sobota, 6 grudnia 2025

imieniny Mikołaja.

 ...a prezentów w Mikołajki akurat w dzieciństwie nie dostawałam. tylko pod choinkę. ale dziś dawam prezent Naczelnikowi czyli spektakl. 

[podobno premia ma być bardzo wysoka, bardzo. zobaczymy. a w placówce też dajo.]

No to już wiem, że uspakaja mnie i wycisza, planowanie, dekorowanie, projektowanie , działanie w tym zakresie pobudza, eksploatuje zabija nudę, usprawiedliwia adhade ale przede wszystkim wyrównuje olejum. Zwłaszcza odkąd rzuciłam czynnie teatrum zawodowe. daje mi czas na poukładanie się badziewia w głowie. 

Wietrzenie jednakowoż i chodzenie zaniedbałam. to wiem.

Wczoraj się koszmarnie nie wyspałam. Naczelnik nieco choruje, kaszle i ma bezdechy, że oddycham za niego. a w okolicach 5.30 mało się nie udusiłam i obudziłam typa zakrzykiem: Oddychaj. i już nie zasnęłam. a Naczelnik owszem. 

Dodatkowo słońca bark, jakaś zgnilizna, szarzyzna, ciśnienie pełza. łeb boli. wywlekłam się i powlekłam do teatru...z zamiarem przespania tego dnia. wcześniej nie zapomniałam zjeść. co nagminnie robię ostatnio, gdy wybiegam do placówki. Dwie kanapki z pastą avocado i płynnym jajkiem, znaczy żółtko spływa, ojejku. mniam. 

W teatrze zapomniałam o deklaracjach i oczywiście wyciągałyśmy i porządkowałyśmy ozdoby, wianki, cudanki, choinki, światełka. jest już całkiem pięknie. jeszcze tylko żywa choinka na fortepian. i już. Natomiast ja mam dar. robienia rozpiździaju na chwilę przed. no i tym razem jest dokładnie tak właśnie. że pomiędzy decoringiem, przygotowaniami do imprez okolicznościowych manewruję sprytnie z malowaniem ścian farbą tablicowo magnetyczną. a dokładniej ścian i mebli. i w moim gabinecie jeszcze wieszanie starych skrzynek, zakup kanapy, i przemeblowanie. całe to odium spadnie na mnie w nadchodzącym tygodniu i jak się domyślam zmiażdży. 

aż się zmęczyłam tym wszystkim, planowaniem, przestawianiem, zakupami i uciekłam na kolejny masaż w tym tygodniu, zostawiając plastyczkę ze szkliwieniem. 

tym razem indiba twarzy była. czyli prasowanie twarzy w prezencie świątecznym od mojej fizjo. 

[równowaga być musi. nie można zaniedbać. bo potem dużo pienionżków trzeba wydawać.]

To choć zakończenie dnia było bardzo przyjemne. i wczesny sen. dokończenie kryminału, oczywiście przed snem mi gadał Kosior i potem się dziwię, oczywiście, że sny mam chujowe.

*

zaraz olejowanie włosów, maseczka, kąpiel i ziuuu w miasto. Naczelnik czeka na cynk od KGB w kwestii pierogów, udziaranych przez nasze gospodynie wiejskie. MJ dzwoni kompulsywnie w kwestii wieczoru wigilijnego. 

a na jutro zostawiam trochę znów porządkowania. i lepieje.

piątek, 5 grudnia 2025

które cieszą.

kawa dziś dość wcześnie. za to z syropem korzennym. w świątecznym kubku. smakuje bardzo i do tego lampki od rana rozświecają dom. bo w domu już się rozkręca dekoracja świąteczna. 

(Ciri też smakuje taka kawa))

dostałam już prezent od mikołajowej Pantery, choć wiadomo, że Mikołaj przychodzi jutro. 

Bardzo jestem zachwycona Berlinem, to i mam. no i się bardzo cieszę :-) bowiem lubię albumy, wszelkie, malarskie, zdjęciowe. książki w wydaniu albumowym. bajki. a dotąd Berlina nie miałam. także prezent w punkt. Dziękuję 😘

to jedna z biblioteczek albumowych.

Na stoliku mango stoi już śnieżna kula zwykła i śnieżna kula pozytywka. obok przycupnięta malutka ceramiczna choinka. Choinki drewniane stoją na parapecie a uszyte wiszą. wywlekam powoli rzeczy, które cieszą i radują. w łikend przyniesiemy choinkę siankową z obory. i zawsze dużo lampek, dużo dużo. wczoraj kupiłam kolejne.

