim Zapach. ja w tym roku bez chojaka u powały. ale od lat świętujemy rytuał przejścia snopem chłopskim z którego mamy utkaną choinkę. 

bardzo mi sie podoba co napisała Innygłos Czas siłowania się ciemnych i jasnych mocy, przełamania ciemności światłem, promyk słoneczny przebił się dziś rano w Newgrange, więc jutro już dzień będzie dłuższy i jasność powróci. Potrzebuję Bożegonarodzenia, tych wszystkich rytuałów przejścia, symboli i rytmu pór roku, opowieści o nadziei i przełamaniu ciemności, siedzeniu w ciemnościach i napychaniu sie opowieściami, które mają sens. Lubię te wszystkie legendy, sianko, potrawy i tak dalej, to są piękne opowieści, zupełnie niezależnie od religii. Choinka pod powałą, grzyby ze świata podziemnego, mak ze świata wiecznego snu, a jednak ciemność mija, a światło przychodzi, nie ważne pod jakim symbolem będziemy je świętować, bo nie o nazwę tu chodzi. Taka nadzieja jest bardzo bardzo potrzebna.

*

Hotele zabukowane w Bratysławie i Zakopanem. 

(Czechy, Pragę kocham se. jeżdżę, czytam se Szczygła, Kunderę przerobiłam już dawno, czeskie seriale przerabiamy nadal...🤣 to teraz chyba nareszcie Bratysława, w której nigdy nie byłam. Dawno nie byłam na Słowacji. Ostatnio w Taterkach na nartach a zimno było wtedy, że uch, aż włosy w nosie zaszronione)

Nie na narty się jednak wybieramy tą razą ale nurzać się w świątecznych klimatach, jarmarkach i knajpach, kawiarniach, restauracjach. szlajać się po starówkach i Krupówkach :-) i popatrzeć na Tatry, zamknięte Tatry po słowackiej stronie.

dobrze mi to zrobi na wszystko.

Serial "Jedyna, choć Naczelnik uważa, że tłumaczenie niekoniecznie. okazał się być na prawdę dobry. na Applach ci on. Na prawdę dobry. jeszcze dwa odcinki zostały...

mejbi jeszcze dziś, kiedy to skończę układać ciuchy w walizce...


niedziela, 21 grudnia 2025

mamrotać mantrę.


 Przewijam sobie te rolki na fb i znalazłam fajną panią, co to i fajna w ubiorze i we fryzurze. tak tak szukam fryzury na wiosnę ....a najważniejsze, że rano malując się wmawia sobie, że jej ciało jest piękne, jej twarz jest piękna, będzie piękny dzień i to podobno działa. 

(moja mantra, to siadanie na macie i przeciągnie się, bo na więcej nie mam czasu)

jak to się jednak człowiek zamienia, kiedyś mantra srana wyglądała tak, że muza na maxa i darcie ryja. albo dziki taniec. albo długie szlajanie sie po polach z Erną.

za sukces osobisty poczytuje sobie wstanie na wkurwie raz w tygodniu albo i rzadziej. zwłaszcza w takim tempie, miesiącu, czasie. gdy nie ma się kiedy zastanowić nad sobą, co najgorsze...nad własnym zdrowiem i życiem. gdyby nie blog. 

a tymczasem muszę sobie codziennie rano mówić, że wszystko będzie dobrze :-) i że jestem zdrowa i szczęśliwa....a profilaktycznie żreć xanax. ooot tak na wszelki wypadek.

Dlatego, że ostatnio była kumulacja. 

Wczoraj jednak nastąpił odsap przede wszystkim i właśnie przyjemna pustka w głowie oraz przyjemne rozkminy. Na przykład ile dni zostajemy w Bratysławie? a ile w Zakopanem ??

🙂

Pojechałam w teatry w stroju niedbałem. 

poszkliwiłam, wsadziłam do pieca. przywiozłam barszcz i sałatkę warzywną. pojadłam dobrze. potem czytałam. zaczęliśmy sobie z Naczelnikiem serial "Jedyna. ha. 

