O ile MatkJadwiga jest czasem teraźniejszym, to MatkaKrystyna jest opowieścią snutą przez Star
z pamięci.
Bardzo mnie to cieszy i ekscytuje.
Poza tym potwierdzam, że wypity na kaca zakwas buraczany jest zbawienny dla rozkołatanego organizmu. Wczoraj było gościnnie, zabawnie i pięknie a dziś jest równie pięknie ale nieco mniej zabawnie.
Zakwas nastawiłam jakiś czas temu tyle tylko, że nikt mi nie powiedział, a zwłaszcza doktor Dąbrowska, że ten kożuch na wierzchu zbierać trzeba... i w ogóle, oczywiście pojawiła się pleśń. szlag mnie trafił i przypomniałam sobie o Krytyce Kulinarnej.
W poniedziałek nastawiam kolejny gar wedle jej przepisu, może dodam odrobinę soku z kapusty kiszonej, żeby się zakisił szybciej i lepiej.
A wczoraj zanim pojawili się przyjaciele ogarniałam kwiaty wszelakie. przed domem, na tarasie
i w domu.
tras w żółtych i czarno-żółtych tonacjach, zupełnie jak moje ciuchy ostatnio. |
za to przeddomie chryzanetemowe w rudościach i fioletach tonie |
Myłam okna w pracowni już na zimę i wiosnę, robiłam tradycyjny pochówek wszelkich latających stworzeń, które zaległy w ilościach hurtowych(muchy, osy, pajonki) oraz detalicznych(szerszenie)
w odkurzaczu.
a tony szkła kolorowego stają do teraz pod prysznicem.
które tradycyjnie lądują tak dwa razy do roku w celu większej przejrzystości światła w pracowni.
gramolę się po drabinie ściągam szkło, uprzątam truchła i czyszczę ten zabytek ostrożnie, żeby szyby nie wylatały, bo niektóre pęknięte są i kit się wysypuje.
na wprost widać ogród i dom sąsiadkiOli z którą kijkujemy dzień w dzień świtem bladym |
listopad tutejszy mnie koi ciszą i kolorem.
i temperaturami. nie pamiętam plus 15 stopni, liści na drzewach i zupełnie zielonego krzaka jaśminowca w listopadzie.
Jest dobrze.
dobrze mi.
jestem szczęśliwa, dawno tego nie pisałam. ale jestem. czasami jeszcze się forsuję, niepotrzebnie,
czasami jeszcze nadmiernie przejmuję. Z każdym dniem, od września, łapię moje szczęście.
I coraz lepiej mi wychodzi.
Dziś, teraz decydujemy, czy kino i Lśnienie 2, czy lasy i pola, czy morze,
bo może to już ostatnie takie piękne ciepłe dni...
Bardzo kwieciscie u Ciebie w listopadzie, ja tam tylko mam wrzosce w doniczce na balkonie.
OdpowiedzUsuńNo i nie moge powiedziec o sobie, ze tryskam szczesciem w listopadzie, wprost naprzeciwko.
na razie tryskam, ale jak się pogoda spierdoli to zapewne przestanę...tylko za chwilę przyjdzie zasuw przedświąteczny, to nie będę miała czasu na depresję ...
UsuńNa wsi masz złotą, piękną jesień. W mieście mamy tylko jesień...
OdpowiedzUsuńto zależy od miasta, w Krakowie było przepięknie, co prawda w październiku i w zasadzie było lato ponad 24 stopnie ;-) ale takiej jesień zazdroszczę karakusom. Łazienki warszawskie też piękne...
UsuńJak to sie mowilo, splonelam rumiencem czy tez spienilam sie rumiencem? jak by nie bylo to zrobilo mi sie cieplo na serduchu czytajac pierwsze zdania. Dziekuje:****
OdpowiedzUsuńZakwas buraczany pilam w ogromniastych ilosciach jak chorowalam na raka, bardzo dobrze dziala na krew. Teraz znalazlam tabletki z fermentowanych burakow i ciagle je biore tak jest latwiej. Ale zakwas robie raz w roku na barszczyk wigilijny.
alez nie ma za co Star, cała przyjemność po mojej stronie :-)
UsuńPiękną macie pogodę faktycznie, u nas ten weekend w większości był deszczowy, chociaż wczoraj pod wieczór przestało lać i udało mi się nawet pojechać na ostatnie zakupy dnia na rowerku. :)
OdpowiedzUsuńKolorystyka tarasu i przeddomia chryzantemowego urocza, jak kiedyś jeszcze miałabym dom, to nie obraziłabym się na coś takiego. :)
A okno w pracowni bajka, bardzo inspirujące, cobyś tam tylko nie marzła :)
Pozdrowienia
tylko to jedno stare pólokrągłe okno jest mocno nieszczelne ale nie ma problemu, przynajmniej jakaś rotacja powietrza jest ;-) ja tam zima nie przebywam za często, bo pracownia na zimę zawalona kwiatami i ruszyć się nie ma gdzie.W tym roku przymierzaliśmy się do rozpierduchy przed domem, zrobienia ogrodu wreszcie i ogrodzenia i garażu... ale dobrze, że nie wyszło, bo teraz będzie lepiej po wkopaniu latarń. W każdym razie, nie miałam ani jednego warzywa własnego i z kwiatami też cienko to chociaż teraz kolorowo na jesieni ...
UsuńNo fakt, będzie lepiej robić ogród po tych pracach z latarniami. :)
UsuńMagia takich okienek jest dla mnie nieustającym natchnieniem. Zawsze lubię takie fotografować. :)))
na drugi dzień też bywa zabawnie, szczególnie innym... :D
OdpowiedzUsuńjesień piękna, u mnie w mieście też, i w rozpiętej kurtce chodzę, bo mi ciągle gorąco (chociaż to zapewne nie zasługa pogody, tylko raczej wina przemijania wieku każdej kobiety...)
juz ty z tym przemijaniem nie przesadzaj Fry. Jesień ciepła jak nie jesien.
UsuńSzach i mat, pomyślałam po przeczytaniu pierwszego akapitu i posmutniałam. Ja to mam jakiegoś blogerskiego niefarta, jak już coś lubię, to ktoś musi mi to ukisić, jak te buraki.
OdpowiedzUsuńPiękne masz te widoki.
ech, nie zniechęcaj się, Margo. w sumie nie mam do konca przekonania i traktuje to jak eksperyment.. niekoniecznie do konca zycia.
Usuń