Gdy tak zapalam te wszystkie lampki w tysiącach, to zawsze sobie myślę: jak tu było smutno, bez tych lampek. bo ja je ściągam albo i nie :-) dopiero, jak światła przybywa. Jak smutno jest w domach bez lampek i świętowania, jakiegokolwiek. Plastycznie się dokształcają w naszym teatrze Jehowi, jak się ich nazywa i ani śladu świętowania, co ciekawe patriotycznego też, ojciec zabrania używać symboli narodowych, w każdym razie przyczepił się do flagi. i już mnie język świerzbił. w każdym razie symbolika narodowa stanowczo nie. ale żeby było sprawiedliwie, krzyż to bałwochwalstwo. Teraz będzie kwękał, że świętujemy...no to niech nie przychodzą na zajęcia w tym czasie, czy coś. bo już mnie ta presja zaczyna męczyć. rozumiem, podoba mi się odmowa służby wojskowej, podoba mi się zero przemocy ALE nie podoba mi się wywieranie presji. żadnej. nie zmuszamy do niczego przecież. ale i nie pozwalamy się ograniczać. kropka. 

W placówce również urządzam świątecznie pracownie, targam gałęzie, modrzewie, świerki ... a w przyszłym tygodniu robimy naturalne eko wianki świąteczne/nieświąteczne, jak kto woli. i papierowtorebkowe gwiazdy. tradycyjnie. nie muszę tego robić, nikt mnie nie szantażuje, nie zmusza...bardzo lubię świąteczne klimaty. Światełka, ozdoby. bez bogonadęcia. (i szaleństwa sprzątania i gotowania offkors, gdyż nie wierzymy, tylko świętujemy Więcej światła ;-))

*

Dobry jest serial w reżyserii Żuławskiego Xawiera, "Odwilż. dwa wieczory bez Naczelnika, wystarczyły. mam taki feler, że nie lubię dawkować. lubię od razu. lub decydować kiedy.

Zamawiam kilka pozycji książkowych, w tym nową Cherezińską, z moim ulubieńcem Śmiałym, bo nie będę czekała, aż Filip K. znajdzie czas i mi poczyta. W ten wolny tajm zamierzam dokończyć zaległe ale przede wszystkim zmienić tematy. czyli historia :-D  obok podróżowania, zwiedzania, jedzenia, odwiedzania rodzinnych stron. poniewierania się po hotelach i leżenia dogórykołami. 

Martwi mnie poważnie brak śniegu. znów nam nic na drzewach  nie urośnie...

*

Barbórka mnie się kojarzy w jeden sposób, z górnikami. i znam w blogowni kilka Barbarek, którym same serdeczności zasyłam [ i dwie zepsute:katopato i matrona lubelska, obie z nazwiska nawet :-] 

im nie zasyłam.]

a pamiętacie galerie Bab z wąsami?



środa, 3 grudnia 2025

w teatralnych fułajach.

 Trochę zatęskniłam za swoją naiwnością, uniwersyteckim paplaniem, piciem wódki  i rozmowami do rana. sporami, dyskusjami i tym intelektualnym bełkotem, gdy tak patrzyłam na "Annie Hall, Manhattan i Hannah i jej siostry....ech. 

nadal bywam w zachwytach. w rozemocjonowaniu, i obiektywnie wolę królową dramatu niż śniegu... no.

Myślałam, że najwięcej czytałam na studiach, pierwszych (które obrzydziły mi w jakimś sensie historie) a potem drugich. chyba teraz zapewniam sobie te równowagę w działaniu i czytaniu. Wszystkich książek nie przeczytasz, powiedział mi kiedyś profesor od literatury. ale zawsze podczas studiowania pragnęłam czytać co innego jeszcze, niekoniecznie związanego z kierunkiem.

choć drugie moje studia miały szerokie pole rażenia. i zataczały kręgi na wszystkie dziedziny.

ech, Drugie moje studiowanie, to już w ogóle był maraton. i skok na bandzi. bez przerwy smarkałam. i spałam w każdej pozycji i wszędzie. choć nie z każdym :-) ale dużo spałam... literatura piękna, literatura światowa, dramaty, spuszczanie się nad Hamletem, historia Teatru...Sztuki...Literatury... i jeszcze spektakle każdego dnia w zasadzie. i Reżyseria. i zadania aktorskie i Krytyka teatralna i koczowanie w teatralnych fułajach.

 spanie w wygodnych fotelach T. Narodowego.  i szarganie świętości. bo jednak przespałam kilka dobrych i niedobrych spektakli, a w nich aktorów, legendarnych.

Pamiętam, jak lubiłam patrzeć na Zapasiewicza, gdy mijaliśmy się na uczelni. gdy paliłam pod magnolią, i go obserwowałam cichcem, albo kupowałam kawkę w Zanussim...on był taki piękny i taki malutki.

i na Englerta, i cholernie przystojnego Krzysia Kolbergera, który lubił rozmawiać i czarował ładne kobiety.  i wielu innych aktorów/rki będących już nazwiskami: Maja Komorowska, Seniuk miły zajęcia na aktorskim. 

( a w przerwach dla rozrywki oglądaliśmy Bergmana :-DD

Ak. Teatralna ma spore zasoby filmowe. z których korzystaliśmy chętnie, mając okienka, gdy było zimno i nie chciało nam się spacerować, po starówce, siedzieć w knajpie czy buszować w sklepie indyjskim. AT rezyduje w sercu Warszawy, zaraz obok Pomnika Powstańców, na Miodowej. w ogrodzie rośnie ogromna magnolia...

