poniedziałek, 31 marca 2025

Minimalizm.

 tak jak przypuszczałam, poranek poniedziałkowy, po zmianie czasu mnie zabił.

niewyspałam się. tradycyjnie. i cały dzień był trochę koślawy. 

Wywlekłam wczoraj już kilka "walizek białych" w ikei, w których trzymam ciuchy i kapy i swetry i koce i obrusy...w garderobie pod sufitem. a sufit mam bardzo wysoko, bo górka ma 4 metry wysokości. i myszkuję, przekopuję. po pierwsze ciuchy wiosenno-letnie. i odkładam do oddania. po drugie kapy, narzuty, bo mam ich sporo i dziś zamierzam wywieść do teatru i pewnie kilka trafi do straży. do schroniska. Szukam też ciuchów dla mnie samej. I znalazłam spodnie jeansowe przetarte z dziurami, fajne są i już dziś w nich pomknęłam. [naciągnięte na bieliznę termiczną ofkors, bo by mi kolanka zamarzły.] znalazłam świetne koszulki. nienoszone. znalazłam płaszcze i kurtkę czarną do kostek, z kapturem. jako, że długa do ziemi, to mi kolanka ogrzeje jakby co. Dziś w niej pomknę. i na te okoliczność wczoraj wyprałam futro zimowe z owiec. i do "walizki". znalazłam kurtki by OLALA, o których zapomniałam i także ciuchy. a wszystko to robię, żeby nie kupować nowych staffthingów. jednak opłaca się nabywać ciuchy dobre gatunkowo, bo one są wieczne, nie jednorazowe. planeta już i tak ledwo zipie. 

trzeba Nauczyć się kurczyć ograniczać swoje rozbuchane potrzeby...

 Zobaczyłam wczoraj dokument na Netflixu, Mimimalizm:czas na mniej. oczywiście ameryki mi nie odkrył ale boleśnie przypomniał i podsumował życie w dobrobycie. Po co tyle zapierdalamy: po ciuchy, sprzęty, decory, nowe meble, telefony, komputery...straszne to. i okropnie marnujemy zasoby. i dlatego, że są ludzie wiecznie nienażarci, gadżeciarze, modnisie, oraz wypadatomieć, trzeba błyszczeć w towarzystwie...muszą dla równowagi zaistnieć ludzie, którzy to ogarniają z drugiej strony. Budują domy z odpadów. Meble używane. ciuchy z odzysku, buty z odzysku nawet jedzenie z kontenerów...na granicy przydatności, tuż przed terminem lub dzień po. 

no ale system nas "obserwuje, gadżety i udogodnienia zapędzają też w kozi róg i zmuszają do więcej i więcej...bo musisz, inaczej jesteś do bani. walą po łbie reklamami. Tak, reklamami i śniadaniowymi programami dla gospodyń i emerytów, za których system myśli. bo telewizja powiedziała, bo sławny aktor używa.. kiedy ludzi masowo przestali myśleć?? kiedy się zamerykanizowali ? 

Włosy mi stawały dęba, jak oglądałam wypowiedzi ludu pracującego ameryki.

to jest feudalne społeczeństwo. normalnie chłop feudalny tyle zapierdlał. no ale jak przedmioty ich uszczęśliwiają only. większy dom, bogata dzielnica, nowe większe auto. 

i nie stać ich, więc biorą kredyty...to jest koszmar, nie życie. to jest współczesne Niewolnictwo. 

Kupują rzeczy na które ich nie stać, za pieniądze których nie mają, żeby imponować ludziom, których nie lubią.

[More staff things mnie nie uszczęśliwia. Europejczycy mają nieco mniejsze ciśnienie]

I gdy tak oglądałam ten dokument i potem czytałam se internety, to mi się zbiegło. w całość. i wiem już KTÓRY kandydat na prezydenta chce nam taką drugą amerykę urządzić.

Po każdych niefortunnych wypowiedziach i ruchach Mentzena z cyklu "w moim idealnym świecie studia są płatne" i innych osobliwych wykwitach...wydawałoby się, że zapaść i rów mariański. oraz pole zaorane ale nie. wyznawcy są uparci. No i najbardziej mnie nie śmieszy, że nie składają tej postaci w całość. Każdy coś tam usłyszał, coś dla siebie i się tego trzyma...i nie wierzy w złe słowa, na kandydata. bo to źli ludzie gadają i przeinaczają fakty 🙈i spisek ogólnonarodowy dziennikarzy we wszystkich stacjach wietrzy. Nawet podważają słowa samego Mentzena, że jest w spektrum : 

Sławomir Mentzen w programie Bogdana Rymanowskiego podzielił się szczerym wyznaniem. Wyjawił, że jest w spektrum autyzmu. — Kiedyś to się nazywało zespół Aspergera, a teraz nazywa się to spektrum autyzmu — wyjaśnił. Dodał, że diagnozę poznał dość późno.

 🤣🤣🤣


W sumie Mentzen też jest minimalista :-D Jego plan to wyminimalizować wszelki socjal !!!

