Orkiestra św. Mikołaja. ech wiśtaa wiooo nogi same chodzą, nie ma jak to nasze sobótkowe, nocnokupałowe zaśpiewy, szwedzkie przy nich wymiękają.
ech noce rwała topiel moja. noceee
teatralne szaleństwa odprawialiśmy zawsze.
*
a gówno tam, nie ma Spokoju, i dzieje się dzieje, jest rytm wyznaczany godziną na to i tamto i telefonem, i działaniem i planowaniem, dziś jeszcze podejmowanymi decyzjami i nocnymi telefonami uczniów, w kwestii sklejania filmów... łobuzy. po co mówiłam, że mogą dzwonić o każdej porze? mało tego już się boję, że bendom dzwonić do szwecji...bo pozwoliłam, gdyby był jakiś error. Naczelnik puka się w głowę.
oj tam zaraz.
[Wczoraj w placówce odwiedziły nas dwa breżniewy, zwłaszcza jeden. i było przekomicznie i stylowo, jak to w mieście tutejszym, gdzie dominuje starość a miasto jeno w teorii jest przyjazne młodym. sypie się co widać na każdym kroku.]
Padłam byłam wczoraj. totalnie i dosłownie, gdyż dzień był nie tylko długi ale i emocjonujący. za bardzo. w placówce trzy wiodące tematy, w teatrze trzy wiodące tematy Razem sześć wiodących tematów. ludzie, kto to wytrzymie ?? nie lubię tak wyjeżdżać, bo potem boję się wracać, że trzeba tych sześć byków za rogi wziąć na ostatniej prostej.
Czytam "Gości weselnych, polecajkę Aśkową i jestem zachwycona. nabrałam ochoty na Panią Mrs Dalloway V. W. oraz znów "Godziny...to jest film, który miętolę latami... latami. pierdylion razy. oraz na okropną starość też planuję samobójstwo ale skuteczniejsze niż 11 kocich tabletek o smaku tuńczyka...
poza tym czerwcowe zapachy mnie powalają, omajngot pod teatrem kwitną mi lipy i coś jeszcze, jakieś fajne krzaki. no pachnie panie, aż się w głowie miesza. stałam tak przez chwilkę idąc po coś słodkiego do kawy spacerkiem, do jakubowskich.
i wąchałam. chłonęłam.
W domu wiadomo pachnie jaśmin, róża, jeszcze piwonia, wiciokrzew, różanecznik biskupi.
i dostałam wczoraj kolejnego kwiatka na taras, Alstroemeria vułala
Dom atakuje, przepiękna nasza hortensja pnąca, włazi pod dachówki, już wzięła zakręt na ścianę, i znów pcha się do pracowni. łaziłam se teraz po ogrodzie z konewką, bo Naczelnik śpi i pakować się jeszcze nie mogę, więc przyglądam się dokładnie, podlewając donice. Zrzucam też z moich dwumetrowych łodyg lilii czerwone robaczki, które znoszą jaja w gównie, a potem larwy wpierdalają moje piękne liście i kwiaty.
omatko przyroda jest fascynująca, doprawdy.
ps
w korytarzu stoi jednokołowy rower akrobatyczny, i walizka z różnymi gadżetami cyrkowymi, a w aucie wożę szczudła i szczudełka...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
nie musisz Czytaczu ale możesz ....