niedziela, 21 grudnia 2025

mamrotać mantrę.


 Przewijam sobie te rolki na fb i znalazłam fajną panią, co to i fajna w ubiorze i we fryzurze. tak tak szukam fryzury na wiosnę ....a najważniejsze, że rano malując się wmawia sobie, że jej ciało jest piękne, jej twarz jest piękna, będzie piękny dzień i to podobno działa. 

(moja mantra, to siadanie na macie i przeciągnie się, bo na więcej nie mam czasu)

jak to się jednak człowiek zamienia, kiedyś mantra srana wyglądała tak, że muza na maxa i darcie ryja. albo dziki taniec. albo długie szlajanie sie po polach z Erną.

za sukces osobisty poczytuje sobie wstanie na wkurwie raz w tygodniu albo i rzadziej. zwłaszcza w takim tempie, miesiącu, czasie. gdy nie ma się kiedy zastanowić nad sobą, co najgorsze...nad własnym zdrowiem i życiem. gdyby nie blog. 

a tymczasem muszę sobie codziennie rano mówić, że wszystko będzie dobrze :-) i że jestem zdrowa i szczęśliwa....a profilaktycznie żreć xanax. ooot tak na wszelki wypadek.

Dlatego, że ostatnio była kumulacja. 

Wczoraj jednak nastąpił odsap przede wszystkim i właśnie przyjemna pustka w głowie oraz przyjemne rozkminy. Na przykład ile dni zostajemy w Bratysławie? a ile w Zakopanem ??

🙂

Pojechałam w teatry w stroju niedbałem. 

poszkliwiłam, wsadziłam do pieca. przywiozłam barszcz i sałatkę warzywną. pojadłam dobrze. potem czytałam. zaczęliśmy sobie z Naczelnikiem serial "Jedyna. ha. 

Naczelnik zrobił zakupy, ogarnął prezenty i pojechał na bursztyn. mogłam jechać z nim ale ok 24 to chyba bym się przewróciła...od nadmiaru powietrza, jodu i gdyż o tej porze śpię.

Kończę "Histerie. ściągam znalezioną nową ? MM Perr "Więzi. nie pamiętam czy czytałam.

Nie mam niestety na story książki :Przepraszam za brzydkie pismo. pamiętniki wiejskich kobiet. Szkoda. jeszcze czytam w ruchu. w same święta, zaraz po i pomiędzy zamierzam czytać leżąc. w nowym roku też. zacznę od czytania w łóżku. 

W nowym roku wprowadzam  nowy świecki zwyczaj zaczynania dnia na macie. każdego. nie ma totamto. zwłaszcza, że dnia zacznie przybywać i światła. 

Ps numer jeden

słuchawka się znalazła, wypadła z rękawa swetra, który wpychałam do pralki...

zapomniałam o jednej ważnej rzeczy w teatrze. ażbytoszlag. nie wiem czy jeszcze dam radę czy już w nowym roku. jak mogłam zapomnieć, to nie wiem.


sobota, 20 grudnia 2025

i kanapa nie dojechała...

[I nawet kanapa nie dotarła, na dobicie chujowej pointy dechą. bo jakżeby inaczej, przecież. poza tym nie mogę zlokalizować jednej słuchawki, no diabeł ogonem i był problem, dopóki się nie wyładowała druga.] 

 ... także ostatni raz zamawiam coś dużego na allegro, dziad okazał się zwykłym ujem a nawet chujem. i należy dziadydze obsmarować nawtykać w komentarzach. ja zaś już nigdy czegoś takiego nie zrobię. 

 i Trudno. w poniedziałek zamówię w agatameble albo innej miejscówce. albo przełożę na nowy rok. to tylko zmiana daty. dosyć tego zamęczania głowy i serca dla spraw służbowych. Drugi to chuj w ostatnich miesiącach, niestety. ważny dla mnie projekt w teatrze przez nieodpowiedzialnego człowieka, poległ. i przesunął się w czasie.

w każdym razie dosyć też przejmowania się pierdoletami. cusz to znaczy wobec wieczności. nie dziś, nie wczoraj, to jutro :-) 

Zjadam przeterminowane tabletki szczęścia(ktoś wie czy xanax przeterminowany, to niebezpieczne? termin się skończył w sierpniu) i raczej działają, bo mnie wycisza, odcina lęki i ogólnie jednak cieszy. bo się zrobiło za smutno i za nerwowo. za dużo tego złego. wielbłąda by powaliło no na prawdę. a tu Barbarella pisze o Fosydynie, no miło z jej strony, zaraz nabędę.

ale w czwartek, gdy nocą ciągaliśmy pianino po scenie, to i tablety szczęścia nie pomogły. bowiem przy pierwszym pślizgu na dywanie zaczęło nam zostawiać ślady... na mojej czarnej teatralnej scenie,😫  noż kura, jak się rzuciłam na kolana z wrzaskiem.