Byłam tak wyeksplatowana, emocjonalnie przeczołgana(pozytywnie), taka zachłyśnięta i taka Oderwana od rzeczywistości obiektywnej przez pięć lat (cztery studia a piaty magisterka) moim promotorem był Majcherek, spotykaliśmy się pogadać poza uczelnią. w kawiarniach, w Łazienkach. Byłam taka natchniona, pobudzona, wyzwolona 🫣


takie gify mi się podpowiedziały 

że potem się dziwiłam różnym prowincjonalnym zachowaniom i jednocześnie zahartowana, że mnie zdejmowanie butów w gościach, nie poniża jednak ;-) w przeciwieństwie do światowego niezdejmowania. 

Dziś bym tego nie przeżyła. zwyczajnie bym umarła z wyczerpania. no ale dwadzieścia lat minęło.

Teraz to piszę, bo nie mogłam być ostatnio na mojej uczelni. i że tęsknię przeogromnie. i w bardzo Dużym stopniu mnie to określa. jako artystkę i jako człowieka i ja mam też bardzo dobre wspomnienia. ale ja byłam już duża i mnie traktowano poważnie i partnersko. dwie moje aktorki opowiadały już nieco inne historie.

[Pierwsza z nich stała się potem jedną z postaci Dramatu Waginatu a druga uciekła studiować aktorstwo w Pradze czeskiej] 

*

no więc w poniedziałek jednak mi się nie udało spotkać z Wykonawcą, potrzebny mediator, bo oboje mamy problem, on jednak większy. zmarzłam na kość, gdy czekałam na niego pod półteatrem. żeby tej tablicy informacyjnej nie zawiesił na innym budynku. w końcu po 45 minutach, bez rękawiczek zgrabiałymi rękami zrobiłam kilka zdjęć, gdzie ma wisieć szyld i poszłam wkurwiona na herbatke rozgrzewającą do teatru a potem na masaż, czy będę konsekwencje? zobaczymy.

wczoraj ogarnęłam koty i psa po powrocie do chałupy. w trakcie obiadu, który zdarza się tylko we wtorki w domowym zaciszu, zobaczyłam sobie Boską Florence Foster Jenkins z Meryl. kolejny raz. i żałują, że nie z Jandą. choć Simon Helberg boski, jako Cosme.

🤣🤣🤣kto jeszcze nie widział, polecam serdecznie.

Jestem sama, Naczelnik pojechał pieniążki zarabiać. i chyba wróci chory. poczytałam, machnęłam kilka razy drutami w łóżku ale po ciemku nie lubię. i obłożona zwierzętami poszłam spać. i nie pospałam jednak za długo. 6 godzin na szczęście bez snów. bo ostatnio śpię dłużej ale śnię chujowe sny. że sie wydostać nie mogę z sytuacji, z zaułku, i że nie działa, ciągle coś nie działa... już sama nie wiem. 

poniedziałek, 1 grudnia 2025

krzywo.

[Krystalizuje się i krystalizuje i świątecznie i sylwestrowo. i chyba jednak nartowo się wykrystalizuje. a ciepłe kraje sobie zostawimy na potem, na styczeń. góry więc i nie tylko.] 

Powieszone, zaklepane i wywleczone z kosza, wygląda tak:


wszystko krzywo...i trudno.

u nas nadal wiosna.

*

Dzwoniła miśka, pracuje na planie nowego filmu, będzie bardzo dobry, zdaje się. i ma kłopoty finansowe, jak większość w tej branży. Wychodzi, że albo się ciągnie kilka projektów na raz albo dopina budżet sprzątając, kelnerując, nauczając angielskiego prywatnie, bo kultura nadal nie jest dofinansowana. zwłaszcza plany filmowe, gdzie cały sztab młodych ludzi jest regularnie wyzyskiwanych.  Albo żrećtynk. i porzucić marzenia.

W kwestii poszukiwanych zawodów w kraju tutejszym, gdzie nadwyżki, bo gdzie niedobory to powszechnie wiadomo, pogrzebałam w temacie :

To, że barometr nie wskazuje żadnych zawodów nadwyżkowych piąty rok z rzędu, mówi o rynku pracy więcej niż niejedna statystyka.

Polska nie ma dziś "zbyt wielu" pracowników w żadnej grupie zawodowej. Luka pokoleniowa i zmiany demograficzne są na tyle głębokie, że nawet spowolnienie gospodarcze nie tworzy nadwyżek. To rzadkość w skali Europy i poważny sygnał ostrzegawczy.

Z jednej strony łagodzi to ryzyko wysokiego bezrobocia. Z drugiej — ogranicza możliwości rozwoju branż, które wymagają stałego dopływu pracowników: edukacji, zdrowia, transportu, energetyki, budownictwa specjalistycznego czy przemysłu.