Naczelnik zrobił zakupy, ogarnął prezenty i pojechał na bursztyn. mogłam jechać z nim ale ok 24 to chyba bym się przewróciła...od nadmiaru powietrza, jodu i gdyż o tej porze śpię.

Kończę "Histerie. ściągam znalezioną nową ? MM Perr "Więzi. nie pamiętam czy czytałam.

Nie mam niestety na story książki :Przepraszam za brzydkie pismo. pamiętniki wiejskich kobiet. Szkoda. jeszcze czytam w ruchu. w same święta, zaraz po i pomiędzy zamierzam czytać leżąc. w nowym roku też. zacznę od czytania w łóżku. 

W nowym roku wprowadzam  nowy świecki zwyczaj zaczynania dnia na macie. każdego. nie ma totamto. zwłaszcza, że dnia zacznie przybywać i światła. 

Ps numer jeden

słuchawka się znalazła, wypadła z rękawa swetra, który wpychałam do pralki...

zapomniałam o jednej ważnej rzeczy w teatrze. ażbytoszlag. nie wiem czy jeszcze dam radę czy już w nowym roku. jak mogłam zapomnieć, to nie wiem.


sobota, 20 grudnia 2025

i kanapa nie dojechała...

[I nawet kanapa nie dotarła, na dobicie chujowej pointy dechą. bo jakżeby inaczej, przecież. poza tym nie mogę zlokalizować jednej słuchawki, no diabeł ogonem i był problem, dopóki się nie wyładowała druga.] 

 ... także ostatni raz zamawiam coś dużego na allegro, dziad okazał się zwykłym ujem a nawet chujem. i należy dziadydze obsmarować nawtykać w komentarzach. ja zaś już nigdy czegoś takiego nie zrobię. 

 i Trudno. w poniedziałek zamówię w agatameble albo innej miejscówce. albo przełożę na nowy rok. to tylko zmiana daty. dosyć tego zamęczania głowy i serca dla spraw służbowych. Drugi to chuj w ostatnich miesiącach, niestety. ważny dla mnie projekt w teatrze przez nieodpowiedzialnego człowieka, poległ. i przesunął się w czasie.

w każdym razie dosyć też przejmowania się pierdoletami. cusz to znaczy wobec wieczności. nie dziś, nie wczoraj, to jutro :-) 

Zjadam przeterminowane tabletki szczęścia(ktoś wie czy xanax przeterminowany, to niebezpieczne? termin się skończył w sierpniu) i raczej działają, bo mnie wycisza, odcina lęki i ogólnie jednak cieszy. bo się zrobiło za smutno i za nerwowo. za dużo tego złego. wielbłąda by powaliło no na prawdę. a tu Barbarella pisze o Fosydynie, no miło z jej strony, zaraz nabędę.

ale w czwartek, gdy nocą ciągaliśmy pianino po scenie, to i tablety szczęścia nie pomogły. bowiem przy pierwszym pślizgu na dywanie zaczęło nam zostawiać ślady... na mojej czarnej teatralnej scenie,😫  noż kura, jak się rzuciłam na kolana z wrzaskiem.

Napchaliśmy więcej dywaników. i poszłooo bez śladów. Wczoraj wybrzmiał ostatni akord, czyli koncert świąteczny połączony z dobrym cateringiem. 


i też nie obyło się bez errorów. najpierw źle poinformowana publiczność przybyła dobrą godzinę za wcześnie. ... potem okazało się, że zaginęła chochla do barszczu czerwonego i trzeba było ekspresowo jechać do sklepu, potem koncert trwał ociupinke za długo... seniorzy ordynarnie pakowali pierogi do reklamówek a na samym końcu Miska się niechcący naćpała jednym żelkiem holenderskim...i siedziałam z dwoma dziadami po nocy, żeby kobita doszła do siebie. Te dziady, to oczywiście moi aktorzy całkiem już dorośli. 

pierniki specjalnie dla mnie wypieczone :-) i pierożek wydziergany będzie wisiał na lodówce, bo to magnez jest.

