Środa i wycieczka do dwóch stolic. Kruji i Tirany.
No to znów w Kruji.
Pierwszej stolicy Albanii. Byłam tu już i zakupiłam sakwę dla osła. Stałam się legendą tej wycieczki wtedy. A teraz chodzimy po najstarszym bazarze Albanii. Z 13 wieku. A tu wyskakuje grupa moich przyjaciół w tych śmiesznych czapeczkach do sauny i śpiewa mi na całe gardło sto lat😂 teraz Kruja mnie sie nie będzie już kojarzyć z osłem ale z urodzinami. Które mam za chwilę.
Włożyli i mnie tę czapeczkę i tak chodziliśmy do końca dnia. Klan białych czaeczek.
Fajnie jest mieć przyjaciół.
Targ handluje tak pięknymi dywanami, ciuchami, srebrem i innymi rekwizytami, że wszystko bym wyniosła. Dostałam wyjątkową miękką bransoletkę srebrną. Opanowałam sie przed zakupem dywanu. Ostatkiem sił. Wszyscy mnie o to prosili, znaczy żadnych oślich toreb i chodników.
No cusz nastepnym razem.
W międzyczasie śpiewał mułezin.
Faszerowane papryki, jogurt, ziemniaczki, jakieś napychane warzywami francuskie ciasto I bardzo twarde cosie... do tego wspaniałe białe wino.
Na targu kupiliśmy oliwę, dwa destylaty śliwkowy i miodowy oraz dżemik z fig I krem. Wszystko domowej roboty.
I na koniec taki widok.
Z Kruji na góry I przestrzeń..
Cdn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
nie musisz Czytaczu ale możesz ....