Napchaliśmy więcej dywaników. i poszłooo bez śladów. Wczoraj wybrzmiał ostatni akord, czyli koncert świąteczny połączony z dobrym cateringiem. 


i też nie obyło się bez errorów. najpierw źle poinformowana publiczność przybyła dobrą godzinę za wcześnie. ... potem okazało się, że zaginęła chochla do barszczu czerwonego i trzeba było ekspresowo jechać do sklepu, potem koncert trwał ociupinke za długo... seniorzy ordynarnie pakowali pierogi do reklamówek a na samym końcu Miska się niechcący naćpała jednym żelkiem holenderskim...i siedziałam z dwoma dziadami po nocy, żeby kobita doszła do siebie. Te dziady, to oczywiście moi aktorzy całkiem już dorośli. 

pierniki specjalnie dla mnie wypieczone :-) i pierożek wydziergany będzie wisiał na lodówce, bo to magnez jest.

I nie ma tak dobrze, że się atmosfera słodkopierdzącoświateczna sama zrobi. żeby jedni mieli miło, świątecznie, magicznie i pysznie... to drudzy muszą się natrudzić. 

i tak w czwartek i piątek było bardzo hardcorowo. niebieski kurczak całkowicie opadł z euforii. 

Więc czwartkowy dzień wiadomo napierdalał do imentu. na autopilocie. Najpierw srana placówka. i sprawdzenie ostateczne czy z 400 uczniów nikogo nie pominęłam w ocenie proponowanej. ale już pisanina od rodzicieli w sprawie tych propozycji pozostała bez mojej reakcji. wymieniłyśmy się rytualnie prezentami z koleżankami. i wybieg. do hurtowni targać różności pod ten catering. nocą odbył się szlif ostateczny teatru, choć lampki, i wystroje powoli kompletowaliśmy dwa tygodnie. pozostały stoły bankietowe, piano wiadomo.

Wczorajszym rankiem nacięłam z moich świerków gałęzie pachnące. pogalopowałam po słodycze i cytrusy. dawaj też opisywać faktury. bo spod tej rosnącej kupy, tylko grzywka mi  wystawała. 

Prezent dla MJ zakupiłam. a przy okazji sobie golfik z wełny w kolorze ciemnego wina. i kosmetyki dojechały. oraz prezent naczelnikowy. Naczelnik zamówił nam parownicę...

no cusz. kolejny sprzęt, który czyści, pierze, tańczy, śpiewa i wiersze deklamuje.

Dziś odpoczywam jeszcze, leżę z kawą, dojadam wczorajszą uroczystą kolację, sałatki z truskawkami, orzechami, malutkie kanapeczki, tatara z łososia, na obiad będzie pyszny barszcze czerwony z malutkimi uszkami i pierogi ze szpinakiem.  za chwilę jadę do teatru po barszcz i sałatkę warzywną oraz wstawiam piec: od tygodnia suszą się misy z niebieskiej gliny. dziś je wypalam.

Popołudniu zaczynamy odgruzowywać dom, nadal w korytarzu stoją kartony z gliną, i ze szkliwem, puste kartony po strażackich ustrojstwach i cała masa rzeczy powyciąganych z różnych kątów, przy porządkach. poza tym trzeba uporządkować formy gipsowe i posprzątać po ceramicznych dramatach, jedna misa się rozsypała... kurewa.


w ogarnianiu dopomoże parownica, mam nadzieję.

A kto to powiedział, że prezenty dopiero pod choinką, takie bajdy się skończyły dawno temu. dostałam na prawdę fajne drobiazgi od przyjaciół i koleżanek. 

no długo by wymieniać, może jutro...


czwartek, 18 grudnia 2025

Się sypie. Świat.

Czasem nagle a niespodziewanie wszystko  się sypie.

 Ludzie umierają w bardzo nieodpowiednim czasie.  I wszystko się sypie.  Taka gupia konstatcja. 

Dziś nie będzie fajnego posta. Sypie sie i dokłada pozostalym. Rujnują się plany i  zamierzenia. Nie śpię z tej odpowiedzialności. I odgłosów Naczelnika...

 Dzień muszę poukładać inaczej sobie i innym. Nie dość że ciężki z zasady, 

 to jeszcze ... I to.