I nie ma tak dobrze, że się atmosfera słodkopierdzącoświateczna sama zrobi. żeby jedni mieli miło, świątecznie, magicznie i pysznie... to drudzy muszą się natrudzić. 

i tak w czwartek i piątek było bardzo hardcorowo. niebieski kurczak całkowicie opadł z euforii. 

Więc czwartkowy dzień wiadomo napierdalał do imentu. na autopilocie. Najpierw srana placówka. i sprawdzenie ostateczne czy z 400 uczniów nikogo nie pominęłam w ocenie proponowanej. ale już pisanina od rodzicieli w sprawie tych propozycji pozostała bez mojej reakcji. wymieniłyśmy się rytualnie prezentami z koleżankami. i wybieg. do hurtowni targać różności pod ten catering. nocą odbył się szlif ostateczny teatru, choć lampki, i wystroje powoli kompletowaliśmy dwa tygodnie. pozostały stoły bankietowe, piano wiadomo.

Wczorajszym rankiem nacięłam z moich świerków gałęzie pachnące. pogalopowałam po słodycze i cytrusy. dawaj też opisywać faktury. bo spod tej rosnącej kupy, tylko grzywka mi  wystawała. 

Prezent dla MJ zakupiłam. a przy okazji sobie golfik z wełny w kolorze ciemnego wina. i kosmetyki dojechały. oraz prezent naczelnikowy. Naczelnik zamówił nam parownicę...

no cusz. kolejny sprzęt, który czyści, pierze, tańczy, śpiewa i wiersze deklamuje.

Dziś odpoczywam jeszcze, leżę z kawą, dojadam wczorajszą uroczystą kolację, sałatki z truskawkami, orzechami, malutkie kanapeczki, tatara z łososia, na obiad będzie pyszny barszcze czerwony z malutkimi uszkami i pierogi ze szpinakiem.  za chwilę jadę do teatru po barszcz i sałatkę warzywną oraz wstawiam piec: od tygodnia suszą się misy z niebieskiej gliny. dziś je wypalam.

Popołudniu zaczynamy odgruzowywać dom, nadal w korytarzu stoją kartony z gliną, i ze szkliwem, puste kartony po strażackich ustrojstwach i cała masa rzeczy powyciąganych z różnych kątów, przy porządkach. poza tym trzeba uporządkować formy gipsowe i posprzątać po ceramicznych dramatach, jedna misa się rozsypała... kurewa.


w ogarnianiu dopomoże parownica, mam nadzieję.

A kto to powiedział, że prezenty dopiero pod choinką, takie bajdy się skończyły dawno temu. dostałam na prawdę fajne drobiazgi od przyjaciół i koleżanek. 

no długo by wymieniać, może jutro...


czwartek, 18 grudnia 2025

Się sypie. Świat.

Czasem nagle a niespodziewanie wszystko  się sypie.

 Ludzie umierają w bardzo nieodpowiednim czasie.  I wszystko się sypie.  Taka gupia konstatcja. 

Dziś nie będzie fajnego posta. Sypie sie i dokłada pozostalym. Rujnują się plany i  zamierzenia. Nie śpię z tej odpowiedzialności. I odgłosów Naczelnika...

 Dzień muszę poukładać inaczej sobie i innym. Nie dość że ciężki z zasady, 

 to jeszcze ... I to.

O 4.45 Biorę do ręki tablet. Na osłodę dobrą kawę Oraz pół tabletki na wyciszenie. może jeszcze zasnę.  Wiele spraw błachych odpływa w drugi plan. Układam nowy plan. W nocy. Bo wieczór był taki zaskoczony i zmęczony. A ja od tej decyzyjności a nawet paniki, spać nie mogę. Męczy mnie. Niepokoi. I zalewa całą  falą odpowiedzialności.  Taka dola szefowej.

Niepotrzebna mi dziś ta placówka. Bo oceny/ mazgaje/aferki nieletnich, jakieś niepoważne się wydają. 

