...czytam o dobrych polskich kosmetykach wegańskich. I o tajskich restauracjach w Polsce, piję herbatę malinową od 6ej, że zrobiłam się już głodna... Tak po prawdzie, to Nie wyspałam się, mam lekki katar i ból głowy i brzucha i chujowe samopoczucie. Mam też nadzieję, że kawa, miejscowy pomidor z kozimserem, zlany oliwą z dyni przywiezioną ze Słowenii i bagietka POSTAWIĄ MNIE NA NOGI. Bo przede mną kolejny SAMOTNY dzień pełen wyzwań i roboty oraz niestety ograniczony zamknięciem mojego psa, dziś powinna być sama w domu jakieś sześć godzin. Niestety. Jutro byłoby siedem, bo szkoła ale sąsiadrysiu każdego dnia okazuje się być skarbem. Zabiera Ciri do przedszkola.
Pole pokochała, czyli spacery w pola, biegała, jak szalona po ściernisku i taplała się w błocku w rowach. Weszliśmy też na skraj zagajnika, gdzie węszyła zawzięcie. No i pierwszy raz biegała bez smyczy.
Wczoraj po szkole wpadła Magda i piłyśmy wino białe na tarasie, jadłyśmy oliwki, sery, bagietki, orzechy i trochę zmarzłyśmy i trochę zawiniłyśmy ale raz na jakiś czas, (już u mnie to dość rzadka przypadłość, na szczęście), mus się zawinić. Stad takie samopoczucie. Do tego meganiewyspanie. I choć staram się i prace nad asertywnością postępują, to jednak stresik jest. A nawet stres i wkurw. Czasami. Aktualnie Dominuje zmęczenie wrześniowe, jak co roku. Wzmocnione poremontowym ogarem. Już wymiotuje tymi kartonami, które niezmiennie w ilościach sztuk sześć stoją w gabinecie. Jakby się czas zawiesił. W piątek przyjadą z witryną czyli ostatnim zakupem meblowym i już wtedy nie będzie wyjścia. Osiemnastego zaplanowaliśmy mały-duży festyn przed teatrem. Liczymy na słońce oraz że się nikt z nas nie rozłoży covidowo kwarantannowo, bo wtedy będziemy w dupie. Na tłumy festynowiczów raczej nie liczę.
Poza tym co ? No składam sama sobie deklaracje, żeby się wywiązać. Zaczęła się jesień wbrew temu, co mówią, że niby jeszcze lato, niestety wrzesienjesiensresień. Liście cukinii pokryły się szarym nalotem, grzyb?zaraza?pomidory koktajlowe, głównie żólte, jeszcze dają rade ale tez, jak zwykle o tej porze, cos je wpierdalala, wiec w ten nadchodzący, podobno piękny ciepły łikend, wszystko w skrzynkach zostanie juz zaorane. maliny idą do zamrażarki czworkami jak żołnierze z westerplatte, piczki jeszcze niegotowe a jabłka dochodzą, natomiast aronia nadal wisi. Dużo tego. Czasami od urodzaju można się zajechać.
i właśnie teraz w rozkwicie roboty wszelakiej ja bym wszystko pizdnęła i wyjechała w Bieszczady.
a na koniec takie nietypowe jesienne ujęcie sypialni, kolorowo-paczłorkowe
Fajny obraz na scianie, kto malowal? Czy to to, czego boi sie dziecko? :)))
OdpowiedzUsuńOraz dobrze miec sasiada, u ktorego dziecko sie nieco odstresowuje.
Ja malowałam hehe może dlatego się boi piesa....oj nasz sąsiad to skarb. Ma duże obejście to się Ciri nagania
UsuńU mnie w zasadzie wszystko podobnie, tylko że bez psa i bez alkoholu. Zmęczenie wychodzi.
OdpowiedzUsuńJa zwyczajnie byłam na kacu, aż tak źle nie jest. Dziś na przykład ok. Popołudnie w domu w słońcu w ogrodzie i na pole idę z piesa
UsuńA jestem kuźwa w jakimś dziwnym gazie, ta Belgia wysokoenergetyczna się jakaś okazała.
OdpowiedzUsuńKumuluj słońce, kumuluj energię bo wiesz, zaraz piździernik 😭
Kumuluje ile wlezie. A Ciebie niesie ta ekscytacja i tego zazdroszczę
OdpowiedzUsuń