Barometr Zawodów 2026 nie jest raportem o poprawie. Przeciwnie — jest mapą strukturalnych napięć, które będą się pogłębiać. Spowolnienie gospodarcze chwilowo "uspokaja" statystyki, ale nie rozwiązuje problemów kadrowych. Te wynikają już nie z boomu gospodarczego, lecz z demografii, braku inwestycji w edukację zawodową i słabych warunków pracy w sektorach publicznych.

tak więc nadwyżek brak ale jednocześnie nigdzie na horyzoncie ani widu ani słychu o Twórcach, filmowcach, reżyserach, produkcji filmowej...no i tak to. 

*

a gejostwo w kręgach art zawsze miało się wyśmienicie, jak jarek w łupieżu 😂😜

a tymczasem prezes zdycha. razem ze swoją partią. och czas już najwyższy czas. ale coś za coś, bo pisdzielce zaliczają odpływ do skrajnej prawicy. niestety konfy i brałny rosną w siłę w kraju. ale wzrost procentowy gupków i popierdoleńców odnotowują wszystkie kraje europejskie. 

niedziela, 30 listopada 2025

królowa dramatu.

 Kim jestem?

Tym kim zechce. refleksja powernisażowa wystawy Marty Frej.

w psychoteście na bohatera Trylogii

Jestem Zagłobą. 

co bardzo mi się podoba. bo widać, że praca nad sobą nie idzie na marne 😃

Przeważnie myślałam, że trzeba robić w życiu rzeczy Wielkie. Istotne. że trzeba czuć to życie. że emocjeeee emocjeee i że miłość, i że wierność i że 🙈honor i zasady... prawość, szlachetność, dramat, ból duszy i ból dupy ojejeku jejku.

aż mi przeszło. 

pamiętam swoje wrażenie w trakcie oglądania filmu, że ta arystokracja, tak głownie leżała i nic nie robiła...i że musiała wyginąć w procesie ewolucji i rewolucji.

A teraz proszę, Onufry na tapecie i zmiana proporcji : 

nacisk na przyjemności, dogadzanie, dobre jedzonko, podróże i przygody, masaże, samozadowolenie, uważność, wspólne celebrowanie. odkładanie na potem ...na świetenigdy spraw niekoniecznie przyjemnych. i udaje się [jak z tymi upchanymi po podłogą stertami dokumentów w teatrze, które okazały się nigdy nie potrzebne. jak z kartonami w trakcie remontu, których zawartość okazała się nigdy nie pożądana...]

 Nie trzeba robić szumu, dymu, draki. często przyschnie, przycichnie, oklapnie, opadnie...bez konsekwencji i finalnie samo się rozwiąże. 

tak więc "Równowaga i Spokój. uporczywe dążenie do spokoju w międzyludzkich szemranych kontaktach. Odcinanie. 

i odpukać, nie choruję, nawet katarku, bez szczepień. puk puk. co roku w terminie wrzesień - listopad i często w końcówce roku, miałam gila do podłogi, kaszel do płuc wyplucia...a tu nic. można?

i najważniejsze : nie nurzać sie w opiniach na swój temat 🙈

(na przykład, że jestem niespełnioną kobietą, bez dziecka i człowiekiem pustym, bez boga)) 

byłam i jestem Spełnioną kobietą ale bywam też odrobinę Wkurwioną. konstelacje dyktują warunki. 

Zawsze źle znosiłam wszelkie diagnozy. z upodobaniem stawiane przez starebaby. porządnickie, z kijem w dupie i w garsonce. 

Dochodziłam do jedynie słusznego wniosku, że diagnozy mają załatwić ich sprawy, nie moje. a ulubione przez lata powiedzenie brzmi : mówisz o mnie, a myślisz o sobie.

Z pogardą pluję na wszystkie teksty typu: jeśli jedna osoba ci mówi, że jesteś chora... ale jeśli już kolejne, to idź do lekarza.

problem w tym, że ja uważam, iż istotne jest nie to ile osób mi mówi ale jakie to są osoby.  [wystarczy mi jedna fachowa. nie interesuje mnie gdakanie stada kwok] 

Jeśli poczuję potrzebę diagnozy, pójdę do psychologa. 

To pisałam ja, była Królowa Dramatu. 

[spałam 8 godzin]

Wyjęłam druty i wełnę merynosa 100% ale cienką. będę stukać tymi drutami całą zimę chyba. leży już ponad rok w koszu i czeka cierpliwie.

Poza tym dziś już ostatni dzień listopada. teraz to już po równi pochyłej. patrzę w kalendarz a tu każdego dnia się świeci na niebiesko. do 19 gru  trzy tygodnie spiny. 

oprawiam berlińskie wspomnienia : plakat z koncertu i zakupiony drukowany na płótnie BAUHAUS. i wieszam na ścianie nad łóżkiem.

sobota, 29 listopada 2025

Odliczanie.

 trzy tygodnie do wolnego. do świętowania i Nowego. 


a tymczasem w chałupie się miesza jesienne listopadowe z przyoblekanym nowym, jeszcze lampiony dyniowe i gęsi wiszące a już w kuchni kubki świąteczne...

