poniedziałek, 27 października 2025

o przekazach transgeneracyjnych przy zmianie czasu.

 Znów wracam do Losu, który dziedziczymy i rozkminiam. Siebie.

 Skąd ? dlaczego i po co? ciągnie mnie moja intuicja. bardziej niż zwykle. 

Czy z dzieciństwa i traum, czy z pamięci komórkowej czyli przodków i pozamiatane. (???)

Dopiero do mnie dociera, jak to jest ważne. i trochę bym się chciała podzielić. ale tylko trochę. Okazuje się bardzo ważnym : umarłe rodzeństwo czyli status dziecka ocalałego... 

No i wszystkie moje lęki, fobie, strachy, problemy biorą się, według mnie, od moich przodków. którzy przeżyli dwie wojny światowe. 

Przekazy transgeneracyjne czyli esemesy komórkowe(proszę jak się ładnie lingwistycznie układa)) od przodków, znam dobrze w sensie ten mechanizm, ostatnimi dekadami skonfigurowany przez naukowców męczących myszy lab. ale w przyrodzie funkcjonujący przecież od zawsze. Otóż ma on wadę, oto stosowny fragment :


dlatego trzymam rękę na pulsie i Będę do tego wracała.

*

W sobotę odbyło się zaplanowane ogarnianie, wizyta u veta, relaksująca kąpiel i Spanie około dwugodzinne przed imprezą urodzinową, wszystko się udało zrealizować :-) 

a więc kolejne miłe i potrzebne spotkanie

Na fajnej imprezie urodzinowej w naszym sąsiedzko-przyjacielskim gronie. Objadłam się znów nieprzyzwoicie. pogadaliśmy, jak ludzie nauki, kultury i przedsiębiorczości ...posnuliśmy plany sylwestrowe, wakacyjne, jakieśtam. Nasi kumple wioskowi ciągną towarzystwo do Wenecji...gdyż mają tam rodzinne koneksje i mogą pod samą Wenecją zaoferować nocleg. za free. no i fajnie, jakoś to się zbiegło z moją już tęsknotą za włochami, hiszpanią, francją a nawet portugalią. no i taniej wyjdzie taki wypad. tylko kiedy?? należy ustalić szybko. i plany należy skrystalizować grudniowo-styczniowe. bo sieludzie dobijają w kwestii sylwestra. a ja pragnę wyjechać natenczas. jak najdalej, może być nawet do afryki. zalewie dwa tygodnie później, nas ciągną sąsiady na daleki wyjazd feryjny. kurcze, obowiązkowo musimy zacząć kombinować wypady po taniości. bo nie damy rady.

 a że było kurturarnie i bez fali alko, niech świadczy fakt, że jednej sąsiadki już nie musieliśmy odprowadzać, wyszła grzecznie razem z mężem. a odprowadzanie drugiej, tym razem mąż nie zaczekał,  nie zakończyło się ciągiem dalszym w jej domu, choć bardzo nas zapraszała... przypomnę tylko, że ostatnio się zakończyło u nich o czwartej nad ranem. 🙈

no trzeźwiejemy, no. 

Nie obyło się za to bez drobnej polityki, ale tym razem było nie nerwowo. do niektórych straszenie wojną w 2027 przywarło bardziej. ja odrzucam wypieram, nie i koniec. żadnej wojny nie będzie. 

o dziwo pomimo traum poprzodkowych, nie mam schizy w tym temacie. a może dlatego wypieram?

*

 Niedzielka.

 też było sporo na bani. zamiast błogiego lenistwa. Przede wszystkim wyjazd do pieców, żeby jeden wyłączyć i zapakować na nowo oraz włączyć, A drugi ogarnąć. bo dziś będą fachowcy działać wokół niego. miałam też wyciągnąć kasę ze ściany ale zapomniałam. to chyba nie byłam jednak gotowa na rejsy autem.

Wyjazd do weta wieczorny, nad morze, i potwierdzenie ostateczne, że z Manianą ok. goi się, jak na psie. ostatni zastrzyk w dupę i w środę zdjęcie szwów. 

W ciągu dnia kosmetyka z dwugodzinnym zabiegiem na łóżku do masażu w sypialni, przy świecach i kadzidłach. i spać poszłam bardzo wcześnie, ale nie wiem o której, bo mi się czasy mieszają...

w następny dopiero łikend będę "odpoczywać " domowo i wkopywać róże. i kończyć ogród. i kończyć dom przed przyjazdem MJ.

