jeszcze tylko tydzień piździrnika i z chujowym przytupem zaczyna się listopad.
niedowiary, że już. i szczerze nie lubię tego czasu. nienawidzę cmentarnego danse macabre. guseł. dziadów. duchów i wspominków. kiedyś mnie kręciło. jeszcze do nie dawna dawałam się ponieść funeralnym obrządkom powiedzmy słowiańskim z cyklu Oto obchodzimy dziady.
aktualnie mam azymut na życie !!!!!
Tymczasem my nie wiemy czy posypią się nasze plany? koncertowe oczywiście. w związku z Mańkiem. Matkajadwiga jeszcze nie wie. moja decyzja. dostałaby histerii i padaki niepotrzebnie. lub zbyt wcześnie.
poza tym jesteśmy dobrej myśli.
wczoraj tkwiłam w szkliwach godzinami. sprawdzałam i szukałam. bo kolejne zamówienie idzie. a dziś wypał. w poniedziałek roboty w pomieszczeniu do pieca. i ściągnie specjalisty do ustawienia programu.
Dziś ciepło, bo ostatnio ciepło, ale pada. odstawiłam natenczas futra i kurtki puchowe do samej ziemi. chadzam w jesiennych wełnianych płaszczach dyplomatkach i kurtkach przeciwdeszczowych. Zmieniłam torbę na pomarańcz w kolorze dyni. buty też zmieniłam na pomarańcz dyniowy :-)
Na wieczór mam plany knajpiane. idę zjeść coś dobrego i poplotkować z koleżankami, zwłaszcza, że ostatnio w placówce zadyma. a jutro mamy oboje imprezę wsiową. u sąsiada. lubimy te spotkania. będzie miło i pysznie. a co najważniejsze blisko. do kota.
...
jak widać musi być równowaga w przyrodzie. ...
bo cały ten tydzień był wykańczający.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
nie musisz Czytaczu ale możesz ....