O 4.45 Biorę do ręki tablet. Na osłodę dobrą kawę Oraz pół tabletki na wyciszenie. może jeszcze zasnę.  Wiele spraw błachych odpływa w drugi plan. Układam nowy plan. W nocy. Bo wieczór był taki zaskoczony i zmęczony. A ja od tej decyzyjności a nawet paniki, spać nie mogę. Męczy mnie. Niepokoi. I zalewa całą  falą odpowiedzialności.  Taka dola szefowej.

Niepotrzebna mi dziś ta placówka. Bo oceny/ mazgaje/aferki nieletnich, jakieś niepoważne się wydają. 

W uchu kryminały ale przeskakuje na Lunie i Modiego. Piszę smesy o nieprzyzwoitej porze, wrzucam sukcesy na fb, zaległe.

I nie mam już siły na to życie sparszywiałe.

Bo w drugim świecie nie lepiej.

Roxy w szpitalu, Innygłos udupiona, u Rybeńki smutno, i smutno u wielu innych. W napięciu u Pantery... Podskórne oczekiwania...nie piszę u was Komentarzy, nie mam siły, przepraszam.

Ps

Nadal czekam na kanapę. Jeśli jeszcze i to sie zawali...to klęska.


środa, 17 grudnia 2025

o uroczystej świątecznej i planowanym środku.






[zdjęcia wyszli takiesobie, bo oświetlenie było klimatyczne.]

Najpierw wjechały trzy pierożki z kapustą i grzybami, jako przystawka, potem zupa grzybowa, że zemdlałam z wrażenia. Daniem głównym był sandacz na puree. pokropiony czymś dość pikantnym.  
Na stoliku kawowym pojawiły się obok kaw i herbat, małe i przepyszne serniki ze świątecznym nadzieniem. 
I wreszcie wjechała beza malinowa ze śliwką. smakującą jak najlepsze powidła sliwkowo-cynamonowe. 

O bogowie. Orgia. normalnie.
Potem zakotwiczyły długie łodzie wikingowe z ładunkiem : różne formy śledziowe, pasztety w żurawinach i hit czyli pasta grzybowa. 

*
Takie mile popołudnia mogły by się dziać codziennie, nie mam nic na przeciw. Zwłaszcza jako odsap w tych wypełnionych po brzegi dniach.
Po siedmiu godzinach w placówce, przebrałam się, umalowałam gembę, czyli poprawiłam makijaż i  pojechałam sobie do miłego miejsca mającego renomę i słusznie, podkręcić kubki smakowe. 
A dziś znów od rana multum spraw ale najpierw skrobanie auta.
Czas się skurczył. doba zrobiła za krótka, jak kołdra.
Jadą wozy z paletami gliny i torbami szkliwa ...



wtorek, 16 grudnia 2025

Dobrego dnia wtorkowego.


wróciłam więc wczoraj po pracowitym poniedziałku, że tylko u fryzjera posiedziałam a potem to już zapierdol. na stojąco. i na drabinie nawet. lampki na tych skrzynkach rozkładałam i wieszałam kurtynki świetlne na oknach.

[męczy mnie jedna rzecz zdrowotna, spać nie daje  i zamiast umówić się ze specjalistą, odstać swoje i wziąć to na klatę, no więc noszę to w sobie i się stresuję. gupia ja.]

nie złożyłam jeszcze zamówienia ceramicznego...a potem se będę pluła w brodę. dziś koniecznie dziś. musze. MUSZĘ.

poszkliwiłam starym szkliwem, kilka znajd, bo już zapomniałam, jak to szkliwo wygląda...

a je właśnie porządkuję teraz i przecież składam zamówienie. 

Dokończyłam czarną ścianę w swoim gabinecie. jak widać :-) i czekam na kanapkę.

Zobaczyliśmy znów "Białą bluzkę w Tv i się bardzo uśmiałam znów. i częściowo wzruszyłam. w międzyczasie refleksje mi się przewijają i męczą. męczą niewiadome. 

za to wszelkie dolegliwości chorobowe sklęśli, nie ma już. Naczelnik jeszcze smarka.

W co tu się ubrać na 7 godzin w placówce a potem uroczystą kolację ???  - nieprzyzwoite srana zagwozdki. rozkminy pierwszego świata, prawie burżuazyjne. tfu. 