W uchu kryminały ale przeskakuje na Lunie i Modiego. Piszę smesy o nieprzyzwoitej porze, wrzucam sukcesy na fb, zaległe.

I nie mam już siły na to życie sparszywiałe.

Bo w drugim świecie nie lepiej.

Roxy w szpitalu, Innygłos udupiona, u Rybeńki smutno, i smutno u wielu innych. W napięciu u Pantery... Podskórne oczekiwania...nie piszę u was Komentarzy, nie mam siły, przepraszam.

Ps

Nadal czekam na kanapę. Jeśli jeszcze i to sie zawali...to klęska.


środa, 17 grudnia 2025

o uroczystej świątecznej i planowanym środku.






[zdjęcia wyszli takiesobie, bo oświetlenie było klimatyczne.]

Najpierw wjechały trzy pierożki z kapustą i grzybami, jako przystawka, potem zupa grzybowa, że zemdlałam z wrażenia. Daniem głównym był sandacz na puree. pokropiony czymś dość pikantnym.  
Na stoliku kawowym pojawiły się obok kaw i herbat, małe i przepyszne serniki ze świątecznym nadzieniem. 
I wreszcie wjechała beza malinowa ze śliwką. smakującą jak najlepsze powidła sliwkowo-cynamonowe. 

O bogowie. Orgia. normalnie.
Potem zakotwiczyły długie łodzie wikingowe z ładunkiem : różne formy śledziowe, pasztety w żurawinach i hit czyli pasta grzybowa. 

*
Takie mile popołudnia mogły by się dziać codziennie, nie mam nic na przeciw. Zwłaszcza jako odsap w tych wypełnionych po brzegi dniach.
Po siedmiu godzinach w placówce, przebrałam się, umalowałam gembę, czyli poprawiłam makijaż i  pojechałam sobie do miłego miejsca mającego renomę i słusznie, podkręcić kubki smakowe. 
A dziś znów od rana multum spraw ale najpierw skrobanie auta.
Czas się skurczył. doba zrobiła za krótka, jak kołdra.
Jadą wozy z paletami gliny i torbami szkliwa ...



wtorek, 16 grudnia 2025

Dobrego dnia wtorkowego.


wróciłam więc wczoraj po pracowitym poniedziałku, że tylko u fryzjera posiedziałam a potem to już zapierdol. na stojąco. i na drabinie nawet. lampki na tych skrzynkach rozkładałam i wieszałam kurtynki świetlne na oknach.

[męczy mnie jedna rzecz zdrowotna, spać nie daje  i zamiast umówić się ze specjalistą, odstać swoje i wziąć to na klatę, no więc noszę to w sobie i się stresuję. gupia ja.]

nie złożyłam jeszcze zamówienia ceramicznego...a potem se będę pluła w brodę. dziś koniecznie dziś. musze. MUSZĘ.

poszkliwiłam starym szkliwem, kilka znajd, bo już zapomniałam, jak to szkliwo wygląda...

a je właśnie porządkuję teraz i przecież składam zamówienie. 

Dokończyłam czarną ścianę w swoim gabinecie. jak widać :-) i czekam na kanapkę.

Zobaczyliśmy znów "Białą bluzkę w Tv i się bardzo uśmiałam znów. i częściowo wzruszyłam. w międzyczasie refleksje mi się przewijają i męczą. męczą niewiadome. 

za to wszelkie dolegliwości chorobowe sklęśli, nie ma już. Naczelnik jeszcze smarka.

W co tu się ubrać na 7 godzin w placówce a potem uroczystą kolację ???  - nieprzyzwoite srana zagwozdki. rozkminy pierwszego świata, prawie burżuazyjne. tfu. 

