poniedziałek, 25 sierpnia 2025

Rodzina zajechała...

 Myślę, że Naczelnik ich kocha bardzo, bardzo ...ale wczoraj wracaliśmy z ogromną radością do siebie. a najbardziej zadowolona była Ciri. owszem wycieczka i spacer nad morzem tak ale już zainteresowanie trójki dzieci w wieku drobnym, niekoniecznie.

Bo, choć doceniam wartość tradycyjnej rodziny, to jednak żyję zupełnie inaczej, po swojemu, żyję na własnych zasadach bez dzieci i papieru. Dwa single z domem na wsi, psem i kotami. Z podróżami i pasjami oraz pracą, która daje satysfakcję. nie ryje bereta, nie powoduje frustracji nadmiernych. Daje poczucie stabilności finansowej i radość. Pozwala rozwijać się i rozwijać swoje pasje i zainteresowania. Widzę, że całkiem sporo młodych ludzi wybiera taką właśnie opcję, a ja czuję się "matką chrzestną tego stylu życia. Mało tego zmieniamy się powoli w jeszcze bardziej skrajnym i Odosobnionym kierunku. co ważne nie tracąc przyjaciół, w każdym razie nie wszystkich :-)

Powinniśmy zrobić mały remont : malowanie kuchni, korytarza i łazienki oraz wymianę okna w łazience, które to okno czeka sobie cierpliwie w garażu od kilku lat... no i prysznic w górnej łazience do wymiany. Ale nie mamy czasu, ochoty i jak sobie pomyślę o pakowaniu kuchni, łazienek i korytarza, to rzyg po całości a jeszcze potem sprzątaniu tego...

Wolimy wydać piniądz na podróże. to oczywiste.

No więc soboto-niedziela wyglądała u nas tak, że w sobotę ogarnialiśmy dom. Czas na porządki bardziej wnikliwe nadszedł.  Naczelnik robił zakupy, uzupełniał zapasy, zakupował prezenty. Wieczorkiem wyskoczyliśmy z Ciri do przyjaciół na urodziny. a w niedzielę ziuuu nad morze gdzie zakotwiczyła Rodzina, jak bóg przykazał z trójką drobnych dzieci. 

😱

Było dość intensywnie. Tak intensywnie, że z wrażenia zapomniałam zrobić zdjęć sztormowego Bałtyku...ba, odnosiłam wrażenie, że sama uczestniczę w sztormie. na lądzie. w domku campingowym.

Najpierw szaleństwo prezentowe, potem spacer do knajpy i walka o smycz, czyli kto może prowadzić psa na smyczy a w efekcie, kogo pies będzie prowadzić, bo Ciri okazała się najbardziej zrównoważona emocjonalnie z tej całej czeredy... wiadomo.


... tylko trochę za długo czekaliśmy w gruzińskiej knajpie na jedzenie. ale warto, bo pyszne było nad wyraz  i szaszłyk nabity na szable i placki gruzińskie wypełnione mięsem lub mój szpinakiem i serem i pyfko gruzińskie. a dla mnie (kierowca) gruzińska lemoniada o smaku jakiegoś ichnego owoca... 

noż znów zdjęć nie zrobiłam, rozproszona nudą dziecięcą...

🙈🤣

A dziś planuję ten tydzień, który mi się niemiłosiernie zagęszcza.

Poza tym zastanawiam się w co się ubrać.. nuszki mi marzną. 

[Wczoraj nad tym morzem zmarzłam, pomimo kurtki, bluzy, ocieplacza, bielizny termicznej i trampek ze skarpetkami.]

Wisi nade mną ostatni post o Albanii... zbieram się.



2 komentarze:

  1. Prywatnie bardzo ostrożnie dawkuję sobie spotkania z rodziną. Albo inaczej: Wykorzystuję każdą okazję na spotkanie z ludźmi, z którymi lubię się spotykać, bądź których jestem ciekawy, i to dotyczy również rodziny. Mam natomiast w rodzinie takie osoby, z którymi spotykać mi się nie chce, traktujące mnie jak kogoś, komu przedstawiają swoje oczekiwania wobec mnie, ewentualnie wobec świata i należą do tych niereformowalnych, które nie uznają faktu, iż tego typu pragnienia mogą kierować tylko i wyłącznie w kierunku swoim i pomimo wielokrotnego jasnego postawienia sprawy, nadal próbują mnie trykać swym baranim uporem. Niedawno moja małżonka wspomniała sytuację, gdy siostra mego ojca, widząc ją po raz pierwszy w życiu, próbowała na nią nacisnąć, by wzięła ze mną ślub kościelny, co oczywiście byłoby możliwe tylko wtedy, gdyby po pierwsze, uległa naciskowi, a po drugie, nacisnęła na mnie i ja bym uległ jej presji. No i z takimi ludźmi nie widzę sensu spotkań. I naprawdę mam w dupie koligacje rodzinne. Nie poczuwam się do azjatyckich zobowiązań klanowych.
    O jakże bliska jest mi kwestia podejścia do remontu. U nas też mieszkanie się go domaga, a sprawę dodatkowo komplikuje, że dom należy do władz hrabstwa, część remontów również. Malowanie wnętrza na ten przykład należy do nas, ale skoro dom krzyczy o wymianę instalacji hydraulicznej i mebli kuchennych należących do hrabstwa, to zdroworozsądkowa kolejność wygląda: najpierw instalacja, później malowanie. No i jest to świetny pretekst do tego, by nie robić nic. Pretekst, bo nie wiemy jak długo nas będzie zwodzić hrabstwo z obietnicą remontu, czekamy pół roku na rozpoczęcie prac (mają zacząć od wymiany okien) i doczekać się nie możemy, a malować aż tak nam się nie chce, by po prostu wziąć się za farby i pędzle. No i poza tym dochodzi filozofia, o której pisałaś: szkoda kasy na remont, gdy można podróżować lub pójść na koncert, czy do teatru i żeby dnia nie psuć sobie gotowaniem, od razu zahaczyć o restaurację i dobrą kawiarnię. Tym bardziej, że remont poczeka, nikt za mnie mieszkania nie pomaluje, a przedstawienie odjedzie i może się nigdy więcej nie pojawić w tej aranżacji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasem fajnie jest spotkac sie z rodzina, pomysl sobie, co by sie dzialo, gdyby mieszkali na miejscu. A tak Wy spotkaliscie dawno nie widziana rodzine, a dzieciaki mialy radoche z Ciri. Ten nalesnik(?) wyglada bardzo apetycznie.

    OdpowiedzUsuń

nie musisz Czytaczu ale możesz ....