889.Marlen.Mer.

Oh ach co za niespodzianka, gdybym wiedziała, to bym poszła do fryzjera
i schudła choć z 5 kilogramów. tak zabrzmiało powitanie.

przyjechali z partyzanta wczoraj i zostali do dziś.

jakżesz można było dopuścić do przyjazdu tak zacnych gości
w tak niezacną przestrzeń. trzeba było zakasać rękawiny i doroboty
mycie odkurzanie zamiatanie dwie zmywary osiem prań żeby pościel pachniała słońcem i wiatrem
okrągły stół zniesiony i rozłożony pod śliwą i nawet trawa przystrzyżona na równo ...
kartony poszybowały do obory i śmieci zagarnięte naprędce a nieprzejrzane  soł
trzeba będzie wrócić do tego tematu. słowem ile mogliśmy tyle zrobiliśmy
dla przyjemnego oglądu.
Naczelnik nie zrezygnował z koncertu w charlotten a ja tak
po całym dniu zapierdolu już nie miałam siły.
trochę żałuję, bo coma, bo misio i jeszcze karolak z małaszyńskim
Naczelnik zachwycony Jakubikiem. się nie dziwie Jakubik zachwyca zawsze
 w każdej roli
więc w roli rockmena też.
a więc
w każdym razie wreszcie byli. ale zdecydowanie za krótko, za mało.
nie zdążyłyśmy się z Mer nasycić,
tęskniłam za nimi. za Mer.
teraz jest jeszcze gorzej, bo uzmysłowiłam sobie, że ja nie mam czasu na siebie
i nie mam czasu dla przyjaciół
na konsumowanie teatru. nie widziałam Brala na żywo, nie płakałam na spektaklu
choć przecież to dla mnie teatr, dla mnie śpiew. dla mnie emocje.

Jednak przemeblowanie.


potem pojechali i zostawili ciasteczka maślane.
siedziałam w hamaku z książką i ciasteczkami, aż do ciemnicy.
Czytałam i leczyłam kaca.
Taki był ten ostatni łikend przed powrotem do miejsc zatrudnienia.

Od jutra rana telefony do naprawiaczy zębów i ciała
do przeglądarki cycków. przede mną koniec lata.
najsmutniejszy czas.