*

[jednak śpię. wczoraj osiem godzin, dziś siedem, zamiatam ten burdel w głowie na różne sposoby. czytam, oglądam, praktykuję, masuje. przede wszystkim nie panikuje. co będzie to będzie.] 

Zaczynam Odliczanie. odliczanki sasanki, sanki. i zamyśliwanki. zamyśluje się w temacie czy narty. czy na ciepło. czy w ogóle, bo nie wiem czy zawodowo nadążę ze wszystkim. ???.

(poza tym akurat w grudniu mi obcięli kasę w wypłacie...i wpadłam w wyższe oprocentowanie. no co za pech. oczywiście będą ekstra dodatki świąteczne. i wyrówna się w styczniu trzynastkami ale trzeba doczekać)

 taka sytuacja. dziś zamówienia kolejne. wypał w teatrze leci od wczoraj. szlajam się po sklepach wielkopowierzchniowych i szukam i mierze i ustawiam. i spisuję. co i gdzie. 

co ja robię? no klasycznie wydaję kasę w końcówce roku.

Współpraca z niektórymi uświadamia mi, że letko nie będzie: pan wykonawca się umówił, przesiedział w fułaje na kanapce, nawet powiedzieliśmy sobie Dzień dobry, dzwonił ale miałam gdzieś ciepnięty telefon, zorientowałam się, że coś go nie widać, oddzwoniłam, powiedział, że był, czekał, oboje się nie rozpoznaliśmy, on nie zapytał...jprd 🙈 i seposzedł wpizdu.

to sama pomierzyłam te ścianę i litery. teraz jesteśmy umówieni na poniedziałek...w innym miejscu, w półteatrze, jest szansa, że znów się nie spotkamy ? 

Wczoraj sobie dodatkowy masaż fundnęłam. fundnęłam sobie też powtórkę z Łudiego. "Manhattan oraz "Hannah i jej siostry. choć jeden za drugim nie polecam. No jestem nieco uleczona ale i zaniepokojona. jednak odbieram go za każdym razem nieco inaczej, ten intelektualny, egzystencjonalny bełkot... i strach przed nicością. który mnie gniecie i mamy to wspólne z allenem (słabiejsłysze na prawe ucho i widzę na prawe oko...kurde muszę zrobić tomograf głowy))

Przycinam moje świerki, daglezje, bo ludzie wianki robią. zbieram gałęzie modrzewia z szyszkami. a potem cały dzień chodzę z tym całym małpim gajem we włosach. 

i ja się szykuję do wystroju pracowni i teatru. zdecydowanie w skandynawskim stylu, jak na mnie minimalistycznym. mam już pomysły i decyzje podjęte. 

a dziś już chodzi zmywarka, Naczelnik włączył w nocy, gdy wyjeżdżał. pieniądze zarabiać. za chwilę włączę pierwsze pranie. paproch będzie dygał na górce w pocie czoła a ja na dole w kuchni dziś posortuję i odświeżę. lodówka czeka zwłaszcza. może wyolejuje blaty. kto wie. raczej nie fetujemy andrzejek dziś. Naczelnik wróci zmęczony. ja muszę jeszcze odespać. a nawet nadespać z nawiązką. grudzień będzie ciężki, od pierwszego tygodnia. 

jeszcze sobie z Crilką leżymy w łóżeczku, kawkujemy i jemy sernik swieży.

za chwilkę zasiądę na macie. w pracowni, wysprzątanej. z widokiem na trzy strony świata. żeby się nastawić niespiesznie. na ten ciemny, mglisty i deszczowy dzień. i andrzejkowy wieczór z wróżbami. nawet i 10 stopni na Pomorzu. 

fajnych andrzejek. 

ps

przypominam sobie teraz dokumentalnie Dlaczego cały świat nienawidzi Allena W.

piątek, 28 listopada 2025

Gorzki Gorzki.

no ja tu dochodzę, co mnie tak ostatnio przywaliło i jak wpłynęło na moje postrzeganie, i brak snu. i wychodzi mi, że nie tylko robota...i dlaczego ja się boję tego określenia : wypalenie zawodowe ? przecież w kraju tutejszym /nie ma litości/  to ja się powinnam SPALIĆ jak czarownica na stosie.  już dawno. 

jakiś czas temu Skończyłam Gorzkiego "Śnieg przykryje a tu przemoc, wóda i patologia. Czytam "Od jednego Lucypera i przemoc, wóda i patologia... przemocowe rodziny. i w tym wszystkim kobiety. bite, i poniżane. właściwie, to znęcanie się było do niedawna czymś zupełnie normalnym. i nadal jest w niektórych kręgach. 

i tak mi się właśnie Przelało. w każdą stronę. 

[Oczywiście, że odium prehistorii tysiącami lat mierzone nadal nad nami wisi. 
Potrzeba równoważyć, i kolejne tysiące muszą na to pracować, by zmieniać mentalność. podczas, gdy świat staje się coraz bardziej chujowym miejscem, taki paradoks. 
co i rusz jakaś znana i mniej znana postać wyskakuje z szafy albo szczerze wyznaje, że była molestowana albo przemocowana psychicznie...albo uzależniona od czegoś, że rodzina patologiczna. i w zasadzie nie do końca wiem o chuj chodzi, czy to moda? usprawiedliwienie się czy krzyk rozpaczy, czy ku przestrodze ... serc pokrzepieniu.]

