Ootóż wczoraj podczas spotkania kolacyjnego na plotach - zeszło mi z garba, całkiem sporo.
i całkiem na trzeźwo, choć nie namawiam, przecież. każdy się luzuje, jak lubi. jedna obrabia dupę całej blogowni hurtem 🙈 i to widać jej pomaga, drugi stawia diagnozy. i tym żyje. trzeci pije alko.... a czwarta spotyka się z kuleżankami na dobrym jedzeniu i dobrym plotkowaniu. Tak jak my wczoraj. I było zarówno sympatycznie, jak i bardzo relaksująco. no bo my pracujemy razem, w dodatku w szkole. więc wiadomo, jak jest ;-DD
Nie wiadomo? no to ja donosić nie zamierzam. ale się serdecznie spłakałam :-) kilka razy i rozmazałam makijaż na oczach [bo nawet zaopiekowałam na te okoliczność rzęsy. czego nie robię codziennie] menopauza mnie rozśmieszała. i inne panienauczycieki...
bowiem Nowe w pracy, w dodatku jakieś inne 🤣🤣zawsze są wdzięcznym tematem do obróbki.
Gadanie o wszystkim co się wydarzyło w ostatnim czasie uwalnia złe duchy. nie mamy za bardzo możliwości codziennie mielić gorących tematów. na przerwach nie wolnorozmawiać podobno, no uśmiałam się serdecznie słysząc o etosie pracy dyżurującego nauczyciela 🤣🤣🤣
i to był kolejny moment rozszczelnienia.
Spotkania są w zasadzie regularne : ostatnio było alkoholowe w lesie, z noclegiem, potem impreza na okoliczność dnia edukacji)) no i kolacja spontaniczna. jest nas osiem do dziewięciu pedagożek więc widomo, że trudno się na co dzień skrzyknąć w takiej ilości.
[ ja też nie zawsze mogę uczestniczyć, i nie uczestniczę w wielu wypadach, papojkach, na mecze na przykład z nimi nie chadzam, mecze czarnych mnie nie interesują]
Zjadłam wielkiego wege burgera ...ledwo i wypiłam dwa piwa (czarny bez z jabłkiem) bezalkoholowe. i pękłam w szwach. następnie odwiozłam przyjaciółkę po nocy do domu, bo mieszkamy w sąsiednich wsiach, odczułam fizycznie zmianę aury. w mieście liście tańczyły na ulicach a na krajowej do morza pizgało, że hoho. Dżakiem mi bujało normalnie.
Byłam jednak morderczo zmęczona. zaległam jeszcze w szlafroku na kanapie się poprzytulać do Naczelnika ale na krótko, ledwo się powlekłam na górkę i padłam.
no i niespodzianka, wstałam o 5.30 ??? chujwie łaj??
kto by pomyślał. zmęczenie nie zeszło oczywiście (nadal bolą mnie podeszwy po wysokich butach pomarańczowych). bo sześć godzin snu, to zdecydowanie za krótko. także po porządkowaniu tarasu, wkopaniu róży, ogarnianiu górki, bo jutro seans kosmetyczny :-) relaksująco naprawczy, i oczywiście a jakże praniu :-) Zanurzam się w kąpieli i może jeszcze pośpię do imprezy u sąsiadów. umówieniśmy zwieczora. muszę, inaczej nie dotrwam do drugiego kieliszka czerwonego wytrawnego. podobno Sąsiadkaola razem z synem gotują pyszności od wczoraj🙄...
[a ja po wczorajszym dziś nic nie zmieszczę. chyba. a chciałabym. może dadzą na wynos.]
Maniana powoli a nawet dość szybko dobrzeje i z każdym dniem widać poprawę. szew frankensztajna się spina zdrowo. drapie wszystko co lubi drapać. i już drze japę w aucie w czasie jazdy do ustki. oraz spierdlala nam każdą możliwą szparą na zewnątrz ... w poniedziałek wracamy do naszego veta. i czekamy na diagnozowanie.
Może jednak nasze plany koncertowo berlińskie, nie pójdą się bujać...
Ależ się dzieje.... I najgorsze że czas leci jak głupi. A takie czytanie w łóżeczku /albo pisanie/ zaraz po obudzeniu i pierwszej kawce to super fajna sprawa jest...
OdpowiedzUsuńo tak lubię bardzo i ustawia mi to dzień i dobrze nastraja. nie lubię wstawać skoroświt i pędzić...nienawidzę wręcz, gdybym miała tak tyrać, to bym zwariowała. współczuje serdecznie. każdemu. ja lubię mieć dłuuugi rozbieg.
UsuńMnie też od kilku dni z łóżka bezsenność wykopuje w okolicach 3-5 nad ranem 🤦♀️ Ale u mnie kilkudniowy wypad do szpitala w przyszłym tygodniu w planie, więc glowa żyje swoim własnym życiem 😉 Mam ściągniętego Małeckiego o którym Rybeńka pisała, mam Fossego "To jest Ales", teraz słucham "Pionka" Kuźmińskich (fajny) i jeszcze kilka innych. Nie robię planów, więc nie zakładam, że uda mi się wszystko przerobić, bo w szpitalach to ci lekarze lubią strasznie przeszkadzać i nie można się w pełni zrelaksować 🤪
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńAśka, o dzisas to trzymam kciuki. mocno :-** za ten szpital.
OdpowiedzUsuńno i ja tego samego Małeckiego od Rybeńki se śiągnęłam, choć ja go oczywiście czytam a jakże. od lat.
a jak ci się widzi Fossy ?
nie mam go na półce w Storytel, bo go jeszcze nie ma. a pisała już o nim Monika.
Dzięki za 🤞
UsuńFossego dopiero zacznę kiedy skończę "Pionka" 😃
no to czekam. a co ten Pionek??🙂
UsuńZdjęcie na winiecie miodzio!
OdpowiedzUsuńImprezowanie, nawet odstresowujące wymaga końskiego zdrowia jednak.
Ja po dwóch kawach, przed wycieczką w nieznane...
eee takie bez alko to sam relax. natomiast owszem do jedzenia potrzeba końskiego apetytu. i rozciągliwego żołądka :-D
Usuńno to dobrej wyprawy Wam życzę a pogodę macie dobrą?
u nas słoneczko ale wieje...
wracając do zdjęcia, kolor mnie urzeka.
Usuń