lato. drugi dzien planu. i trzeci dzień w planie ...

a wczoraj.
szukam gaci od stroju ... szukam góry od stroju..
czyli szukam całego stroju.. ale chusteczka na głowę, to dopiero wyzwanie...
moje czerwone jak ogień włosy nie wytrzymają tego ukropu.
znajduje kapelusik. też dobrze.

Wycieczka nad jezioro w Bobięcinie, przez okoliczne wiochy przez nami,
temperatury powalają od ósmej rano, więc pływanie omegą po jeziorze
i zawijanie na wysepki ze średniowiecznymi grodziskami, to dobry pomysł.

ahoj przygodo. z butelką zimnej mięty własnoręcznie wyhodowanej.
cicho, mało żagli i słońce i flauta .... przepychanie łajby przez wąską łachę
 pomiędzy zatoczką z mariną a otwartym jeziorem, na którym wyspa za wyspą...
Jezioro przepiękne i czyste. Marzę o odrobinie cienia.
myśli ślizgają się po gładkiej tafli. najlepiej nic nie mówić nie mącić ciszy i wody.

Potem była reanimacja chłodnikiem i lodami najlepszymi na świecie.

a potem ... samochód się zagotował. temperatura poszybowała do tysiąca stopni
a płyn chłodniczy zafurkotał w przestrzeń z bulgotem i smrodem.
zostaliśmy udupieni w zagotowanym aucie bez klimy !!!!
w temperaturze 40 stopni z ... pięcioma litrami lodów, które się topiły...

pizda została odstawiona do mechanika, który na szczęście po drodze do domu.

***
dziś
nie mam siły iść w pola, od ósmej mi kapie z nosa. piżama przyklejona do pleców
w trakcie podlewania ogrodu o świcie. kwiaty oklapnięte.
Naczelnik zamontował nowy i piękny hamak  na śliwach,
który zostanie dziś zużyty w celach  relaksacyjno - czytelniczych.

ekh nie marudzę, że za ciepło
w ogóle nic na ten temat
cichoo szaaaa

jest pięknie.