Katamaran na wyspach Zielonego Przylądka, na filmie dokładnie Wyspa Sal. I Ten dokładnie katamaran o tak pięknej nazwie/dającej nadzieję/ a przecież wyhodowanej na tragedii i ludzkim nieszczęściu. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. a przyszła mi ta historia do głowy w kontekście Komendy...
No nie było nam dane pływać na Felix finis, bo ten tym razem stacjonował zimą w Chorwacji. a szkoda. do tej pory często zimy spędzał właśnie na wyspie Sal. i znają go tam dobrze. Naczelnik potwierdził rozmową z kapitanem katamaranu na którym pływaliśmy.
Ja wiem, że jest jeszcze dużo wysp na świecie, które mam w planach zobaczyć ale na wyspy Zielonego Przylądka chcę jeszcze wrócić i to katamaranem. jak już pisałam. zdaje się.
[Tak się rozwinę, w związku z postem Li]
Otóż mogłabym rzucić wszystko, dom, teatr i wyjechać na kilka lat wokół globusa. bez problemu. Mogłabym zamienić wygodę i bezpieczeństwo na inne mniej komfortowe warunki, na niewygody, na ciągłą zmianę, na wciąż nowe horyzonty, na ryzyko, zmęczenie, fizyczne złachanie, przygodę a nawet na zimno i gorąco. Tak samo miałam po wyprawach kamperem w Szwecji i Norwegii. Wtedy mówiłam, że marzy mi się praca on-line w kamperze, podróżując by było cudownie. Teraz mówię, że mała knajpka na końcu świata na zielonych wyspach, w której bym wieszała na ścianach moje obrazy i je sprzedawała. a Naczelnik by podawał gościom drinki wieczorami. rankami łowił by ryby a w ciągu dnia bawił by się z oceanem.
Dopóki MJ przyjeżdża, do domu, do zwierząt, dopóki jest samodzielna, dopóki mam siły pracować a ta praca przynosi wymierne finansowo efekty, dopóki sama mam siły robić te wszystkie rzeczy i marzyć TO BĘDE WYCISKAĆ OKAZJE, JAK CYTRYNĘ
ps
No cusz, za każdym razem, gdy pojawi sie jakaś starababa z wąsem w komentarzach, wyskakuje mi dwa tysiące wejść. no nieee kochaniutka nie masz tu głosu. i zabierz się za swoje życie. ja mam wystarczająco kolorowe :-)
nie obchodzą mnie twe obleśne wywody, traumy: Do spamu do piekła do lamusa...
Warto zawsze przeżywać przygody.
OdpowiedzUsuńAle czy potrafiłabyś na dłuższą metę obejść się bez przyjaciół, znajomych, swoich oswojonych miejsc, będąc ciągle w drodze?
Nie do końca życia przecież 😃oraz można poznawać nowych przyjaciół i oswajać nowe miejsca. Nic się nie ma na stałe a jedyna stała, to zmiana.
OdpowiedzUsuńPoza tym najważniejszą osobę w moim zyciu miałbym obok siebie😁
UsuńMyślisz o Ciri? 😋
Usuń😂😂😂
UsuńNo podoba mi się Twój sposób myślenia z Ciri, to dwie
Ja chyba życiem pokazuję, że nie musi być wygodnie, za to musi się coś dziać. I szukam, żeby się działo. Bo bez tego po co żyć? Siedzieć na dupie, robić to samo, sadzić marchewki i mieć żal do świata, że nie wyrosły z tego pomarańcze. Chcę pomarańczy, to podejmuję ryzyko.
OdpowiedzUsuńI wiesz, nawiązując do ostatniego akapitu z poprzedniej notki, życie to podejmowanie ryzyka i zbieranie wpierdolu lub nagrody… w towarzystwie tych kilku ważnych osób. Reszta to tylko dodatki.
O jak ja się z tym zgadzam Dreamu. Choć oczywiście rozumiem że nie każdy może, chce i musi. I nikomu nie mam za złe.
UsuńAle najzabawniejsze jest to gdy te wasate anonimy zarzucają mi jakąś bierność i jojczenie, niechybnie z zazdrosci😂😂
Oj wpusciłabyś, bym się perechotała!!
OdpowiedzUsuńChoć sama też kasuję ;))
Alez czasem wpuszczam zeby ktos nie pomyslal ze nie mam stalkerow homofobow i zwyklych wasatych idiotek na podoredziu😂😂zobacz pod postem:nic tylko zdechnac. Tu jest porzadny blog pani i chwytliwy tu chuje z wąsami być muszą.
UsuńDawaj więcej😂😂😂
UsuńSpodobało sie widzę 😂😂😂😂
UsuńRozochociłam się
Usuńdobra ale zdejmę kagańca, bo bym sie dopiero dowiedziała ...różności :-))
UsuńTrzym się Teatru!
OdpowiedzUsuńNaprawdę ważne jest towarzystwo w którym się na katamaranie zapitala...
Bo nawet takie cuda mogą nużyć, nudzić, zapychać.. itepe...
A w dobrym, można jak Pessoa z domu się ruszyć a świat przeżywać..Nie to, żebym podróże odradzał.
Wręcz naprzeciw, że tak powiem.
Mietek
Ech Mietek rozumiem co do mnie mowisz 😃no jasne że można się pozabijać na małym katamaranie i ważne jest towarzystwo dobre. Ale ja nie płynę na dwa lata 😂dwa tygodnie wytrzymam. No i dziękuję
Usuń"... jak Pessoa z domu się NIE ruszyć .."
OdpowiedzUsuńMietek
Wyciskaj, wyciskaj!
OdpowiedzUsuńI ja bym w podróż krajobrazowo-poznawczą pojechała. No ta Ameryka siedzi mi w głowie, bo to cały przekrój przecież...
a widzisz a stany mnie jakoś nie ciągną aleee pojadę na Alaskę. i w ogóle. tyko Batorym ;-)
UsuńZ tym podróżowaniem to mam jak Ty. Tylko że mi się nie marzy praca on-line. Mnie się nie marzy ŻADNA praca!
OdpowiedzUsuńo ja nie mowie tu o pobożnych życzeniach ani science fiction.
UsuńNo tak. Trudno. Mus to mus. Ale faktycznie wolałabym pracować on-line, tak jak w czasie, gdy była pandemia.
Usuńonlina jest ok ale nie nauczanie, nauczanie było beznadziejne dla mnie
UsuńA swoją drogą: piszą do Ciebie wąsate baby?!
OdpowiedzUsuńofszem
UsuńNo nie wierzę!!! Mają tupet... Po co to robią? Żeby Cię przekonywać, nawracać czy ubliżać Ci?
Usuńżeby mi wyznać miłość dozgonną ;-))
Usuńczyli naubliżać w sposób dość ordynarny i obleśny, żeby mi dokopac...
Własny starlink i wszędzie można zacumować, kilka razy rzuciłam wszystko i poszłam dalej, można. Uściski
OdpowiedzUsuńcholera może ja jestem tchórzem ...
UsuńNIe wydaje mi się, to kwestia potrzeb, sytuacji, zmiany, przejścia, wyjścia. Mnie zawsze zmuszała sytuacja do ryzyka, do pójścia dalej. Nie mogłam wrócić, bo już nie miałam gdzie.
Usuńno właśnie, mnie chyba nigdy sytuacja aż tak nie zmusiła do podjecia ryzyka, że nie było do czego wracać i jednak lubiłam i lubie to co robie, bardzo.
Usuń