Wszystkim połamanym i poobijanym życzę szybkiego i z sukcesem gojenia, czekania na rezonanse. i  w ogóle. 

baj.

poniedziałek, 15 grudnia 2025

lubie te klimaty

 


zdjęcia ze szwedzkiego bloga


No się chyba skuszę na ścięcie czubków naszych chojaków, i postawienie jednego w domu. bo takie klimaty świąteczne mnie zachwycają. Dokładnie takie. Najbardziej ciepłe struny mi trącają w serduchu. fleszbeki z dzieciństwa są tako silne, że czuję zapach świąt, pomimo kataru. Zapach zimy, to po prawdzie smród  kominów z ulicy i obejścia, czyli efekt palenia węglem: mieszkanie w starej kamienicy z piecami i dom na wsi. Naczelnik ma taki sam stan umysłu, bo on ze Śląskiego góralstwa i jemu zimowe skojarzenia pachną identycznie. 

Stoi już u nas choinka siankowa. nad stołem wisi jemioła. zaraz w oknach powieszę gwiazdy świecące. Wedle szwedzkiej tradycji na św. Łucji w święto światła, dnia już przybywa ale dobrze wiemy, że jeszcze trochę.

Wczoraj miałam różne plany : dfajkować dziesięć albo i więcej lekcji z duolingo, żeby się kurczak odczepił. 

Ściąć trawy do bukietu świątecznego. bo jak przyjdzie wreszcie śnieg, to się ta trawa rozplaska, że przejść nie będzie można, więc ją związać muszę. I zrobić ten bukiet świąteczny (Mam już zasuszone hortensje, gałęzie modrzewia, i inne patyki, zetnę jeszcze ostrokrzew. i oczywiście świerkowe gałęzie. bukiet stanie na stole w kominkowym).

zlać wodę z beki ostateczne i podlanie różaneczników.

...

Skończyło się na ty co zwykle, praniach, paprochach. sprawozdaniach z ostatniego kwartału. no i przede wszystkich Skończyłam Konopnicką, a jak jej tak słuchałam kilka godzin to wylepiłam trzy miski. z niebieskiej gliny.  może sie jednak prezentowo ogarnę jakoś.

*

a więc Konopnicka, jest bardzo dobra. 

momentami wstrząsająca: opisy chłopskiej biedy. losu kobiet. i biedy miejskiej. opisy jej biedy. poczynania córki złodziejki. 

Realizm bez cenzury. Ale cały czas podczas czytania, czegoś mi brakuje, i odnoszę wrażenie, że czegoś ważnego nam tu Grzebałkowska nie mówi...nie dopowiada. nie wyjaśnia. nie trąca nawet,

No zaskakująca jest, momentami. ta Konopnicka, kobieta pracująca ale jednak dulska, i konserwatystka plująca na papieża i kościół, konserwatystka. z jednej strony pomaga biednym, cierpi z niemi  i z drugiej się brzydzi tej żydowskiej hołoty.

Antysemitka zdeklarowana. 

narodowo nadęta. no ale oni wszyscy jednak byli. 

nadąsana literatka czasami. i och, jak ją ta sława i bogonarodowe umiłowanie męczyłoo..

w punkt uchwyciła wszystko co ten naród cechuje. 

nie lubiła ludzi...

Osobnym tematem są jej dzieci. 

no i nie ma wielu listów, zniszczonych przez owe dzieci, żeby dla potomności nie zostały. żeby zabrązowić a nie odbrązowić. 

Polecam tę Grzebałkowską, bardzo. chyba zakupię papierową. choć zdrowy rozsądek mnie powstrzymuje. W papierze natomiast ściągnę Cherezińską, to postanowione. 

*

Ostatnia prosta przede mną. 

ostatni tydzień najbardziej wypełniony po brzegi. kurierzy będą latać, siaty z zakupami się będą targać, przybędzie catering na spotkanie świąteczne, pierwsza kolacja uroczysta już we wtorek, w fajnej knajpie. z jedzeniem na poziomie. potem kolejna i kolejna...🙈

zanim do własnej usiądę odchudzać się będę musiała...

i potem odleżę trochę, bo przecież się zmęczę. także następny łikend nie będzie aż taki pracowity w chałupie, w ostatnie dwa dni do Wigilii się powlokę rozliczać ostatnie faktury. zrobię ostatnie zakupy. dopnę dom na ostatni guzik. spakuję się do wyjazdu. jednego i drugiego. 

[w to wszystko wcisnęłam fryzjerkę, dwa razy przekładając termin, i muszę jeszcze wcisnąć fizjo]

Wychodzi na to, że odpocznę i Obłożę się książkami dopiero w nowym roku. 

