czwartek, 18 września 2025

zamienniki.

Na winiecie nowe zdjęcie z Lofotów, i to z tych mniej udanych, bo załapałam się na druty wiszące. pełno ich wszędzie i musiałam bardzo uważać.  ale ujęcie było tak piękne. z suszarniami ryb na pierwszym planie.

to są jedne z ostatnich ujęć krajobrazu archipelagu. zmierzamy na sam koniuszek cypelek w okolice miejscowości Å.


 siedzę z kubkiem kawy w łóżku, czytam blogi wstana za wcześnie i myślę sobie, w co tu się ubrać?? za oknem zimno...popaduje albo ma zamiar. czy ubrać się na wygonie sportowo, czy na artkolorowo ?? 

to też zależy co mam zamiar robić tego dnia. 

czy fizycznie ogarniać, układać, przestawiać, malować...czy raczej zasiadać dostojnie.

 a jeszcze pomyślę. na pewno siatkę z jogą muszę spakować. i kanapki wczorajsze, których wczoraj zapomniałam. 

Może dziś dla odmiany na artkolor z bardzo fajnym kolorowym swetrem z wełny alpaki, który w zasadzie można nosić tylko, jako wierzchnie odzienie. pod płaszcze się nie mieści. pod spód fjolety i śliwki takie piękne. ostatnionabyta spódnica i koszula sztruksowa. spódnica cieniutka więc kalesony leginsowe koniecznie. i buty materiałowe z kożuchem zielone, cieniowane przeciwdeszczowe, zakupione latem w klepie sportowym. spodobały mi się, bo w typie Mahabis, na które jeszcze się nie zdecydowałam, a powinnam. Zrównoważony rozwój. Recykling. wygoda. inspiracja Skandynawią, Indiami, Saharą. Powinnam zakupić oryginała zamiast oszukiwać się podróbami. bo przecież ani skóry, ani plastiku ani jednorazówk w moim życiu. ale nie było minie stać. 

oraz stałam się ostrożna odkąd zakupiłam buty ze skórek jabłek, wypierdoliłam się finansowo w imię lepszej sprawy i ...nie chodzę w nich 🙈   i nawet proszę nie pytać dlaczego? bo jestem idiotką ? która nie potrafiła odesłać zwyczajnie niewygodnych butów?

[O ooo, chyba je dziś założę i się pomęczę ZA KARĘ. dobre są na takie właśnie dni. tylko muszę zabrać też drugie wygodne do samochodu 🙈żeby mi nogi nie odpadły.]

Parasolki zapomniałam z teatru, doszłam do tego na parkingu, gdy wsiadłam do auta. ale mi się wracać i otwierać wszystkiego znów i zamykać nie chciało. no to teraz mi doopsko zmoknie ?

Wczoraj też było męcząco. emocjonalnie z kolei. i to w w domu, aż mi się wracać nie chciało do domu :-DD Naczelnik męczy bułe w sprawie motora. 

smutny jest ostentacyjnie🙄, bo ja się nie zgadzam małego palca przyłożyć do jego zakupu... i w ogóle się postawiłam.

noż kurewa. a potem Magadan mi mówi, że jestem miękka faja. i zawsze ale to zawsze dam się namówić. temu upartemu baranowi. 

Kicham i pokasłuje ale ogólnie się trzymam, ciekawe jak długo. i  po takich dwóch tygodniach września i dniach emocjonalnych wypełnionych po brzegi różnościami, już w tym tygodniu padam napysk o 22. a nawet wcześniej. 

idę jeszcze na spacer z psicą. krótki. bo zimno. i do placówki. 

ziuuu


środa, 17 września 2025

niedziela srela, poniedziałek srałek, wtorek potworek.


po prawej stronie bloga, gdzie zaciągam wyprawy. uzupełniłam zeszłoroczną Szwecję-Norwegię 16 dniową wyprawę kamperową, na razie 4 posty. za chwilę pozaciągam kolejne i rok 2024 będzie kompletny. wtedy zaciągnę uzupełniony rok 2025. 

*

... nie jest dobrze. oczekiwanie mnie wykańcza, brzuch mnie boli, pogoda mnie mieli. otępiałam i  czasem się odpalam. i tylko obawa przed zaoraną wątrobą odpycha mnie od żarcia garściami xanaxu.

