To już ostatnie zdjęcia z zimowo-świątecznego wystroju. Więcej nie chce mi się robić...tak jak nie chcę mi się stroić chałupy. W tym roku dotarły do domu jedynie te ozdoby: królowie i jeden wianek z szyszek pieczołowicie zbieranych z naszego modrzewia. pod płotem. zdjęcia wianka jeszcze nie zamieściłam.
Wczoraj jem niespiesznie. piję kawę niespiesznie i bez ekscytacji. nadal mało czuje, choć się coś odzywa nieśmiało. Czytam. za oknem słońce. piękny zimowy poranek. siadam do faktur i za chwilę spróbuję ruszyć w drogę, jeśli auto odpali...
rozum mi podpowiada spacer z Ciri. powinnam iść na spacer, jest taki piękny dzień. spacer bardzo krótki, niezbyt wyczerpujący, żaden tam wyczyn z kijami. Pójdę z przyjemnością, gdy jeszcze będę miała siły po powrocie z pierwszego dnia pracy.
Nie miałam.
Po powrocie padłam i spałam zmęczona prowadzeniem auta w niezbyt sprzyjających warunkach. Zmęczona pierwszym wyjściem z domu. Zmęczona, bo jeszcze słaba.
Dziś kolejny dzień i kolejne wyzwania: wizyta u lekarza pierwszego kontaktu i strach, żeby czegoś nie załapać w miejscu pełnym chorych ludzi, wszystkiego oprócz covida. Na przykład półpaśca...albo innej wirusowej cholery. [Opowiadam tu historie oparte na faktach, przejściach moich koleżanek].
Nie mam siły wychodzić z tego domu, oraz rozum mi podpowiada, żeby nie szarżować ale z drugiej strony nie chce już siedzieć w chałupie. mam dość. chcę siedzieć, gdzie indziej i chce mieć kontakt z kiminnym. Zarządzam sobie Dziś dzień bez srebrnego ekranu. (dość leżenia na kanapie przed telewizorem i na łóżku prze kompem). Dziś będzie inaczej.
Na osłodę słabego wieczoru Spróbowałam białego Koska z Czech, który normalnie jest przepyszny. Podchodził lepiej niż czerwone wino. Ale w mojej paszczy odezwały się jakieś gorzkie nuty, właściwie pozostały gorzkie nuty. wcześniej ich nie było, to pewne. nie będę pisać jezusmaria albo ranyyjulek, bo to bardziej obraża niż kurwamać. ach te żydowsko-chrześcijańskie naloty...
Wracam do życia. wracam do teatru. jeszcze nie wracam do szkoły. podsumowuje ten 2021 w głowie na razie. OBRZYDLIWY w swej państwowej postaci - zawsze można upaść niżej i niżej. Cudowny wakacyjnie. i pojawiła się Ciri.
Ostatnie zdjęcie- wystrój cudowny. Bardzo mi się podoba taka kompozycja świąteczna, a w niej najbardziej figurki.
OdpowiedzUsuńMnie spaceru z bezą resetują kompletnie. Już nawet nie rozmyślam nad różnymi dziwnościami świata tego tudzież idiotyzmami ludzkimi. Idę i patrzę, obserwuję chmury, dymy nad domami, domy, konie, góry, samoloty- wszystko jakby z wyłączeniem myślenia. Za wszelką cenę nie chce wpaść w dół, a ostatnio mi to groziło.
Po ostatnich konsultacjach z moją rodzinną stwierdziłam, że chyba sama będę sobie wyznaczała obszary diagnozy- prywatnie oczywiście- laboratorium z badaniami krwi na to, co ja chcę, a nie na to, co ona z ograniczeniami bezczelnymi ordynuje, USG, bo ona nie raczy nawet zająknąć się, że trzeba przy bólach żołądka (nawet nerwicowych) coś takiego już na wstępie zrobić.
Eh....Po co Ty do tego świata pchasz się niedoleczona, osłabiona i w dodatku w czasach mrozu oraz zarazy?
:-) nie pcham się Jaskółko, i uważam. powoli każdego dnia, bez musu, na ile mi organizm pozwala ale muszę.... covid mnie wysadził z siodła nagle a niespodziewanie kilka spraw trzeba załatwić, nie wszystko się da mailowo... głównie prywatnych, ten tydzień pomalutku, w przyszłym tylko dwa dni pracuję. nie będę brała zwolnienia. Wczoraj lekarz - płuca czyste. Jutro wyniki z krwi. Dziś weterynarz i moje auto przed przeglądem. Poza tym wiesz ja poważnie z tym siedzeniem a chałupie w sensie, że mam dość.nawet pusty teatr mnie cieszy.
UsuńDobrze, ze płuca czyste. To przy covidzie jest najważniejsze. Rozumiem, że trzeba się ruszyć z domu, tym bardziej, kiedy siedzisz w nim prawie trzy tygodnie. Faktycznie, ciągle jest coś do załatwienia. Jednak swolna, swolna, jak mówią doświadczone babcie:):):)
UsuńTeraz często sobie myślę- poszłabym tu i tu, ale tam pełno ludzi, a to niebezpieczne jest. Szukam takich miejsc, gdzie mało ludzi. Przynajmniej teraz, kiedy ta zaraza ciągle szaleje.
no wiadomka, nie pcham się w tłumy, też uważam i bez maseczki ani rusz. Ale stracha mam tym bardziej, że czarnek nie odpuszcza i 10 planuje powrót do szkoły ...
UsuńDolaczam do Waszego klubu, ktorego czlonkowie znajduja uspokojenie na spacerach z psami, no nie ma nic lepszego, a ta bezwarunkowa milosc jeszcze wieksza sie robi i wiezy psio-ludzkie zaciesniaja.
OdpowiedzUsuńNo i tez jestem zdania, ze nie ma sie co do szkoly spieszyc, bo tam tylko covidami czlowieka zarazaja.
oooo do szkoły to ja się nie spieszę, jeszcze półtora tygodnia do fizycznego powrotu, przynajmniej w teorii na dziś. Ale ja się będę nadal słabo czuła to pójdę na zwolnienie )
Usuńoraz jeszcze nie mam siły ale powoli powoli spacery będą codziennie...masz rację nie ma nic lepszego.
Cieszę się, Teatralna że pokonałas chorobę, teraz się relaksuj, wypoczywaj w swoim pięknym domku. Bardzo stylowe wnętrza stworzylas,z przyjemnością się ogląda zdjęcia. Ja tegoroczne święta spędziłam ekstremalnie nietypowo.. W szpitalu. Złamałam sobie przedramie i bark, niestandardowo, z komplikacjami. Składali mnie ponad 3 godz, już wiem co to narkoza, orteza czy inny wenflon, 😀Mimo wszystko cieszę się,ze żyje..jednakowoż wolałabym nie mieć takich doświadczeń.. Pozdrawiam poswiatecznie
OdpowiedzUsuńo matkoicórko kobieto :-O cóżeś sobie nawyrabiała?? i w jakich okolicznościach przyrody?? teraz Ty się kuruj, odpoczywaj i trzymaj. Przesyłam duzo dobrych myśli.
UsuńJak nie mogłaś świętować kulinarnie, mogłaś chociaż nacieszyć oko, bo pięknie. Też trochę podsumowuję rok. Wychodzi różnie, ale wczoraj dostałam bonus. Wszyscy dostaliśmy. Krótko przed wyjazdem Młodej zadzwonił jej lekarz z wynikiem biopsji. Tak, ten rok kończy się dobrze. Uff
OdpowiedzUsuń