 Ja jestem ciekawa, jak tam z tymi, którzy ideologicznie są za manetzenem, za to kasę im upierdoli i dzieci ze studiów wylecą albo się zadłużą w bankach na całe życie. Oto polska ameryka pana Mentzena. sam studiował bezpłatnie cwaniaczek z pekaesu. skorzystał zapewne ze wszystkich bonusów, ale innym chce zabrać. i kolejny, który traktuje państwo, jak prywatną firmę. nasz malutki nieco zatłuszczony trumpik, trumpiczek, piczek. 

Tymczasem państwo, to nie jest firma, która ma zarabiać, a społeczeństwo, to nie feudalni chłopi. Państwo to jest Wspólnota. 


niedziela, 30 marca 2025

Dlaczego nikt nie uprzedził o zmianie czasu??

wstałam o dziesiątej i się zdziwiłam,  ktoś mi ukradł godzinę życia.

Wstałam dziś o 10. nowego czasu. letniego. i dobrze, że nie mam nic zaplanowanego srana. kurewa mogliby już przestać, no naprawdę. 

Już kiedyś opisywałam te historię, że się w autobusie zorientowałam, że o godzinę za wcześnie jadę na korepetycje, bo to był czas zimowy...a spóźniona jestem na warsztaty/angielski/hiszpański zajęcia za które zapłaciłam, bo to był czas letni...

komu to potrzebne pytam się po raz nie wiem który w życiu. ???.

*

 Ponieważ mam odrosty, to muszę co trzy nooo max 4 tygodnie dygać do fry, więc  zakupiłam ratownika w sprayu i działa :-) (tanio też nie będzie ale na pewno i taniej i zdrowiej, choć trochę swędziało.)

aż tu nagle Wczoraj na imprezie znajomy mi oświadczył, że u niego też działa. 😮

Wczoraj wyskoczyliśmy do przyjaciół "na wódkę". nie przejadłam się nie piłam alko i świetnie się bawiłam. na przykład po publicznym oświadczeniu owego kumpla, że ma problem z akceptacją swojej łysiny...

no no proszę, proszę. tego się nie spodziewałam.

[i wtedy padło na Naczelnika, że jak on to robi, że ma takie piękne włosy. A ma. owszem i gęste i kręcone i pasemka siwe...no genów nie wydłubiesz, panie]

Poza tym gadaliśmy o koncercie, książkach, serialach, kwiatkach, szkole, planowanym wyjeździe do Albanii, i o polityce troszeczkę...i o tym, że mogłabym swoje stare auto podarować fundacji, która zbiera sprawne osobowe auta na front. zrobiło się smutno.  tam już chyba nie ma zwierząt... 

Pojawił się też nowy temat:zdrowie i zmęczenie. zmęczenie materiału. zapierdol już nam doskwiera. mamy serdecznie dość. i cieszy mnie to, że nie jestem odosobniona. 

i konstatacja, że się posuwamy w latach. kurde. i żarty się skończyły. 

opowiedziałam im historie:

Jeden mój instruktor ewidentnie wziął i był głuchawy, co było dość ciężkie w obejściu, bo to akustyk jest, obsługujący nam imprezy wokalne... więc bywało i śmieszno i straszno. Zabijał nam publiczność ilością decybeli. i nas też zabijał na co dzień. W dodatku nie słyszał tego co mu było niewygodne. Cwaniaczek z pekaesu :-)

Starałam się w jakiś sposób dać mu do zrozumienia, że jest problem, robiąc paskudne rzeczy, na przykład Z daleka mówiłam do niego bezgłośnie, poruszając tylko ustami. .. 

i dotarło, bo poszedł do specjalisty.

i wydłubali mu z uszu kroki długości trolejbusa przegubowego. i podziałało. teraz jest mi wdzięczny :-) A nam jak ulżyło, hoho. my w każdym razie nie ogłuchniemy a kolumn nie rozsadzi.

Zapytano mnie też na tej imprezie, jakie mam hobby? zawiesiłam się... bo ja wyrosłam z hobbów :-) uświadomiłam to sobie właśnie wczoraj, że jestem ponad to. 

 i już nie muszę, nikomu niczego udowadniać (nie muszę jechać wyścigów na rowerze za 30 tysi, za medale ;-) nie muszę wspinać się na ośmiotysięczniki, biegać maratonów, uczestniczyć w zawodach. nie muszę być modna w mediach społecznościowych i fajna. Znam swoją wartość.

*

oraz już miałam płakać, że mi się kryminały kończą...nie no żartuję. Barrdzo mi się ten Śmielak podoba, więc co tam jest, to odsłucham. znalazłam też sporo innych,  polecanych przez Was (Michael Katz Krefeld) plus w trakcie poszukiwań, okazało się, że trzecia część "Psów Pana się objawiła na Storytel. no więc w głowie nigdy nie przestanie mi gadać.

Poza tym zobaczyliśmy ostatnio polski serial: "Przesmyk, nie wiem czy już o nim pisałam? a sprawdzać mi się nie chce. Teraz się śmiejemy przy serialu o morderstwie w Białym Domu - Rezydencja na Netflix. 