Dziś koniecznie muszę złożyć ostatnie zamówienia do pracowni ceramicznej. w tygodniu znaleźć czas na zakupy prywatne. ciężko będzie. może więc w ostatnim momencie. choć obiecałam sobie właśnie wtedy czynić domowe szlify. tuż przed wyjazdem do MJ. 

cholerka. 





sobota, 13 grudnia 2025

Kiedy mnie już nie będzie...

 



Oczy tej małej... 

Koncert jesienny na dwa świerszcze i wiatr w kominie.

...

i umarła Magda Umer.

ile ja mam cudownych wspomnień, piosenek, koncertów. reżyserii : "Biała bluzka" Jandy...

Kabaret Starszych Panów.


że też takie czasy nastały...pora na Odchodzenia. 

ciężko przyjmować takie wiadomości, gdy każdego dnia walczysz o równowagę. 

i gdy się kochało przez całe życie poezję śpiewaną.

*

I znów rocznica stanu wojennego, i co ja pamiętam ? ano zimę pamiętam na fest. to była zima, i gdzie ta zima jest, się pytam się. Patrzę na zewnątrz i w żaden sposób mi się nie kojarzy...klimat się ociepla, bociany nie odlatują i dobrze, bo skurwysyny sobie tradycyjny odstrzał robią. Nie poradzę. że świat zawodzi. I jak to jest, że ja sobie radzę, Ty sobie radzisz, jesteśmy odpowiedzialni a jest taka kategoria ludzi, taka podgrupa, która z niczym, nigdy sobie nie radzi (???) jedynie pretensje i wrzaski, prawo jest przeciwko nim, państwo jest przeciwko nim, ceny, oświata, nauka, koncerny, szczepionki, spiski światowe. i ta podgrupa bardzo dobrze reaguje na hasło : Pis kradnie ale przynajmniej się dzieli. 

apages. wynocha koszmary z głowy. dziś będzie dzień Fajny. zarządzam. 

[aprops radzenia i Jeremiego, bo jak Magda to Osiecka i Przybora, wiadomo. Otóż był to babiarz i kompletnie nie radził sobie z życiem. nie ogarniał zamykania drzwi na klucz...podbudowuje mnie to osobiście.]

Dwanaście stopni na plusie aktualnie. dobrze, że opon zimowych nie zakupiłam. serio. wychodzi na to, że te całodobowe w zupełności wystarczą. do końca życia. wygląda na to. możliw, że już nigdy zimy nie będzie...choć patrzę na styczeń tego roku i prał śnieg przez czas jakiś. i oczywiście nie byłam zachwycona :-D

(a my się na narty wybieramy hehe)

Nie no chyba zrezygnujemy z tych nart. nie będziemy na lodowce jeździć. najdalej do Bratysławy. marzę o Zakopanem. serio. tęsknię. a podczas spektaklu o Stryjeńskiej, aż mnie w dołku ścisnęło. 

Powoli prezentuję prezenty. myślę. odkładam. szukam. szkliwie.

mam pomysły. ale nie wiem czy nie za późno. 

Usiadłam wczoraj po robotach, wierceniach, wynoszeniach mebli, opustoszaniu przestrzeni w wygodnym fotelu, w swoim teatrze i patrzyłam na tę piękną czarną ścianę ze starymi skrzynkami. omg jak mnie to cieszyło. zjadłam gorąca zupę ugotowaną i podarowaną przez Paniąhanię. przyniesioną z sercem w prezencie. uśmiechnęłam się wewnętrznie. jest dobrze.


ps

zielony kurczak pomstuje i wymyśla od najgorszych, nie miałam w tym tygodniu zdaje się czasu nawet ani trochę. straciłam jakieś przywileje i punkty...???

no i robótka zbyt cienką wełną posuwa się, jak krew z nosa. 

czwartek, 11 grudnia 2025

odpady.




Skończyłam "Dziewięć Gorzki. machając drutami w łóżku dość wcześnie. piję na noc rozgrzewające leki przeciw wszystkiemu. goronczce, gilom, bólom wszelakim. 

Zaczęłam wreszcie wczoraj biografie Dezorientacje Konopnickiej,  Magdaleny Grzebałkowskiej. tuż przed snem. zaledwie. dziś rozwijałam. 

[Hoffamnowa to debil myślę sobie, czytając brednie które wypisywała]

Skończyłam wystroje świąteczne.  W teatrze ściany pomalowane czarną magnetyczną wyglądają fajnie. bazgram po nich kredą. jak w dzieciństwie, gdy bazgrałam kredą po szafie. 