Niedziela się rozpadała i tak się pierdoli pogodowo. 

w poniedziałek rano pisałam, że na razie jest dobrze. po przebudzeniu czytam blogi, porządkuje posty, czytam w papierze...siadam na macie. w tym tygodniu zaczynam praktykę jogi w grupie :-)

idę na spacer z Ciri. słucham Matsa Vortena. ściągam kolejną Wolwowicz - słucham i ...nudzi mnie, więc wracam do 5 tomu Vortena. ..

Zmieniam buty na cieplejsze. i zakładam skarpetki. nieodwołalnie. to był spokojny poniedziałek. w miarę bezstresowy. z fizjoterapią na koniec dnia. fizjo znów ratuje mi ciało i łeb.

Zimniej się zrobiło. odczuwalnie. popaduje, pizga ale i słońce widać. Wczoraj zachwyciła mnie ogromna tęcza w całości. ale poza tym wtorek jest mordujący. osiem godzin w placówce i kolejne w teatrze. ale już ostatni tydzień. taki przepełniony od dechy do dechy. braki kadrowe w teatrze się będą powoli uzupełniać. niech no tylko skoczy się wrzesień.

a od wtorkowej nocy mocno leje. .. 

Leje i teraz.

 W placówce porządkuję nadal zaplecze. wywalam stare prace. rozbebeszam teczki plastyczne porzucone przez alumnów. maluję świetną szafkę metalową na czarno. idę w industrial. na biurku położyłam hiszpański dla poczatkujących...otóż nie umiem już.  a boliwijczycy argentyńczycy ani gugu po polsku albo tylko trochę. no to sobie przypomnę. może wrócę? 

[a w tym samym czasie oczywiście uczę, a raczej towarzyszę, żeby nie było]

W teatrze również nadal porządki. 

ukochana pani Proszęjaciebie, która sprząta, karmi(zupy w słoikach, fasolki szparagowe z działki) piecze ciasta ze śliwkami DLA NAS. otóż jest w sanatorium. Tęsknimy bardzo ale i wykorzystujemy sytuację na wietrzenie teatru. ... bo, jak kochamy panią Proszejaciebie, tak nie mamy siły zaparcia odparcia wobec przynoszenia do teatru zdobycznych rupieci. Zewsząd. a to ktoś opróżnia mieszkanie po zeszłej babci, i ma porcelanę miśnieńską do oddania, a to lampę.  

Oczywiście prowadząc Teatr raczej ubogi, pozyskiwaliśmy zawsze rekwizyty ze śmietnika. ale dochodziliśmy do ściany albo do remontu i wtedy wyfruwały wszystkie rupiecie. z czasem pieniądze się znajdowały ale przyzwyczajenia pozostały oraz jesteśmy bardzo eko i mamy dziwne art tendencje trendy w kwestii wystroju. lubimy sami malować, przerabiać i dyktować trendy. lubimy szafy po naszych babkach ...

Czasem też ja szczególnie się otrząsam. bo Mgadan, to by już dawno czystki zrobiła.

Pani Proszęjaciebie ma tak samo jak My. nadaje na tych samych falach. dlatego od ostatniego remontu doszliśmy do ściany. A tu pod śmietnikami leżą meble, Książki i żyrandole i wołają ZABIERZ mnie. 

i pani Proszęjaciebie zabiera. 

do teatru zabiera.

 takim oto sposobem jesteśmy zawaleni dziwnymi meblami(nie wszystkie stylowe) żyrandolami i lampami. wazonikami wszelkiej maści. porcelana nam tylko nie przeszkadza. 

 Oczywiście chyłkiem, po cichutku wynosimy to i owo. nienachalnie. żeby się w oczy nie rzucało. ale teraz, to poszliśmy po całości. i są już dwa duże kartony, a to jeszcze nie koniec, do wystawienia pod śmietnikami w kilku miejscach, daleko od teatru. Wiadomo :-)

Musimy się spieszyć, żeby się nie wydało, bo kłamiemy, jak z nut. 

ale w dobrej sprawie. nie chcemy Ranić. 

a chcemy mieć czystą przestrzeń. chcemy oddychać. jesteśmy przytłoczeni przebodźcowani. nie chcemy też konkurować z biblioteką miejską. a jesteśmy na prostej drodze więc w tym tygodniu wfruną też książki, których nikt nie zechciał i już nie zechce. 