*

Mam też taką refleksję szkolną, dotyczącą zmiany pokoleniowej, chyba. że "stara ekipa, pracująca za poprzedniej dyry, ma koneksje bardziej przyjacielsko imprezowo podróżnicze. wiemy o sobie sporo prywatnie i się wspieramy w wielu kwestiach i spieramy też. Natomiast  ta "nowa ekipa, działa bardziej jak firma. a nawet jak korpofirma, bardziej. że szkolenia, enia, enia... i spotkania, ania, ania ..tylko w tematach firmowych, owych, owych...też jeszcze lubią poszaleć na parkiecie. Ale na samym wierzchu firma i intergacja. a jeśli integracja, przez duże I, to tylko w kulturalnym antrażu...częste wyjazdy do teatru, kina, może też być SPA z lampką wina, ina, ina...żadne tam letnie szaleństwa nocne typu deptanie po jeżowcach czy kąpiele w Adriatyku. żadne tam.

[No trudno, takie czasy. że kompletny brak fantazji ułańskiej nastąpił a zastąpił go korpowykwit z kijem w dupie. no sorry. taki mamy klimat.]]]

No i na koniec zgapię od Innegogłosu : ulubiona zmiana czasu nastąpiła. Warto było czekać  pół roku 😂 na zdemolowanie życia egen. pies Ciri bowiem nie rozumie : Dlaczego dostaje żarcie godzinę !! później. i godzinę dłużej rano musi czekać na siku.

ja bez psa w zasadzie też bym chyba nie zauważyła...


ps

dla niezorientowanych, bez dystansu:  w dużej mierze drwię, sarkazmuję. ciągnę sobie łacha z siebie i ze wszystkich. taka jestem.

12 komentarzy:

  1. No ma znaczenie przeszłość naszych przodków, no ma...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. okazuje się, że ma znaczące a nawet decydujące. tylko jakoś nikt mi tego wcześniej nie uświadomił. a teraz ja widzę bo chce tak widzieć, że to wszystko wina przodków ...

      Usuń
    2. No nie wszystko. Choć zależy co to znaczy wina i wszystko

      Usuń
    3. ano, nie będę się tu wybebeszać ;-) Rybeńko, nie mogę, za dużo kryminałów czytam ostatnio :-D
      ale uwierz mi, że w moim przypadku jakoś się łączą te kropki w całość i na razie nie będę drążyć w dzieciństwie, choć podświadomość i intuicja mi podpowiada, że powinnam.

      Usuń
    4. Absolutnie ci wierzę. Zwłaszcza, że też czytam dużo kryminałów 😁

      Usuń
  2. Przystosowanie, które po jakimś czasie jest zbędne, bo przecież powinniśmy się znowu przystosować, że jest spokojnie, ale w drugą stronę jest cholernie trudno, to jest jądro całego problemu przekazu międzygeneracyjnego. Rady naszych mam czy babek są czasami dobre, a czasami kompletnie bez sensu, ale nie mamy narzędzi, żeby rozpoznać, które to, dopóki nie wpadamy w kłopoty i wtedy mówimy "acha! matka to przewidziała" (albo odwrotnie "bogowie zaporoscy, dobrze, że matki nie posłuchałam!). Przecież te srogie mordy na ulicach są przystosowaniem do czasu przemocy -- "nie pokazuj, że jesteś zainteresowany, uprzejmy = słaby". Jeśli czytałaś "Chamstwo" -- już 300 lat temu panowie sarmaci zwracali uwagę, że z twarzy chłopa nie da się nic wyczytać.

    W temacie zaś imprez nauczycieli: swoją karierę zaczynałam 20 lat temu, wówczas po pierwszej nudnej imprezie doszły mnie głosy, że kiedyś to było, że wszyscy się kochali, ale jednym razem po pijaku nauczyciel stłukł dyra i się skończyło stare dobre (wynika z tego, że dla tamtych to ja byłam taka korpo, co się pojawia i znika, czyli u nas ta ewolucja, choć na wsi, zadziałała szybciej :D).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem o którym wspominam, u mnie jest bardziej złożony, niż rady babek, mam i inne przodków "złote myśli. ale pisać o nim nie mogę. i nie chcę. to na inne moje spotkania osobiste z fachowcami ;-)