Wczoraj czekałam na kanapę. dziś zadzwoniłam i nic z tego, nie przyjedzie. tydzień ma się ku schyłkowi po to, żeby przejść w kolejny, jeszcze cięższy. a ja w naprężeniu i nie mam czasu na relaks. w placówce przewalają się gównoburze. zmęczenie nie tylko skraca mi dzień, zabiera mi radość, ale irytuje. i ludzie irytują. 

muszę się zachowywać, nie jestem przecież zaburzona.


tu se siedze

wykorzystuję wszystkie odpady, patyki, szpule po kablach, skrzynki, torebki papierowe na gwiazdy, szyszki, gałęzie, pięknie zachowane różne ogrodowe i polne susze...do wykończenia szklane bombki, i foremki do ciastek.

padam ze zmęczenia. 

*

Piątek rano (godzina 5.30)

Dopisuję, bo obudziłam się znów po pięciu godzinach...no nic poczytam sobie. tylko dzień długi jest i pracowity, skosi mnie po południu. sprawy się namnażają. i rozmnażają i pączkują. bo stają na mojej drodze idioci : ludzie niesolidni i niesłowni.  

śmierdzące lenie. kasa i przywileje a w zamian fochy i dąsy. 


środa, 10 grudnia 2025

Pachnie świętami i lasem. i piernikami czasem.

 są takie ranki, że wstaje i już jest: towarzysz Wkurw.

Zdążyłam tylko głośno napisać, że nie kupuję choinek, bo zarzynanie drzewek mnie nie kręci. a tu wchodzę do placówki wczoraj i patrzę, stoi w mojej pracowni  wielkie, rozłożyste,  ponad trzymetrowe drzewicho i pachnie. trochę mi to koncepcje wnętrza zmieniło i wytraciło jeden argument z ręki. no ale darowanemu koniowi. oraz sama tu nie pracuję. 

Trudno. ubrałam w lampki. i teraz mam klimat żejapierdolę. mucha nie siada.

pachnie świętami i lasem. i piernikami czasem.

dzieciory robią wieńce świąteczne :miały być prawie w 100 procentach naturalne. choć część rodzicieli wdrukowuje w łepetyny śmieci, wdrukowuje w łepetyny plastik. acotam ekologia. chuj, że planeta już ledwo ledwo, plastikowe chińskie ozdoby rulles. i tandeta. 

produkują śmieci, kupują śmieci. uczą dzieci ubierać się w śmieci, się poruszać w śmieciach. moda. tanio. dużo. resztę się w Afryce wypierdoli, w Egipcie na pustyni zakopie.

(polary to następne przekleństwo. i plastikowe ciuchy.)

ludzie wykazują się straszną niewiedzą w temacie. marudzić, że wszędzie plastik, to owszem. i że choroby. i że raczyska we wszystkich odmianach. ale już kropki posklejać, pomimo studiów, to ponad ich siły. 

Każdej zimy, Wraca jak bumerang, temat opału, kolejna chujowizna w narodzie tutejszym. tak, jestem za ciśnięciem unii i zielonych w kwestii pieców, kotłów etcetera. żeby wszystkie kocmołuchy, które produkują syf w powietrzu znikły. i żeby napierdalać kary. solidne. i wsadzać do pierdla. gdy nie ma pieniążków. nie masz kasy na utrzymanie, ogrzanie, to sprzedaj dom.

moje zdrowie i życie jest dla mnie najważniejsze. a reszta jak tam sobie chce: alergie, raki, wszystkie choroby skóry, płuc, układu oddechowego, to za mało, no za mało, żeby dekiel przeskoczył w łepetynie na właściwe miejsce. penionżki,kasa,kasa,dutki, najważniejsze som. żeby nie wydać. i najlepiej oszukać.

znów kropki ciężko połączyć, nie pomogą nawet doktoraty. 

Na szczęście mieszkam tu, gdzie czysto. ekologicznie. ale zasięg przejmowania mam zwiększony, bo widzę więcej niż koniec nosa, w przeciwieństwie ...

do sąnadal takie egzemplarze ludzkie, które pierdolą, że ocieplenie klimatu to ściema. aktualnie u nas 15 stopni na plusie, śniegu nie widać, któryś już rok z rzędu. owocowanie kiepskie. no ale w bozie to wierzą tradycyjnie, za to coś co na własnej dupie przerabiają owszem nie dociera do zakutych łbów🙈  

 Najmłodsze wycinają i kleją torebkowe gwiazdy, lecą świąteczne piosenki. ja piję świąteczną kawę korzenną i herbatkę malinową. A gil się rozkręca. pojawił się już na dobre po południu. nie jest to problem z zatokami, jak powiedziała pani laryngolog tylko przegroda skrzywiona gile zatrzymuje, zawraca, utrudnia się pozbycie. ech.