*

Po ciężkim fizycznie i psychicznie dniu. wieczór na kanapie z teatrem tv "Rodzice. i z Mariją Callas. za rączkę z Andżeliną. Wzruszyłam się. 



niedziela, 14 września 2025

o fajnej niedzieli i chujowej przyszłości.

 


Uwielbiam takie zdjęcia, gdy przestrzeń otwiera sią na takie widoki. przywołuję te widoki w mojej głowie. i rozpoznaje miejsca, wracają emocje i rozmowy i to, gdzie wtedy zmierzaliśmy.


Wczoraj padłam po pogrzebie na kilka godzin snu, zdrowego snu. Ostatnio nam się obojgu przytrafiają pogrzeby częściej, niż byśmy chcieli. Naczelnik odprawiał strażackie rytuały pogrzebowe w piątek. Umarł nam strażak wiejski na emeryturze. bardzo sympatyczny człowiek...

Naczelnik wrócił ze swojej wyprawy. Obkupiony i zadowolony. Kurtka wypasiona skórzana, spodnie, buty, rękawice i oczywiście kask z interkomem. Teraz już tylko motora brakuje do szczęścia. nie mojego. Ja jeździła nie będę. choć Naczelnik ma nadzieje. Nadal uważam motocyklistów za dawców organów. samochód, kamper, kajak, jacht, motorówka, rib, rower, rolki  i nawet narty ale nie hulajnoga i motor oraz łódź podwodna i nurkowanie. są sporty których nie tknę albo już nie tknę. Zawsze byłam wariatka z ssaniem adrenaliny i kortyzolu a teraz mi się pozmieniało: lęki wypłynęły na powierzchnie i straszą.  oraz już nie wychodzę za daleko z mojej strefy komfortu. 

Późnym popołudniem, gdy tylko wstałam, zadzwoniła moja kosmetyczka, że czas już na pierwszy poważny zabieg poletnich szaleństwach słonecznych. i trzeba było ogarniać chałupę. a więc ze spaceru nici. za to spokojny wieczór leżakowaty.

Dziś rano rozłożyłam łóżko do masażu, przykryłam ciepłym kocykiem, ubrałam skarpetki norweskie, zapaliłam trociczki sandałowe i oddałam swoją twarz na dwie godziny do dyspozycji. kwasy, maseczki, nawilżacze, odplamiacze ;-) zrobiły swoje. 

Teraz jest dobrze. na zewnątrz nawet ciepło ale nie ma słońca. 
Leżę w wysprzątanej sypialni, pod kolorowymi lnianymi pledami, 
w pralce kotłuje się pościel i sobie czytam. w papierze. a gdy ogarniam ciuchy do walizek, to sobie słucham kolejnego tomu Mortki.
koty też leżą pokotem. Ciri z Naczelnikiem wybrali się do remizy. na spacer. 
powinnam już dawno wyciąć piwonie i inne zaschłe w ogrodzie i zebrać maliny...
nie chce mi się.

*
Jednym okiem podczas zajadania śniadania, posłuchałam sobie dziennikarzy w loży prasowej. i odechciało mi się zajadania. knedel ze śliwką mi w poprzek stanął. 
Gdybym oglądała tvn24 codziennie, kilka godzin dziennie, to bym już dawno była spakowana i wyprowadzona na księżyc a w każdym razie daleko od Europy. 
Z całkiem sprawnych analiz dziennikarzy, których sobie cenię, wyłania się nader chujowa teraźniejszość i wyjątkowo chujowa przyszłość. w zasadzie to My nie mamy spokojnej przyszłości ... 
Oczywiście wiem to, wiem, że genu położenia geograficznego nie wydłubiesz. a ruskim łbów nie przeorzesz i durnoty ludzkiej nie wyplenisz ale ciągle mam nadzieję. nie od gupich matek przecież. że cywilizacja się jednak posuwa, gusła wietrzeją, nauka i wiedza dostępnieje, co naocznie zobaczyłam u rolnika od drona. 
 