W piątek odpoczęłam sobie fizycznie więc wczoraj ogarniałam nieco górkę a dziś bendom prace ogrodowe, prania pledów i paproch w użyciu. i wieczorem późnym wypał. to dobry plan na niedzielkę. 

*

Wiosenne światło, to jest błogosławieństwo, radość, energia i Przekleństwo. okna jakby są zasnute mgłą :-DD Dzięki ci opatrzności za gęste grube deszcze, to połaciowe okna są umyte i przejrzyste. zwłaszcza, że myte były latem...dolne zawsze są myte na jesień i doprowadzane do porządku. czasem przetarte w grudniu. od wewnątrz nawet umyte. no ale.

no ale jeszcze trochę przetrzymam, bo natenczas ogród jest ważniejszy.  

u przyjaciółki na tarasie były piękne w kolorze jaskry...że nabrałam ogromnej ochoty na jaskry w donicach tarasowych. 

**

Miałam dziś bardzo wyraźny sen, panoramiczny wręcz, o osobach, których dawno nie widziałam, możliwe, że tęsknię...nie wiem? ale w tym śnie mieli dom z niekończącym się oknem na morze. w sypialni... w zasadzie, to jedna część domu tkwiła na plaży w tym morzu... podobał mi się ten dom, ten sen.

***

i oczywiście zaspałam na polityków, czyli kawę na ławę i dobrze, ale zdążyłam na Loże prasową i się dowiaduję, że

Menzen określił gwałt za nieprzyjemność dla kobiety. NOJAPRDę, jaka kobieta teraz na niego zagłosuje?  a jakby/żeby ktoś zrobił jego żonie taką nieprzyjemność. a potem niech on ten skutek nieprzyjemności wychowuje. tak wiem jestem zaburzona sucz. i przeze mnie wszystkie typiary ponownie dostaną piany na pyskach. no trudno. 


sobota, 29 marca 2025

Ciekawość zabiła kota ale satysfakcja go wskrzesiła.

Ciekawość, to pierwszy stopień do piekła, no nic bardziej nieprawdziwego. drodzy wyznawcy.

Ciekawość świata, ludzi, mechanizmów, historii, literatury, filmu, sztuki gna mnie po świecie. po światach. po ludziach, po książkach, świątyniach sztuki, po muzeach, galeriach sztuki. uruchamia różne działania. rozszerza proces poznawczy. poszerza horyzonty. bo jeśli się komuś wydaje, że only piniądz to robi, czy internety ...to znów się myli. ja lubię poczuć zapach, dotknąć i posmakować. ale nade wszystko przeżyć. i mieć Emocje. moja radość z przeżywania jest dla mnie największą siłą napędową. a potem następuje Kreacja. bo muszę. taki życiowy Imperatyw. nie żadna terapia. 

i bardzo współczuję tym, które tego nie rozumieją. ba, są oburzone, że o tym piszę. i na pewno jestem zaburzona, zaburzona osobowość narcystyczna 🙈🤣🤣🤣

[pseudoartystka z krzywą gembą, oceniają, choć ani jednego mojego spektaklu nie widzieli. i własnej gemby nie odsłonili. charakterystyczne dla pewno pokroju ludzi. że krztuszą się od niespełnienia i własnych ograniczeń]

oto słowo na niedzielę.


piątek, 28 marca 2025

Porządki.

 



Wszystko mnie dziś boli. 

wczoraj w placówce miałam adhd spotęgowane. machnęliśmy z alumnami drugą tablicę tym razem pistacja. wcześniej był taki gołębi. tablic korkowych nie maluje się najlepiej i najszybciej. jeszcze są do poprawki, na razie przypatruję się, wieszam parce piątaków, które odkrywają kolor. przemalowuje gary, raz różowy, raz niebieski za chwilkę czerwony, zielony...

 ja machnęłam jedno krzesło na niebiesko ale mi się nie podoba. zmienię we wtorek na czarne. W każdym razie malowanie krzeseł z drabiny w pozycji na Michelangelo w Sykstynie nie kończy się dobrze. więc dziś czuję wszystko. czuję stawy, rączki nóżki i kręgosłup i podeszwy...

Poza tym cztery dziury wywierciłam w dużej czarnej donicy. posprzątałam zalegające gabinet prace, wyniosłam niepotrzebne gadżety, zrobiłam kilka godzin wykładów z renesansu. We wtorek przesadzanie kwiatów rozpocznę do grafitowych doniczek. 

*

Dziś ładny słoneczny dzień się zapowiada, jeszcze leżę w łóżku z kawką  i czytam, i odpoczywam po wczorajszym. i po całym tygodniu w zasadzie. bo od poniedziałku był cięgiem zryw o 7ej i galop. totu totam.

Nieśmiało myślę o rowerze. bo słońce i chyba zapowiada się cieplej. albo dygam z kijami Zaraz. choć wiatr nadal bardzo zimny. aniechto.

W każdym razie na rower elektryczny się jednak zdecyduję. natychmiast, gdy sprzedam stare auto. tak postanowiłam. 