[później dołączę zdjęcia z pracowni]

Tymczasem wczoraj zrobiłam siedem tysi w placówce. załatwiłam transport zakupionych metalowych, czarnych regałów. zmuszonam przemeblować piątek. fryzjer wypada...

w chałupie padłam. głównie z powodu gila. a potem skonsumowaliśmy "Stranger Things :-) ostania seria. razem z obiadem.

W łóżku, po zażyciu polopiryny, czytam aspiryny, 

czytam laureatkę Nike. czytam Elizę. Kącką "Wczoraj byłaś zła na zielono...i już wiem, że nie zostanie ze mną na długo. jakoś tak mnie nie zachwyca. jeszcze ?

[nie wiem może nie teraz ?? choć konstatuje, że coś za często owo : nie teraz. potem.]

dziś placówka i kolejne zakupy. czekam na trzy transporty. kanapa. perfumy, regały.

i przelewam kasę na nowy komputer stacjonarny. robię sobie gabinet na wzór Naczelnikowego, że dwa wielkie ekrany. 

*

Poważna rozmowa wczoraj w placówce (szykuje grunt) prowadzi mnie do smutnych wniosków. nie ma komu robić. serio. kasa niby dużo większa ale i tak za mała i roboty przybywa, i pomysły ministry no zajebiste som.

ale z tą kasą, to nie tak znów hop siup, są nauczyciele, którzy już od miesięcy co najmniej dwóch rąbią nadgodziny za darmo...bo im potrącają z wypłaty. nikt nie chce nadgodzin. się w grudniu opłaca iść na chorobowe, wziąć urlop, wyjechać. wpizdu na narty. i nauczyciele tak robią. 

🤣🤣🤣Nie ma ludzi chętnych do powołania. usycha gałąź, długo nie podlewana, nie pielęgnowana. kto będzie wasze wnuki uczył matki i babkipolki??  he ? sama wybijam młotkiem z łbów takie pomysły, żeby nauczać. No nie tu, nie w kraju tutejszym. gdzie mamuśki wszystkie rozumy pozjadały. na ministry zaś robią konkursy w cyklu ajkju poniżej 50. 

Szacunek nadal nie przychodzi, bo i tu kropek nie łączą idioci.

w sumie nie mam złudzeń. nie przyjdzie. nigdy. nadal latają stereotypy, w stylu: nie wyszło jej gdzie indziej, to w oświacie robi... 

[japrd 🙈 doprawdy są zawody, których można się bardziej wstydzić, na przykład polityk. matkapolka, która ani jednego dnia nie przepracowała. ale z gemby jej się ulewają same złote "myśli" i pouczenia. i oczywiście wie najlepiej.]

Dodam, że owszem już całkiem niedługo będzie problem z dziećmi.. jak wieszczą niektórzy. i się wtedy skończy problem z brakami kadrowymi. tak wieszczą złośliwi zazdrośnicy przydługich wakacji 🤣. no więc nie rozśmieszajcie mnie. Problem, to będzie z dziećmi białymi.  pardonemła. wszystkich nadwrażliwych. ktoś musi pracować na emeryturki. w mojej placówce już jest kolorowo :-) i jakby 200 dzieci za dużo. No kochani albo rybki albo pipki. jak się chce mieć emeryturki, wygodnie korzystać ze zdobyczy cywilizacji, nadal zasyfiać w imieboże planete...to ktoś pracować musi. 

**

Nie mogę się doczekać tych czarnych magnetycznych ścian w teatrze ...dziś zobaczę na własne oczy :-)


wtorek, 9 grudnia 2025

że umarł.

 nie żyje nagle Piotr Cieplak, jeden z ważniejszych dla mnie reżyserów. mądry i ciepły facet. Wybitny reżyser. Cały wczorajszy dzień chodziłam z tym w głowie...

**

W sobotę postanowiłam, że zobaczę "Wycinkę Lupy, na VOD i mam nadzieję, że dam radę. 

"Auslöschung / Wymazywanie(2001) i "Wycinka ..Dwa kultowe spektakle na podstawie prozy Thomasa Bernharda. w przekładzie samego Lupy. sztos.

Kultowy Lupa, największy z żyjących reżyserów teatralnych, na piedestale obok Pitera B. i Grotowskiego. i zaprawdę niewielu ich tam jest. na tym piedestale. 