To jakim kurwa cudem, ten parchaty naród ruski,białoruski i przyruski z wykwitami w postaci putina, stoi w miejscu ?????
jakim cudem, mózg się im cywilizacyjnie zwija, nie rozwija...niby wiem, że organ nieużywany, zaszczuty, pozbawiony bodźców zanika...ale ciągle jestem zdziwiona. i zaskoczona. 
no i na deser ten amerykański ciul, który gówno nam zapewnia i gówno nam pomoże w razie w.

ech i po co mi to było.





sobota, 13 września 2025

ani słowa o drondach.

A świat jest taki piękny.

wszystko jest na tym zdjęciu z Lofotów i góry i fjordy i domki i suszarnie ryb. Komplet.

 Dziś budzenie o godzinie 6ej ale padłam wczoraj o 22 więc osiem godzin spania czyli sukces.

Ostatnie dni i noce były zarwane. oczywiście pospałam bym dłużej, organizm się już zmęczył. no ale jak się ma kota Mańka, który najpierw siedzi i letko stęka, na środku sypialni, potem stękanie intensywnieje, żeby przejść we wrzaski a jak i to nie pomaga, bo udajemy, że nie widzimy, nie słyszymy, to wskakuje na łóżko i wrzeszczy nam do ucha...

[tym razem przyniósł myszkę]

Kicham, w szkole dzieci padają,  jak muchy na kowida...w teatrze w takie deszczowe dni zimnawo jest. więc kicham. a co dalej, to zobaczymy. w każdym razie chyba już letnie lny odpadają. po całości i częściowo letnie walizki mam spakowane ale jeszcze nie do końca. 

czas się doubierać i włożyć skarpetki i schować sandały oraz klapki. 

... a teraz właśnie włączam kolejne pranie  😅😂 tradycja jest tradycja. 

Naczelnik pojechał do Trójmiasta. ja wróciłam z pogrzebu. A dzień taki piękny, letni i słoneczny... aż szkoda umierać.

powinnam iść na spacer z Ciri a ja jestem zajechana tymi emocjami...i chyba pójdę spać. 

na chwilkę. 

potem coś razem porobimy... pojedziemy nad morze ... 

piątek, 12 września 2025

i co to się odpierdala.

No i w sobotę zamiast do IKEI w Gdańsku, jadę na pogrzeb.

zamiast się wyciągać z doła...wiadomo. 

W temacie aktualnym. i jakby odklejonym. 

 skoro amerykanie sami siebie podejrzewają o prowokację 11 września, to może i my sami na siebie, do spółki z Ukraińcami, drony wypuściliśmy ?? dla draki, jak mniemam. 

Wszystko przez Naczelnika. bo to on mnie wciąga w takie klimaty dyskusyjne. 

ludzie wymyślają niebotyczne głupoty... takie się teorie spiskowe pałętają, że normalnie przykro słuchać. no ale nie ma dziwne. wczoraj się zaparłam i zbezcześciłam telewizor, włączając rzekomą "telewizje republika' dużo się nie dowiedziałam, bo długo nie wytrzymałam. 

głównie to na pasku po oczach dawał napis: Wypisz dziecko z lewackiej edukacji zdrowotnej Nowackiej. 

POLAKU patrioto posadź dziecko na kolanka księdzu, niech je edukuje w konfesjonale.  tyle mam do powiedzenia. 

oraz 🙄🤮

skoro w miastach wypisują, to co się musi dziać na wsiach na Podkarpaciu, Podlasiu i w ogóle na wschodzie. 

a swoją drogą ceny domów na Podlasiu już spadły, czy dopiero spadną ??

oraz czy już biedre wykupują ??? cukier, mąkę, makaron, wódkę.

No w życiu bym nie pomyślała, że się mi przyjdzie szykować do wojny. 

Tak, wypłacę kasę, zabezpieczę walutę, zmagazynuje wodę, robię zapasy lekarstw, poukładam dokumenty, w jednym miejscu wszystkie akty własności i paszporty. przesypie złoto rodowe do jednego worka. koniecznie zakupimy generator prądu, Resztę mamy : radio na baterie mamy, latarki, broń, oraz krótkofalówkę a także kuchenkę na gazowe naboje. 

tylko jeszcze wykopię piwnice, bo nie mamy.

I zostanę z tym wszystkim, jak Himilsbach z angielskim, jeśli wojny nie będzie ???

*

Czy ktoś jeszcze widzi absurd tej sytuacji ?