Dziś w pracy lajtowo będzie bardzo. załatwię kilka spraw w hurtowniach. i w teatrze poszkliwię prace. i zapodam wypał w niedzielkę. Wiosennie jakoś. wezmę torebkę w tulipany. ubiorę spodnie lniane buraczkowe. marteny eco. może jednak kurtkę bardziej wiosenną. i czapkę.

 *

obserwacje mam. 

pierwsza, to odezwał się we mnie gen mojej babki Antoniny, która pochłaniała kryminały. 

oraz drugi

artystka koroniewka co jakiś czas pokazuje swoich hejterów:

" Swoją drogą - dziś dla odmiany nie zasłoniłam nicków. A te osoby, które piszą te mocne komentarze często są mamami, ojcami, babciami etc. Piękny przykład dla młodszego pokolenia."

i o pewnym anonimie pomyślałam 🥱który całkiem niedawno mi zrobił diagnoze, no bo jednak nie oszukujmy się, że podpisać się można każdym słowem. ale widać, że to ta sama ciotka, poważnie zaburzona. i kilka jej awatarów.




czwartek, 27 marca 2025

Niż.

 Pogoda ma wpływ na wszystko co dzieje sie w moim organizmie. wczoraj był jakiś masakryczny niż. przespałam pół dnia, oprócz tego, że wyprawa do przychodni i na masaż. Fizjo opowiadała mi o locie do NY. dostałam też prezent. wyleciała z pustą walizką a wróciła z zapakowaną po kokardy,  ciuchami, torebusiami i butami. ja dostałam spodnie :-) w obłędnym kolorze. dziś w nich paraduję do pracy. a że lniane są to pod spodem bielizna termiczna. bo paskudnie zimna ta wiosna. choć ciemierniki pięknie kwitną, zielenina się pcha. ogród coraz bardziej ułożony. ale jeszcze sporo pracy. 

Skończyłam komisarza Mortkę, kontynuuję Znamiona Kaina, Kastora i zaczęłam Wilczą chatę. Śmielaka. same kryminały. same morderstwa i paskudne lata 90te. tajemnice, Baskowie i mordy rytualne. poprzedzone dręczeniem ofiar. widocznie taka zewnętrzna aura wpływa na wybory lektur.

Poza tym magierus pojechał na front. jeden człowiek go prowadzi. ratownik medyczny, który zamiast na urlopie odpoczywać... nie wiem czy wiecie ale nasi bardzo nadal pomagają, jeżdżą tam z pomocą medyczną, z gratami, z samochodami. robią zrzutki w internetach. zwykli ludzie. Niezwykli.

No to biegnę nauczać. malować, wykładać sztukę, uwrażliwiać, kreować i zmieniać świat. 

dobrego dnia.


środa, 26 marca 2025

Zlepki.

Zobaczcie, jaka piękna ta kaldera wypełniona chmurami...a na wprost w chmurach Pico del Teide. na winiecie nadal zdjęcia do ostatniego postu z La Palmy.
a po prawej u beduinów.

*

backspace mi działa chujowo ostatnio i się wkurzam. nadal bardzo lubię mój laptop. służbowy oczywiście i moje narzędzie pracy. nadal bardzo nie lubię pisać telefonem. osobiste spotkanie z Olusiem mnie wczoraj i ubawiło i przeczołgało myślowo. spotkanie w trojkę na kamerce musimy powtarzać częściej. w każdym razie w Rzymie teraz piękna wiosna. ..

Oluś nie chce tu żyć, bo tu nadal nic się mentalnie nie zgadza. mówi o prowincji. Cały ten kraj, to jedna wielka prowincja, poza kilkoma dużymi miastami. 
można żyć po swojemu, gotować dla ludzi, nie mieć za dużo. nie oblepiać się rzeczami. sprzętami. Tworzyć. ale musi być ciepło. na przykład Kostaryka. o tak, pełna zgoda. 
uczymy się więc hiszpańskiego. 
Ucieknijmy stąd mówi oluś. wyjeżdżaj stąd mówi mi oluś przecież chciałaś, zawsze chciałaś. stąd wyjechać. 
podpisuję się pod tym. zawsze chciałam i nadal chcę. 
[nadal jest tu chujowo w tym grajdole. i rasistowsko. pośród tych świętych kryształowych ludzi. z bogiem na ustach. z ustami pełnymi frazesów i bogonarodowych pierdoleń.  i jeszcze te traumy po przodkach. na dobicie]
*

Spotkałam wczoraj w czasie szukania dzieciaków w szkole, jedną ósmoklasistkę zdesperowaną, powiedziała mi : Zrobię dla pani wszystko, tylko niech mnie pani zwolni z tej lekcji...z niemieckiego. 