Wszystkim połamanym i poobijanym życzę szybkiego i z sukcesem gojenia, czekania na rezonanse. i  w ogóle. 

baj.

poniedziałek, 15 grudnia 2025

lubie te klimaty

 


zdjęcia ze szwedzkiego bloga


No się chyba skuszę na ścięcie czubków naszych chojaków, i postawienie jednego w domu. bo takie klimaty świąteczne mnie zachwycają. Dokładnie takie. Najbardziej ciepłe struny mi trącają w serduchu. fleszbeki z dzieciństwa są tako silne, że czuję zapach świąt, pomimo kataru. Zapach zimy, to po prawdzie smród  kominów z ulicy i obejścia, czyli efekt palenia węglem: mieszkanie w starej kamienicy z piecami i dom na wsi. Naczelnik ma taki sam stan umysłu, bo on ze Śląskiego góralstwa i jemu zimowe skojarzenia pachną identycznie. 

Stoi już u nas choinka siankowa. nad stołem wisi jemioła. zaraz w oknach powieszę gwiazdy świecące. Wedle szwedzkiej tradycji na św. Łucji w święto światła, dnia już przybywa ale dobrze wiemy, że jeszcze trochę.

Wczoraj miałam różne plany : dfajkować dziesięć albo i więcej lekcji z duolingo, żeby się kurczak odczepił. 

Ściąć trawy do bukietu świątecznego. bo jak przyjdzie wreszcie śnieg, to się ta trawa rozplaska, że przejść nie będzie można, więc ją związać muszę. I zrobić ten bukiet świąteczny (Mam już zasuszone hortensje, gałęzie modrzewia, i inne patyki, zetnę jeszcze ostrokrzew. i oczywiście świerkowe gałęzie. bukiet stanie na stole w kominkowym).

zlać wodę z beki ostateczne i podlanie różaneczników.

...

Skończyło się na ty co zwykle, praniach, paprochach. sprawozdaniach z ostatniego kwartału. no i przede wszystkich Skończyłam Konopnicką, a jak jej tak słuchałam kilka godzin to wylepiłam trzy miski. z niebieskiej gliny.  może sie jednak prezentowo ogarnę jakoś.

*

a więc Konopnicka, jest bardzo dobra. 

momentami wstrząsająca: opisy chłopskiej biedy. losu kobiet. i biedy miejskiej. opisy jej biedy. poczynania córki złodziejki. 

Realizm bez cenzury. Ale cały czas podczas czytania, czegoś mi brakuje, i odnoszę wrażenie, że czegoś ważnego nam tu Grzebałkowska nie mówi...nie dopowiada. nie wyjaśnia. nie trąca nawet,

No zaskakująca jest, momentami. ta Konopnicka, kobieta pracująca ale jednak dulska, i konserwatystka plująca na papieża i kościół, konserwatystka. z jednej strony pomaga biednym, cierpi z niemi  i z drugiej się brzydzi tej żydowskiej hołoty.

Antysemitka zdeklarowana. 

narodowo nadęta. no ale oni wszyscy jednak byli. 

nadąsana literatka czasami. i och, jak ją ta sława i bogonarodowe umiłowanie męczyłoo..

w punkt uchwyciła wszystko co ten naród cechuje. 

nie lubiła ludzi...

Osobnym tematem są jej dzieci. 

no i nie ma wielu listów, zniszczonych przez owe dzieci, żeby dla potomności nie zostały. żeby zabrązowić a nie odbrązowić. 

Polecam tę Grzebałkowską, bardzo. chyba zakupię papierową. choć zdrowy rozsądek mnie powstrzymuje. W papierze natomiast ściągnę Cherezińską, to postanowione. 

*

Ostatnia prosta przede mną. 

ostatni tydzień najbardziej wypełniony po brzegi. kurierzy będą latać, siaty z zakupami się będą targać, przybędzie catering na spotkanie świąteczne, pierwsza kolacja uroczysta już we wtorek, w fajnej knajpie. z jedzeniem na poziomie. potem kolejna i kolejna...🙈

zanim do własnej usiądę odchudzać się będę musiała...

i potem odleżę trochę, bo przecież się zmęczę. także następny łikend nie będzie aż taki pracowity w chałupie, w ostatnie dwa dni do Wigilii się powlokę rozliczać ostatnie faktury. zrobię ostatnie zakupy. dopnę dom na ostatni guzik. spakuję się do wyjazdu. jednego i drugiego. 