że żyliśmy sobie ostatnio wygodnie, bezproblemowo, z rozkminą kredytową ewentualnie, a tu od mniej więcej 2015 sprawy się pierdolą bez opamiętania. 

Najpierw dopust boży w postaci pisdzielców,

Następnie pandemia. uświadomiła nam, że jesteśmy bezsilni wobec zagrożeń cywilizacji.  i nie można ufać aspołecznym popaprańcom, którzy kują te swoje teorie spiskowe i bredzą o wolości, jednocześnie kisnąc w sidłach własnych chorych fantazji i ograniczających STRACHÓW.

To w owym czasie boleśnie zetknęłam się po raz pierwszy z foliarzami i wszelkiej maści odklejeńcami.

potem wojna, wiadomo. ruskie gnoje się odpaliły. 

i uchodźcy, emigranci, imigranci...w Europie.  

powoli wciągnęła nas wojna hybrydowa,

ruski trolling robi robotę bezwonnie. a skutecznie. i znów idioci pożyteczni dają się w swej głupocie zmanipulować.

rak się rozprzestrzenia w tempie zastraszającym a leczyć i diagnozować nie ma komu.

świat się topi i jest susza, giną zwierzęta, szaleją tornada, huragany i pożary

i albo nas potopi albo nas wysuszy na amen.


...

No to faktycznie świat się kończy. panie.

i jedynie co pozostaje to odciąć się, bo szkoda mocy. i gdzieś spierdalać... 

na księżyc ?


czwartek, 11 września 2025

Na pohybel ruskim dronom,onucom, trollom i dezinformacji.

 dzień Wczorajszy był okropny.

przez żadne tam ruskie drony...tylko zupełnie inne nowiny i domknięcia wieczne. wszystko razem mnie rozstroiło i pogrążyło ten piękny ciepły letni dzień w ...chaosie i smutku.

temat dronów mielił się w mediach dzień cały...zapewne, ja nie oglądałam, ja byłam w placówce i teatrze. i zbierałam chujowe nowiny. potem wpadła Magadan z olejem z ostropestu. żeby mnie wesprzeć także. bo z teatru wybiegł romantek, pożegnać się ostatecznie ze swoja żoną (37 lat stwardnienie rozsiane. a ostatnio już wszystkie przypadłości świata i na odchodne śpiączka farmakologiczna w szpitalu). 

Z placówki przyniosłam smutne oczekiwanie w napięciu, najgorszejmatki świata. wieczorem rozmawiam z córeczką Miską, siedzi w stolycy na planie bolliłudzkiego filmu. jprd. hindusi to zdecydowanie inna rasa. kradną filiżanki i łyżeczki w hotelach :-))

Spodziewałam się też telefonu MJ w związku z ruskimi dronami, gdyż MJ ogląda republikę, tak podejrzewamy a raczej mamy pewność. a tam od rana siedział niejaki macierewicz, zamiast w pierdlu, gdzie jego miejsce. no skoro w jakiejś telewizji siedzi macierewicz ruska onuca debil, to wiadomo, że pierdoli wspierając ruskich. ech.

Naczelnik spokojnie tłumaczy, że no cusz prowokacja, i jeszcze nie wojna. oraz że o destabilizację i strach właśnie ruskim się rozchodzi. 

(a tak na prawdę to chuj wie o co wani chodzi)

- ty się nie boisz, pyta mnie MatkaJadwiga, nie wiem odpowiadam, zgodnie z prawdą, gdyby się miało coś wydarzyć,  miałabym jakieś przeczucie, tymczasem ja niczego niepokojącego nie czuję... ta wojna w etapie hybrydowym przyszła gładko. jak po maśle. i nagle nie ma już pokoju na świecie. 

choć rozumiem, że dobrze też nie jest. i mam nadzieję, że nawrocki będzie trzymał pysk. i współpracował.

a jeśli takie drony mają pokazać, jak bardzo nam jest potrzebna Unia, i jak bardzo nam jest potrzebna solidarność z Ukrainą, wspieranie Ukrainy, to proszę bardzo, niech latają, jak najczęściej. bo widać, że tylko to trafia do przygłupów z prawej strony i jakoś demaskuje  ruskie onuce.

Zmielił mnie ten wczorajdzień po całości. i choć był letni, pachnący, słoneczny, to jednocześnie przykry. podbił i moje strachy i demony. niestety, bo po co mi to.

