cudowne i Przygnębiające. Zarazem.
[ten post pisze w czasie rzeczywistym, z domowych piernatów i pod wieczór zaczynam wracać do wyprawy od początku]
Cudowne, bo po tym wszystkim, co Cudowne właśnie, zapierające dech, stresujące, groźnie, mroczne, niewygodne, męczące, zwłaszcza po zmęczeniu całą wyprawą i powrotną jazdą, po500 km dwa ostatnie dni/choć podróż zaczęliśmy od 900km pierwszego dnia na szwedzkiej ziemi/ niewyspaniu i kumulacji Wszystkiego. Cudowne widoki i przeżycia też wyczerpują emocjonalnie.
Nareszcie, lądujesz we własnym łóżku domu ogrodzie łazience sypialni, garderobie LAPTOPIE z dostępem do internetu, i z Ciri !!!
i z kotami.
Ciri po prostu nie mogła usiedzieć ze szczęścia, że wreszcie wróciliśmy, piszczy, mruczy szczeka i liże z radości. Choć nie tak znów ona cierpiąca była, Matkajadwiga i Pantadeusz rozpieszczali nasze maleństwo ponad miarę: i chodzili na spacery i drapali za uszkiem i czesali i rzucali piłeczkę i ... przekarmiali.
[Cirillo przechodzisz na dietę. i sporty wyczynowe]
Maniuś wygląda dobrze, przybrał i na teraz się skorupiak zatrzymał. Przytula się i chodzi za nami jak pies. Tylko panna Lucynka nadal zocha-samocha. dopiero teraz z rana przyszła pospać na łóżko. to najwyższy objaw tęsknoty.
Patrzę na ogród, co urosło, że tykwa wspina się na drzewa wysoko wysoko i ma kwiaty, oraz jest szansa, że ślimory jej nie zeżrą. że cukinia i fasola kwitną, a aronia już zebrana i w zamrażarce. maliny, jeżyny. kwiaty. trawa skoszona. MJ i PanT. doglądani przez sąsiadów. obdarowywani pomidorami, ogórkami, jajkami i arbuzami wyglądają na wypoczętych i szczęśliwych, choć trochę nam znów tu w obejściu posprzątali, poprzycinali i ponieważ skupili się na oborze, to chałupę zostawili w spokoju. uff.
Wszystko wygląda dobrze i kwitnąco, a my zawsze tęsknimy podskórnie. i doceniamy po powrocie.
Ostatnie dwa dni(techniczne) dały nam w kość. i noc na Bałtyku.
w ostatni dzień na szwedziańskiej ziemi, gdy Słońce w zenicie, my zamiast się opalać nad jeziorem, do 16- ej niespiesznie się pakowaliśmy i oporządzaliśmy kamper. i siebie.
Po tych fafnastu godzinach: jedzenia, segregowania, pakowania, sprzątania kampera i jeszcze jazdy w ukropie (tak tak w ostatni dzień był ukrop)) dotarliśmy już tylko do Ystad. a jedyny wyczyn energetyczny na który nas było stać, to kolacja w fajnej restauracji przy rynku(ja mule i krewety z makaronem, Naczelnik żeberka i frytki) i bardzo krótki spacer. Ystad już dobrze znamy.
Na prom tym razem wjechaliśmy jako pierwsi i już o 21 byliśmy w kabinie. Zakupy w bezcłówce, perfumy dla MJ, flachy (odkryłam fiński likier Walhalla, pychaaa). Dwa drinki na rozluz i dobry sen, prysznic gorący i padliśmy, jak zabici.
Do czasu.
bo rozpętała się taka burza na Bałtyku nad ranem, że było po spaniu. boczny wiatr łagodnie bujał promem....a moja chora wyobraźnia bujała mi mózgiem całkiem niełagodnie.
o 5.30 pobudka, kawa krłasant i o 6.30 zejście do kampera. I w drogę, odstawiamy kampera, jeszcze dwie godziny, rozpakowywania, przeładowywania i ogarniania czystości w oddawanym aucie. w kraju tutejszym ukrop jak cholera.
obiad po drodze...
a w chałupie czekała MJ ...
Powroty są takie chujowe.
do kraju tutejszego. nie do domu, do kraju, do tych politycznych rzygowin.
Likier Walhalla, ten ze składnikami jak dzięgiel, piołun czy krwawnik. Intensywny smak! To lekarstwo prawie. Na wzystko. Rowniez na powrot.