No wychodzi mi, że wedle niektórych norm współczesnych, Wszyscy żyliśmy w przemocowym świecie i w zasadzie za dużo się nie zmieniło, bo jak nie kijem go, to pałą.
 i teraz przewrotnie zacytuję klasyka : no i był i jest i nachuj drążyć. i się pogrążyć. i niemóc spać. i żyć przeszłością...rozpamiętywać, nie dać sobie szansy. gorzknieć. 
W każdym razie nie polecam. 

Dokończyłam te literaturę, tym razem, choć miałam ochotę rzucić w cholerę. jak ostatnio dwie inne, zatrzymane w połowie. bo tam rak i masakrowani rdzenni mieszkańcy ...wszystko jest jakieś zjebane i Brzydkie. ostatnio. nie chcę się kortyzolowo stymulować. ponad normę. i tak u mnie przekroczona. podobno. taka jest "diagnoza" domorosłej psycholożki. ale faktycznie mam przesyt złego. i świadomości ile tego złego. a do tego aktualne zajawki w polszcze i na świecie. które omijam dużym łukiem. 

Co najgorsze, to wszystko złe rezonuje we mnie wszystkie moje lęki. kurewa. już nie ważne skąd one. Ważne, że się budzą i wrzeszczą. 

i jak tu żyć? 

Ręka do góry, kto lubi, gdy mu się na siłę udowadnia, ze wszystkich stron, 

że na pewno jego życie TU było chujowe, i też był umoczony, bo wszystko wokół było raczej chujowe, aż do teraz. a teraz to nie jest chujowe, bo teraz się o tym mówi. 

No nie. Rośnie we mnie bunt. i chyba żyłam na innej planecie.

Nie byłam nieszczęśliwa i nadal nie jestem (nie mylić z przemęczona, nawet wypalona, zestresowana).

Zwłaszcza, gdy popatrzę z dystansu. jak to zrozumiałam, to jestem wdzięczna za kochanki mego męża, za nieszczęśliwe miłości, za "patologiczną" rodzinę wedle dzisiejszych standardów ;-) bo byłabym dziś kimś zupełnie innym. przecież. i za covida też jestem wdzięczna, gdyż w przeciwnym razie nigdy bym się nie zdecydowała na zmiany. które okazały się zbawienne. i za chujowe przyjaciółki, bo mnie przeczołgały w dobrym kierunku...nie czuje żalu, złości, tylko zwyczajnie zdarza mi się tęsknić. i za wszystkie moje emocje jestem wdzięczna. inaczej nie byłoby Teatru. mojego. 

Dostałam dwa dni temu piękną wiadomość z Belgii, od mojej aktorki dawnej, bardzo już dorosłej i sławnej: Słuchaj myślałam sobie o Tobie ostatnio, o naszym teatrze. który stworzyłaś. Dziękuję. Uratowało mi to dupę, byłam w depresji i nie wiem, jak to by się skończyło, gdyby nie Ty. 

NO LOJTE, dla takich wiadomości WARTO ŻYĆ. nes pa? 😃

Byłam i jestem Szczęśliwa [dopóki się konfiguracja polityczna nie spierdoli. wtedy na powrót będę sarkać. zapewne. i pluć jadem]. 

oraz bym stąd wyjechała oczywiście. wchuj. ale to inna bajka. wyjechałabym pozostawiając tu dom, lub mieszkanie. i nie na stałe ale w kamperze. po europie i po świecie. 

[bo pamiętam, że w obcym kraju, to jednak tak sobie ale teraz, to ja jestem w zupełnie lepszej sytuacji.]

ps

no lubię Mietka, i czytam kolejną gorzką powieść kryminalną.

i jeszcze zielony kurczak miny strzela i złośliwie komentuje moje dwa dni przerwy w lekcjach...

jesosie bym zapomniała napisać, że Naczelnik wygniótł bardzo dobry pasztet z fasoli, och rozpływam się, zaraz sobie zjem na późne śniadanko. 

ps

podobno gdzieś tam śnieżyce, prondu brak

a u na wiosna. normalnie wiosna na plusie. 

środa, 26 listopada 2025

o sobie. i o smrodku.

 no znalazły się okulary ...pod łóżkiem. już zaczęłam szukać w miejscach kompletnie od czapy, tropiąc swój własny ogon. że w lodowce, choć nie udało mi się jeszcze zrobić w niej ordnungu, w garderobie, pracowni...no i pod łóżkiem. bo zmienialiśmy pościel i się mogły zaplątać. ale wcześniej przeryłam teatr. Naczelnik zwala winę na Ciri, ponieważ kradnie nasze rzeczy.

miło z jego strony.

