czwartek, 14 listopada 2019

Wróciłam.
Po raz pierwszy od wielu lat spędziliśmy Swięto Niepodległości w stolycy i było wspaniale,
jak to powiedział Naczelnik "piliśmy białe, piliśmy czerwone", byliśmy w Teatrze Narodowym
na prawie premierze a nade wszystko spotkania z przyjaciółmi ze studiów mnie ucieszyły jakniewiemco.
10 lat się nie widzieliśmy.
Powroty bywają trudne. A ten to już naprawdę mnie wczoraj wykończył. Zacumowaliśmy nocą ciemną w poniedziałek, po 7 godzinach siedzenia w aucie - kręgosłup i oczy stanęły mi dęba.
A we wtorek skoro świt zryw i na 12 godzin do roboty. Po południu padłam na własnej kanapie w teatrze i dobrą godzinę chrapałam, chyba całe osiedle się zastanawiało, gdzie jest niedźwiedź?
Po nocy kończyłam projekt Niepodległa, bo jutro wystąpienie. Dziś (środa)nadprogramowa próba.
Czyli robota w dzień wolny ale coś za coś. niestety.
Poza tym jeżdżenie w te i z powrotem, do szkoły i na zakupy, na dworzec z Matkąjadwigą potem spotkanie z dziewczynami na obiedzie i jeszcze mnie Naczelnik nęka, żeby ich na noc do Ustki na dorsza podwieźć. OSTATNI raz obuchacha jak mnie to cieszy. Zakaz wprowadziła Unia moja kochana, kompletny zakaz połowu dorsza, bo kolejny gatunek grozi wyginięciem.
No nie wiem nie wiem, czy dam radę.
 Dałam. Zawiozłam i jeszcze ogarnęłam chryzantemy na okoliczność mrozów.
Czwartek niemniej ekscytujący mnie czeka, za chwilę dwa występy w szkole a potem
zakup płyt na dzisiejszy konkurs  wokalny, który skończy się późno w noc.
Padnę na twarz, jak wczoraj i przedwczoraj...pragnę już soboto-niedzieli.






7 komentarzy:

  1. Czyli masz tak zwany ruch w interesie. Nie byłam na Święcie Niepodległości, bo do Warszawy miałabym co najmniej 10 godz. jazdy w jedną stronę. No i od wtorku normalnie w robocie tutaj.
    Nad Morzem Północnym, a przynajmniej tutaj w Bremerhaven duże ochłodzenie, jesień w pełni, wietrzysko duje i często też pada. Gratuluję ogarniętych chryzantem.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iw nasza podróż do Warszawy(z korkami w Gdańsku) trwała 9 godzin a na powrocie(bez korków) 7 godzin, to jednak jest daleko. Chryzantem mam 10 !!! i jedne margaretki, wszystkie dostałam od sąsiadki ze wsi, piekne i mogą jeszcze postać. 5 mam zamiar wkopać, reszta stoi przed chałupą i wnoszę ja na noce mroźne do obory. Jak zapomnę to po nich a szkoda. U nas cieplej, siąpi i popaduje ostatnio a na łikend zapowiadają 10 stopni więc całkiem ładny ten listopad.

      Usuń
    2. To dobrze, że kwiatki nie marzną na mrozie, tylko są pod ochroną troskliwej ręki.
      Jakoś nie przepadam za chryzantemami, chociaż podobają mi się - ale u innych.
      9 godzin to ja przy dobrych układach jadę z Bremerhaven do Warszawy te moje 1000 km. A z przystankiem na tankowanie i obiad po stronie polskiej - będzie 10 h.

      Usuń
  2. Niewiarygodnie padam ostatnio...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rozumiem i nie wiem jak Tobie Kalina ale mnie to wykańcza. Ja się zbieram długo po takim wyjeździe, bo nie miałam łikendu a tu trzeba spiąć dupę jeszcze po powrocie i jednak tydzień mój nie może trwać trzy dni, ledwo się wyrabiam gdy trwa cztery dni a najlepiej gdy rozkładam siły na 5 dni...

      Usuń
  3. Od samego czytania sie zmeczylam.
    Ale Ty mloda jestes, a to robi roznice. Ja w Twoim wieku tez moglam ho ho ho i jeszcze HO :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. padłam wczoraj napysk po powrocie do domu, padłam i zdechłam i zdycham nadal. Ja już nie mam siły ... jak patrzę co wyrabiałam 20 lat temu to faktycznie mogłam ho ho i jeszcze HO ;-)))

      Usuń

nie musisz Czytaczu ale możesz ....