Padłam dość wcześnie to i obudziłam się dziś zbyt wcześnie, to i mam czas na pisanie, bo w okolicach ósmej, zbieram się do placówki.

Zgodnie z zapowiedziami pogodynek, Leje, jak z cebra, muszę pomyśleć nad opcją ubioru. 

Poszukałam Hjorth w Skupszopie. już i Świechna i TablicaOdjazdów rekomendują. i znalazłam trzy pozycje i zapakowałam do koszyka, aż dwie, Spadek i Song nauczycielki dorzuciłam, bo za 3,31 zł. to żal było nie skorzystać.

Zapisałam się właśnie wreszcie na jogę. potrzeba mi równowagi. a ponieważ dziś nigdzie nie pójdę, bo leje, to zaraz zasiądę w pracowni na macie albo indyjskim fotelu w celu medytacji.

a kysz 

a kysz 

a kysz.


ps.ach muszę wreszcie zamówić glinę i szkliwa.

środa, 10 września 2025

Syndrom Jehowa mnie dopadł.

APDEJT(godz. 9)

dziś nad kraj tutejszy leciały ruskie drony wojskowe...

w piątek ruskie rozpoczynają na białorusi manewry wojskowe. sytuacja identyczna, jak swego czasu w Ukrainie. zanim wkroczyli. 

*

 Tak się porobiło, że w środku tygodnia, no cusz, nie mam czasu. na blogowanie. ani pisanie, ani czytanie. w każdym razie nie tak, jak lubię, tylko ukradkiem, w międzyczasie i na szybko, jak praca domowa na kolanach. No nie lubię tak.

Wrzesień jest dodupy.

Zawsze był. i od zawsze. w każdej mojej robocie. a jak do tego dojdą inne kłopoty, o wiele poważniejsze. jakieś rodzinne zawirowania czy kolejne pogrzeby, to już w ogóle kicha. 

Ja natomiast czekam. z tyłu głowy mam strach. w międzyczasie muszę poszukać dobrego specjalisty. i widzę, że na niczym się skupić nie umiem. sporo spraw mi obojętnie spływa po mnie. i obie roboty już tak nie przejmują... choć robić trzeba. 

z drugiej strony rozmowa z Magdą pomogła. powinnam mieć terapeutkę. serio. w takich sytuacjach bezcenne. nie umiem i nie chcę zarzucać swoimi kłopotami przyjaciół. nie umiem też drążyć i kisić tematu. zamykam się. i jednocześnie są kwestie, które irytują. 

W placówce wystąpił u mnie syndrom Jehowy. Sama go wymyśliłam i nadałam nazwę a źródło jest w moim ulubionym filmie "Żywot Brajana, 

tu istotny fragment


[Wczoraj powinnam być w dwóch miejscach na raz. no nie dałam rady i wybrałam mniejsze złooo, odpękałam w pracowni info ważne rzeczy, zainstalowaliśmy z informatykiem ogłoszenia parafialne. przyjmowałam zapisy na zajęcia. oraz przyjemnie wyciągnęłam się na kanapie w teatrze, po ośmiu godzinach w placówce. a placówka tyrała do 21... beze mnie]

i po co?

I Co mi mogą zrobić ?

Ukamienują ?

🤣🤣🤣

Tłumaczę mojej koleżance anglistce, żeby stawiała warunki, na swoją korzyść, bo to placówki jej pragną a nie ona placówek. W sumie, to się nawet nie źle porobiło. Za chwilę dożyję tej wiekopomnej chwili, kiedy, to dyrektorzy będą dostawali najbardziej po dupie. z każdej strony, oraz kuratoria mam nadzieję i breżniewy w tutejszym wydziale oświaty. koniecznie. Każdy będzie odpowiedzialny za ten burdel. za wpychanie na stołki nieodpowiednich ludzi, za braki kadrowe...za ciągłe zastępstwa. za chujowe przygotowania do matur... 

Jest chujowo ? trzymajcie się dziatki i dziadygi, bo będzie jeszcze gorzej. 

Złeee nadciąga. 

i pokolenie, które pracuje za kasę a nie dla idei, ideologii czy dla dobrej atmosfery w placówce. 

o buchacha.

