to z grubym ziarnem, najbardziej mnie kręci.
Ranek wczorajszy był zimny i deszczowy. nie do wiary, że z minuty na minutę zrobiło się z 29 na 15. w zasadzie, to do wiary i już się chyba czas przyzwyczaić. anomalia stają się normą. natomiast mnie telepie. zimno mi wszędzie. schowałam cuchy letnie nieodwołalnie i zaczęłam ryć w sportowych zimowych, na narty [znalazłam 7 par spodni. w tym trzy narciarskie w trzech rozmiarach 😅🙄i cztery sportowe nieprzemakalne, w góry, wichury, jachty, wspinaczki, kijki, również w trzech rozmiarach, jak znalazł na teraz] i we wszystkie one, sprzed ośmiu lat się mieszczę w cuglach. a nawet spadają mi z tyłka.
W palcówce, jak to w placówce. osiem godzin cięgiem. z zastępstwem. konia by powaliło.
- przestańcie krzyczeć, Ciszej proszę, własnych myśli nie słyszę - upominam, gdy w przejęciu pracują. tworzą, zwłaszcza w grupach.
- mów głośniej, proszę, nie słyszę cię - gdy, dukają z ostatniej ławki
- niech się pani zdecyduje, dostaję wreszcie zgrabne podsumowanie.
No i bulba. 😂
*
Wróciłam do domu, zamiast do teatru i już raczej tak będą wyglądały moje wtorki.
Wypogodziło się w międzyczasie, i wyszło słońce. dzieciory w krótkim rękawku popylały na hulajnogach. zaległam w łóżku i zamiast nieco odsapnąć od myślenia i komputera zamawiałam szkliwa, przyjadą zaraz. jakoś.
A potem, zamiast zdychać na kanapie albo ogarniać dom, w którym znów nieporządek albo usypiać zimowo taras, myć okna, przesadzać kwiatki, pojechaliśmy na przechadzkę o zachodzie słońca. i szliśmy brzegiem morza. wyszło mi jakieś 10 tysięcy kroków. Ciri szalała. biegaliśmy też po lesie i po nocnym mieście, które już ciche i spokojne... a na koniec zjedliśmy pyszne lody...w ulubionej lodziarni. ojejku jejku.
Nie rób zdjęć obiektom wojskowym, napominał Naczelnik i nie wstawiaj na bloga i nie pisz o tym.
No oczywiście, że nie ani nie napiszę, a nie nie wstawię zdjęć. a w życiu.
bosze jak ja nie lubię kiczu...
czyli zachodów słońca i jeleni na rykowisku. nigdy bym na winietę nie wrzuciła.
no przecież.
*
Skończyła mi się 6 tomowa seria Mortki o Mads Voortenie, gadającym kruku, smoczycy Lharsin. buuuuuu. Nareszcie piszę poprawnie, bo gdy się słyszy a nie widzi, to czasem trudno nie popełnić błędów.
i wczoraj tęskniąc przeogromnie znalazłam coś najnowszego ale krótkiego, niestety. "Smoczyca i jej pułkownik. wyd. wrzesień 2025. a se myślę, że nie dają spokoju autorowi fani, oj nie dają i dobrze. przed snem się uśmiałam.
O, jakie morskie widoki, bajka! jaki tam kicz!
OdpowiedzUsuńPogoda skandynawska niemal, a pan od meteo twierdzi, że to żadne anomalia na razie...
Pochowałam sandały i sukienki, chodzę po domu w skarpetkach!