Z rzeczy pożytecznych, w placówce, to pomalowałam tablice korkową słusznych rozmiarów, a raczej zaczęłam, potem to już uczniowie kontynuowali. okazało się, że nie chce mi się machać pędzlem z góry na dół. zostały jeszcze dwie tablice słusznych rozmiarów. i musze zatargać jutro więcej pędzli (bo szkoła nie ma) trzy krzesła na suficie. i przesadzanie kwiatów. i minimalizm do wprowadzenia w mojej pracowni. 
*
ogród no więc ogród wymaga już pracy solidnej. oraz zdaje mi się, że ogród i obora to naczynia połączone. czyli kolejna skrzynia, duża tym razem. i wtedy glina i kartony z obory znikną. czekam, aż będzie cieplej. i jak to u mnie bywa, Zawsze, wczoraj gdy było plus15 i słońce ja w robocie 12godzin a dziś, gdy mam wolne to leje...
*
dziś znów wyprawa do przychodni, tu zmielę przekleństwo pod nosem, z wynikami badań i usg, a nie szkodzi, że wszystko jest w porządku i jest to niepotrzebne narażanie się na zarazki. i chyba czas już odebrać wyniki mammografii. nie dzwonili to chyba wszystko ok.


*
nieee no ten  chujowo działający klawisz mnie wykończy chyba.

poniedziałek, 24 marca 2025

chochoł.

 i to ja nim jestem, tym chochołem. 

Tak się dziś rano jakoś poczułam w przychodni. Dlaczego?

No więc to było tak,  siedziała obok  mnie w kolejce na pobranie krwi kobieta w średnim wieku, w mini spódniczce z prawie gołymi nogami, w letnich kozakach i marynarce. serio. jej córka nastolatka w spodniach bojówkach, i bluzie z odsłoniętym brzuchem. serio, serio 

i inni ludzie w średnim wieku i młodzi w wiosennym rejczel odzieniu. a wszyscy mieli też jakieś wiosenne butki, a to sportowe a to inne adidasy. 

oraz kilka starychbabć ... takoż w letkich czapeczkach i wiosennych kurtkach. serio. i w obuwiu absolutnie nie zimowym. 

i tylko ja objawiłam się tam w futrze zimowym i czapce zimowej. i w kozakach zimowych. na dodatek nie było mi za gorąco. a nawet w dupke lekko zimnawo, bo pod spodnie bojówki nie założyłam zwyczajowo sportowej bielizny oddychającej, termicznej. 

[na blacie w aucie 7 stopni. no dla mnie zimno kurwusia.]

no i poczułam się jak ten raróg. nie na miejscu jakoś. nie pasowałam do otoczenia.  

i kto tu jest z innej planety??

W każdym razie wiruch krąży, że kompulsywnie myłam ręce po tej przychodni, choć ona, czysta, pachnąca farbą no ale nie o tu jednak chodzi. Dwoje instruktorów mi leży i kaszle. ..

całkiem młodzi ludzie. także też mnie to nieco uspakaja, że nie tylko ja taka cherlawa jestem. mam natomiast instruktora w wieku już postemerytalnym(świetny fachowiec), który nigdy nie choruje, za to od lat się szczepi na grypę. i proszę można? można. Wszyscy dokoła młodsi od niego padają, jak muchy, bo antyszczepy antyto antytamto, ja zaś nigdy nie zdążę się zaszczepić a On, jak Flaga na maszcie. dumnie powiewa z napisem: 

NA POHYBEL IDIOTOM. MYŚLĄCYM INACZEJ.



niedziela, 23 marca 2025

a pranie wisi na sznurach w ogrodzie.

na winiecie kolejne już zdjęcie z wulkanu wysokość 2500. ponad chmurami.

*

 Dziś krótko, bo lepię ostatni post z wyspy. i ostatni post z Egiptu [po prawej w marginesie wskakują  apdejtowane wszystkie posty z Egiptu]  a roboty w ogrodzie nie ruszone. Wczoraj pojechaliśmy na spacer do lasu i było cudownie. Ciri była zachwycona najbardziej. wróciłam i już nie miałam siły na ogarnianie ogrodu. Naczelnik zrobił swoje. Dziś ja ruszam na wycinki i porządki ale też bez przesady. u nas nadal noce mroźne. i wiatr przenikliwie zimny. i normalnie widzę i czuję, jak te ogołocone kwiatki będą dygotać na tym mrozie. serio. Taras porządkuje, wywalając niepotrzebniaje i ustawiając puste ceramiczne donice, do przyszłych nasadzeń. kwietniowo-majowych. 

Wszyscy się zachwycają

tą wiosną niemrawą, a tu Wiosenne przesilenie normalnie zbiera śmiertelne żniwo. kilka przypadków całkiem blisko nas. i ja jestem osłabiona, jak zwykle na wiosnę ale i po chorobie. nadal biorę prochy na zatoki ale gil już nie zatyka. także lepiej.

Naczelnik nie widział "Dojrzewania, ale nie wiem czy ja chcę drugi raz oglądać. tak mnie jebło, że do teraz trzyma. w samo serce. i patrzę na te moje trzynastolatki. i myślę z trwogą o rodzicielstwie dzisiejszym. Nie zazdroszczę. Zwłaszcza po serialu wiem, że ja bym była jak ta kwoka, że normalnie na smyczy. przy tyłku i kontrola. już dawno to wiedziałam. nie nadaje się, mam za wątłe nerwy. w teatrze i szkole gadam z nimi godzinami... ale potem wracam do wygodnego domu.

