Na Mierzeje Kurońską można się dostać z Kłajpedy promem i pierwszy raz byliśmy tam zwiedzając Muzeum Morza na piechotę. Tym razem wybraliśmy się autem. Zjawisko mierzei znamy i lubimy, gdyż w Polsce wychowałam się w pobliżu mierzei wiślanej.
Pięćdziesiąt kilometrów mierzei przejechaliśmy autem do samej ruskiej granicy. Bo część mierzei okupują Ruskie. To miejsce będzie wspaniałe dla każdego, kto kocha Bałtyk i przyrodę i las i widoki zapierające dech i piasek skrzypiący po stopami ..I tajemnicę.
Piękna Nida znajduje się właśnie na samym końcu, po ruską granicą. Od niej zaczęliśmy zwiedzanie. Nida ze swoją letniskową zabudową. Drewniane domki z koronkową snycerką. W niebieskościach i bieli. Muzeum bursztynu, do którego warto wstąpić i po powrocie postanowiłam natychmiast dziergać sobie korale. Ceny mnie zmotywowały.
Bulwary, port, molo i możliwość rejsu statkiem pod największą europejską wydmę ruchomą i ruską granicę wodną.
Popłynęliśmy na godzinny rejs.
I dlaczego w porcie i kanale Ryby pływają do góry brzuchami? się pytam,
Bo temperatura wody wzrosła szybko do 21 stopni ...tym czasem Bałtyk ma zaledwie kilka stopni. Klasyczna przyducha ale widok niefajny.
Ruska granica wodno lądowa z zasiekami z drutu kolczastego, że statkiem patrolującym. To jednocześnie granica Unii, szengen. Litewski kapitan mówi, że kiedyś się kontaktowali przyjeżdżali ruscy turyści...od pierwszego ataku na Ukrainę absolutna cisza.
Mierzeja jest zupełnie niezwykła. Piękna, pogańska i ma wiele atrakcji. I grozi jej zniknięcie ... zasypanie wiosek już się odbyło. Się rozwinę w temacie Mierzei kurońskiej po powrocie. Bo Warto.
Teraz tylko zobrazuję kilkoma zdjęciami. A jeszcze dodam, że główną atrakcją rejsu jest też, obok ruchomej wydmy rzecz jasna, POKAZANIE FAKA ruskim.
Z bezpiecznej odległości...
Pogańska Litwa mnie kręci. Dlatego byliśmy obowiązkowo
Na wzgórzu wiedźm do których należę i z którymi się bratam.
No i spędziliśmy na Mierzei czas do 21 ej, kroków najebaliśmy jak gupi, pojedliśmy pysznego jedzonka dizajnersko podanego. Tego dnia trafialiśmy na same takie lokale.
Po powrocie do Kłajpedy w okolicach 21ej od razu biegiem udaliśmy sie do Browaru na przepyszne jedzenie i jeden kufel piwa. Bo w nogach mieliśmy cały las czarownic i kolejne miejscówki...
A chłodniczek to i ja zawsze z ziemniakami i jajkiem na twardo.
OdpowiedzUsuńTrzymasz dłoń jak w tej włoskiej rzeźbie głowy, która zamyka usta na palcach niewiernych małżonków :)))
W domu się z ziemniakami ten chlodniczek jadało ale w knajpach już nie. Jak we filmie Rzymskie wakacje 😁
UsuńW domu się z ziemniakami ten chlodniczek jadało ale w knajpach już nie. Jak we filmie Rzymskie wakacje 😁
UsuńPoogladalam sobie na mapach gugla te diuny, rzeczywiscie imponujace rozmiarem, szerokoscia. Jak tam pieknie, a to Wzgorze wiedzm to po prostu szalenstwo, przepieknie tam, a rzezby zachwycajace.
OdpowiedzUsuńJuz nie wspomne o jedzeniu, na sam widok slinka leci. Tylko zgrzytem jest bliskosc granicy z imperium psychopaty.
No w sumie tonta bliskość granicy stała się atrakcja turystyczna....O tak Diuny są niesamowite las wiedzm też. W domu wrzucę zdjęcia i filmy. A w ogóle to cała Mierzeja kurońska jest cudowna !!!
UsuńAniu jedzenia wspaniałe normalnie. A teraz jedziemy z Lotwy do kolejnej knajpki poleconej nam😁
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńKuchnia litewska. Mniam. Pamietam jak jezdzilismy samochodem via Baltica. Pierwsza podroz miala tylko jeden nocleg i tylko do przodu aby kilometrow ubywala. Nastepne razy sie wydluzaly na 3 dni do tygodnia. I zwiedzanie, i jedzonka. Ostatnimi razami zostalismy pod Ryga na dwa tygodnie: wygodny hotelik typu nowozelandzki (szkoda, ze zmienil wlascicielke i dzialalnosc) do plazy mozna bylo spacerkirm, na zwiedzanie Rygi mozna sie bylo zabrac z kims z obslugi (tak wiec odpadaly parkingi), kuchnia super, zaplecze sportowe akurat dla nas. Rowniez Litwa oferowala wiele. Pamietam hotelik zagubiony na lotnisku... albo inny, ktorego pilnowaly gesi zamiast murow czy ogrodzen z psem strozem. Potem wiele sie zmienialo. Wlasciwie to po matoszemu traktowalismy Estonie bo Talin znalismy z innych wycieczek (to przeciez rzut beretem dla nas) i w sumie zatrzymywalismy sie na jedzonka bo jezykowo bylo podobnie. Lotwa wyjatkowo byla dostepna z jezykiem niemieckim jak i angielskim. A Litwa to prawie po polsku. Pamietam Wilno, chcialam koniecznie pojsc do biblioteki uniwersyteckiej, przed wejsciem przysiadlam na laweczce podziwiajac architekture miasta i przysiadla sie do mnie starsza pani (ja wtedy bylam jeszcze bardziej mloda niz ona) i zagadnela do mnie po polsku. Oj ile ona mi naopowiadala ciekawych rzeczy.., W ciagu 20 i kilku lat wiele razy pedzilismy jak powichry przez te kraje lub powoli delektujac sie ciekawostkami po drodze. Potem wymyslili tanie linie samolotowe, eh!
OdpowiedzUsuńPiękne wspomnienia 😃🙃i historie Echo. Dla mnie i Łotwa i Estonia no w tej chwili już została tylko Estonia, były kompletnie nie znane. Dużo osób tu w Estoni z której właśnie wracamy mówi po rosyjsku.
UsuńNa jednym z przejazdow przez Litwe wstapilismy do/na Góre Krzyży Szawle . Niesamowite wrazenie.
UsuńNo wiem ale My już i nie zdążymy i robimy to świadomie. Mnie by raczej tak widok 200 tysięcy krzyży wykończył.
UsuńDaje jednak inna perspektywe na pewne sprawy w Polsce. :)))
UsuńAle to nadal 200 tysięcy krzyzy😱
UsuńPięknie i apetycznie, a bursztyny nawlekaj i wiąż, koniecznie..
OdpowiedzUsuńPięknie i apetycznie😃 tu bursztyn kosztuje dużo eurowych pieniążków. Muszę się zabrać za bursztynowy interes.
UsuńBooosz... Chłodnik litewski! Mistrzostwo świata. I jeszcze ten ciemny litewski chleb. Wiozłam go do domu na tony i rozdawałam potem w rodzinie.
OdpowiedzUsuńJutro zjem na śniadanie i ukradnę na drogę bo.nie mam czasu do sklepu.
Usuń