W sobotę już tylko 16 tysięcy kroków, bo nie tańczyłam przecież. Pływałam statkiem za to. Ciężko nam się wstawało owszem niemniej byliśmy wyspani. I gotowi na nowe przygody i wyzwania. Archipelag czekał. Kolejność była taka: trzygodzinne pływanie na fajnym statku, kanapki z krewetkami i wylane piwo, plecak aktualnie kapie w Łazience, muzeum Vasy, czyli o stateku bojowym, który tylko zatonął w 1628, potem spacer po wyspie muzeów, prom na kolejną wyspę, w ongiś dzielnice robotniczą poszlajać się po knajpach i coś zjeść i łyknąć bohemy. I powrót przez starówkę. Nie jeździmy autobusami, metrem , tramwajami chodzimy na piechotę. Niestety chyba wypadła nam część rowerowa wycieczki ale do końca nie wiadomo. W każdym razie ścieżki rowerowe są i płasko też jest. Wszystko co zjemy spalamy na pniu. Jest wietrznie I zimnawo. To znaczy ja marznę, bo Naczelnik popyla w krótkich spodenkach. Gdy wracamy do hotelu po 21, dodatkowo nakładam kurtkę i POŻYCZAM arafatkę naczelnikową, bo szczękam zębami. Przemarzłam u Wazy i nasiąkłam wilgocią, tak potrzebną statkowi, żeby sie nie rozesechł. Idziemy raźno, patrzymy na zachód słońca na moście I nagle dostaję zjeby pod mostem, jakiś pan komentuje, że Izrael jest Gut i jebać Hamas, no cusz mam podobne zdanie ale mi zimno. I arafatki nie ściągnę. W hotelu ciepło i piszę posta. Długo. Znów idę spać za późno a w niedzielę wstaję za wcześnie...dokładnie się wsłuchuje w ciało czy aby nadal działa dobrze, czy katar, czy kaszel, czy bóle fantomowe?? No Jednak za mało mam ciepłych ciuchow, serio. Brakuje mi swetra, bluzy. Czapki. Szalika...kozaków 😅 za mało pije ciepłych napojów, w ogóle za mało piję i jestem wyraźnie odwodniona.
Ach sporo czytamy o obiektach.
Spać idziemy dobrze po północy.
Dziś w niedzielę dramat.
Statek był wygodny, restauracyjny i nas przywiózł najdłużą trasą
Ale pizgało a Naczelnik nie chciał siedzieć w środku.
Potem kolejny statek Vasa czyli przepiękny okręt wojenny, który zatonął natychmiast po wodowaniu i rozwinięciu żagli na oczach zdumionego tłumu sztokholmiaków
Był piękny, jasny, kolorowy. Bardzo bogato zdobiony. Niezwykły. Widać to wyraźnie w małej replice. I detalach. Oglądaliśmy go z każdego poziomu. Z przewodnikiem w uchu po polsku. Otóż warunki przechowania są dość surowe, siada im trochę co roku o milimetr się skręca. Zatonął, bo mu środek ciężkości przewalili. Ale plotkowano o polskim sabotażu 😂😂
Potem ABBA. no i mi z blondem nie do twarzy. Zmęczeni doczołgaliśmy się promem do dzielnicy bohemy i dobrze zjedliśmy a moja Margarita wjechała z fajerwerkami i tak właśnie zakończyliśmy ten dzień.
Wychodzi, że świnie ci Szwedzi! Jak to się stało, że są teraz tacy pokojowi, nawet dają pokojowego Nobla? A statek przepiękny.
OdpowiedzUsuńZrobiliśmy testy dna rodzicom i tato ma 7% Szweda ale mama jest w 12 % Włoszka.
Innyglos
Sporo o tym Noblu tu słyszymy a dzis zwiedzalosmy ratsz w którym.sie pdbywa przyjecie. Mam.też chęć na takie testy.
UsuńNo ... miodzio wycieczka!!!
OdpowiedzUsuńAle napiszę tylko, że Szwedzi do dziś nam nie zwrócili tego co ukradli głównie z Warszawy... Jedna galera szwedzka zatonęła na szczęście już w Wiśle w Warszawie . Parę lat temu jak poziom Wisły był niziuteńki odkopali ją no i teraz te skarby są eksponowane m.inn w Muzeum Historii.
O galerze nie wiedziałam. Ciekawe. Natomiast nigdzie nie znaleźliśmy arrasów wawelskich...
UsuńStatek zatonal, bo go Szwedzi NIE POSWIECILI woda swiecona, zaden klecha nie odprawil nad nim egzorcyzmow. Dobrze im tak! Pogany jedne! Ale ladny byl, a nawet imponujacy.
OdpowiedzUsuńKto by pomyslal, ze latem mozna marznac :))) Ale spoko, w arafatce jestes bezpieczna, wiecej bowiem nazjezdzalo sie arabow niz Zydow, gdybys nosila te ich jarmulke, moglabys oberwac.
No jak to rejs pod pokład, no way!
OdpowiedzUsuńJa tam widzę nawet kogoś w krótkim rękawie 😱
Jedzonko zacne, lubię takie bufety, a potem narzekam że za dużo zjadłam.
Wszystko super 👍
Sporo śladów w Polsce po Szwedach niestety!
jotka