Wczoraj mnie sytuacja osłabiła rodem ze szkoły właśnie. no potrafią łamać wszystkie zasady ot tak. bezrefleksyjnie. Zawisłam nad tematem rodzicieli, którzy bywają idiotami. dają swoim dzieciom broń do ręki. nie tylko w postaci noży, pistoletów na kulki ale i siły, z której nastolatki sobie nie zdają sprawy.  

Na Netliksu wszedł drugi sezon niemieckiego serialu, który lubię "Mścicielka. i jak widzę relacje matka-córka, które jak wiadomo zawsze są skomplikowane: 

że nic matki obchodzić nie powinno, że to nie jej sprawa z kim się córcia umawia, gdzie łazi ...to mnie się osobiście coś w środku robi.

Ludzieee ja bym umarła ze strachu. i wkurwa jednocześnie. bym to dziecko przywiązała, przykuła do nogi od stołu, do kaloryferów, jak nie chce mieć ze mną relacji opartych na zaufaniu. dla jego własnego dobra. a tu jeszcze do ogarnięcia ten Drugi świat, internetowy. Okrutny. i nastolatki okrutne, zagubione z eksplodującymi hormonami. i kruche. łatwo ich można złamać, doprowadzić na skraj.

no nie na moje nerwy to wszystko.

Zanim pojawił się Drugi świat w postaci interentów, już było ciężko. Nastolatki są, jak kobiety podczas okresu, w ciąży i menopauzie. nie do zatrzymania. wszystko się może zdarzyć i mają nader kruchą psychikę. 

i  zabieranie im telefonów na lekcji nic nie daje. a taka jest w placówce ostatnio zasada. 

ps

przyglądam się pięknemu domu, gospodarstwu w Skanii, jest połączony z budynkami gospodarczymi

i myślę sobie, że ja mam za mało miejsca.

piątek, 21 marca 2025

Retrospekcje. o tym, że kiedyś było lepiej?

Obudziłam się i postanowiłam, że dość o tym gilu.

 i jestem już zdegustowana i wkurwiona tym zimnem. ile można pizgać lodowatym wiatrem? nocnymi mrozami i zaledwie plus dwa w ciągu dnia ?? choć akurat Wczoraj znienacka było plus piętnaście. ale ja się nie dałam podejść o nie. rano czapka, na ep i nawet kaptur oraz futro na grzbiet, futro z owczej wełny. które już schowałam do szafy i nazad ...wywlekłam z przeprosinami. 

po szkole już bez czapki se szłam do auta. bo w słońcu by mi się chyba ep zagotował. taka wiosna wypaliła. i dziś widzę i czuje podobnie już. 

[ból łba spowodowany zatokami raczej mi już przeszedł ale za to zamienił się w ból spowodowany nagłym wybuchem wiosny i ciśnieniowymi zakrętasami]

także taka chujnia przewlekła.

Rozkminiam se moją energię życiową. jak tak leżę czy idę i akurat niczego nie słucham, to sobie myślę, że energii mamy określoną ilość i w pewnym momencie, trzeba wybierać na co ją przeznaczamy. Czy na pracę, która kosztuje coraz więcej i więcej i już nie podskoczymy wyżej a wręcz zaczyna sie lot koszący w dół. Czy na święty spokój i życie bez zegarka, obowiązków i zapchanych kalendarzy...i kiedy podjąć taką decyzję? 

czy nagle co po diable, czy małymi krokami, etapami. odpuszczać. udawać gupią, nie angażować się zanadto ?? brać zwolnienia lekarskie. 

Umarł mi kolega, postać znana i lubiana, nie dożył do emerytury a też mu się wydawało, że jest wieczny. i nie palił, nie pił, zdrowo sie odżywiał, miał bogate życie duchowe, ułożył sobie życie emocjonalne na nowo, dwa lata temu...był zakochany i szczęśliwy. 

i rak trzustki.

[miałam taką koleżankę, która dawno dawno temu mi mówiła, że cmentarze pełne są ludzi nie do zastąpienia. pracoholików.

*

 Żyłam sobie w kraju tutejszym, mając z grubsza pojęcie, kto to elon musk i inne typki. a teraz z każdego kąta w internetach mi wyskakuje. ta twarz przerażająca. jedna i druga. 

Żyłam sobie na świecie do 2020 i nie wiedziałam, że scenariusze filmów sf o zarazie mogą się normalnie zmaterializować. Żyłam sobie i słyszałam wszędzie w urzędach, że się nie da. aż tu nagle się okazało w zarazie, że się da, owszem wszystko się da. nawet lekcję prowadzić z domu się da. i tylko mogłoby się tak utrzymać, bo w niektórych aspektach życia, firmach się dało. A w placówkach wracamy do średniowiecza, na przykład Dlaczego indywidualne nauczanie odbywa sie w domu ucznia osobiście?? ja nigdy nie byłam do tego zmuszana ale bym z całą stanowczością odmówiła. Kiedyś kilka razy byłam w jednym patologicznym domu (ale to w czasach sprzed zarazy). Uważam, że to jest niezgodne z zasadami bhp, bo mnie się naraża. byłam narażona na smród, dym papierosowy, pijanego tatusia ... iwdupie mające wszystko dziecko. a i jeszcze dojazdy prywatnym autem za własne pieniądze ... 