W Ostatnie trzy dni zamieniliśmy się w tropicieli. sprzątaczy. Co ma efekt pozytywny w postaci generalki. otóż śmierdzi nam. między kuchnią a kominkowym w samych przejściu między belkowaniem, gdzie stoi lodówka, kanapa, skrzynia. tak że zaczęliśmy od odsuwania kanapy w poszukiwaniu źródła smrodu, a przy okazji odkurzanie i mycie podłóg. potem padło na skrzynię i to samo, następnie na lodówkę, odsuwanie grzmota i powtarzanie czynności i dobrze, bo sieokazało, że zbiór kłaków cirininych zatkał jej wentylator, jakoś tak się tam elektryzuje szczególnie a my się zastanawialiśmy dlaczego ona tak się grzeje i wyje...hmmm rychło w czas, inaczej by padła.

źródła nie znaleźliśmy, wszystkie kąty są za to  odkurzone i umyte. i teraz mamy dopiero zagwozdkę. czy jakaś mysza nie padła między belkami. smrodek nienachalny wprawdzie i się zawęził do jednego miejsca malutkiego. jednego kroczku wręcz...kurde nawet wąchaliśmy sufit wczoraj.  i lokalizacji nadal brak. czas na dalsze kroki czyli szukanie za kredensami i generalnie wszędzie. bo oczywiście bierzemy pod uwagę kompletne popierdololo ciągi w starej chałupie. co finalnie oznacza, że jesteśmy w dupie. i .

Drogi pamiętniczku Moja doba się kompletnie pochrzaniła. poskładała, że mnie to jusz śmieszyć zaczyna. z wkurwu oczywiście. 

Mówię o spaniu. dziś obudziłam się i w zasadzie wstałam o 3.30 :-( kurewa. 

(apdejcik malutki robię, że jednak pospałam ponad godzinę do ósmej)

W łikendy odsypiam, dosypiam, gdy nie mam roboty, to po prostu organizm się wyluzowuje. 

Jeszcze w poniedziałek spałam do ósmej dokładnie osiem godzin. ale już wczoraj przed placówką pobudka o 5,30 po pięciu godzinach snu !? no to padłam miedzy 21 a 22. bardzo się starałam przeciągnąć te dobę w obawie, że się obudzę w środku nocy...  czyli aktywność przejawiałam, zamiast kanapy. mianowicie obwąchiwanie chałupy i poszliśmy na spacer po nocy. nawet jeden odcinek Kulawych zarejestrowałam. Zgadzam się w pełni z ŻonąMietka, że ekranizacja bardziej mnie kreci od literatury.

 i co ? i sro, i tak pobudka w środku nocy. i ostatnio już nie wyglądam...z tego też powodu. wyglądam na przemęczoną i wykończoną i klapniętą. 

Czy ktoś ma podobnie? i czy ja mam brać tablety na spanie, czego bym absolutnie nie chciała. choć mam na podorędzu ale nielegalnie nabyte. bez konsultacji z lekarzem. 

{oczywiście, że mam swoje prywatne przemyślenia, w temacie. oczywiście, że robota w placówce mi szkodzi i nadzór artystów sfochanych w teatrze, za to na wyjazdach śpię świetnie. przypadek. niesadzę}

oraz funkcjonowanie mnie to utrudnia. bo godziny aktywności zmienia. wprawdzie mam czas na czytanie, pisanie i oglądanie...a nawet dużo czasu. wiele notek sobie siedzi w poczekalni. jednak zanim dotrę dziś do placówki na 11tą, to już będę po ośmiu godzinach funkcjonowania w pieleszach. i spacerze, po którym najchętniej z powrotem do łóżeczka hyc hyc ...zmęczona tam zatem pojadę, żeby się słaniać przez sześć godzin. a w teatrze to już się poskładam na podłodze...wracam do domu ok 20ej. 🙈

ps

Wkurza mnie, że nie mogę teraz pochłonąć polecanego przez ZM dokumentu, o GuciuZamoyskim. za to przeglądając 35mm zobaczyłam sobie dokument "Na planie, ulubionego mojego filmu Wajdy "Wszystko na sprzedaż...i zaplanowałam kilka innych.

ps

Ratunku.

wtorek, 25 listopada 2025

Trzy maupy.

 Palmę pierwszeństwa w byciu maupą ma PannaLucynka.


Zawsze mnie kręciły szklane koraliki. Mam ciuchy wyszywane. Ostatnio się zafiksowałam szczególnie na biżu w takich klimatach, nabywam, noszę i będę robiła. sama. 



Na szyi wisi mi ostatnio nabyta Sztuka Wchodu, przywieziona z berlińskiego muzeum, wykonana ze szklanych koralików. na drucianym stelażu. 


czyli Druga maupa, małpa z czerwonym nosem, chyba muzą była ta poniżej właśnie



a trzecia, to wiadomo...

*
Okulary się nie znalazły...jeszcze ale nadziei nie tracę. ona jak wiadomo umiera ostatnia🙈
noż dramat, muszę używać myszy przy lapku...
to już drugie zaginięte ostatnio...nie wiem co się dzieje. 
[wkurza mnie to, i chyba trzeba mi szybko zamawiać drugie a przy okazji sprawdzę wzrok. i wyskoczę ze sporej kasy. powinnam być przyzwyczajona, całe życie gubię okulary. i coraz więcej mnie to kosztuje, oraz niektóre były wyjątkowe.]