[w to wszystko wcisnęłam fryzjerkę, dwa razy przekładając termin, i muszę jeszcze wcisnąć fizjo]

Wychodzi na to, że odpocznę i Obłożę się książkami dopiero w nowym roku. 

Dziś koniecznie muszę złożyć ostatnie zamówienia do pracowni ceramicznej. w tygodniu znaleźć czas na zakupy prywatne. ciężko będzie. może więc w ostatnim momencie. choć obiecałam sobie właśnie wtedy czynić domowe szlify. tuż przed wyjazdem do MJ. 

cholerka. 





sobota, 13 grudnia 2025

Kiedy mnie już nie będzie...

 



Oczy tej małej... 

Koncert jesienny na dwa świerszcze i wiatr w kominie.

...

i umarła Magda Umer.

ile ja mam cudownych wspomnień, piosenek, koncertów. reżyserii : "Biała bluzka" Jandy...

Kabaret Starszych Panów.


że też takie czasy nastały...pora na Odchodzenia. 

ciężko przyjmować takie wiadomości, gdy każdego dnia walczysz o równowagę. 

i gdy się kochało przez całe życie poezję śpiewaną.

*

I znów rocznica stanu wojennego, i co ja pamiętam ? ano zimę pamiętam na fest. to była zima, i gdzie ta zima jest, się pytam się. Patrzę na zewnątrz i w żaden sposób mi się nie kojarzy...klimat się ociepla, bociany nie odlatują i dobrze, bo skurwysyny sobie tradycyjny odstrzał robią. Nie poradzę. że świat zawodzi. I jak to jest, że ja sobie radzę, Ty sobie radzisz, jesteśmy odpowiedzialni a jest taka kategoria ludzi, taka podgrupa, która z niczym, nigdy sobie nie radzi (???) jedynie pretensje i wrzaski, prawo jest przeciwko nim, państwo jest przeciwko nim, ceny, oświata, nauka, koncerny, szczepionki, spiski światowe. i ta podgrupa bardzo dobrze reaguje na hasło : Pis kradnie ale przynajmniej się dzieli. 

apages. wynocha koszmary z głowy. dziś będzie dzień Fajny. zarządzam. 

[aprops radzenia i Jeremiego, bo jak Magda to Osiecka i Przybora, wiadomo. Otóż był to babiarz i kompletnie nie radził sobie z życiem. nie ogarniał zamykania drzwi na klucz...podbudowuje mnie to osobiście.]

Dwanaście stopni na plusie aktualnie. dobrze, że opon zimowych nie zakupiłam. serio. wychodzi na to, że te całodobowe w zupełności wystarczą. do końca życia. wygląda na to. możliw, że już nigdy zimy nie będzie...choć patrzę na styczeń tego roku i prał śnieg przez czas jakiś. i oczywiście nie byłam zachwycona :-D

(a my się na narty wybieramy hehe)

Nie no chyba zrezygnujemy z tych nart. nie będziemy na lodowce jeździć. najdalej do Bratysławy. marzę o Zakopanem. serio. tęsknię. a podczas spektaklu o Stryjeńskiej, aż mnie w dołku ścisnęło. 

Powoli prezentuję prezenty. myślę. odkładam. szukam. szkliwie.

mam pomysły. ale nie wiem czy nie za późno. 

Usiadłam wczoraj po robotach, wierceniach, wynoszeniach mebli, opustoszaniu przestrzeni w wygodnym fotelu, w swoim teatrze i patrzyłam na tę piękną czarną ścianę ze starymi skrzynkami. omg jak mnie to cieszyło. zjadłam gorąca zupę ugotowaną i podarowaną przez Paniąhanię. przyniesioną z sercem w prezencie. uśmiechnęłam się wewnętrznie. jest dobrze.


ps

zielony kurczak pomstuje i wymyśla od najgorszych, nie miałam w tym tygodniu zdaje się czasu nawet ani trochę. straciłam jakieś przywileje i punkty...???

no i robótka zbyt cienką wełną posuwa się, jak krew z nosa.