Niebyt fizyczny w obejściu przez ponad miesiąc, dorywcze przepielanki matki Janiny,
obfite opady naprzemiennie ze słońcem i ukropem, zaowocowały masowym przyrostem
zielska w ogródku, zielniku i przedogrodziu.
Wyrywam więc od rana i przerywam co trzeba i ścinam ogromne wiąchy mięty i melisy do suszenia
Wstawiam kwiaty do wazonów. Kwiaty, pokotem po ulewach leżące.
Delektuję się ciszą, zapachem i tylko trochę mi duchota przeszkadza i błocko
w chodakach uwiera.
Nagle, ze wszystkich stron ją usłyszałam.
Zmasowany atak artyleryjski, bez fonobłysków jednak.
Nie spadła ani jedna kropla deszczu.
Niebo pociemniało tylko nieznacznie. Nie wycofałam się biegiem zamykać okna, zbierać pranie...
nie byłam w stanie.
gwałtownie Rozbolała mnie głowa, zrobiło się duszno nie do wytrzymania i niedobrze
połączone z objawami miękkich kolan. drżeniem nóg. Ciśnienie 140/105.
Boję się burzy. Wczoraj straszono gradobiciem.
Jestem posiadaczką wielu fobii,
klaustrofobii, wiatrofobii, burzofobii i depresji wieloodmianowej.
żeby mnie zawał nie dopadł oraz inne wylewy, w zasadzie powinnam siedzieć w domu.
Tymczasem rujnuję swój organizm lataniem samolotami,
jeżdżeniem windą, choć zasadniczo wybieram schody,
Dwa razy w lipcu schodziłam pod ziemię, co zaowocowała pięknymi doznaniami wizualnymi
i atakami paniki.
- nie oddychaj tak, bo mi tu zaraz zemdlejesz i co ja zrobię, spokojnie indagowała anka
moja droga, omdlenie to najmniej bolesny wykon, przy moich możliwościach
interpretacji STRACHU
buchachacha
rzygańsko - proszę bardzo, wrzask połączony z paniczną ucieczką na oślep
proszsz, proszsz, że o zapaści nie wspomnę.
Jaskinia była piękna, do czasu.
Dałam się skusić na Koncert skrzypcowy pod ziemią. Dałam się skusić na jaskinię
pierwszy raz w życiu. Wszystko to na raz mnie rozwaliło emocjonalnie.
Zgasili światła. Spanikowałam. Ani torebki papierowej, ani tabletek... ale byłam dzielna.
W kopalni wytargałam worek foliowy i dmuchałam. i też byłam dzielna.
więc teraz też będę,
bo ta cholera krąży, zawraca, przewala się, pohukuje
straszy
a ja nie mogę się ruszyć
i zaraz tu zdechnę. sama.
.
Wygląda na to,że cierpisz na brontofobię.To strach przed burzą. Nie taki zwykły tylko paniczny wręcz.
OdpowiedzUsuńA w sprawie klaustrofobii to przybij piątkę.Chociaż wind i małych pomieszczeń się nie boję.Chyba,że są zapełnione ludźmi i sprzętami tak, że muszę ich dotykać i się o nie opierać.
Jeszcze jak chodziłam do solarium mogłam korzystać tylko z tuby opalającej, bo w łóżku dałabym się zamknąć tylko pośmiertnie.
U mnie to nieopanowany strach przed utknięciem i brakiem możliwości wyjścia z ciasnego pomieszczenia i przejścia. Dlatego nie wejdę do żadnej rury i wąskiego korytarza, kanału za żadne skarby świata.Kopalniane korytarze też odpadają.Na samą myśl mam kłopoty z oddychaniem i czuję, że się duszę.
Idę na powietrze:)
masz rację Niko :-/ czasami myślę, ze to astrafobia, bo trąca patologią. Do solarium owszem kiedyś ale ja dla odmiany nie zamykałam tego łoża))))) tak jak czasami muszę lecieć samolotem,
OdpowiedzUsuńchoć to co ja wyprawiam, żeby do niego wsiąść, to wymagało by osobnego opisu.Tak postanowiłam jednak zobaczyć choć raz w życiu jaskinię- ogromną, oświetloną, przepiękną(Mallorca)) i nie żałuję i raz zobaczyć kopalnię)))i też nie żałuję ale nigdy więcej nie wejdę. A wiesz, ze gdy oglądam filmy (np ZEJŚCIE)gdzie rzecz się dzieje w jaskiniach, to zaczynam się dusić i w zasadzie nie dooglądałam do końca jednak ... przesrane.
pozdrawiam i ściskam i przybijam piątkę))
Podpisuje sie pod lista fobii obiema rekami..tchorz jestem jak nie wiem co..
OdpowiedzUsuńScenka: Dom pogrzebowy, otwarta trumna z wyzierajacymi na boki falbankami, nieboszczka z przypudrowanym obliczem i krwista, wilgotna pomadka na ustach w ktorej odbija sie blask swiec, dlugi waski pokoj bez okien, zaduch, zbyt slodka won kwiatow, wielki tlum ludzi, niepokojaca bliskosc katafalku.. Pojawil sie zimny pot, dziwne bicie serca, w pewnej minucie pomyslalam ze fikne wprost do owej trumny..wypadlam na zewnatrz lapiac powietrze jak ryba..dobrze, ze burzy nie bylo w tym czasie:-))
No nic! Trzeba sie jakos czymac ;-) Buzka
hessooss Ameli ja tu zaledwie o fobiach a Ty tu z trupimi historiami i trumnami wyjeżdżasz, matko jedyna, nawet nie myślę o tym nawet. od pewnego czasu na pogrzeby nie chodzę. nie daje rady i nie radze sobie... można to i tchórzostwem nazywać ... brrr
Usuńcóż, fobii nie mam, kiedy zaczynam się nakręcać, wtedy próbuję działać na zasadzie autosugestii i jak na razie mi to wychodzi. Boję się włamania, napaści we własnym domu... nie wiem czemu.
OdpowiedzUsuńZa to jestem przesądna, choć traktuję to z przymruzeniem oka i powtarzam sobie, ze to głupoty, Ale i tak odczyniam różne rzeczy :))))
e no pani, przesądna to ja tez jestem, choć pogardzam i nabijam sie to jednak, strzeżonego i w ogóle.
UsuńLęki ma chyba każdy.
no możemy się licytować, kto ma więcej fobii;-) wyjdzie, że dla zdrowotności trza nas zamknąć w domu bez okien;-) u mnie też rośnie, rośnie i rośnie, kosze, ścinam, iii rośnie.. już marzę o zabetonowaniu 3/4;-) ale jak wieczorem przy zachodzie słońca, zapachnie trawiszcze... jakoś betonowanie mi przechodzi;-)
OdpowiedzUsuńe tam betonować, po ten zielony rozpiździel ja chałupę zakupiłam))))))
Usuńno ja ten zielony rozpiździel mam od hohoho, ale kocham go niezmiennie, co nie znaczy, że mnie nie wkur.... ;-) ale tak ma być, wszak kto się lubi ten.... czy jak to leciało
Usuńdokładnie tak to leciało))))))) no mnie tez wkurwia, zwłaszcza, gdy aura ogarnąć nie pozwala.
Usuń