OdpowiedzUsuńo matko jakie pyszne lekarstwo i ma jeszcze lukrecje chyba?, no od teraz mój ulubiony razem z Salmiaki. ja sie chyba musze przeprowadzić do Finlandii.
UsuńA widzisz, trzeba bylo stopniowac wracanie i np. pojechac do domu przez Getynge, bo my tu mamy nawet miejsce dla kamperow. I ja bym Was pooprowadzala i wszystko pokazala, a nawet nakarmila, tylko przenocowac nie mogie, bo nie mam w domu tyle miejsca. Nastepnym razem zaklepcie sobie prom do Niemiec i wpadnijcie na jakies dwa dni (najlepiej w weekend, bo mam wtedy cale dnie czasu), to nie bedziecie mieli takiego szoku termiczno-politycznego jak teraz.
OdpowiedzUsuńWidze, ze opiekunowie domu, zwierzat i obejscia tym razem nie zawiedli, nawet Manius przytyl.
o to jest piękna idea Pantero następną razą kamperową. Tacy goście kamperowi sa najlepsi, śpią w kamperze i chałupy nie zasmrodzą;-)))
UsuńO powiem ci, że Matkajadwiga się teraz zajmuje Panemtadziem a raczej ustawianiem PanaTadzia to my mamy spokój w zasadzie. A zwierzęta rozpuszczała i pakowała żarło zawsze. no Teraz Ciri tęskni...serio.
Chyba bym nie ciała chciała takim promem...
OdpowiedzUsuńeee ja lubię promowanie ale czasem się burze zdarzają, lepsza na promie, niż w samolocie :-|
UsuńLubię powroty emocjonalnie, ale gizycznie zawsze odchorowuje, często sie kończy antybiotykiem. Denerwuje mnie układanie świata od nowa po swojemu, bo i u taty i u teściów zawsze czeka.na mnie syf😂
OdpowiedzUsuńWitaj w Pl🙂
bo może nigdzie nie jesteś naprawdę u siebie...? mnie by to męczyło najbardziej. Matkajadwiga właśnie wybyła a ja przestawiam przedmioty na swoje miejsce :-)))))))
Usuńapropo,s witaj w PL: Wyyymiooot
Usuńbyć u siebie albo nie być u siebie... ?... ?...
Usuń/tu teraz takie zawieszenie robimy, a potem.../...
ZIUU(U)!!! i takie tam...
...
p.jzns :)
Jestem człowiekiem on the road:))))
UsuńPKanalia- Szekspirem Pan poleciałeś. Ładnie. U siebie jestem we własnym domu, w teatrze w 90 procentach tez, natomiast w kraju tutejszym nie czuje sie u siebie...
UsuńRepo, ciągłej drodze...))) ale będąc w drodze zawsze powinno sie mieć do czego, kogo wracać z przyjemnością choćby po to, żeby gotowć sie do następnej podróży. do własnego przyjemnego miejsca na ziemi. w tym sensie i ja jestem Biegunem :-)
UsuńNienawidzę powrotów, alleluja, amen.
OdpowiedzUsuńnawet gdy wyjazd był chujowy? ;-))
UsuńWyjazdy nigdy nie są chujowe, nawet jeśli wszędzie jest pod górkę. Najchujowieńsze są powroty, amen.
UsuńNie byłam w tym roku u brata, jakoś nie zdążyłam, a przydałoby się ochłodzić lub przynajmniej wystygnąć.
zgoda z wyjazdami i połowiczna z powrotami. amen.
UsuńPowroty są miłe, ale wyjazdy też. Tokarczuk miała rację, pisząc Biegunów. Ruch jest sensem.
OdpowiedzUsuńruch jest sensem i ja wyznaję te zasadę w życiu. Dla mnie powroty są i przyjemne i aktualnie wyjątkowo nieprzyjemne do tego kraju, nie domu. Lubie wracać do mojego domu. Całe zycie jestem na walizkach, w wyjazdach różnych bliższych i dalszych. Gdy wracam przez jakiś czas czuję pustkę, tęsknię za ludźmi, krajobrazami, życiem wagabundy...nie mogę sobie miejsca znaleźć. Lub, w aktualnych okolicznościach, zwyczajnie mam depresje, tak jak teraz. ..
Usuńpowroty do własnych kotów nie są chujowe...
OdpowiedzUsuńtak per saldo...
p.jzns :)
powroty do własnych kotów nigdy nie są chujowe.
Usuńpowroty do nieobliczalanych, tępych, głupich chujów są...