Poczytałam u Li, że kupuje dom w Kalabrii i pomyślałam, że może na sylwestra do kalabrii?
ciekawe jak tam z temperaturami. zimą. 
Zycie jest bardzo krótkie, i bardzo kruche wiadomo. nie planuję nadmiernie się przejmować się.  

Zaczęliśmy wczoraj "Kulawe konie...odsuwaliśmy lodówkę czym rozpoczęliśmy kuchenne porządki. w teatrze też porządkuję gabinet i planuję co gdzie. kończę zabawę z papierami. 
poza tym wywlekam ozdoby. a dziś planuję wydziergać dwie gliniane choinki. 
Dzień się zapowiada, jak to zwykle. wtorek. ale cusz zrobię wszystko, żeby był interesujący. co tam. niebanalny. szczęśliwy.

dobrego wtorku ludzie. 

poniedziałek, 24 listopada 2025

się przecież.

Dzień sobotni był długi i pełen roboty oraz pomysłów. roboty generalnie porządkującej przestrzeń. i wywlekającej różne tam dziwne szpargały. zaglądaliśmy w zakamarki i kąty. nie nazywam tego generalnym sprzątaniem, przed świętami, tylko po prostu. czasem trzeba ;-)

na zakończenie dnia planowany od dawna seans kinowy 

"Prawdziwe życie Tamary Łempickiej, Julie Rubio. dokument bardzo mi się podobał (najpierw zawsze piszę o uczuciach, odczuciach) i zrobiony był też ciekawie, fabularnie nawet. Teraz sobie myślę, że z chęcią pójdę na coś co mnie Zachwyci. rozważam "Błękitny szlak...

Niedzielka wyspana. i rano na poprawę nastoju i wyglądu, odleżałam wygodnie ponad dwugodzinny seans z kosmetolożką, w mojej sypialni ze świecą i kadzidłem: zabiegi łączone na pysk. potem dospałam się. i skończyliśmy  serial "Bestia we mnie. 

Odtajałam po ciężkim tygodniu.


*

 Tak się dzieje czasem, że tematy postów układają się w głowie lub wynikają z rozmów pod postem. interakcja z czytającymi jest ważna dla mnie inaczej po co pisać bloga...

czasem pięknie rezonuje u innych blogerów, tak jak w najnowszym poście Margo  :  "To pisanie kompulsywne, nie z potrzeby opowiedzenia świata, tylko z potrzeby zduszenia w sobie ciszy. Z dystansu wygląda jak kreatywność: zeszyty pełne słów, codzienne muszę zapisać, kolejne akapity, kolejne oddechy. Ale z bliska przypomina raczej nałóg, społecznie akceptowalny. Tekst zamiast kieliszka.""

Czyli teraz na tapecie temat uzależnień, który w ogóle mnie nie kręcił, aż do czasu. kiedy to bliska mi osoba, rozpoczęła krucjatę. a kolejna bliska mi osoba wylądowała na odwyku. Oczywiście, że usłyszałam sugestie osobiste. a jakże. tylko akurat to mnie nie rusza w ogóle. wiem co robię. od 19roku życia jestem Odpowiedzialna za siebie i innych. w tym za własną matkę. nikt mnie nie zabezpieczył. Zawsze wiedziałam, że mogę liczyć tylko albo przede wszystkim na siebie. Gdy teraz czytam bardziej i mniej naukowe książki, przyznam się, że nie przykładam ich, jeden do jednego do własnego przypadku. Doświadczenie i intuicja mną kierują przede wszystkim. słucham też z zaciekawieniem innych, staram się. 

 Temat rozciągnął mi się życiowo ponad miarę. i zapewne jeszcze do niego powrócę. rozmowy bardzo są inspirujące, czasem pomocne. Uzależnienia, wracają do mnie jakoś ostatnio. jako straszak na przykład: oj, uważaj, bo to też uzależnienie...no i właśnie takie teksty powodują u mnie różne reakcje. no i co z tego?? lubię swoje uzależnienia. i rytuały nawet gdy mnie czasem irytują. i gdy irytują innych. pozwalam sobie na myślenie : to Twój problem, nie mój. nie muszę spełniać Twoich oczekiwań. 

A dziś zimno. mróz bez śniegu, choć czasem płatki wirują w oknie połaciowym. na blacie cztery na minusie a ja odczuwam -20. leżę jeszcze w łóżku, jak to w poniedziałkowe dopołudnie, piję drugą kawę. Czytam. Odbieram maile. dzwonię, ustawiam tydzień, planuję.

jest dobrze, dziś jeszcze masaż u fizjo. na zakończenie dnia.

zaraz zjem pyszną jajecznicę z jajek od szczęśliwych kur:-) 

a z rzeczy niedobrych, które się przecież zdarzają, to zagubiłam okulary do czytania... i jest afera.