Piątek, pierwszego sierpnia i Dzień pięciu promów... trasa przed nami niezbyt długa w kilometrach ale za to długa w godzinach. Przewodnik podawał 7 godzin a nam Wyszło 9 godzin.
Wstaliśmy wczesnie bo prom mieliśmy o 9.40.
Bardzo nam sie nie chciało opuszczać tej miejscówki.. coś urokliwego nad wyraz. Normalnym.kamperem byśmy nie Wjechaliśmy. Kalifornia dała radę przedzierać sie przez krzaki bez uszczerbku w lakierze.
Spieszyliśmy się. Gdyż grafik promowy był napięty. Spóźnienie na którykolwiek z 5 promów skutkowało potężną obsuwą, i cały plan dnia sie sypał. I czekaniem, czasem ponad godzinnym, co opóźniało podróż. Oraz wkurwiające bylo to, że czekalismy godzine, żeby płynąć 10 minut. I zdarzylo się nam raz, że po opuszczeniu promu Naczelnik darł bez przystanku ile sił w kołach. A tu taka przykrość, bo promik pokazał nam dupe...
To dokładna mapa, która obrazuje odległości w kilometrach na autach I czas płynięcia na statkach. Za nami był juz fragment z Bodo do Jektwiku.
Zdjęcie wiodące tego dnia,
I zdjęcie kończące dzień na 5 promie...
Jprd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
nie musisz Czytaczu ale możesz ....