W skandalu genewskim, który podzielił środowisko Nie trzymałam definitywnie strony Lupy, raczej stałam w rozkroku. Bo nie jest to przemocowy reżyser. głównie i Zawsze chodziło o Skibę. wieloletniego współpracownika i partnera Lupy. i o brak komunikacji. czasem w poważnej sprawie, przy pracy nad arcydziełem, taka przyziemna rzecz, jak brak komunikacji...oraz ślepota na dewiacje i alkoholizm partnera. wszystko spierdoli. 

no ale mnie się też nie do końca mieści w głowie, że można być kreatorem, reżyserem, twórcą od 8.00 do 16.00. jednak ludzie techniczni, to nie twórcy, oraz Lupa nie był przyzwyczajony do tego, że jego prośby, uwagi i potrzeby, nie są realizowane. był w czasie trudnej pracy nad arcydziełem, którego nie zobaczymy.

Szkoda i wielka strata dla światowej kultury. z tego założenia wychodzę. 

Ostatnimi czasy przewalają się dyskusje nad tym, czy wielki artysta miał prawo, czy artyści mogą więcej...

 a Czy ja dyskutuję z tym w jakich warunkach pracowali ludzie wydobywający z kamieniołomów marmur dla MichałaAnioła ?? czy oburza mnie to ? kogoś to w ogóle interesuje? ktoś ich zna z nazwiska...czy wyobrażam sobie, że nie powstaje "Ostatnia wieczerza, bo mnisi mają focha na Leonarda ?? nooo nie wyobrażam sobie. 

z drugiej strony cała ta genewska sytuacja nauczyła mnie i mam nadzieję uświadomiła innym, że można, jak dorosły człowiek sprawę rozwiązać. dorośli ludzie powiedzieli Stop. nie ma, że wielki artysta. i gruba kasa... przepadła. to jest bardzo pomocna historia na marginesie dyskusji o ofiarach przemocy. 

Za 100 lat nikt nie będzie pamiętał genewskich technicznych, albo wręcz będą pretensje do dziadów, przez których nie powstało arcydzieło. tak, jak ja mam pretensje, że Baczyński walczył w powstaniu.

W niedzielę nie miałam jednak siły na Lupę. zwłaszcza w telewizorze. 

(siedzenie osiem godzin w teatrze z przerwą też nie było łatwe))

W niedzielę pragnęłam, żeby mnie ktoś dobił momentami. Od wczoraj lepiej. gardło już nie boli ale rozbicie pozostało. dla poprawy nastroju zamówiłam sobie perfumy, kilka próbek płatnych w cenie jednego fakonu. będę próbowała i mieszała...

Polecam bardzo film świąteczny, jeśli ktoś potrzebuje ale nie komedie świąteczną lukrowaną z mikołajami, reniferkami i banałem, tylko piękny i mądry film, bez tony lukru i klisz: "Przesilenie zimowe(2023) to czuła opowieść o samotności i bliskości, której potrzebujemy. z oceną 8,0. i wspaniałym Paulem Giamatti.

*

Poniedziałek od rana wieści hiobowe, jak grom z jasnego nieba

... zła jestem na tego Cieplaka, że umarł.

 Do południa robiłam rozbieg. głównie w łóżku. potem wizyta w Empiku. wyszłam z trzema książkami, jeszcze bez Cherezińskiej. Już w aucie zaczęłam czytać Kącką  "Wczoraj byłaś zła na zielono. teraz marzę o spokojnym czasie, żeby się tymi książkami obłożyć i czytać bez konieczności wychodzenia z domu. nie chce mi się nigdzie jechać.

przechodzę jakiś trudny czas. decyzyjny. 

W teatrze wyszorowali ściany i położyli grunt. 

przygotowywałam stare skrzynki do powieszenia. wieszanie w piątek. logistycznie oganiam: tu robią, tu kupuję, tu zamawiam, zaraz przyjedzie, kto rozpakuje, trzeba posprzątać, zapakować, wypalić... kilka grubych imprez ogarniętych logistycznie. tylko jeszcze trzeba je przeżyć. 

Placówka natomiast obojętna. będą robić ozdoby a ja będę wpisywała oceny ...400 ocen ekhm.  zrobię sobie dobrą kawę. zabiorę banana i kanapki z powidłami śliwkowymi z orzechami i migdałami, które sama smażyłam. w pracowni dokańczam wystrój świąteczny. 

Popołudnie w domu. 

postanowiłam nie kupować choinek do teatru, zetnę gałązki świerku i wystarczy.