Nie pospałam dziś, zapewne z przemęczenia i gniotącego stresu. wyrwałam więc dwie godziny i dlatego piszę i czytam. 

i zaraz pospaceruję z Ciri. bo jest nadal bardzo ciepło i zachęcająco. 


poniedziałek, 8 września 2025

Letnio i niebiesko.



Niedziela była u nas letnia i niebeska. Ubrałam spodnie jeansy w paski. letnią kurtkę jachtową, kroksy i czapkę z daszkiem na wypad plażowy. o tej porze ludzie są poubierani przedziwnie : jedni się jeszcze smażą za parawanami, inni mają odkryte kończyny i  dogrzewają we wrześniowym słońcu...a inni, jak ja doubierami. 

 

Sezon letni trwa, nadal pływa Pirat w Ustce. jachty żeglują, mewy fruwają...

ale plaże już prawie puste, tak jak lubię. o tej porze najbardziej lubię Bałtyk.



zdjęty Pirat, podczas wchodzenia do portu, niestety w dużym przybliżeniu a się też załapał jakiś jacht i mewa. i falka. czyli wszystko jest na miejscu.






piasek był nagrzany, można było poleżeć. posiedzieć, powygłupiać się z psem.
Ciri już wbiega do wody za panem. ale najbardziej lubi ganiać po kuwecie i nosić patyki.

Wczoraj też szukaliśmy we wsi zaćmionego księżyca...i nie znaleźliśmy. chmury nam sprawę posypały. Niestety.

Rzutem na taśmę sobie powtórzyliśmy Adasia Miałczyńskiego, i zdecydowanie bardziej  Kondrat niż Pazura. poza tym smutna konstatacja, że za wiele, to się nie zmieniło.

*

W sobotę, gdy trwały Dożynki Naczelnik miał służbę strażopożarniczą. a ja byłam samotną wdową.

"Anorę wreszcie sobie zobaczyłam. 

[najlepszy film oskarowy 2025, nagroda reżyserska dla Seana Bakera oraz aktorska dla Mikey Madison.]

no cusz, zaliczony, bardzo dobra Mikey owszem.. . niczego nowego jednak w me życie nie wniósł osobiście. poza tym, że ruskie się mają bardzo dobrze w stanach.

Znalazłam też irlandzki serial, który mi się spodobał "Bodkin. na Netflix.

i ...miałam gigantycznego doła. że spać nie mogłam. 


niedziela, 7 września 2025

"paro prezydencka" nie czytaj więcej wierszy Kochano skiego Szczarnolasu.

 a pod tym żałosnym widowiskiem, które z recytacją nie miało nic wspólnego 🙈 znajdowały się żenujące komentarze, że oto bóg z nieba połączył tych dwoje...i że nareszcie polska jest polską... no osłabłam.

Ale wracając do tego na czym się znam:

Dykcja i interpretacja a zwłaszcza interpretacja (omójbosze) wskazuje, że recytator nie ma pojęcia o czym czyta, choć powinno być o czym mówi. staropolska gadka nie jest łatwa. 

i nie każdy byle prezydent i prezydentowa mogą błysnąć. 

No i polegli dramatycznie i spektakularnie. 

Analizując dalej(choć nie ma czego)) akcenty i akcentowanie również polegnięte, a wiadomo, że to właśnie stanowi o sensie lub bezsensie przekazu. 

w tym przypadku chyba oboje nie ogarnęli sensu. lub sens był za trudny. 

[może następnym razem prozę byście poczytali Sienkiewicza, bo i nazwisko łatwiejsze do wymówienia i fragment tekstu dla dzieci z podstawówki łatwiejszy do znalezienia...] 

Było też przemówienie do narodu o polskości i o tym, że Kochano ski Szczarnolasu nadal aktualny...jest, jak z przeproszeniem gombrowiczowski Słowacki. 

No może Kochano ski Szczarnolasu jest kompatybilny z czasem ale już Jan Kochanowski z Czarnolasu, nie bardzo.

[powiedzcie to uczniom w szkole 🤣🤣]

Tekst oczywiście wykuty na blachę, z błędnie postawionymi akcentami. Wszystkimi akcentami. także nie wiadomo osochodzi. Przerwy w dostawie prądu występowały u prezydentowej i się zawieszała, a ja czułam panikę, że weźmie i zapomni tych kilku linijek teksu 😱

a u batyra występowało nadmierne wyrzygiwanie słów górnolotnych. jakbym słuchała niezbyt bystrego dyrektora, który przemawia do niezbyt bystrych dzieci. 

otóż mam nadzieję, że komentarze pod tym żenującym widowiskiem, to wysyp zatrudnionych pisdzielskich trolli, bo jeśli tak myśli i mówi połowa narodu tutejszego, to jest to połowa, która mentalnie pozostała w komunie. i nie ma dla niej ratunku. 