Dziś, przecież można prowadzić lekcję przez teamsa. i nikt nie jest postawiony w żenującej sytuacji.

i w kwestii narażania, żyłam z przeświadczeniem, że polacy nie myją rak...i niestety nadal z tym żyję. 

Żyłam sobie nie mając pojęcia o reptilianach, antyszczepach i wyznawcach wszelkich teorii spiskowych. w tym teorii, że raka można wyleczyć octem jabłkowym. i sokiem z buraka. Czasem tylko wystawiano moją cierpliwość na alkoimprezach, gdy pojawiali się domorośli historycy. i snuli swoje ambitne opowieści. a ja reagowałam w zależności od upojenia.: na agresywnie, kpiąco, wesoło. 

Byłam naiwna i ...dobrze mi było z tym. a z tych wszystkich przywoływanych czasem idiotów(Lem), miałam tylko i wyłącznie ubaw po pachy. 

Żyłam sobie w blogowni i czytałam różne blogi. i nie interesowała mnie przynależność polityczna ani antyszczepostwo (zapraszała mnie gwiazda amerykańska do grona znajomych i ja ją wpuściłam do swojej Matkijadwigi.  :-)

A potem się zaczęło.

[Zdaje się, że ja nigdy nie zrobiłam tak, że sama do kogoś przylazłam powiedziałam grzecznie i miło: dzień dobry a potem go oplułam. ostentacyjnie, bo mi do mojej koncepcji przestał pasować. albo go rozczarowałam. i nie spotkało mnie to tylko od jednej osoby.]

Kiedy to się wszystko tak porobiło co ? kiedy to ja muszę, powinnam spełniać czyjeś oczekiwania.

Kiedy się tak świat spolaryzował śmiertelnie. przecież zawsze miałam poglądy???.

i jakby jest coraz gorzej. 

ale najgorsze jest to, że mnie się usiłuje wpędzić na chama w "syndrom oszusta. Owszem bywałam zakompleksiona i miałam skromne zdanie na swój temat ale nie do tego stopnia. kryste panie. 

I tu postawie kropkę nad i.

A na koniec zapytanie do orędowników trumpa, jak tam się odnoszą do rozczarowania trumpa putinem? Czy już rozumiecie. widzicie, jakim niedoukiem jest trump. jak to lekcji nie odrobił? trzy lata temu przetoczyła się ogromna dyskusja i bicie się w piersi Unii i wszystkich, którzy próbowali oswoić niedźwiedzia, i robili z nim interesy... wydarzyła się Bucza, wystawiono za ludobójcą list gończy...trzy lata temu. a 80 lat temu skończyła się 2wojna światowa...

i czy już nikt nie pamięta opowieści o matkach odcinających sobie części ciała...zamkniętych w potrzasku piwnic...

Polacy nie przestali pomagać, choć wielu przefarbowało się na nacjonalistów, i pierdoli coś z wielkopańskiego a jakże stolca. My polacy pany. wielki naród, same kryształowe typy, co to nie mają krwi na rękach, tylko innym te krew wyrzygują, zwłaszcza polską. a jak nie śpiewasz z nimi w chórze, to nie jesteś patriotą i spierdlaj stąd. co ty tu jeszcze robisz? 

i to jest prawdziwie nacjonalistyczna postawa. nader chujowa. zła. to jest samo zło w czystej postaci. 

My polacy - ludzie w okolicy zbieramy na magierusa, który ma trafić na front. i chuj z wami złamańce, ruskie trolle i na pohybel ruskiej hołoty.

*

i jusz na prawdę na sam koniec meldunek z półki : skończyłam "Osiedle marzeń. Chmielarza, zaczęłam "Długą noc i się zorientowałam, że popierdoliłam kolejność. więc zanim zaczęłam ten ostatni akord komisarza Mortki, niestety, zaordynowałam powrót do kilku rozdziałów "Cieni, żeby sobie poukładać.  

[nigdy nie czytałam tylu kryminałów, pojedyncze wyjątkowe się zdarzały, jako, że jest to literatura mało ambitna. a ja miałam czas tylko na ambitną ;-)no ale do słuchania się nadaje, jak ulał]

W międzyczasie kontynuuję papierowego Knoxa(to jest mój ulubiony typ kryminałów i też nie są zbyt ambitnie napisane)) ale Sekret Genezis, jest wyjątkiem, niestety potwierdzającym regułę, bo powiem, że po "Sekrecie Genezis, to już raczej równia. no pomysły i miejsca akcji fajne i historie nadal ciekawe i straszne. ale tak to bywa, gdy autor zacznie od trzęsienia ziemi a potem usiłuje na tym bazować. 

aktualnie "Znamiona Kaina, męczę.

ps

tymczasem poligon strasznie napierdala...no wali od tygodnia. że pies Ciri jest poważnie zaniepokojona. a Naczelnik wieczorami, gdy wraca z połowów bursztynowych, to widzi te race do których walą.

