piątek, 14 listopada 2025

HIPSTER mekka w Berlinie Wschodnim.

 może zacznę od tego, że następnym razem w Berlinie, zapakuję się do trabanta. bo ewidentnie mam braki w w życiorysie :-)



 a teraz motyw przewodni, po klasycznym zwiedzaniu drogą Unter den Linden w ścisłym centrum turystycznym przyszedł czas na 

Friedrichshain, ojeee

 modna dzielnica Berlina, znana z bycia centrum kulturalnym i medialnym. Jest to miejsce, gdzie wiele rodzin i kreatywnych osób wprowadza się, co czyni ją popularną dzielnicą mieszkalną. W przeszłości, w czasach NRD, była to dzielnica robotnicza i przemysłowa. Obecnie coraz więcej rodzin i osób kreatywnych przeprowadza się do Friedrichshain, a dzielnica szybko stała się jedną z najmodniejszych i najbardziej atrakcyjnych dzielnic mieszkalnych w Berlinie. Po upadku Muru Berlińskiego studenci, artyści, punkowcy i alternatywni ukształtowali krajobraz miasta Friedrichshain. Potem nastąpiły prace budowlane, remonty i zmiany. Dziś dzielnica jest poszukiwanym miejscem zamieszkania dla osób z nieco większym budżetem.

Friedrichshain to jedna z najbardziej kreatywnych i żywych dzielnic w Berlinie. Znana ze swojego hipsterskiego klimatu, Friedrichshain oferuje niezliczone kawiarnie, bary, sklepy vintage i galerie sztuki. To idealne miejsce dla miłośników street artu i alternatywnej kultury. Podczas spaceru po Friedrichshain warto zobaczyć East Side Gallery - najdłuższy odcinek pozostałego muru berlińskiego, który został udekorowany przez artystów z całego świata. W Friedrichshain znajduje się również Volkspark Friedrichshain, najstarszy park publiczny w mieście. To doskonałe miejsce na relaks wśród zieleni po intensywnym zwiedzaniu.

*

Powaliła nas ta dzielnica wschodnia czyli Friedrichshain, w której to mieliśmy wystawę Vincenta. 10 listopada wczesnym popołudniem o 15.00. a potem Friedrichshain - Kreuzberg i sam Kreuzberg, gdzie udaliśmy się na koncert. och.i ach. Czad

ale najsampierw, to wyspaliśmy się i cudem wstałam z łóżka w poniedziałek..

nie cieszyłam się jednak, bo z zakwasami to jest tak, że one najgorsze są dnia drugiego...to przecież wiem. zeszliśmy na śniadanie. takie w sam raz, ale amerykanie się błąkają, jak dzieci we mgle, co tu zjeść, no co tu...nie ma nic do jedzenia, no. 

[widziałam też ich ogromne zaskoczenie gdy mijali ludzi z butelkami alko w mieście, w przestrzeni publicznej, noszonymi swobodnie w ręku, nie tylko przez nastolatków, podobnie z papierosami]

 i po śniadaniu znów w łóżko zbierać energię na wieczór (koncert o 20ej) 

Jednak Naczelnik wyciągnął mnie do Centrum handlowego Alexa, dużego centrum, jakby to była jakaś dla mnie wielka atrakcja, no nie była. nie kręcą mnie centra razem z full wypasem ubraniowym, tylko przerażają !!! konsumpcjonizmem w apogeum. 

Nie planowałam zakupów. a raczej owszem ale nie takie.

za to weszliśmy sobie do fajnego żarełka, że wszystko z ziemniaka.


Z hotelu pieszkom niespiesznym :-) na przystanek kolejki i jak te ostatnie wieśniaki, nie załapaliśmy, że mus skasować bilety na peronie...no to naciągnęliśmy państwo niemieckie na dwa bilety, których nie skasowaliśmy? 
Okazało się, że New Media Art Center, mieści się w kompleksie budynków po ichnym pekepie. także bardzo ciekawa miejscówka.




na przykład mając sporo czasu po wystawie, zasiedliśmy sobie na pyfko w Drinkomanii. Czyli sklepie z alko, który ma ogródek. ceny preferencyjne. wiadomo. 



mury wytapetowane plakatami a ściany domów wysprejowane, towarzystwo też ciekawe, zarówno w ubiorze jak i kolorze i zachowaniu.
uwielbiam takie klimaty.

i bardzo dużo się dzieje, koncerty, filmy, spektakle...co widać też po grubych warstwach plakatów :-)




ze względu na porę roku część knajpek pozamykanych ale dizajn się przebija.





Weszliśmy na wystawę, dostaliśmy na szyjkę przewodnika i słuchawki kostne, moje ulubione i poszłooooo








Na początku byłam w centrum obrazu nieruchomego


i wreszcie pół godzinny OBRAZ ruchomy z vincentowym życiem, twórczością i szaleństwem. leżeliśmy sobie w obrazach na worach Sako. muzyka, tekst w słuchawkach i obraz. 
SZTOS.









*

Dzień czwartkowy również minął i nie wszystkie sprawy się układają, niestety. falą. Było męcząco, że na jodze ziewałam jak pojebana. i pod koniec bym spała.

synapsy nie stykały...

Wpadł mi tytuł posta na FB : Dlaczego nie wybiorę się na "Dom dobry ?  i zapewne była odpowiedź, Nie przeczytałam, miałam dyżur na przerwie, nie dało rady, pomimo słuchawek w uszach, komórki wpadały w wibracje, jak na pasie startowym odrzutowca ... [skonstatowałam ostatnio, że na prawe ucho nie dosłyszę i na prawe oko niedowidzę...japrdlĘ na pewno mam coś w musku.]

i ja raczej nie wybiorę się aktualnie na "Dom ... jest LISTOPAD na bogów. mam bardzo dużo emocji, mam emocjonalne życie wchój. i doły listopadowe.

Znów i nareszcie spotkałam na jodze fajnombabkę i że ona się akurat wybiera do Domu Smarzola mi oświadczyła.

po co ci to, pytam się jej? a ona mi, że lubi być rozpieprzona. no Pani skoro lubisz zbierać falki...tydzień po zderzeniu ze ścianą. to proszę bardzo.

natenczas wystarczy mi "Heweliusz.

Otóż nie wiem czy ja w ogóle jeszcze kiedyś zobaczę Smarzola,  już Wesela sobie darowałam. nie mam takiego czegoś, że muszę odwiedzać wszystkie obozy koncentracyjne i muzea holocaustu w Europie...wystarczy mi raz. także nie wiem, może na wiosnę ...

a dziś MJ się pakuje i wiozę ją na dworzec pkp. 

[cała jest szczęśliwa, bo kupiła sobie komodę starą odsąsiada i dostała w prezencie bieliznę termo z merynosa.]

musimy się wybrać do mego miasta rodzinnego, bo MJ zrobiła remont kuchni i wstawiła zmywarkę. co niebawem opiszę na blogu MJ.


2 komentarze:

  1. Oj wspaniałe obrazy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj wspaniałe obrazy, wspaniała wyprawa. Zapraszam do mnie …..też są obrazy

    OdpowiedzUsuń

nie musisz Czytaczu ale możesz ....