To była bardzo powierzchowna "analiza z mojej strony. Następnym razem pochylę się nad każdym szczegółem. Obiecuję. 

Wypłynę na wyżyny, jak nowa patologia intelektualna, co się rozplenia na blogach, czyli samozwańcze psychoanalityczki złotouste zbożejłaski, uwodzicielki po 60- ce  🤣 żonglujące słowem. taktem i poziomem. 

na tyle mnie stać  o 4ej nad ranem.

bardziej nie błysnę, przepraszam.



sobota, 6 września 2025

o tym, że W. Allena pojebało.

apdejt. 

Trójka pożegnała Katarzynę Stoparczyk... straszne.

oraz polecam dziś o 18,00 TVN 24 "Rozmowy o końcu świata".

odczuwam ten koniec całą sobą.

Trybunał Stanu, no wiemy o zainfekowaniu całego sadownictwa, dlatego pewnie defekacyjne stanowiska pewnych dziadersów, którzy darli japę i przewracali krzesła razem z kolegami ...

*

 Chyba za dużo się dzieje. padam, wstaję, padam, wstaję... na razie wrześniowy rozgardiasz. wszędzie. układanie się, przemeblowania. męcząco dopóki się nie uspokoi. 

no cusz czytam zaległości i czytam w papierze. oglądamy Krew z krwi. skończyliśmy wczoraj. 

ale najważniejsze, że nareszcie lato się zrobiło. i szkoda dnia na pracę, sprzątania etcetra. wczoraj pospałam sobie w letnie popołudnie, na tarasie. i tak się złożyło dwa razy, że po szkole lub innych przejściach spałam w słońcu na tarasie...nadrabiam letnie zaległości. 

Rozmowy w których dowiadujesz się rzeczy o sobie, przyczyn swoich zachowań, reakcji uważam za najcenniejsze. odbywam je nie tylko z zawodowcami czy książkami. Oczywiście mówimy o rozmowie a nie o modnym w pewnych kręgach stawianiu diagnoz czy steku domorosłych bzdur oraz wyzwisk.  

[wychodzi mi, że kortyzol muszę mieć na najwyższym lewelu z przyczyn trudnego dzieciństwa, i różne inne rzeczy mi wychodzą. teoretycznie jest na kogo zwalić. praktycznie czas się definitywnie ogarniać w temacie. czyli unikać nadmiernego stresu. unikać adrenaliny nadmiernej. nie skakać na bandzi. każdego dnia :-]

choć hygge uprawiam od pewnego czasu, to ciągle za słabo...

Zawsze lepiej wiedzieć niż niewiedzieć. przytulić i zrozumieć, niż od siebie uciekać. 

i nadal mielę w głowie temat szkoły czy zostawić w cholerę...bo dwa etaty, to jednak dla mnie za dużo. życie się kończy powoli...trzeba robić to czego się zawsze pragnęło. Trudno, potęsknię, potęsknię i przestanę.

I taki to jest rok w którym już trzeci raz czekam na wyniki histpoto ... tym razem, lekarz zasugerował, że jest/może być nieprzyjemnie, i zrobiła się poważna sprawa. trochę sama poczytałam. na zimno. i jak tu ograniczać stresssss

**

No i tytułowy Woody A. ręce mi opadajo od jakiegoś czasu na tego dziadersa. który jest świetnym reżyserem albo był Aleee i to ale zaczyna mi przykrywać wszystko. 

staram się oddzielać artystę od dzieła, w kontekście jego życia i tego co zrobił lub robi...inaczej się nie da. Przy pełnym ostracyzmie musielibyśmy wyrzucić do kosza sporo dzieł sztuki, muzyki, literatury. 

tymczasem allen nie dość, że jest padalcem przemocowym, poderwał własną adoptopaną córkę,  prześladował kolejną ... to jeździ do ruskich i włazi w doopsko trampowi. 

pora umierać panie allen.