środa, 19 marca 2025

o ulubionej kawie, zieleninie i latarniach morskich.

Na Kanarach, na La Palmie jest oszałamiająco zielono. to wyspa, jak z filmu o king kongu. wulkany, drzewa, krzewy, czarna ziemia wulkaniczna, kwiaty, które u nas rosną w donicach domowych, i kupujemy je za ciężkie pieniądze. Trawy ozdobne - Rozplenica, robią tam za chwasty, Sosna kanaryjska. moje ulubione, piękne drzewo, drzewa laurowe dosłownie, gigantyczne drzewka szczęścia, no Raj na ziemi. Tylko te wulkany trochę niebezpieczne. i drogi. Gdy leje część jest wyłączona z ruchu. na szczęście leje rzadko. Mogłabym tam mieszkać ale to dość daleko. z drugiej strony o to chodzi, żeby się za winklem afrykańskim schować. jeszcze dalej są wyspy zielone ale tylko z nazwy. niestety.



NIE WIEMCO TO ZA ROŚLINA, ZWISAŁA MALOWNICZO ZE SKRZYNKI W KNAJPCE PORTOWEJ ALE JEST OBŁĘDNA

Typowe krajobrazy po zachodniej stornie wyspy, to te z wulkaniczną czarną ziemią a po drugiej już mniej, bardziej zielono, bardziej południwoamerykańsko,  oraz im wyżej tym inaczej...






Latarnie morskie były zaledwie 10minut jazdy autem od hotelu pomiędzy bananowcami. W pobliżu wulkanu, który miał erupcję w 1971 roku San Antonio, czy Antonio. jakoś tak. można było się przejść na kalderę. i połazić. 

Tu film, bo chyba sobie nie zdajemy sprawy, że na wyspie wulkan wulkanem pogania i jak wygląda dokładnie krajobraz po wybuchu, w filmie dokładnie Cumbre Vieja: trasa wulkanów.


Cumbre Vieja (z hiszp. Stary Szczyt) – wulkaniczny grzbiet usytuowany jest w kierunku północ-południe oraz pokrywa 2/3 południowej strony wyspy. Na grzbiecie i zboczach Cumbre Vieja zlokalizowanych jest kilka kraterów wulkanicznych.


film  zaczyna się takim samym ujęciem, które  i my mamy na zdjęciu :-) robionym podczas lądowania


no dobrze, do wulkanów jeszcze wrócę.

Teraz krajobrazy z latarniami, oceanem i zieleniną oraz kawa. Na wyspach pija się kawę, która u nas mogłaby uchodzić za deser kawowy. Trzy warstwy co najmniej, w tym słodkie mleko skondensowane, espresso, likier i przyprawy:

Barraquito to nie tylko kawa, ale prawdziwa ikona kultury kanaryjskiej. Jej fascynująca historia sięga połowy XX wieku i jest nierozerwalnie związana z barami i kawiarniami Teneryfy.

Legenda głosi, że ten wyjątkowy napój powstał w słynnym barze Imperial w Santa Cruz de Tenerife, stolicy wyspy. Jego nazwa pochodzi od przezwiska jednego z stałych klientów, Sebastiana Rubio, znanego jako „Barraco” lub „Barraquito”. Ten dżentelmen regularnie zamawiał swoją ulubioną kompozycję kawy, mleka, likieru i przypraw. Z czasem, bar Imperial postanowił uhonorować swojego lojalnego gościa, wprowadzając jego autorski napój do stałej oferty pod nazwą „barraquito”.

Inna wersja historii sugeruje, że nazwa „barraquito” pochodzi od zdrobnienia słowa „barra”, oznaczającego bar. To podkreśla, jak ważną rolę odegrały lokalne kafejki w rozpowszechnieniu tego napoju.

Naczelnik uwiecznił każdy rodzaj, którą piliśmy: wułala. po raz pierwszy w Los LLanos, potem knajpie portowej, w stolicy na ulicy ...i najstarszym barze na wyspie.

 ta pierwsza z góry czterowarstwowa, jest tradycyjnie z likierem, więc jeśli chcesz Bez, musisz to powiedzieć przy składaniu zamówienia


Dziś barraquito to nie tylko napój, ale symbol Wysp Kanaryjskich. Odzwierciedla różnorodność i dynamikę lokalnych krajobrazów – od intensywności wulkanicznej kawy, przez słodycz mleka skondensowanego, aż po orzeźwiającą nutę cytrusów. To kawa z duszą wysp, która przenosi nas myślami w słoneczne, oceaniczne krajobrazy.











krzew przeładny w hotelu nad basenem


a poniżej grubosz dwumetrowy w dodatku właśnie kwitnący




i tak pomału czołgam sie do naszej wyprawy na dach świata.