Pierwszy.

choinka przed wypierdolem

choinka z dzisiejszego ranka i niby nic się nie zmieniło ALEEEE ja wiem ...

reszta domu się nie zmieniła.

No dobra choina została reanimowana. Stoi. A dziś w ten pierwszy dzień paskudny jednak, bo piździ konkretnie, śniegu zero i zmielone masy powietrza - Wiosna!!!...otóż piję drugą kawę od 8.39
obok leżą dwa kalendarze, drugi laptop, kilka długopisów i tona papierów, które muszę uporządkować do końca tygodnia.
Taki początek. Nie bawię się gusłami od dawna i mnie to nie przejmuje, że jaki pierwszy dzień,
 taki cały rok. O buchacha gdybyż taka była prawda.
Nie mam kaca. Wypiłam tylko pół butelki dobrego czerwonego wytrawnego przez kilka dobrych godzin. Zjedliśmy guakamole na słonych krakersach i siekanego łososia a la tatar.
Do tego dobra zimowa pachnąca herbata świąteczna z pomarańczem, cytryną  i miodem oraz owoce.
i jeszcze do kompletu dwa dobre filmy.
O dziwo nie padłam do 22 -giej jednak, byłam na posterunku, żeby jak co roku o 24.00 na pełną pizde puścić Kałasznikowa, dla mojej suni, żeby ogłuchła, wtedy tańczymy, wydurniamy się, śpiewamy dla niej.
Koty mają tę całą strzelaninę w dupie i raczej z niepokojem patrzą na to co MY wyprawiamy.

Dziś dzień pierwszy zwany dniem Powieszonego.
Porywy wiatru wymiatają sprzęt z tarasu.
ciśnienie mieli  bez pardonu i zmiłowania. Słońca brak. Za to i na szczęście Trójka nie zawodzi.
Od rana TOP WSZECHCZASÓW.
Zaraz otulę się pledem i otworzymy szampana. Rytualnie spędzimy dzień pierwszy w gaciach
 od piżamy. Choć plany były spacerowe. Że nad morze i do lasu z psem...
ale pogoda potrafi spierdolić najlepsze plany.


Wisi mi jeszcze w głowie osobny post o miejscu niezwykłym jakim jest Folwark Łękuk.
byliśmy tam zdecydowanie za krótko.

 PIĘKNEGO ROKU