      No i po co pisałam to ostatnie zdanie?, no trochę jednak łacham sobie a nawet nie trochę. Owszem picie w placówce było czymś normalnym. podobnie jak palenie, nie do uwierzenia. obie te rzeczy na szczęście już się nie powtórzą. ja pamiętam i straszne i śmieszne i żenujące sytuacje. niestety. no ale jedno jest pewne : na nudę narzekać nie można było, tak jak piszesz :-) historia z dyrem przednia.
      Ale nie o tym, ja o tym, że są takie typiary, które paragrafy stawiają ponad ludzkie uczucia i że wszystko jest uporządkowane, objęte systemem. słowo klucz : Systemowo. w systemie, system porządkuje i utrwala. Na wszystko jest odpowiedni paragraf i wytyczne. gdyby te paragrafy znikły to biedactwa by sie pogubiły w tym życiu, gdzie wszystko idzie zgodnie z rozpiską. i wedle planu. i miały by istotny problem co jest właściwe a co zakazane. a wsystemie, jak to w systemie dziś to jest dobre a jutro już niekoniecznie.
      "Chamstwo oczywiście. Uważam, że to lektura obowiązkowa. jak przetrwać, gdy jest się obiektem najgorszego całymi wiekami i zwierzyną łowną i chłopcem do bicia i niewolnikiem. twarz bez wyrazu oznaczała wypracowany wiekami mechanizm obronny na pana feudalnego, żeby nie drażnić zjeba, dewianta. gwałciciela. mordercę.

      Usuń
    2. Na zwierzenia blogowe Cię nie namawiam, bo wiadomo jak jest w sieci (pozdrawiam trolice zawsze jak najuprzejmiej). Jest wiele rzeczy, które dostałam w spadku i wcale się nie cieszę, ale że ogólnie rachunek wychodzi na plus, nie drążę jakoś zaciekle (poważnie jednak jestem przekonana, że mój późny ślub i niechęć do dzieci, to echo starej traumy, wcale nie mojej własnej).

      Na wsi pamięć o tamtych dobrych czasach żyła jeszcze długo, bo gdy nas lokalna kobicina napotkała na wyjeździe grupowym, to do nas oczkiem mrugała, że my niby ten, a tymczasem my trzeźwe jak te świnie ;)

      Nie musisz się Teatru tłumaczyć, Ty mi piszesz tak jak czujesz, ja też coś tam piszę. Myślę, że mamy inny pogląd na temat systemu. W którymś momencie zaczęłam robić dokładnie tak jak w systemie, toczka w toczkę, bo zdałam sobie sprawę z jednego ważnego faktu: to "zaradne" kobiety podtrzymują Grajdół, czyli to w sumie dzięki temu, że robią to, czego nie ma w rozpisce, Rząd nie czuje się w obowiązku działać w naszym interesie. Po co zmieniać prawa i wydawać kasę, skoro zawsze przyjdzie jakaś głupia i zrobi za darmo urabiając sobie ręce po łokcie? Tak, że tak. Nie, ja od kropeczki do kropeczki, a zagubiona nigdy nie byłam, bo radę miałam dla siebie samej bardzo prostą: zawsze mogę wyjść i nie wrócić (co też w końcu uczyniłam).

      Usuń
    3. strrach z tymi zwierzeniami normalnie :-) no strach.
      i ja podobnie, przerabiam z tym niezałożeniem "normalnej" rodziny nie własne przecież traumy.
      mam identycznie, jak Ty, że mogę w każdej chwili wyjść bez szwanku, bo to moja robota dodatkowa, którą zwyczajnie lubię.
      tak, ja z tych gupich właśnie co to rączki urobione...ale już nie mam siły :-) ilość papierów na głowę i wytyczne to jest jakaś masakra systemowa. nie robię tego i już. siły mam dla dzieci już teraz li i jedynie.

      Usuń
  3. Bo ja wiem? Teraz sa zupelnie inne czasy i nielatwo stosowac tamte normy i zasady, swiat za szybko gna do przodu i wszystko sie dewaluuje. Przez 80 laz zylismy w pokoju, to cztery pokolenia, wojny sa dla nas albo jakims echem z Afryki, gdzie kacykowie targaja sie za loczki, czy neverending story na Bliskim Wschodzie. Malo tego, metody walki tez sie zmienily, juz nie ma na miecze, maczugi czy nawet spuszczanie bomb na miasta, teraz walczy sie nowoczesnie, ale ludzie nie przestaja ginac.
    A w pracy warto miec fajne towarzystwo, znacznie latwiej pracowac. Korzystajcie zatem z zycia towarzyskiego poki czas, poki sie jeszcze chce i mozna, bo nic nie jest nam dane na zawsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no i wyszło, że te traumy przodkowe to sie mogą jednak przydać.
      no tak wszystko sie zmienia tylko tempo zawrotne i nawet sie człowiek nie zdąży dobrze umościć, zrozumieć...a już nowe. podobno lepsze.
      w pracy są i tacy i tacy :-) zwłaszcza w placówce.
      no nic nie jest dane raz na zawsze. ... niestety. i stety.

      Usuń

nie musisz Czytaczu ale możesz ....