nie zrobiłam żadnego postanowienia, ze będę pisać dzień w dzień. Takie mam potrzeby srana. Bo się budzę za wcześnie. (A ciągać psa w te upały po polach nie mam siły ). Ale ten nadchodzący tydzień, to juz będzie tempo a rozleniwienie, niespieszne polegiwanie w upal, raczej się nie wydarzy. Sporo spraw i rzeczy mam do ogarnięcia przed wyjazdem. Jeden punkt mogę odhaczyć: Wczoraj trzy godziny spędziłam w centrum handlowym, tak zwanej galerii. Szlam od sklepu do sklepu z ciuchami, nastawiona konkretnie na to co chce kupić. a tu przeceny i obniżki -poz bywanie się towaru, żeby zrobić miejsce na nowe kolekcje już jesienne. Kupiłam: bawełniane koszulki za śmieszne pieniądze, bieliznę damską i męską również dużo taniej(Zauważyłam, ze w męskich działach same kobiety) oraz w chuj drogie ekologiczne kosmeksy. trzy godziny !!! ja nie pamiętam, kiedy tyle czasu spedzilam w sklepach z ciuchami...potem padlam na pysk albo na kanapę i juz niczego więcej zrobić nie mogłam. Zdechłam byłam programowo. Siedzieliśmy z Naczelnikiem bez ruchu na tarasie w noc ciemna i patrzyliśmy jak nam rośnie ...
(A W teatrze pierwszy wypał po remoncie juz za mną. jedna Szafa pomalowana, a pozostale meble mam nadzieję w tym tygodniu ogarnę. Pranie garderoby zakończone. Teraz tylko musimy wywieść kołdry, pościele, pledy, koce do schroniska. Wyprałam też kołdry po Ernie. Mogłam dopiero po dwóch latach.)
Tu rosną pomidory koktajlowe i czereśnie nadal w ilościach hurtowych, także Naczelnik w rozpaczy postanowił zrobić nalewkę z czereśni.
Po lewej widać chruśniak malinowy, po prawej kawałek czereśni z kawałkiem drabiny a na wprost jabłonkę, ktòra w tym roku owocuje i ma najlepsze jabłka na świecie. Przed nami wiec kolejna robota na jesień - słoiki z musem.
No i na koniec w pip zarośnięta obora z garażem. Już bym chciała ją zrobić po mojemu.
Tymczasem borem lasem statkiem samolotem. Ciągle patrzymy w stronę południa Europy. Patrzymy na Bałkany Bałkany z nadzieją , że nic się nie wydarzy i nie zakłóci naszych planów wakacyjnych...
Bardzo podoba mi sie ten zarosniety pip oborowy, wyglada niezwykle malowniczo, wiec niech dalej zarasta. U nas juz po czeresniach, nie mamy dostatecznie duzej drabiny, wiec sie co roku marnuja, bo nawet szpaki nie daja rady.
OdpowiedzUsuńJestes kozak, ze wytrzymalas trzy godziny w ten upal na zakupach, mnie nikt by nie namowil nawet, gdyby mi dawal w bonusie 10 tysiecy na te wydatki. Nie i juz!
Nie miałam wyjścia kochana, w tygodniu nie mam możliwości. A w sklepach klima. Oraz nie używałam przymierzalni. Obora z zewnątrz klimatyczna gorzej w środku. Roślinność rujnuje i taj juz zdewastowane dachówki...Musimy się za nią wziąć ale nie ma siana 😅
UsuńMoi znajomi mówią o takim wypadzie, że byli na galerach. Bardzo stosowne określenie, prawda?
OdpowiedzUsuńW pip zarośnięta obora też mnie zachwyca, chociaż od razu myślę, ile tam pająków czyha ;-)
Przeprowadź się Kalino na wieś i natychmiast ci przejdzie arachnofobia😆 oraz zmęczyłam się jak niewiemco, nogi mi doopsko wlazly a galery to genialne określenie. Zaznaczam ze te trzy osoby godziny bez przymierzania...
UsuńMy zdążyliśmy obrócić a tu kraj nasz docelowy na czerwono. Boję się, że w sierpniu nic nie będzie z wypadu nad polskie morze😭
OdpowiedzUsuńJeśli jesteście zaszczepieni to miejmy nadzieje nie będzie aż tak fatalnie... kraj tutejszy nie wprowadzi kwarantanny
Usuńskąd i dlaczego te czereśnie tak u Ciebie ciągle się rodzą?... ja już dawno zapomniałam, że u mojego FBI-aja były, a pojadłoby się więcej... :)))))
OdpowiedzUsuńFry, one są lipcowe, zawsze co roku są tak długo a odmiana taka, ze się je zjada gdy są żółte a one potem przechodza w czerwone i smakują jeszcze lepiej ale w tym roku rozwaliły system w ilościach jakich dotąd nie widziałam, trochę je grad sponiewieral niestety.
UsuńPieknieeeee rośnie! Niech rośnie!
OdpowiedzUsuńNiech rośnie i nie zapesza😜
Usuń